1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wewnętrzne uczucie niepokoju wyrwało mnie ze snu. Byłem roztrzęsiony, a rozszalałe tętno niemal rozsadzało żyły w każdym centymetrze mojego ciała. Czułem jak słone, gorące łzy spływają powolnie po policzkach, kończąc swoją wędrówkę na pościeli.
Ciepłe ciało ukochanego, wtulone w mój bok przypominało mi o ulotnym poczuciu bezpieczeństwa.
W umyśle wciąż wybrzmiewały słowa blondyna, tym samym wzmagając we mnie wewnętrzny szloch z rozpaczy, ponieważ nie chciałem wyobrażać sobie przyszłości w cierpieniu i osamotnieniu.
Próbując się uspokoić spojrzałem na śpiącego tuż obok mnie mężczyznę, który to zatopił połowę twarzy w poduszce, pozwalając złotym kosmykom rozproszyć się na głowie we wszystkie strony.
W dalszym ciągu leżąc, przeczesałem palcami jego włosy, napawając się ich miękkością.
Katsuki był spokojny, a ten stan zdradzał jego równomierny, cichy oddech. Nieznacznie przybliżyłem się do jego twarzy, zaczynając wędrówkę palcami po delikatnej skórze, zarysowując fragment szczęki. Kontrolnie spojrzałem na zamknięte powieki, finalnie dotykiem docierając do ładnie skrojonych, różowych ust. Podziwiałem jego urodę, nie mogąc napatrzeć się na spokój, jaki niósł ze sobą jego sen.
Tkwiąc w ciemnościach, tuż obok swojej długoletniej miłości, pogrążałem się we wspomnieniach, tym samym doświadczając uczucia nostalgii. Katsuki był typem chłopaka, którego wolałem unikać, ale nasze drogi niespodziewanie się przecięły. W przeciągu nocy, pozwoliłem sobie zakochać się w upartym, przemądrzałym blondynie, który to nad ranem, sprezentował mi odwzajemnioną miłość, która przetrwała wiele prób.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na wspomnienie minionych sprzeczek, a także czułych chwil zaraz po nich.
Rozumiałem obawy i chciałem go pocieszyć, ale wystarczająco długo go znałem i wiedziałem, że każda próba zainicjowania rozmowy o trawiących go problemach, od razu zostanie ucięta. Nie powie nic, poza tym co usłyszałem, za co przeklinałem jego wylewność. Mogłem wyłącznie przy nim trwać, tym samym odejmując mu zmartwień. Potrzebował mnie, bardziej niż kiedykolwiek, dlatego mimo mojego talentu do płaczu, powstrzymywałem się przed tym, by je zobaczył na moich policzkach.

Oplotłem palcami jego dłoń, po czym delikatnie ją uniosłem. Czułem jego ciepłą, szorstką skórę, a także obserwowałem bezwarunkowe ruchy palców, które to co jakiś czas się zginały.

—Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro