XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia rano Megumi obudził się z uśmiechem na twarzy, która została zaatakowana przez promienie słoneczne za oknem. Chłopak zmarszczył się, jeszcze nie otwierając oczu, a przy tym przewrócił ciało na drugi bok. Wtedy jednak wyczuł policzkiem coś twardego na poduszce, a gdy ledwie uniósł powieki, zrozumiał, że to jego telefon. Na ten widok jeszcze wyżej uniósł kąciki ust, gdyż to przypomniało mu o tym, że jeszcze wczoraj zarywał noc dla rozmowy ze swoim chłopakiem. To nadal było dla niego coś niezwykłego, ale i dziwnego, i nadal nie docierało do niego to wszystko, co się zdarzyło między nim a Sukuną w ostatnim czasie. Aż podniósł górną część ciała z wigorem, a przy tym chwycił telefon i sprawdził wyświetlacz. Przyszły do niego wiadomości z dwóch numerów. Jeden należał oczywiście do jego przyjaciela, za to drugi, jakby to kogoś dziwiło, do brata tego przyjaciela. Pierwszy z nich chciał wyciągnąć Megumiego na miasto, ponieważ sam się nudził, a wiedział, że brunet prawdopodobnie ma czas. Zaś starszy z braci już zaplanował dla siebie i swojego ukochanego randkę bez możliwości odmowy. A to dlatego, że Sukuna miał bilety, których zdobycie było lekkim wyzwaniem i na pewno wszystkie zostały już wyprzedane. Szatyn nawet nie wyjaśnił, na co są, ale zaznaczył, że Fushiguro musi się zgodzić z nim iść, bo to dla niego bardzo ważne.

Skołowany brunet podrapał się w tył głowy, nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony powinien wyjść z Yuujim, bo dawno się nie widzieli poza szkołą wiadomo dlaczego, z drugiej strony nie chciał już na początku zawodzić Sukuny, a do tego chciał się z nim zobaczyć. Ale z Itadorim też... Najgorsze, że nie mógł się nikogo poradzić ani nawet swojego ojca. Gdyby ten posłuchał o dylemacie syna, jego umysł mógłby tego po prostu nie wytrzymać i doznałby przeciążenia systemu. W końcu Megumi jest aniołem w ludzkiej postaci, którego nie interesują tak brudne tematy jak relacje romantyczne, a przynajmniej chłopak myślał, że ojciec tak o nim myśli. Mimo wszystko świadomość, że właśnie robi coś tak niewłaściwego jak chodzenie z kimś, w jakiś sposób go ekscytowała i satysfakcjonowała. Pomijając tak oczywiste względy jak to, że jego chłopak jest niezaprzeczalnie przystojny i atrakcyjny, a do tego popularny, chociaż na te kwestie brunet patrzył najmniej. Najbardziej go poruszały te wszystkie starania śniadoskórego, aby zwrócić na siebie uwagę właśnie Fushiguro, co mu wychodziło znakomicie. No i ogólnie był słodki w samej swojej istocie, co w końcu zaowocowało uczuciem ze strony młodszego.

Megumi postanowił narazie nie odpowiadać, a zamiast tego szybko zebrał się w sobie i za chwilę zszedł na dół, prosto do kuchni. Lecz ledwo tam wszedł, a już dostrzegł swojego opiekuna pijącego kawę w pozie, jakby nigdy nie był rozluźniony. Zresztą jego wyraz twarzy mówił to samo, wiecznie ponury człowiek. Mimo to młodszy Fushiguro miał neutralny stosunek do ojca, a nawet go gdzieś tam szanował i podziwiał czy też lubił. Może dlatego, że on znał jego pełną gamę min i zachowań, a nie jedynie jakąś maskę.

Chłopak zwyczajnie podszedł do lodówki w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, kiedy usłyszał:

- Gdzie byłeś wczoraj w nocy?

Bladoskóry wzdrygnął się na te słowa, a do tego otworzył szerzej oczy. Zupełnie nie spodziewał się, że mężczyzna o to spyta, wszak, gdy ten wrócił, Toji spał na kanapie, zapewne usnął podczas czekania na syna. Megumi mógł to przewidzieć i wymyślić wymówkę, ale zupełnie zapomniał z tych wszystkich emocji, jakich wczoraj doznawał.

Mimo wszystko postanowił zachować pokerową twarz, a wraz z tym spytał:

- O której zasnąłeś?
- Nie wiem - odpowiedział starszy lekko zaskoczony tym pytaniem.
- Wróciłem przed 23 - oczywiście skłamał, mając nadzieję, że ojciec tego nie wyczuje.
- To... - podrapał się w kark, po czym szybko przyznał - Mogłeś chociaż dać mi znać, że żyjesz...
- Ym... - spojrzał w bok, szukając na szybko wymówki - Telefon mi się rozładował!
- Cóż... - rzekł ciężko - Następnym razem pamiętaj o tym.
- Pamiętałem, tylko telefon mi się rozładował! - zmarszczył brwi, podnosząc ton, ale zaraz ochłonął - A może ty zaczniesz mi bardziej ufać?

Wtedy mężczyzna chwilę myślał, po czym odłożył pusty już kubek i bez słowa wyszedł z pokoju, na co Megumi westchnął. To nie pierwszy raz. Toji często zamykał dyskusję właśnie w taki sposób, jeśli było inaczej niż chciał lub, gdy rozmowa zaczynała go peszyć czy coś podobnego. Zupełnie, jakby uciekał, co niesamowicie denerwowało młodszego. Wszyscy mieli jego ojca za dojrzałego i tak dalej, ale Megumi wiedział, że ten po prostu wiele rzeczy ignoruje nie z asertywności, a z własnych, osobistych powodów.

Wolał jednak już się tym nie przejmować, wszak czekał go naprawdę ciekawy dzień. Szybko zjazdł jakieś w krótkie śniadanie, po czym postanowił zdecydować, komu dzisiaj potowarzyszy. Ale dylemat wciąż trwał...

Nagle zadzwonił Sukuna, a chłopak widząc to imię, bez namysłu odebrał.

- Dzień dobry, szczeniaczku - zaczął szatyn miłym głosem.
- Cześć - odpowiedział brunet z delikatnym uśmiechem - Wiesz, że to niebezpieczne tak po prostu dzwonić?
- Dlaczego? - zaśmiał się - Czy ta wielka bestia, która chroni twojej wieży, dowiedziała się o twoim wspaniałym księciu?
- Co? - odpowiedział tym samym - Nie. Po prostu jestem w kuchni i może w każdym momencie tu przyjść, a wtedy będzie dopytywał...
- Dostałeś ochrzan za wczoraj?
- Ym... - skołowany rzekł - Jakoś udało mi się tego uniknąć.
- To siła miłości - przyznał pewnie.
- Jakieś głupoty...
- No serio! - upierał się - Dobra, to... Rozumiem, że idziesz dzisiaj ze mną do kina.
- No właśnie nie wiem... Yuuji też chce się ze mną spotkać.
- Nie zrobisz mi tego, Megumi! Yuuji znajdzie sobie kogoś, a ty masz tylko jednego chłopaka!
- Ale...
- Umów się z nim jutro! Proszę, Megumi! Bardzo chcę się z tobą dzisiaj spotkać! - zaczął marudzić.
- Dobra, dobra! Tylko już przestań!
- Kocham cię - nagle zmienił ton na łagodny i, jakby się uśmiechał do telefonu - To co, przyjdę po ciebie... - brunet mu przerwał.
- Nie. Spotkamy się w miejscu, gdzie mnie pierwszy raz przywiozłeś.
- Rozumiem. Bestia grasuje w domu.
- Coś takiego...
- Dobra. To do 14.
- Pa.

Sukuna chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Megumi już się rozłączył. Ale tego to wcale nie powstrzymało, bo po prostu napisał wiadomość o tej treści. Tak naprawdę powtórzył, że kocha młodszego, na co ten pokręcił głową i zignorował to.
***

Nadszedł czas wyjścia z domu. Yuuji cały czas próbował przekonywać, że Megumi powinien się z nim spotkać dzisiaj, a nie jutro. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że brunet może mieć coś ciekawszego do zrobienia na tyle, żeby odmawiać spotkania ze swoim przyjacielem. Jednak ten wytrwale stał przy swoim, starając się, żeby tylko nie wyjawić szatynowi prawdziwego powodu przełożenia ich wspólnego wypadu na miasto. A kusiło cały czas, bo wtedy może Yuuji by zrozumiał o co chodzi, wszak teraz po prostu miał mydlone oczy jakimiś wymówkami, które niezbyt wyjaśniały cokolwiek.

Brunet wyszedł pośpiesznie, żeby ojciec nie zdążył go zatrzymać w próbie wyciągnięcia, gdzie i z kim spotka się Megumi. Szybko pobiegł drogą, przez którą zwykle wracał do domu, a teraz odwrotnie. Gdzieś w pobliżu już czekał Sukuna w swoim samochodzie, gdyż nie miał ochoty wychodzić na zewnątrz. I wcale nie musiał, gdyż Fushiguro od razu zauważył pojazd, a chwilę potem bez namysłu otworzył od niego drzwi i wszedł do środka.

Szatyn właśnie ze znużeniem uderzał palcami o kierownicę, kiedy nagle dostrzegł swojego ukochanego w środku. Wtedy bez pośpiechu przeniósł na niego wzrok, delikatnie unosząc kąciki ust w górę, a przy tym zawołał:

- Jesteś jeszcze piękniejszy od naszego ostatniego spotkania, Megumi.
- Daj spokój - młodszy pokręcił głową, wzdychając i zapinając pasy - Nie musisz mi ciągle słodzić.
- A jeśli chcę?
- Ale ja nie chcę.
- No dobra, dobra - zaśmiał się - Spróbuję tego nie robić. Ale to ciężkie przy tobie, tak mi się podobasz.
- Sukuna!
- Przepraszam, przepraszam - kontynuował rozbawiony - A ty zauważyłeś jakąś zmianę u mnie?

Zdezorientowany brunet zmarszczył brwi, ale mimo wszystko spojrzał na starszego ze skupieniem i zaczął go badać od stóp do głow. Chwilę mu to zajęło, bo wszystko było na swoim miejscu i ogólnie się zgadzało, kiedy nagle wjechał oczami na szyję starszego. Miał on tam jakieś dwa łańcuszki, które wchodziły mu pod białą koszulę bez guzików.

- Masz coś na szyi - przyznał Megumi.
- Masz rację, maluszku - wraz z ciepłym uśmiechem wziął dłonie do tyłu, po czym odpiął jeden z wisiorków - Jeden jest faktycznie dla mnie, a drugi... - zdecydowanie objął szyję młodszego naszyjnikiem.
- Dla mnie? - spytał zaskoczony, podnosząc dłonią zawieszoną blaszkę i zaczął ją oglądać.
- No tak. Mój jest czerwony, a twój niebieski.
- Dlaczego? - spojrzał na śniadoskórego.
- Bo ja mam ognisty temperament, a ty mnie uspokajasz niczym woda.
- Słabe - westchnął, obojętnie przenosząc wzrok przed siebie - Mogłeś wymyślić coś ładniejszego.
- Przepraszam, kochanie. Jestem tylko głupim piłkarzem. Umiem strzelać gole, nie pisać wiersze.

Megumi odpowiedział delikatnym uśmiechem, a po dłuższym zastanowieniu z gracją wyciągnął się na tyle, aby jego usta czule musnęły policzek starszego, co z kolei tego ucieszyło. Następnie Sukuna odpalił silnik i razem pojechali w miejsce docelowe.
***

Gdy dwójka była już w kinie, od razu podeszli do kasjera sprawdzającego bilety. Ten wziął od nich wejściówki i tylko spojrzał na tytuł seansu, a na jego twarzy zagośnił nieco kpiący uśmiech:

- Przykro mi, ale ten film leciał dwie godziny temu.
- Co? - spytał Sukuna oburzony
- Nawet na biletach jest zaznaczona godzina ostatniego seansu, czyli dwie godziny temu.
- Chwila... No tak, faktycznie! - odpowiedział sam sobie ciężkim tonem - Czemu mi to wyleciało z głowy...
- Co? - niespodziewanie zaśmiał się Megumi - Naprawdę nie zwróciłeś uwagi na godzinę, Sukuna?
- Zwróciłem! Po prostu zapomniałem...
- Dobra, nieważne - westchnął brunet - Po prostu pójdziemy na inny film.
- Ale...
- Chodź - pociągnął go za sobą.

Tym razem to Fushiguro kupował bilety na taki film, jaki mu będzie odpowiadał. To konsekwencja nieuwagi starszego, zresztą ten nie śmiałby odmówić Megumiemu. Dlatego musiał się zgodzić na bajkę o pieskach, co go nawet trochę rozczuliło. Szczególnie, że brunet brał bilety na ten film z pełną powagą. Gdy już przeszli przez kontrolę biletową i byli w drodze na salę, Sukuna spytał:

- Bardzo lubisz psy, co?
- Czemu pytasz? - nawet na niego nie spojrzał.
- Idziemy na film o pieskach - zaśmiał się.
- Lubię - burknął - Ale to był jedyny film, na który mogliśmy przyjść teraz. Dopiero się zaczął, więc wiele nas nie ominie. A nie po to przychodziłem do kina, żeby zaraz z niego wychodzić.
- No dobrze - odpowiedział niczym posłuszny żołnierz.

Dwójka weszła na salę i szybko zajęła swoje miejsca najciszej jak się dało i byleby nikomu nie przeszkadzać. Mimo to musieli liczyć się z tym, że na sali nie brakuje małych dzieci, które już nie były tak kulturalne i śmiało wyrażały swoją radość czy zachwyt. Sukunie trochę to przeszkadzało, ale nie Megumiemu. On zbyt uważnie oglądał, a wtedy jego oczy lśniły najprawdziwszym blaskiem, przy czym prawie nie mrugał. Jednak wciąż zachowywał ten swój łagodny urok, którym natychmiastowo zdobywał na nowo serce Ryomena. Dzięki temu ten też zignorował dzieci, ale także i seans, bo zamiast tego on podziwiał właśnie Fushiguro. Chociaż widział zaledwie przyciemnioną twarz chłopaka, to doskonale zauważał pewne szczegóły. Brunet wyraźnie unosił kąciki ust, a robił to tak subtelnie, że szatyn miał ochotę skraść młodszemu ten uśmiech pocałunkiem, tak pięknie wtedy wyglądał. Czar jednak prysł, gdy ten dostrzegł na sobie wzrok, a wtedy zmarszczył brwi i wskazał palcem na ekran, każąc starszemu oglądać. Ten jedynie pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem i faktycznie przeniósł wzrok na bajkę. Na szczęście do końca nie zostało wiele czasu, dlatego ten się przemógł i już oglądał bez spoglądania na swojego ukochanego.

Po filmie dwójka wybrała się na długi spacer, który zajął im kilka godzin. Podczas tego czasu rozmawiali o tym, co oglądali, a raczej Megumi analizował całą bajkę, czego Sukuna słuchał ze słodką przyjemnością. W końcu lubił głos bruneta, o czymkolwiek by ten opowiadał.

Wieczorem Sukuna zawiósł chłopaka pod sam dom, mimo jego sprzeciwu. W końcu mogli wtedy wpaść.

Megumi zaczął pośpiesznie odpinać pas i już się żegnał, kiedy poczuł na nadgarsku dłoń starszego. Spojrzał na niego pytająco.

- Zaczekaj - uśmiechał się szatyn.
- Co? - westchnął, chcąc się pośpieszyć.
- Nie bój się. Nie zobaczy nas.
- Skąd wiesz? On zawsze się gdzieś czai... Nie chcę go teraz zobaczyć... - mówił z lekkim przerażeniem.
- I nie zobaczysz.
- Skąd wiesz?

Wtedy Sukuna uśmiechnął się ciepło i pewnie, po czym pośpiesznie przeniósł dłoń na policzek bruneta, a następnie pocałował go czule. Zaraz jednak pogłębił, czując na to przyzwolenie ze strony zadowolonego Megumiego. Po dłuższej chwili jednak oderwał się nagle, niby przestraszony. Brunet spojrzał na niego zaskoczony:

- Co się stało?
- Słyszałem twojego starego - odpowiedział niepokojąco.
- Co? Gdzie? - zaczął się rozglądać.
- Żartowałem - zawołał z głośnym śmiechem.
- Idioto! - warknął, szturchając go ramieniem.
- Och nie, szczeniaczek chyba gryzie!
- Zaraz zobaczysz jak mocno!

Po czym brunet zaczął atakować starszego, ale nie na tyle mocno, aby ten nie mógł się obronić. I, gdy młodszy uznał, że się zmęczył, odpuścił. Jeszcze machnął ręką na chłopaka, po czym szybko otworzył drzwi i zaczął wychodzić, kiedy usłyszał, jak Sukuna woła słodkim głosem:

- Kocham cię.

Wtedy Megumi pokazał mu środkowy palec z niezadowoloną miną i odszedł, ignorując głupi uśmieszek starszego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro