XXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wreszcie nadszedł ten dzień, Megumi miał urodziny. Toji wraz z żoną już w nocy szykowali dolną część domu na przyjęcie, gdzie miali być zaledwie oni, Megumi i Sukuna. Yuuji mógłby też przyjść, ale akurat wyjechał do rodziców, żeby razem spędzili święta, za to starszy nie chciał. Głównie przez to, że na miejscu miał ważniejsze rzeczy do robienia, a konkretnie był to Megumi.

Ciężko powiedzieć, że Toji chętnie marnował noc na wieszanie jakichś ozdób zamiast spać, lecz mimo wszystko aktywnie brał w tym udział. Najczęściej jednak tylko obserwował, co jego kreatywna żona wymyśliła i montował to, co było zbyt wysoko dla kobiety. Sam w głębi duszy uważał ten pomysł za bezsensowny, bo Megumi wcale nie chciał żadnego przyjęcia, a tym bardziej wielkich balonów czy innych rzeczy kojarzących się z urodzinami, do tego cały czas dawał im do zrozumienia, że nie jest już małym dzieckiem i nie trzeba jego urodzin traktować jakoś specjalnie. Jednak kobieta uparła się, żeby zrobić właśnie tak, a starszy brunet nie miał siły się z nią kłócić.

Megumi zaraz po przebudzeniu od razu zszedł na dół, a wtedy, widząc masę wywieszonych akcesoriów urodzinowych, zmarszczył brwi, wrzeszcząc:

- Mówiłem, że nic nie chcę!
- Co?! - niespodziewanie krzyknął Toji, który jeszcze chwilę temu spał jedną połową na kanapie, a drugą na podłodze. Chwilę rejestrował terytorium, po czym pośpiesznie wstał, a widząc syna, zawołał:

- Wszystkiego najlepszego, Megumi!
- Czemu jej pozwoliłeś? - niższy spojrzał na mężczyznę z wyrzutem.
- Ale... Co? - zaspany, przejechał dłonią po karku.
- Powiesiliście tu to całe gówno! - wskazał na ozdoby - A ty czemu tu spałeś? Mama cię wygoniła czy co?
- Co? Nie! - zaśmiał się nerwowo - Ona poszła spać, a mi kazała dalej wieszać... - po czym spojrzał łagodniej na syna - Megumi... Wiesz, że ona to wszystko robi dla nas...
- A to moje urodziny czy jej? - warknął.
- Dobra... - westchnął, mówiąc ciszej - Tak naprawdę mi też się to nie podoba i wiem, że to głupi pomysł. Ciągle ją przekonywałem, że tego nie chcesz, ale widzisz... Nie da się.
- Nie mam już pięciu lat, żeby robić dla mnie jakieś przyjęcia.
- Bądź dzisiaj dla niej wyrozumiały, a twoje następne urodziny zostawimy w spokoju. Już ja się o to postaram.
- Noo... - burknął - Spróbuję...
- Dobry chłopiec - uśmiechnął się, czochrając mu włosy - A zaraz nie będzie już chłopcem...
- Już nie jestem chłopcem! - zmarszczył brwi - Od kiedy przyjaźnisz się z Sukuną i przyjechała mama to znowu się tak zachowujesz...
- Jak?
- Tak! - wrzasnął.
- Ej! Ale ja wcale się nie przyjaźnię...

Ale Megumi już poszedł twardym krokiem do kuchni.

Potem, gdy wszyscy już się ogarnęli, Toji odespał, a mama Megumiego wzięła szybki prysznic i natychmiast zaczęła gotować, w tym czasie najmłodszy Fushiguro siedział w swoim pokoju naburmuszony i rozmawiał z Sukuną.

- Kiedy będziesz? - marudził brunet.
- Już się za mną stęskniłeś, szczeniaczku? - śmiał się starszy - Jeszcze wczoraj byliśmy w kinie...
- Ja nie wytrzymam w tym cyrku...
- Mówisz o swoim domu?
- Tak! Moja matka rozwiesiła jakieś dziwne rzeczy, jakbym miał pięć lat!
- Może nie może przyjąć do wiadomości, że jesteś już prawie dorosły? - rzekł z cichym śmiechem.
- Chyba tak!
- Dobra, maleństwo... - zaczął myśleć - Niedługo będę. Ale chyba będę musiał po drodze wymienić prezent, bo ten, który ci przygotowałem, cóż... Nie każdy powinien go widzieć.
- Sukuna! - zawołał podejrzliwie.
- No coo?
- Nie mów, że kupiłeś mi to, co myślę!
- Jak będziemy sami w pokoju to ci to dam... Paa! - po czym się rozłączył.

Chłopak jeszcze kilkukrotnie próbował zadzwonić do szatyna, ale bezskutecznie, przez co tylko irytował się bardziej. Cały dzień, mimo, że były to jego urodziny, zapowiadał mu, że będzie niezadowolony.

Jakiś czas później przyszedł Sukuna, który jak zwykle szybko znalazł się w pokoju swojego małego szczeniaczka, nawet nie zdążył powiedzieć nic na powitanie rodziców młodszego ani nic. Za to na dzień dobry dostał mocny uścisk ze strony niższego bruneta, co go nawet rozczulało, aż sam zaczął delikatnie jeździć dłonią po plecach ukochanego.

- Ładnie pachniesz - wymamrotał niewyraźnie Megumi, sunąc nosem po białej koszuli starszego.
- Podoba ci się? - rzekł czule z ciepłym uśmiechem.
- Bardzo... - wyszeptał, idąc powoli wargami po jego szyi, aż dotarł do gorących ust, które zaczął delikatnie całować.
- Mm, kochanie... - rzekł w przerwach między muśnięciami - Dam ci ten prezent teraz...

Wtedy brunet oderwał się od chłopaka i spojrzał na niego pytająco, ale jakby oczekiwał właśnie podarunku. Sukuna pokręcił głową z łagodnym uśmiechem, widząc tę dziecięcą ciekawość w oczach Fushiguro, i bez zbędnego przedłużania po prostu podał mu błękitną torebkę urodzinową. Wtedy bladoskóry delikatnie chwycił paczkę od starszego i szybko spojrzał do środka, a wtedy zmarszczył brwi z irytacji. Widząc pudełko od rzeczy, już doskonale wiedział, z czym ma do czynienia.

- Sukuna! - warknął, patrząc na szatyna.
- No co? - uśmiechał się głupio - Miałem ci załatwić coś, co ci mnie zastąpi, gdy będę daleko...
- To jest... Ogromne!
- Takie jak chciałeś, słońce. Może teraz przetestujemy, co?
- Nie! Byłem wtedy podniecony! Ludzie wtedy mogą gadać głupoty!
- Teraz gadasz głupoty... - chwycił go w boku, przyciągając mocno do siebie, po czym wyszeptał mu do ucha - Komu chcesz mydlić oczy, Megumi? Przecież wiem, że ci się to spodoba...
- A ja... Wolę ciebie... - spojrzał w bok.
- Mam pomysł. Jak będziemy mieli okazję, sprawdzimy to, a jak nie będzie ci się podobać to się zamienię z tą zabawką... - zaśmiał się i dodał - Bo chętnie zobaczę twoją reakcję...

Brunet pokiwał niepewnie głową, na co Sukuna uśmiechnął się ciepło, po czym pocałował młodszego w czoło. Niedługo po tym obydwaj zeszli już na przyjęcie.

Tymczasem w kuchni Toji jak zwykle obejmował swoją żonę od tyłu, przyglądając się temu, co ta robiła na blacie. Chociaż tak naprawdę ciężko powiedzieć, że to to go najbardziej interesowało, wszak cały czas składał niewinne pocałunki na szyi ukochanej, na co ta nijak nie reagowała pochłonięta dekoracją tortu, ale też nie odtrącała mężczyzny. Nagle ten zawędrował ustami wyżej, docierając do jej ciepłego ucha, a wtedy coś wyszeptał, a ta odpowiedziała zdumiona:

- Toji..! - przy czym zaśmiała się cicho - Musisz koniecznie dzisiaj?
- Minęło już kilka dni...
-Jak będziesz grzeczny to się zastanowię...
- Zawsze jestem grzeczny... - westchnął brunet.

Małżeństwo nie zauważyło nawet obecności swojego syna i jego chłopaka, tymczasem oni już od jakiegoś czasu tam siedzieli i czekali. Gdy wzrok kobiety dostrzegł dwójkę, natychmiast oderwała od siebie wyraźnie niezadowolonego z tej czynności męża, po czym zaniosła tort na sam środek stołu. Było to białe ciasto ozdobione truskawkami, wszak zarówno Toji, jak i mama Megumiego, doskonale wiedzieli, że ich syn uwielbia właśnie te owoce. Ale to niespecjalnie robiło wrażenie na brunecie, bo ten dalej siedział, jakby naburmuszony, chociaż Sukuna próbował go jakoś rozchmurzyć. Chłopak nie miał w ogóle ochoty tam siedzieć i znalazłby tysiąc lepszych pomysłów, jak spędzić własne urodziny. W tym momencie nawet czuł lekką krępację na widok tych wszystkich przygotowań tylko z jego powodu, jakby był jakiś specjalny...

Tymczasem szatyn wstał i postanowił pomóc matce jego ukochanego, co ta o dziwo przyjęła z aprobatą. Wtedy Toji na chwilę zabrał gdzieś Megumiego, a ten niechętnie, ale poszedł z ojcem. Brunetka doskonale wiedziała, gdzie dwójka poszła, przez co westchnęła z cichą irytacją i przewróciła oczami. Z jednej strony rozumiała tradycje rodzinne Fushiguro, ale z drugiej uważała to za przesadę, aby mężczyzna rozpijał im syna tylko dlatego, że ten wszedł w odpowiedni wiek. Wprawdzie był to zaledwie jeden umowny kieliszek wiadomego napoju, ale skąd kobieta miała wiedzieć, czy Megumi nie odpadnie po tym jednym... Jak dobrze, że nie wiedziała, ile razy Toji dawał ich małemu synowi spróbować choćby piwa, a przynajmniej pianki z niego. Żeby tylko to... Gdyby dowiedziała się o tym, jak ojciec jej dziecka opiekował się nim pod jej nieobecność... Na szczęście znała tylko tę właściwą wersję wydarzeń, a przy tym, co wiedziała, była, więc wiedziała, że brunet nie do końca wie, jak być ojcem. Z drugiej strony ona sama się dopiero uczyła rodzicielstwa i nie mogła zawsze pouczać starszego od siebie chłopaka, jak ten ma się obchodzić z ich dzieckiem. Mimo wszystko była pewna, że Toji sobie poradzi, bo szczerze kochał Megumiego jeszcze zanim ten się urodził...

Za jakiś czas wrócili, a Sukuna niemal natychmiast zauważył, co przed chwilą robił jego chłopak, szczególnie, że starszy brunet przyniósł ze sobą butelkę mocnego trunku. To już zwróciło uwagę szatyna, ale bardziej interesował się młodszym.

- Piłeś? - zaśmiał się Ryomen, widząc siadającego obok bruneta.
- Rodzinne tradycje... - westchnął, przewracając oczami.
- Nie mogliście tutaj?
- Głupota, ale ta tradycja nakazuje, aby najpierw syn napił się sam na sam z ojcem, a potem reszta gości musi się napić razem z solenizantem.
- Nie wiedziałem, że będziemy pić...
- Taka tradycja - uśmiechnął się niewinnie Toji, jakby wcale nie podobał mu się ten plan. Przez to zaraz złapał się za kolano z bólem, czując uderzenie ze strony żony. Spojrzał na nią z wyrzutem, ale teraz ta udawała, że nie wie, o co mu chodzi.

Zanim wszyscy mieli wznieść toast, najpierw należało zjeść urodziny obiad, z czym szczególnie Toji i Sukuna nie mieli problemu. Za to Megumi jadł z mniejszym apetytem, chociaż nigdy nie należał do miłośników jedzenia. Ale brunetka niespodziewanie wzięła sobie porcję większą niż zazwyczaj, jakby uderzył w nią niespodziewanie ogromny głód.

Potem doszli do momentu śpiewania: ,,Sto lat" i to właśnie na koniec piosenki wszyscy napili się, ale tylko mama Megumiego charakterystycznie skrzywiła twarz. To nieco rozczuliło starszego Fushiguro, bo wiedział, że kobieta od zawsze niezbyt tolerowała alkohol. Dlatego też ten nie wiadomo ile razy dostawał od niej ochrzan, gdy najpierw dzwonił lub odwiedzał ją pijany, a później wracał w takim stanie do domu... Tyle dobrze, że rozśmieszał małego Megumiego, ale chłopiec nie rozumiał, dlaczego tata tak śmiesznie mówi lub chodzi...

Potem, po zjedzeniu tortu atmosfera nieco rozluźniła się, szczególnie, że Toji nie marnował butelki stojącej na stole, a Sukuna chętnie mu w tym pomagał...

W końcu jednak Megumi zauważył, że szatyn już pije kolejny kieliszek, a wtedy spojrzał na niego z wyrzutem, stwierdzając krótko:

- Tobie już wystarczy.
- Tobie też, Toji - dodała brunetka.
- Jak to? - starszy spojrzał na niego zdziwiony - Nie wypiłem dużo...
- I całe szczęście.
- Ja też nie, Megumi... - szatyn niespodziewanie zaczął się tulić do młodszego.
- Ale piłeś - warknął chłopak - Najlepiej już idź się położyć...
- Mam już sobie iść? - spojrzał na niego zasmucony.
- Chyba żartujesz... - wyśmiał go - Nie wypuszczę cię z domu w takim stanie - po czym spojrzał na mamę - Sukuna może zostać na noc?

Zaskoczona brunetka nie wiedziała co powiedzieć, ale wtedy niepewnie pokiwała głową. W końcu Sukuna wyglądał ciut gorzej od jej męża i, mimo, że nie był ekstremalnie pijany, to jednak nie powinien teraz wsiadać za kółko ani się włóczyć nie wiadomo gdzie, szczególnie po nocy...

Także Megumi szybko zabrał Sukunę do siebie do pokoju, za to jego mama od razu zaczęła sprzątać, a przy tym patrzyła z wyrzutem na swojego męża, który właśnie siedział rozwalony na krześle. Ten zupełnie rozumiał, o co chodzi kobiecie, ale zaraz zerwał się i zaczął jej pomagać.
***

Około północy Sukuna ledwo otworzył oczy, próbując zrozumieć, gdzie jest. Ale wystarczyło mu zaledwie kilka sekund i pojął, że właśnie leży w łóżku Megumiego. Również dlatego, że młodszy właśnie się do niego tulił podczas snu, a wyglądał wtedy naprawdę rozkosznie, aż szatyn unosił kąciki ust wyżej. W pokoju generalnie było ciemno, więc piłkarz nie dostrzegał za wiele, jednak twarzy swojego szczeniaczka nie potrafił przegapił.

Nagle poczuł niesamowicie mocne pragnienie, przez co aż westchnął. Na początku próbował to przezwyciężyć i poczekać do rana, ewentulnie zasnąć. Ale to go tak dręczyło, że wreszcie zdecydował się na trudny krok. Delikatnie szturchnął bruneta, a ten niemal natychmiast drgnął, otwierając oczy.

- Co chcesz? - wymamrotał młodszy, z powrotem przymykając oczy, a przy tym przerzucił ręce na poduszkę, w którą wtulił się mocniej.
- Chce mi się pić, Megumi... - wyszeptał niepewnie starszy.
- To idź do kuchni i sobie weź...
- Głupio mi samemu chodzić ci po chacie...
- Przestań, Sukuna... To tak, jakbym ja chodził po domu - westchnął, dalej przysypiając - Nikt ci nie urwie głowy za pójdzie po picie...
- No dobra...

Megumi jeszcze wyciągnął rękę i położył ją do karku starszego, po czym przyciągnął do swojej twarzy, a wtedy ten zaśmiał się, po czym złożył krótki pocałunek na czole i policzku młodszego. Następnie cichutko wyszedł z pokoju i prawie, że na palcach zszedł po schodach.

Już był coraz bliżej kuchni, gdy w trakcie drogi zupełnie przypadkiem dostrzegł niedomknięte drzwi w sypialni rodziców Megumiego, a przez to mógł zobaczyć całe wnętrze ledwie oświetlonego pokoju przez nocne lampki. Szybko zauważył, że ściany tam są fioletowe, ale to nie to zwróciło jego największą uwagę teraz. Otóż chłopakowi rzucił się w oczy widok nagich pleców ciemnowłosej kobiety, która zmysłowo poruszała ciałem, jakby coś nią kierowało... Ale im niżej się szło, omijając okrywającą jej dolne partie, bordową kołdrę, można było zauważyć masywną dłoń wędrującą między jej nogami, a w tym samym czasie właściciel ręki czule pieścił całe drżące ciało kobiety, jakby miał przed sobą cenne dzieło sztuki. W końcu jednak mężczyzna odsunął rękę od kobiety, a zamiast to podparł się, drugą dłoń mocno zaciskając na biodrze kochanki przez materiał kołdry. Jeszcze spoglądał na nią z wymownym uśmiechem mimo ciężkiego i szybkiego oddechu.

- Ale jesteś mokra... - zaczął brunet - Aż tak cię podniecam?
- Toji... - wydyszała bladoskóra podnieconym głosem - Tylko przy tobie nigdy nie udawałam żadnego orgazmu...
- Nigdy?
- Nie musiałam udawać...
- To może po prostu jestem jedynym mężczyzną, którego zawsze chciałaś?
- Chciałbyś, żeby tak było...
- Czemu nie poczekałaś na mnie z pierwszym razem?
- Za dobrze by mi było w tym życiu, kochanie...

Mężczyzna znów uśmiechnął się do kobiety czule, przesuwając dłoń przez jej ciało ciało, aż dotarł do policzka ukochanej. Wtedy przyciągnął ją do swoich ust, a następnie rozpoczęli gorący pocałunek, momentalnie przemieniając zachłanne muśnięcia na jeszcze zachłanniejszy taniec języków. W tym samym czasie brunetka zwinnie weszła na śniadoskórego, na co aż westchnęła głęboko w usta ukochanego, a przy tym dziko błądziła rękoma po jego rozpalonych ramionach niżej i wyżej wraz z rozpoczęciem zmysłowego ruchu biodrami. Wtedy Toji wkładał jeszcze więcej wysiłku w pocałunek, a jednocześnie ponownie zszedł dłonią, tym razem pod spód kołdry, gdzie najprawdopodobniej złapał mocno biodro kobiety, a może jeszcze coś innego...

Niedługo po tym pobudzony męźczyzna oderwał się od zwinnie pędzącej brunetki i ułożył niespokojne ciało na plecach, a oprócz tego jego obydwie dłonie weszły na boki modelki, które ten złapał silnym ruchem, a wtedy na jego torsie wylądowały drobne dłonie kobiety. Nie miał z tym żadnego problemu i z zadziornym uśmiechem podziwiał jak ciało jego żony wdzięcznie podskakuje, sprawiając tym przyjemność sobie i jemu. Doskonałą ściężką dźwiękową do tej czynności okazywał się ich przemienny drżący oddech, a niekiedy i jęki. Sam brunet powoli umierał z przyjemności, co było mu trudniej utrzymać w tajemnicy. W końcu wystękał:

- Ja pierdole! Ohhh, mommy! Tak, Jezu... Ahhh...
Bądź matką moich dzieci..! Kurwa, ahhh...! - przy czym mrużył oczy, wciąż kierując wzrok na wdzięki ukochanej.
- Ohhh, Toji... - odpowiedziała kobieta z wyraźnym zagubieniem w głosie przez rozkosz rozchodzącą się przez jej całe równie rozbudzone ciało.
- Kocham cię... - wydyszał.

Sukuna, widząc całą te sytuację, nagle otrzeźwiał, a przy tym czym prędzej popędził na palcach do kuchni. W środku natychmiast złapał się blatu, czując jak szybko bije mu serce. Wręcz otwierał szerzej oczy, nie mogąc się pozbyć z głowy tego obrazu. On widział rodziców Megumiego jak oni uprawiają seks... Kiedy szok przeminął, aż uśmiechnął się głupio, pojmując powagę sytuacji. Właściwie trudno to tak nazwać... No, zwyczajna sytuacja... Małżeństwo czuło potrzebę kochania się, więc ją wypełnili. Nic w tym dziwnego... Lecz mimo wszystko chłopaka cała ta sytuacja nieco bawiła. Jeszcze nie rozumiał, jak ci mogli tak po prostu zostawić otwarte drzwi, kiedy mieli nie dość, że syna, to jeszcze nastoletniego, a wraz z nim spał tu dzisiaj jego chłopak...

Piłkarz szybko znalazł wodę, napił się, po czym równie niezauważalnie przemknął aż do schodów, a potem wrócił do pokoju bruneta. Ten wciąż spał jak zabity i szatyn nie miał serca go teraz budzić, ale ekscytacja była jeszcze większa... Dlatego też zaczął ostrożnie budzić chłopaka, a ten najpierw zaczął marudzić, potem wtulił się mocno w Ryomena, dalej śniąc. Starszy nie odpuszczał.

- Megumi... - mówił łagodnie w ucho młodszego.
- No nie śpię... - warknął zaspany z zamkniętymi oczami - Co znowu? Nie mam ochoty na twoje głupie pomysły...
- Widziałem twoich starych... - zaśmiał się głupio.
- I co?
- Nago...
- Co? - aż otworzył oczy i spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Nie zamknęli drzwi do pokoju i jak szedłem po picie... No widziałem ich, gdy to robili...
- Nawet mi nie mów! - skrzywił się.
- Czemu?
- Debilu, to moi rodzice...
- Też ludzie.
- Nie chcę wiedzieć takich rzeczy o nich!
- Twoja mama ma ładne ciało...
- Przestań, aaa!!! - wrzasnął, po czym podniósł się i spojrzał na niego poważnie - Czy ty właśnie powiedziałeś, że podoba ci się moja matka?
- Nie. Powiedziałem, że ma ładne ciało - uśmiechnął się niewinnie.
- Czy to nie to samo?
- Nie. Jak coś jest ładne to mówię, że ładne, a jak coś mi się podoba to... Po prostu sobie to biorę.
- Co?
- To - po czym złapał mocno chłopaka i przyciągnął do siebie tak, żeby ten nie mógł się wyrwać.
- Spierdalaj, zboczeńcu! - i tak się zaczął wyrywać.
- Rozumiem, że nie chcesz już spać wtulony we mnie?
- Kto tak powiedział?
- Ty.
- Dobra, spierdalaj... - warknął, marszcząc brwi. A kiedy szatyn faktycznie go puścił, wtedy ten odwrócił się do niego tyłem, układając jego ręce pod swoimi gdzieś na brzuchu.

Sukuna jedynie uśmiechnął się delikatnie, po czym postanowił iść spać razem z młodszym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro