XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niedzielny wieczór zbliżał się coraz większymi krokami, a w związku z tym Yuuji szykował rzeczy do nauki razem z korepetytorem. Ten już dał mu znać, że wrócił i chłopak może przychodzić. To było szczególnie ważne dla szatyna, bo miał ostatnią szansę na pouczenie się do jutrzejszego sprawdzianu. Całe szczęście Sukuna jak zwykle gdzieś wyszedł, a gdzie mógł pójść to albo na imprezę, albo do Megumiego. W każdym razie nie powiedział młodszemu, gdzie dokładnie się wybiera, a ten nie dopytywał, mając własne plany na wieczór. Yuuji szybko zebrał wszystkie potrzebne rzeczy, po czym opuścił dom.

Jakieś pół godziny później dotarł pod podany przez Gojo adres. Wprawdzie znał go już od jakiegoś czasu, ale dopiero dzisiaj pierwszy raz widział budynek, gdzie mieszkał korepetytor, na własne oczy. Chociaż kojarzył już tę bogatą okolicę, kiedy przez nią przechodził, nigdy nie zatrzymał się tu na dłużej z braku spraw do załatwienia. A niektóre z nowoczesnych apartamentów widział tylko na obrazkach, kiedy reklamowano dopiero co wybudowane osiedle.

Zdezorientowany, nieco przytłoczony luksusem chłopak rozejrzał się, po czym prędko podszedł do odpowiedniej klatki, gdzie wpisał kod, jaki mu także dał Gojo. Odnalezienie mieszkania korepetytora było już tylko kwestią czasu...

Yuuji zdecydowanie zapukał w czarne drzwi, a, gdy te zaczął ktoś otwierać, do nosa chłopaka natychmiast doszedł ciężki zapach męskich perfum lub kosmetyków o równie intensywnej woni. Zaraz po pierwszym wrażeniu poczuł oczywiste zmieszanie w połączeniu z osłupieniem, kiedy przed nim stanął wysoki mężczyzna, a jego jedynym odzieniem były ciemne spodnie.

Itadori we własnym onieśmieleniu, bezmyślnie śledził ostatnie krople na nagim torsie Gojo, aż szedł coraz wyżej, a wtedy nagle oprzytomniał, widząc to błękitne spojrzenie pełne niewinności. Chociaż jego figlarne kąciki ust znacząco przeczyły tezie, że Satoru to człowiek bez ani jednego grzechu.

- Przepraszam... - zaczął białowłosy z tym swoim uroczym uśmiechem, który zabarwił cichym śmiechem, a przy tym przejechał dłonią po karku - Właśnie brałem prysznic, a nie wiedziałem kiedy przyjdziesz... Myślałem, że zdążę...
- Nie ma problemu... - odpowiedział odruchowo, wchodząc, jakby machinalnie.

Yuuji niewiele myśląc zdjął buty i kurtkę w gustownym, obłożonym czarnymi kafelkami przedpokoju, po czym poszedł w głąb, prawdopodobnie do salonu, a przynajmniej tak wyglądał pokój. Tam styl pozostał ten sam, chociaż kafelki zastąpiła nieco jaśniejsza farba. Mimo wszystko wystrój robił tak samo duże wrażenie nawet na wybrednych miłośnikach architektury, a na pewno na szatynie, który był tak pochłonięty widokiem, że nie zauważył kroków starszego. Dopiero, gdy ten luźno zajął miejsce na ciemnej kanapie, wtedy Yuuji spojrzał przez ramię, dostrzegając obecność Gojo. Bladoskóry z życzliwym wyrazem twarzy poklepał miejsce obok siebie, na co młodszy pokiwał głową, po czym usiadł przy korepetytorze, choć uczynił to z dziwną niepewnością. Gojo natychmiast wyczuł ogarniającą szatyna niezręczność, dlatego od razu rzekł:

- Jeśli ci to przeszkadza, pójdę się ubrać.
- Nie! - odpowiedział bez zawahania - To znaczy... To żaden problem... - próbował mówić jak najspokojniej - Możemy już zacząć?
- Jasne - pokiwał głową, biorąc do ręki podręcznik właśnie wyciągnięty w jego stronę przez ucznia - Zobaczmy, co tam wam mówią w książkach...

W tym czasie Itadori nerwowo bawił się palcami, błądząc oczami po całym salonie, byleby nie dotrzeć do w połowie odkrytego ciała Satoru. Młody mężczyzna z jakiegoś powodu nie wyglądał na skrępowanego, a wręcz jego zachowanie wskazywało na to, że mu wygodnie... Ale czemu właściwie miałoby być inaczej... Przecież był w swoim domu, obok drugiego chłopaka, nie miał się czego wstydzić... Zresztą, gdyby była tu dziewczyna, pewnie miałby podobnie... Ale z jakiegoś powodu taki widok korepetytora intrygował Yuuji'ego i nie rozumiał kompletnie, co się dzieje z jego ciałem... To było wyraźnie spięte od samego widoku Gojo, który właśnie wziął prysznic. A napięcie rosło im dalej ciekawski wzrok szatyna badał każdy mięsień na ciele starszego. Wszystko tam komponowało się aż za dobrze, szczególnie szyja, a potem jeszcze ładnie zarysowana żuchwa...

Bladoskóry w pewnym momencie już nawet sam dostrzegł, że uwaga Itadoriego zdecydowanie biegnie w inną stronę niż matematyka. Zwłaszcza, że czuł się zawzięcie obserwowany przez jego wzrok. Zwyczajnie odłożył książkę, spoglądając na podejrzanie zaczarowaną twarz chłopaka, a wtedy jego oddech niekontrolowanie przyśpieszył, aż otworzył szerzej oczy. W tym momencie nie potrafił nic zrobić, chociaż świadomy był zmniejszającej się odległości między nim a szatynem. Yuuji musiał kompletnie wyłączyć myślenie, inaczej nie próbowałby robić tego, do czego teraz dążył. Za to Gojo wiedział, że powinien to przerwać, ale nie umiał...

Przez ciało śniadoskórego przepływały gorące impulsy pobudzające jego adrenalinę, a on tylko automatycznie przeniósł wzrok na usta starszego, po czym kompletnie opuścił powieki. Chwilę później dotknął miękkiej wargi Gojo, na co przeszły go nagłe dreszcze, aż drgnął. Jednak to wszystko miało zdecydowanie mocniejszy efekt, gdy Itadori poczuł, że Satoru go nie odrzuca, a zamiast tego rozwija pocałunek, jakby nic.

Yuuji bez sprzeciwu kontynuował coraz żywszą wymianę muśnięć, chociaż nie do końca wiedział, jak to robić. Nigdy nie całował się na poważnie, jedynie dla zabawy, jak to robią dojrzewające dzieci... I nigdy z chłopakiem, ba, nie z mężczyzną, choćby tak młodym. Teraz to wszystko jednak się działo.

Kiedy szatyn poczuł w swoich ustach język starszego, oblał go ciepły rumieniec, a on chciał odruchwo uciec, ale wtedy jego policzek objęła duża dłoń Gojo, przez co młodszy postanowił zostać. Ulegle tańczył z językiem Satoru, który z lekkim naciskiem go prowadził, aż Itadori wydawał z siebie bliżej nieokreślone dźwięki.

Po dłuższym czasie jednak Yuuji odsunął się od bladoskórego, dysząc w miarę stabilnie, za to drugi nie wyglądał na specjalnie wzruszonego sytuacją. Za to zwyczajnie spoglądał na młodszego.

- Ja... Przepraszam... - odpowiedział niepewnie, po czym z zawstydzeniem spojrzał w bok.
- Za co?
- Y... No... Nie zapanowałem nad sobą.
- Zrobiłeś to, na co miałeś ochotę.
- No... Tak...
- Więc nie przepraszaj - po czym zaśmiał się, ale raczej przyjaźnie niż prześmiewczo - Ale nad całowaniem możesz popracować.
- Nigdy nie całowałem się z chłopakiem... - przyznał z rozwijającym się speszeniem - I nie wiedziałem, czy ty tego chcesz...
- Chcę - odpowiedział stanowczo, po czym dodał z troską - Yuuji, rozluźnij się. To nic strasznego...
- Naucz mnie.
- Nie boisz się, że gdzieś tu może być Geto? - uśmiechnął się, jakby wrednie.
- Jesteś teraz ze mną, nie z Geto. Nie pozwoliłbyś mi przychodzić, gdybyś był tu z nim...
- Dlaczego tak uważasz, Yuuji?
- Nie miałbyś wtedy czasu na uczenie się ze mną... - burknął, jakby z wyrzutem. Zupełnie zaskoczył tym starszego, ale siebie samego chyba też.
- Przecież nie jesteśmy w związku - zaśmiał się, kręcąc głową z pewną gracją - Nie musimy ciągle ze sobą czegoś robić, będąc w jednym pokoju czy domu...
- Ale wolałbyś spędzać z nim czas niż ze mną...
- Nie powiedziałem tego.
- Nieważne! - nagle wrzasnął, szukając ucieczki od niezręcznej rozmowy - Przejdźmy już do matmy!
- Dobra, jak chcesz - zaśmiał się, spoglądając na młodszego.

Gojo ponownie złapał książkę, ale już skupił większą uwagę na Yuujim. Na szybko wymyślił mu jakieś zadanie, które ten zaczął zapisywać nerwowym ruchem, bo właśnie przeżywał dziwne uderzenia gorąca i zimna jednocześnie. Był niemal przerażony. Ale to nie było to. Bardziej, jakby właśnie buzowały w nim różne emocje, które nawet nieco go drażniły... Mimo to on powoli przełykał ślinę, próbując uspokoić swój organizm... Jeszcze wciąż krążyła mu po głowie świadomość, że przed chwilą pocałował swojego własnego korepetytora, trochę starszego od niego... Ale sam fakt, że kogoś pocałował, tak po prostu, nagle... A najgorsze, że Gojo wcale nie był zaskoczony, całą sytuację przyjął, jakby były ich rutynowe zajęcia. Nawet teraz tłumaczył coś bez większej ekscytacji, zachowując przy tym swój charakterystyczny, ciepły głos pełen cierpliwości, w czym Yuuji często zapominał słuchać słów. Jego mózg przyswajał zaledwie ton, z jakim mówił starszy, a było to tak przyjemne, że za każdym razem orientował się dopiero po czasie, że jego myśli gdzieś odleciały... 

- Yuuji - nagle usłyszał swoje imię wyrwane z kontekstu.
- Co? - szatyn spojrzał na korepetytora.
- Tracisz uwagę...
- Cholera... - warknął pod nosem i zmarszczył brwi, patrząc w drugą stronę.
- Wciąż myślisz o Sukunie i Megumim? A może chodzi o nasz pocałunek?
- Nie! - wrzasnął, czując nagłe przyśpieszenie rytmu serca - To znaczy... Boże! Nie wiem co się ze mną dzieje...
- A co ma się dziać? - spytał z lekkim uśmiechem i dodał bezpośrednio - Podobam ci się?
- Co?! - zmarszczył brwi - Oczywiście, że nie!
- Cóż... - westchnął - Myślę, że powinieneś znaleźć kogoś innego...
- Ale ja chcę ciebie!
- Mnie? - zaśmiał się - Sam widzisz, że nasze zajęcia nie mają już sensu... Nie możesz się przy mnie skupić.
- Nie jako korepetytora...

Gojo zdążył tylko spojrzeć na młodszego, kiedy ten złapał go za kark, po czym przyciągnął do swoich zachłannych ust. Bladoskóry drgnął, ale ponownie odwzajemnił, nie wkładając w to zbytnio wysiłku. Zresztą nie musiał, a mógłby tym zestresować biednego Yuuji'ego, który właśnie zaczynał rozumieć jak działa pociąg do drugiej osoby... Lecz, kiedy Itadori chciał rozwinąć pocałunek, wtedy Satoru zdecydowanie złapał go za nadgarstki, po czym sprawnie popchnął plecami na miejsca siedzące. Następnie oderwał się od warg młodszego, żeby móc nad nim zawisnąć na w miarę bezpieczną odległość.

- Jeśli nie chcesz, żebym był twoim korepetytorem, to - mówił z cięższym oddechem, czując mimowolną satysfakcję z aktualnych wydarzeń - czego chcesz?
- Zrób to ze mną - wyszeptał, patrząc poważnie w twarz starszego.
- Jesteś pewny? - nieznacznie uniósł powieki.
- Nie, ale czuję, że tego chcę...
- Nie wiesz, na co się piszesz... - podniósł kąciki ust łagodnie, a jednak nieco kpiąco.
- Geto też musi tak prosić?

To uderzyło w Gojo. Sam nie wiedział czemu, ale ta wyraźna zazdrość o jego kochanka intrygowała go na tyle, że był zdolny wejść z uczniem w niekoniecznie bezpieczny układ. Właściwie już to, co zrobili, narażało Satoru na wielkie konsekwencje jako przyszłego nauczyciela, ale Yuuji już od początku rozczulał go na tyle, że ten przestawał myśleć resztką rozumu, jaki jeszcze miał. Do tej pory nie wiedział, co dokładnie czuje do szatyna, ale z własnego lenistwa uznał, że to po prostu coś na wzór braterskiej relacji, gdzie on widział młodszego jako małego słodziaka, nawet ciut niezdarnego. Mimo wszystko chciał go wspierać i mu pomagać.

Ale teraz postawa śniadoskórego zmieniała postać rzeczy. Gojo nie potrafił tego wytłumaczyć, ale naprawdę aktualna sytuacja wcale go nie krępowała. Nawet Itadori teraz wydał mu się inny, może nawet trochę dojrzalszy niż widywał go codziennie jako radosnego, beztroskiego dzieciaka... A właściwie ten obraz znikał już w piątek, kiedy chłopak siedział zmartwiony, że został zdradzony przez własnego brata i przyjaciela...

- Będziemy tego bardzo żałować, wiesz? - nagle odezwał się Gojo, lustrując ciepłą od wypieków twarz młodszego.
- Nigdy nie zrobiłem niczego, czego bym musiał żałować... - westchnął, spoglądając w bok z wyrzutem.
- Nie będziesz żałował - uśmiechnął się delikatnie, przysuwając usta do szyi młodszego, przez co ten natychmiast spiął mięśnie - jeśli to nie trafi do niepożądanych uszu, rozumiesz?
- Mhm... - burknął, czując na swojej uwrażliwionej skórze delikatne pocałunki.

Białowłosy czuł, że Yuuji natychmiast reaguje na wszystko, co starszy mu robił. Już od samego pieszczenia szyi jego drżące ciało nabrało ciepłej temperatury, co również trochę rozczulało starszego. Lecz, kiedy jego język zaczął nieco odważniej jeździć na zmianę z wargami po szyi chłopaka aż do jego żuchwy, wtedy ten aż westchnął, odchylając głowę. Zaraz jednak gwałtownie podniósł tors do przodu, kiedy poczuł pod bluzą zimną dłoń młodszego mężczyzny. Wtedy po jego brzuchu przeszła cała fala pobudzających iskierek, a w środku zdarzył się cud narodzin całej chmary żywych motyli. Te niespodziewanie zaatakowały układ nerwowy chłopaka, wywołując w nim burzę hormonów. Nie spodziewał się, że właśnie coś takiego poczuje, ale teraz nie miał czasu nad tym myśleć... Szczególnie, że Gojo właśnie go przekręcił na drugą stronę, zmuszając jego ciało do pochylenia się w przód. Przy czym sprawnie przylegał do ciała młodszego, co wywoływało w Yuujim dodatkowe dreszcze, jednak nie chciał nic pokazywać. Ale Gojo widocznie właśnie tego chciał, bo zaraz jego ręce zaczęły zwinnie błądzić po całym ciele chłopaka, aż jedna z nich spoczęła na kroczu kochanka. Zaczął je masować z wczuciem, przez co szatyn znów spiął mięśnie, przygryzając wargę, a przy tym mimowolnie rozchylił nogi szerzej. W tym czasie czuł między swoimi  wargami delikatnie drążpiące palce bladoskórego, który za chwilę płynnie wsunął je w jego usta. Przez chwilę bawił się językiem młodszego, zalotnie go zaczepiając, po czym niespodziewamie wyjął palce, zabierając ze sobą nieco śliny. Onieśmielony Itadori spojrzał na dłoń starszego, czując ogarniające go nowe uczucie mrowienia w dolnych partiach. Lecz zaraz znów nieco uniósł podbródek oraz trochę zmrużył powieki, gdy Gojo postanowił zostawić po sobie serię pieszczot na uchu młodszego, a przy tym wzdychał w nie w odpowiedzi na niespecjalne ocieranie się o jego krocze. Właściwie on sam to wszyskto prowokował, jednak wciąż te niewinne ruchy odczuwał jak zdrowy, młody mężczyzna. Ale w tym czasie szybko wsunął dłoń pod górną odzież chłopaka,  przy czym sprawnie rozpiął jego spodnie.

Tak więc, gdy mokre palce Satoru jeździły coraz wyżej po ciepłej skórze szatyna, trafiając wreszcie na ten jeden wrażliwy punkt, wtedy również wsunął dłoń pod spód spodni chłopaka, dotykając jego męskości zaledwie przez materiał bokserek.

- Nadal nie chcesz tego przerwać? - wyszeptał zmysłowo jasnowłosy, specjalnie drażniąc mocno sutek młodszego.
- N..yh... Nie... - wystękał, poruszając ciałem niespokojnie.
- A jeśli ja chcę?
- Błagam, nie...

Gojo uśmiechnął się wrednie, po czym zupełnie niespodziewanie puścił chłopaka, siadając obok niego. Itadori natychmiast doznał szoku, tracąc pewne źródło rosnącego w nim napięcia seksualnego, przez co aż otworzył szerzej oczy.

Za chwilę podniósł się z pozycji pochylonej, odruchowo spoglądając na świeżo powstałe wybrzuszenie w jego bieliźnie. To wyraźnie pobudziło jego zmysły i pragnienia, przez co powoli tracił resztki wstydu. Jego ciało chciało więcej...

Chłopak spojrzał za siebie, a wtedy zauważył zadowolonego z siebie Satoru, który, jakby spokojnie czekał na rozwój wydarzeń. Aż Szatyn zmarszczył brwi z frustracji, po czym prędko przeniósł się prosto na kolana już nieco zaskoczonego korepetytora. Jeszcze tylko zachłannie ściągnął z siebie bluzę, zrzucając ją gdzieś na podłogę, po czym złapał mocno starszego za ramiona, zaczynając już się poruszać na jego kroczu. Dodatkowo przylgnął wargami do jego szyi, w którą starał się oddawać takie czułości, jakie wcześniej zauważył, że robił Suguru. W końcu to brunet zdołał uwieść Satoru i prawdopodobnie spali ze sobą przy każdej możliwej okazji, a przynajmniej tak było według brata Sukuny.

Gojo natychmiast przechylił głowę w bok, przygryzając wargę, a przy tym pozwolił, aby jego biodra same odpowiadały na intensywny ruch Itadoriego. Do tego od razu zacisnął dłonie na udach chłopaka, od czasu do czasu przejeżdżając po nim, ale wciąż tak samo mocno naciskał na skórę.

Nie spodziewał się takiej śmiałości ze strony Yuuji'ego, ale z drugiej strony jego dziki taniec posiadał w sobie pewien urok, a najważniejsze, że był skuteczny. Młody mężczyzna twardniał, czując, jak po jego pobudzonym ciele przechodzą przyjemne dreszcze. Nawet jedną z rąk przeniósł aż we włosy chłopaka, drugą zaś wsunął pod jego jasną koszulkę. Dzięki temu zaczął go nieco kontrolować, zwłaszcza, że młodszy sam ulegał magicznej energii płynącej z ich aktualnej pozycji.

- Jak to jest być Geto i mieć cię na każde zawołanie... - wydyszał szatyn, ocierając się o kochanka.
- Suguru nie ma mnie na każde zawołanie - odpowiedział starszy już poważniej przez uwierający go stan.
- Ale jesteś z nim prawie zawsze...
- Jesteś zazdrosny? - zaśmiał się.
- Jestem... - przygryzł wargę.
- Nikt nie ma mnie na własność, Yuuji...
- A Geto...
- Też mamy się czasem dość. Gdybym chciał teraz być z nim, w ogóle nie wracałbym tutaj ani nie pozwalał ci tu przyjść...
- Jest ci ze mną dobrze jak z Geto?
- Nie pytaj mnie już o niego, Yuuji - westchnął, łapiąc go mocniej w biodrach już obydwiema dłońmi, a wtedy rzekł znacznie przyjemniej i cieplej - Teraz jesteśmy tu tylko my, a ja... Cóż... Nie powinienem tego z tobą robić, ale już i tak zaczęliśmy...
- Więc... - skołowany ciągnął - Jest ci ze mną dobrze?
- O to się nie martw - wyszeptał czule - Czy to twój pierwszy raz?
- Tak...
-  Więc musisz wiedzieć, że nie będę specjalnie ostrożny... Teraz masz ostatnią szansę, żeby się wycofać.
- Nie chcę się wycofać.
- Dlaczego?
- Lubię cię...
- Ale... - chłopak mu przerwał.
- Wiem, co chcesz powiedzieć, ale ja mam to gdzieś. Nie będę już czekać. I tak jestem podniecony.
- Nie wolisz zatrzymać tego dla osoby, którą będziesz kochać?
- Skąd mam wiedzieć, że to nie moja jedyna szansa, żeby to zrobić?
- Yuuji... - nagle uniósł kąciki ust z wyraźnym zaciekawieniem - Coraz bardziej mi się podoba ta twoja zmiana...

Nagle szatyn zszedł ze starszego, lądując obok, a wtedy zachłannie ściągnął koszulkę, a potem też spodnie, czemu Gojo przyglądał się z wyraźnym uśmieszkiem na twarzy. Trochę onieśmielał go widok tak odważnego chłopaka, który ponoć miał pierwszy raz doznawać cielesnych rozkoszy...

Jeszcze większe, chociaż kolejne, zaskoczonie spotkało Satoru, gdy poczuł, że chłopak ponownie przyciąga go do siebie właśnie za kark. Wtedy spojrzał w jego twarz pytająco, a ten odpowiedział z jak najgłębszą niewinnością, jaką starszy kiedykolwiek widział:

- Nie musisz być szczególnie delikatny. Ale zrób tak, żeby mi się podobało, proszę.

Niebieskooki już jedynie pokiwał głową z ciepłym uśmiechem, po czym na chwilę wstał i poszedł gdzieś, żeby za chwilę wrócić z bliżej nieokreślonym przedmiotem w dłoni. Lecz, gdy już zaczął na nowo pieścić całe ciało szatyna, wtedy ten przez pół przymknięte powieki dostrzegł, czym jest dana rzecz, a raczej domyślił się... Wiedząc mniej więcej czego dzisiaj chce, nie przerażała go wizja tej czynności przejściowej między grą wstępną a stosunkiem właściwym. Przecież wiedział, że tak powinno być, a nawet już to może przynieść przyjemność. Yuuji nie zamierzał marnować swojej szansy na znalezienie się w miejscu, w którym zwykle bywał nauczyciel matematyki, a przy okazji pozbycie się tego wstydliwej przypadłości, jaką jest seksualna niewinność. Wprawdzie nie dyskryminował takich osób ani nie uważał tego za realny problem, ale mimo wszystko opinia publiczna gdzieś tam na niego wpływała... A zresztą jego najlepszy przyjaciel już to miał za sobą, a on nie mógł być gorszy...

Szatyn odważnie dotykał gorącego ciała starszego, powodując w nim tylko jeszcze większe pożądanie. Gojo nawet nie podejrzewał, że Yuuji mógłby go pobudzać do tego stopnia, a tymczasem ten bezwstydnie badał coraz więcej skóry jakiegoś tam studenta. A właściwie nie jakiegoś tam, bo aż syna samego dyrektora szkoły. Nie miał już nawet oporów, żeby jego usta i język zagłębiały temat ciała Satoru. Obydwaj zaskakująco dobrze się zgrali w poszukiwaniu jeszcze większego spełniania w samym dotyku... Gdzieś przy okazji, podczas coraz to gorętszych pieszczot, Yuuji rozpiął spodnie Gojo, który w odpowiedzi pozbawił młodszego reszty ubrań.

W końcu nadszedł czas rozciągania, czemu szatyn oddał się bez żadnego oporu. Sam rozchylał szeroko nogi, pogłębiając francuski pocałunek z korepetytorem, a przy tym obejmował ręką jego kark. Wtedy jasnowłosy na ślepo przygotowywał palce do penetracji wnętrza śniadoskórego, wciąż zaskoczony taką pewnością ze strony młodszego... Jak on mógł tak to znosić, będąc na to wystawiony pierwszy raz... Starszy zaczął nawet mieć wątpliwości, czy Yuuji go nie oszukał, tylko po co miałby to robić...

Ale teraz nie było czasu się zastanawiać nad takimi kwestiami, bo dwójka była podniecona i gotowa do połączenia swoich ciał. Jednak pozostał jeszcze ten jeden proces, do którego Gojo właśnie podchodził... Powoli zaczął zbliżać wilgotny palec do wejścia szatyna, a wtedy ten, jakby drgnął skocznie, wyrażając nieznaczną niepewność. Ale zaraz to uspokoił, ciałem okazując, że jest dobrze. Więc starszy kontynuował wsuwanie, na co oddechy ich obydwu uległy niespodziewanemu przyśpieszeniu...

Nagle Gojo zabrał palce, a wraz z tym złapał mocniej udo młodszego, rozchylając je jeszcze bardziej. Wtedy szybko zsunął z bioder spodnie wraz z bielizną i wszedł w chłopaka zdecydowanie, chociaż nie jakoś inwazyjnie. I kiedy on westchnął, Yuuji zmarszczył twarz, odrywając się od ust starszego...

Itadori mocno trzymał się Gojo, czując w sobie jego ruchy raz szybsze, a raz wolniejsze... Sam podążał za rozgrzanym, drżącym ciałem starszego, w miarę szybko wchodząc w jego rytm. Wszystko trwało w odpowiednim momencie, przez co szatyn nie miał wrażenia zbyt dużego obciążenia... Owszem, starszy lubił zaskakiwać go intensywnością, ale, jakby wiedział, kiedy pogłębić, a kiedy ruszać się nieco delikatniej. Obydwaj nie wydawali z siebie skrajnie wysokich ani zbyt uległych tonów, a najcześniej po prostu wymieniali ciężkie westchnięcia czy nawet stęki. To częściej zdarzało się Yuuji'emu, który jeszcze nie do końca panował nad głosem, ale i tak radził sobie całkiem nieźle, aż Gojo był pod wrażeniem...

Zaczęli się zbliżać, przez co Yuuji już przepadał w otchłań rozkoszy, odchylając głowę do tyłu, a także pozwalając sobie na jakiś mocniejszy odgłos. Za to szczytowanie Satoru ograniczyło się do jego twardego warknięcia przez przygryzioną wargę, gdy przymykał oczy. Ale tego było mu mało, bo zaraz złapał młodszego, zmieniając ich pozycję. Resztkami sił poprowadził biodra szatyna tak, że zaraz ten sam zaczął się ruszać, a w takim stanie na kolejny orgazm nie czekali długo...
***

Ktoś właśnie zapukał do drzwi, a Megumi akurat przechodził, więc postanowił otworzyć. Lecz, gdy tylko to zrobił, zaskoczony zauważył swojego przyjaciela z kapturem na głowie, co właściwie nie było najdziwniejsze, wszak chłopak lubił tak chodzić.

Brunet odruchowo zrobił miejsce niższemu, na co ten pośpiesznie wszedł, odkrywając włosy. W tym czasie młodszy zamykał drzwi, a następnie skierował pytający wzrok na szatyna.

- Znowu ten pajac Sukuna? - usłyszeli obydwaj głos Toji'ego z jego sypialni - Spędził z tobą cały dzień, czego jeszcze chce?
- To Yuuji - zawołał Megumi neutralnie.
- Tylko nie siedźcie za długo.

Brunet wskazał brodą, aby dwójka poszła na górę, do jego pokoju, a Itadori jedynie pokiwał głową, po czym obydwaj ruszyli we wskazane miejsce.

Gdy Megumi zamknął drzwi od pokoju, natychmiast spojrzał na szatyna, a wtedy spytał pół szeptem:

- Debilu, co ty tu robisz? Jest prawie noc...
- Chyba się zakochałem... - westchnął Yuuji, jakby melancholijnie, a przy tym patrzył w podłogę.
- Co? - otworzył szerzej oczy - Jak to się zakochałeś? Co ty... - zmarszczył brwi, nie przyjmując wiadomości - Co ty w ogóle mówisz...
- Byłem u Gojo... Mieliśmy się tylko uczyć, ale...
- Ale? - spytał podniesionym tonem.
- Zrobiliśmy to... - w jego głosie było wyraźne zawstydzenie.
- Yuuji! - warknął krytycznie.
- No co? - zamarudził - To samo wyszło...
- Jak mogłeś to zrobić z pierwszą lepszą osobą?
- Przecież znam go mniej więcej tyle, ile ty Sukunę... - spojrzał na niego z wyrzutem.
- To... - sam spojrzał w bok lekkim speszeniem, po czym dodał - To nie to samo!
- No właśnie! Gojo jest ci obcy, a ty zrobiłeś to z moim własnym bratem!
- Jesteśmy razem! Mogliśmy to zrobić!
- Uważaj, bo w ciążę jeszcze zajdziesz... - burknął złośliwie.
- Lepiej tak niż z przypadkową osobą!
- Megumi... - nagle przygasł - Ale ja chyba naprawdę się w nim zakochałem...
- Yuuji... - teraz i on zmienił ton na cieplejszy. Natychmiast przytulił przyjaciela, po czym dopytał - Skąd wiesz, że się zakochałeś? Może ci się wydaje...
- Czuję to... Zaczęło się jak mnie dotykał i do tej pory mi tak dziwnie...
- Chociaż było dobrze?
- Nie wiem, chyba tak... A jak tobie było z Sukuną?

Wtedy Megumi oderwał się od przyjaciela, od razu spoglądając w przeciwnym kierunku, byle z daleka od wzroku szatyna, a na jego policzkach widniały lekkie wypieki.

- No co? - spytał Yuuji, jakby nic.
- Nie porównuj tego...
- Ale ten debil cię zbajerował... Gadasz jak jakaś zakochana laska...
- Naprawdę chcesz wiedzieć jak było z twoim bratem? - warknął.
- Tak!
- Było zajebiście!
- Jeśli w tym jest taki jak na boisku to... - zaśmiał się.
- Sukuna umie grać - spojrzał na niego z oburzeniem.
- Nie no, nie ma opcji, żebym był zakochany! - zaczął się śmiać - W życiu bym tak się komuś nie podlizywał!
- Po co miałbym mu się podlizywać? - spojrzał na przyjaciela kpiąco - To on to wszystko zaczął...
- Jak można gustować w piłkarzykach? - dalej go wyśmiewał.
- Spierdalaj, jestem zmęczony... - patrzył na niego z irytacją.
- Wyganiasz mnie?!
- Tak.
- Megumi! Jak możesz?!
- Yuuji... - westchnął - Naprawdę, idź już. Porozmawiamy jutro w szkole.
- Jak znajdziesz dla mnie czas...
- Przecież chodzimy do jednej klasy. Siedzimy w tej samej ławce. Tam nie ma Sukuny. A poza tym przestań mi robić sceny zazdrości i już sobie idź. Możesz?
- Mogę, mogę... - zaczął go przedrzeźniać.

Wkrótce Yuuji wyszedł od przyjaciela, a stamtąd szybko wrócił do domu. Na szczęście Sukuna już prawdopodobnie spał, ale Itadori nie wiedział co go czeka następnego dnia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro