Rozdział 84

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Suzanne biegła spóźniona na zajęcia. Od rana miała mnóstwo spraw, którymi musiała się szybko zająć. Najgorsze jednak jeszcze przed nią. Tak właściwie wszystko zaczęło się sypać już dzień wcześniej. Ale lepiej zacząć od początku.

Wczoraj, po obiedzie Huncwoci udali się do Komnaty Tajemnic. Kieł i Rogacz postanowili wyjawić prawdę Ronowi i Hermionie. Na początku żadne z nich nie chciało zejść do podziemi, ale po wielu argumentach ulegli. Już w komnacie Harry wszystko im wyjaśnił, nie pomijając nawet wątku o założycielach. Jackie i Pers choć bardzo zaskoczeni z przyjemnością poznali Godryka, Rowene, Helge i Sala. Jeśli chodzi państwo Potter' ów to omal nie zeszli na zawał. Oczywiście nie obyło się bez pytań typu jak i kiedy naturalnie ze strony Hermiony, jednak Gryfonka wytłumaczyła przyjaciółce, że na razie nie chce nic zdradzać. Wszystko układało się po prostu idealnie, ale tylko do czasu.

Gdy wracali z komnaty grubo po ciszy nocnej, jak to oni musieli na kogoś wpaść. Na ich nieszczęście był to Snape. Profesor odjął im po 50 punktów i dał tygodniowy szlaban, w przypadku Suzanne miał trwać koło miesiąca. W fatalnych humorach wrócili do swoich łóżek. Z samego rana Gryfonka otrzymała wiadomość, że jej szlaban zaczyna się już dziś i, że odbędzie się w lochach. W złym humorze udała się na śniadanie gdzie spotkała Harrego, Rona i Hermione. Nie byli oni wcale bardziej radośni. Po krótkiej rozmowie dowiedziała się, że każdy z nich ma szlaban z kimś innym. Ona naturalnie ze Snape' em. Jeszcze za nim wstała od stołu dostała wiadomość od Slughorn' a, że chce się z nią pilnie zobaczyć przed lekcjami. Niechętnie poszła na to spotkanie. Na miejscu dowiedziała się, że profesorowi brakuje składników na następne zajęcia i poprosił ją, żeby udała się po nie do cieplarni. Dobrze wiedziała, że jeśli się zgodzi profesor będzie miał wobec niej dług, z tą myślą zrobiła to o co poprosił. Jednak nic nie mogło pójść za łatwo. W cieplarni profesor Sprout poinformowała ją, że część z potrzebnych składników znajduje się u Hagrida. Zabrała te, które tam były i ruszyła na błonia. Długo szukała gajowego, znalazła go dopiero po kilkudziesięciu minutach. Ten wiedział na szczęście po co przyszła i dał jej to. Szybko wróciła do zamku, udała się do Slughorn' a gdzie oddała mu składniki po czym prędko pobiegła do swoich kwater po książki. Teraz właśnie spóźniona stoi pod salą do transmutacji. Drżącą ręką otworzyła drzwi, a gdy je uchyliła poczuła na sobie wściekły wzrok nauczycielki. Ten dzień nie zapowiada się za ciekawie.

Po zajęciach poszła odpocząć do swoich kwater przed szlabanem. Stwierdziła, że dobrym pomysłem będzie przeanalizowanie mikstury z podręcznika Księcia. Dalej nie wpadła na pomysł co może powodować, ale była pewna, że chce go uwarzyć. Prawie wszystkie potrzebne składniki znajdowały się w Komnacie, oprócz sproszkowanego rogu dwurożca, który zużyła do Eliksiru Życia. Jednak wiedziała kto takowy ma.

Zanim się obejrzała była już siedemnasta, a ona stała przed drzwiami do gabinetu Mistrza Eliksirów. Niepewnie zapukała do drzwi, a po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka.

- Dzień dobry profesorze. - przywitała się dziewczyna.

- Witam. - odparł chłodno. - Jako że od jakiegoś czasu zaniedbywała panienka swoje obowiązku to wypadałoby je nadrobić, poza tym od teraz, codziennie chce widzieć pannę przed zajęciami tutaj w pracowni. Eliksiry same się nieuwarzą. A w ramach szlabanu wyczyści panienka wszystkie kociołki pierwszych klas, oczywiście bez użycia różdżki. Są w składziku.

Suzanne bez słowa ruszyła w stronę magazynu, kiedy poczuła jego dłoń na ramieniu.

- Różdżka. - blondynka wyciągnęła swoją jedyną broń i podała ją profesorowi.

W składziku było około trzydziestu brudnych, uszkodzonych lub całkowicie zniszczonych kociołków. Większość z nich była tak osmolona, że istniała duża szansa iż nic już się nie da z nimi zrobić. Suzanne dobrze wiedział, że czeka ją kilka godzin potwornie ciężkiej pracy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała różdżki. Nagle ją olśniło, nie może używać różdżki, a co z magią bezróżdżkową? Z o wiele lepszym humorem zabrała się za czyszczenie kociołków. Naszykowała potrzebne środki czyszczące i zaczęła myć kociołki, które nie wymagały od niej zbyt dużego wysiłku. By nie stwarzać podejrzeń nie spieszyła się. Kiedy przeszła do tych trudniejszych używała magii, te całkiem zniszczone tylko wyczyściła. Cała praca zajęła jej zaledwie dwie godziny.

Kiedy wróciła do gabinetu zauważyła, że profesor stał nad kociołkiem przygotowując Amortencję. Choć nie czuła jej zapachu dobrze wiedziała, jak wygląda. Kiedyś zastanawiała się jaki zapach wyczuwa w niej Snape. Ostatnio zaczęła go postrzegać trochę inaczej. Już nie myślała o nim, jak o nauczycielu, tylko jak o atrakcyjnym mężczyźnie. Dostrzegła tą różnicę dość nie dawno, było to dla niej dziwne, bo tak naprawdę znała Snape' a dopiero od kilku miesięcy, był jej profesorem, ale nie mogła nie zauważyć, że zaczęła się nim coraz bardziej interesować. Z jej rozmyślań wyrwało ją chrząknięcie.

- Na patrzyła się już panienka. - mruknął jednocześnie siekając laskę wanilii. - Z tego co wiem miała panna czyścić kociołki, czyżby sobie pani nie radziła? - zapytał złośliwie.

- Nie profesorze. Po prostu skończyłam. - odparła. Snape spojrzał na nią zdziwiony, tak szybko.

- No dobrze. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Na biurku leżą pracę uczniów z trzeciego roku, sprawdzisz je i możesz iść. - profesor od razu wrócił do warzenia, natomiast Suzanne zgodnie z instrukcjami Mistrza Eliksirów usiadła za biurkiem i zaczęła sprawdzać eseje trzeciego roku. Już po dziesięciu minutach chciało jej się płakać. Nie była w stanie uwierzyć, że ktoś nazwał te bzdury esejem. Uczeń, którego pracę sprawdzała popełniał mnóstwo błędów kardynalnych. Mylił składniki o całkowicie różnych właściwościach, niektóre rzeczy powinny być jasne dla każdego, no ale wiadomo, że musi być wyjątek od reguły. Gdy spojrzała na podpis ucznia od razu skojarzyła o kogo chodzi. Był to oczywiście Gryfon. Sama zauważyła, że uczniowie tego domu nie za bardzo radzą sobie z eliksirami, ba każdy pała do nich ogromną nie chęcią. Suzanne nawet wiedziała z jakiej przyczyny i szczerze wcale im się nie dziwiła. Snape potrafi każdego zniechęcić do nauki, nawet Krukonów. Po około godzinie nie przebrnęła nawet przez połowę prac, z każdym następnym esejem miała coraz większą ochotę rzucić to wszystko w cholerę. W pewnym momencie już nie wytrzymała.

- Jak ktoś taki może jeszcze żyć!? - krzyknęła sfrustrowana po przeczytaniu fragmentu wypracowania. - Te składniki doprowadziłyby do takiego wybuchu, że zniknęła by jedna trzecia lochów!

- Teraz już wiesz z jakimi idiotami muszę pracować. - odparł Snape. Suzanne nawet nie spostrzegła kiedy zaszedł ją od tyłu i spoglądał przez ramię na wypociny jednego z uczniów. - Ten konkretny Puchon jest gorszy Longbottom' a, a jest to nie lada wyczyn.

- Profesorze, jak? Jak to jest w ogóle możliwe? - pytała zrozpaczona. - Czy oni niczego nie rozumieją? Ja wiem, że nie darzą Pana sympatią, no ale błagam! Jest pan jednym z lepszych Mistrzów Eliksirów. Może w przyszłości zostanie profesor Arcymistrzem, kto wie?

- Tak panienka uważa? - spytał zdziwiony.

- Nie tylko ja. - odparła. - Wszyscy inteligentni Mistrzowie Eliksirów tak uważają.

- Inteligentni? -zapytał lekko rozbawiony, jednak starał się tego po sobie nie pokazać. - Można być nie inteligentnym Mistrzem Eliksirów?

- Oczywiście. - powiedziała nadzwyczaj pewnie. - Niektórzy z nich otrzymali tytuł przez nadzwyczajne szczęście! - dodała zbulwersowana. - To oburzające!

- Wspomniałaś coś o tym, że mógłbym zostać Arcymistrzem. - dziewczyna zauważyła to przejście na "ty", ale postanowiła nie zwracać na to uwagi.

- Wspomniałam. - odrzekła. - Nicholas był zainteresowany pańskimi badaniami nad lekiem na wilkołactwo.

- Skąd o tym wiesz?

- Sama mu je przedstawiłam. - odparła z szerokim uśmiechem, który jeszcze się powiększył, gdy ujrzała zdziwienie na twarzy Snape' a.

- Ale...ale...

- Zainteresowała mnie pańska teoria na temat likantropi, ale wiedziałam, że sama nic nie zdziałam, więc zwróciłam się z tym do Nicholas' a. - powiedziała, a chwilę później dodała ściszonym tonem. - Powiem Panu w sekrecie, że Nick był zachwycony.

- Na...naprawdę? - spytał, na co dziewczyna kiwnęła głową na potwierdzenie. Zalała go fala euforii. Nicholas Flamel był zachwycony jego teorią i badaniami, jeden z największych alchemików na świecie był zachwycony jego pracą. Miał ochotę skakać i piszczeć jak małe dziecko, jednak szybko się opamiętał i coś sobie uświadomił. - Chwila! Skąd miałaś dostęp do tych akt!?

- To jest ścisłą tajemnicą profesorze. - odparła z lubieżnym uśmiechem, który wprawił go w delikatne zakłopotanie. Od dawna zaczął postrzegać dziewczynę nie jako swoją uczennicę tylko atrakcyjną kobietę. Był pod wrażeniem jej umiejętności i wiedzy, ale także wyglądu. Musiał przyznać, że nie dało się jej zignorować. Piękne, arystokratyczne rysy twarzy, szczupła sylwetka, długie, bujne, blond włosy, no i oczywiście niesamowicie niebieskie oczy. Człowiek tracił kontakt z rzeczywistością kiedy natrafiał na te błękitne tęczówki, to tak jakby zaczynało się tonąć w bezkresnym oceanie. Nagle ocknął się, gdy usłyszał jej piękny, melodyjny głos.

-... fesorze wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona jego zachowaniem.

- Co? Ach tak wszystko dobrze. - odparł lekko drżącym głosem. - Może panienka już iść. Jutro o 6 w tym samym miejscu. Musimy uwarzyć eliksiry do Skrzydła Szpitalnego. - Suzanne wstała od biurka, ruszyła w stronę drzwi po drodze zabierając swoją różdżkę. Jednak za nim wyszła odwróciła się w jego stronę.

- Dobranoc, profesorze. - pożegnała się uprzejmie i wyszła.

- Dobranoc Dumbledore. - powiedział cicho, gdy opuściła jego gabinet. Już chwilę później był w swoich kwaterach i poczuł nieodpartą chęć upicia się do nieprzytomności. Pierwszy raz z powodu złotowłosej Gryfonki o niebieskich oczach.

-*-*-
Powoli coś zaczyna się dziać. 😉

Dla waszej informacji niedawno na moim profilu pojawiła się nowa opowieść o tematyce SNAPEXOC pt. "Czy to ty, Evans?". Pojawił się dopiero Prolog, ale serdecznie zapraszam do przeczytania. Jeśli chodzi o tą drugą książkę, będzie raczej wolno pisana, ponieważ na razie moim priorytetem jest historia Suzanne. Druga książka zacznie się rozwijać podczas przerwy pomiędzy tomami. Tak dobrze przeczytaliśie.

Wszem i wobec ogłaszam, że będzie DRUGI TOM. Jak i kiedy? Już tłumaczę.

Jeśli ogólnie dobrze się wczytaliście w książce jest już kwiecień, co oznacza zbliżające się wakacje no i oczywiście następny rok szkolny. Od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru tworzyć kolejnej książki, wszystko będzie znajdowało się tutaj.

Jeśli chodzi o przerwę, to będzie trwała ok. dwa tygodnie, żebym mogła sobie wszystko ułożyć i jednocześnie pracować nad drugą książką.

OD RAZU ZAZNACZAM, ŻE NIE MAM NAJMNIEJSZEGO ZAMIARU ZAWIESZAĆ KSIĄŻKI! To tak na przyszłość.

Z pozdrowieniami
@panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro