Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Na początku trzeba oczyścić swój umysł. To ważne. Musicie poszukać swojej formy wewnątrz siebie. Zwierze w które się zmieniacie jest odzwierciedleniem Was. -Złota Trójca próbowała jak tylko mogła już od kilku godzin, ale niezbyt im to szło. - Próbujcie. Wątpię, żeby to się Wam udało za pierwszym razem, ale warto spróbować.
- Trudno opróżnić głowę ze wszystkich myśli, gdy atakuje Cię stado dementorów.
- Albo chodzi po Tobie mnóstwo pająków.
- Lub McGonagall mówi, że oblałaś egzamin. -powiedziała Miona.
- Jasne. Widzicie swoje największe lęki. No to teraz pójdzie z górki. -wytłumaczyła. - Harry umiesz wyczarować patronusa? -chłopak skinął głową. - Wyczaruj go.
- Ale nie możemy czarować poza szkołą. -wtrąciła Hermiona.
- W domach czarodziei możecie. W takich miejscach jest zbyt wielu ludzi nikt nie sprawdzi kto rzucił czar. No pospiesz się.
Chłopak wypowiedział zaklęcie, a w pokoju pojawił się majestatyczny jeleń. Okrążył pokój i zniknął.
- Widzisz Harry boisz się czegoś co potrafisz pokonać w kilka sekund. -Harrego zamurowało.
- Hermiono. -zwróciła się do dziewczyny. - Czy kiedykolwiek oblałaś jakiś test?
- Nie.
- No właśnie boisz się czegoś co pokonujemy każdego roku, a poza tym zdałaś SUM-y z najlepszym wynikiem na roku. Ron ty boisz się pająków. Patrz. -dziewczyna wystawił rękę na którą wszedł mały pajączek. Ron wyraźnie zbladł, gdy Suzanne podstawiła go mu pod nos i nagle zgniotła. - Boisz się czegoś co możesz pokonać w 2 sekundy.
Nie możecie pozwolić by strach nad Wami zwyciężył. Spróbujcie jeszcze raz.
Przez następne kilka godzin ćwiczyli, próbowali wniknąć do swojego umysłu.
- Suzanne, chyba mi się udało. -powiedział Harry po dwóch godzinach ciszy.
- Mi też. -powiedzieli równo Ron z Hermioną.
- No to pochwalcie się.
Harry odkrył, że jego forma animagiczna to jeleń, czyli tak samo jak u jego ojca. Natomiast u Hermiony jest to rudy kot perski. A u Rona Jack Russell Terrier.
- Suzanne czy to normalne, że moja forma różni się od mojego patronusa? -zapytała Miona.
- Zdarza się tak. U mnie jest podobnie.
- A jak to wygląda u Ciebie? -zapytał Harry.
- Widzicie, żaden Animag nie może zostać magicznym stworzeniem. Moim patronusem jest Feniks, więc naturalne jest to że moja forma animagiczna jest inna. Jako Animag jestem wilkiem polarnym, tak jak mój ojciec.
- Czy każdy może zostać Animagiem? -zapytał ciekawy Ron.
- Niestety, nie każdemu udaje się przejść próbę, która jest potrzebna do eliksiru.
- A Mistrzowie Transmutacji? McGonagall jest Animagiem. Czy każdy Mistrz jest w stanie to zrobić? -spytała Hermiona.
- Nie, nie każdy odkrywa swoją formę. Na przykład mój dziadek. Jest Mistrzem Transmutacji, ale nie Animagiem. Nie przeszedł próby choć próbował wiele razy.
- Dumbledore czegoś nie potrafi? -zdziwił się Ron.
- To nie chodzi o umiejętności tylko wytrzymałość. Aby stworzyć eliksir trzeba przez miesiąc trzymać pod językiem liść mandragory. Nie można go wyjąć, bo wtedy zaczynasz od nowa. Sam eliksir jest problematyczny. Ja go nigdy nie zażyłam, ale jak wcześniej wspomniałam ktoś go potrzebował, więc wykonałam próbę. Macie jeszcze jakieś pytania?
- Ile zajmie nam nauka transformacji? -spytała Hermiona.
- W Waszym przypadku nie cały miesiąc. Największym problemem jest odnalezienie formy, co udało się Wam w zaledwie kilka godzin. Teraz tylko ćwiczenia. -wytłumaczyła.- Ale mieliśmy wymyślić jeszcze przezwiska?
- Suzanne może my użyjemy nazw naszych ojców? -zapytał nieśmiało Harry. - Obie nasze formy odpowiadają ich.
- To nie głupie. -stwierdziła. - Więc niech będzie. Przed Wami Rogacz i Kieł Junior. - Harry i Suzanne ukłonili się teatralnie, a Hermiona i Ron bili im brawa. - Dziękuję, dziękuję, ale teraz wy.
- A co myślisz o Jackie i Pers? -zapytał Harry.
- Mi się podoba Rogaczu, a Tobie Pers? -zapytał zadowolony Ron.
- Oczywiście, że mi się podoba Jackie.
- Świetnie, tylko czekać na przemianę. - powiedziała Suza. - A właśnie. Umiecie oklumencję, nie chcielibyśmy aby Voldemort lub co gorsza Snape grzebał nam w głowach.
- Niestety. Chociaż Harry się uczył. -powiedziała Miona.
- Z marnym skutkiem, jedyne co wyniosłem z tych lekcji to zszargane nerwy.
- No to jak opanujecie Animagie to bierzemy się za oklumencję.
Harry chciał już zaprzeczyć, gdyby ktoś się nie dobijał do drzwi. Otworzył je, a do środka wszedł "lekko" zdenerwowany Black.
- Mała ktoś po Ciebie przyszedł. Czeka na dole. -po humorze Łapy można wywnioskować, że tą osobą jest Snape. Wszyscy wiedzą, że pałają do siebie ogromną nienawiścią.
- Dobrze. Najwyraźniej ja muszę się już zbierać. Do zobaczenia i pamiętajcie żeby ćwiczyć. -powiedziała i przytuliła się do każdego z osobna. Gdy mijała w drzwiach Syriusza widziała jaki był wściekły, więc na pożegnanie pocałowała go w policzek, na co jego zamurowało. - Dobranoc Syriuszu.
Gdy zeszła na dół zastała wyraźnie zdenerwowanego Mistrza Eliksirów.
- Nie dało się dłużej. -warknął.
- Mi też miło Pana widzieć. Możemy już iść.
Wyszli z domu, uprzednio z wszystkimi się żegnając, w sensie Suzanne się żegnała, a Nietoperz coś tam mruczał. Teleportowali się pod bramę Hogwartu. Stamtąd dziewczyna ruszyła do kwatery na piątym piętrze, a profesor do swoich lochów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro