TOM 2 - Rozdział 56

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

14/14
*-*-*-*-*

Suzanne obudził silny ból głowy. Przez jakiś czas nie potrafiła określić gdzie się znajduje, w jej głowie panowała błoga pustka. Z każdą następną chwilą powracała do niej świadomość wraz z towarzyszącymi jej odgłosami z zewnątrz. Nie była w stanie powiedzieć kto i co mówi, ale mogła rozróżnić pojedyńcze słowa, takie jak "znowu", "nie je", "przerwa" i "rozumiem". Było to nie wiele, a ona nie potrafiła stwierdzić czego one dotyczą. Był to zlepek słów całkiem wyrwany z kontekstu. Jednak z minuty na minutę była coraz bardziej przytomna i świadoma otaczającego jej świata. Coraz więcej dźwięków docierało do niej, jakby zza bariery, powoli stawały się coraz bardziej wyraźne, aż w końcu mogła dobrze usłyszeć o czym mówią.

- Myślisz, że to coś poważnego? - zapytał ze zdenerwowaniem kobiecy głos.

- Severus twierdzi, że nie, podobnie jak Poppy. - odezwał się niski, męski głos, lekko zachrypnięty. - Ja także uważam, że to nic poważnego.

Przez chwilę nikt się nie odzywał, a w pomieszczeniu panowała bardzo przyjemna cisza, przerywana jedynie cichym pobrzękiwaniem fiolek.

- Znowu nie je. - powiedział nagle mężczyzna, na pewno był już w podeszłym wieku podobnie, jak kobieta, przynajmniej takie było zdanie Suzanne. - Severus, dowiedział się, że od trzech dni niczego nie zjadła. Poppy ją przepadała i stwierdziła, że jest także odwodniona. Najprawdopodobniej nie piła także za dużo, a biorąc pod uwagę cały ten wisiłek fizyczny jaki wkładała w warzenie eliksirów to normalne, że w końcu zemdlała.

- Tak nie powinno być. - odrzekła kobieta ze smutkiem w głosie.

- Jest dorosła, może podejmować decyzję za siebie.

- I nie zmierzasz nic zrobić? - spytała wstrząśnięta.

- Tego nie powiedziałem. - odparł staruszek. - Po prostu musisz wziąć pod uwagę, że już nie jest dzieckiem. Nie możesz jej nagle do czegoś zmusić. - wytłumaczył ze stoickim spokojem. - Co nie znaczy, że nie zrobię niczego w tej sprawie.

- A co my możemy zrobić? Nie stosowała się do naszych nakazów, masz jakiś inny genialny pomysł? - spytała sarkastycznie.

- Jeden i to bardzo efektywny.

Suzanne z każdym słowem starszych ludzi był coraz bardziej senna, w końcu nie wytrzymała i zasnęła, odpływając w głąb swojego umysłu, całkiem nieświadoma tego co szykowała dla niej ta dwójka.

Przebudziła się ponownie kilka godzin później czując przyjemne ciepło. Czuła się lepiej, była wyspana i głowa nie bolała ją tak bardzo. Po kilku minutach poczuła się na tyle pewnie, żeby otworzyć oczy. Co okazało się błędem, bo od razu oślepił ją blask promieni słonecznych, które padały wprost na jej twarz. Syknęła rozdrażniona, zakrywając oczy dłonią. Jej pobudka została szybko zobaczona przez starszą kobietę, które od razu podeszła do jej łóżka.

- Już się obudziłaś, świetnie. - odezwał się miły dla ucha głos. - Muszę powiadomić Albusa. Na Merlina, jak ty nas wszystkich przestraszyłaś!

- Madame Pomfrey? - mruknęła lekko nieprzytomnie. - Czyli jestem w Skrzydle Szpitalnym. - stwierdziła. - Ile już tu leżę?

- Cały dzień. - odparła pielęgniarka, zaczynając badać dziewczynę.

- Cały dzień? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Przecież eliksiry...

- Profesor Snape już się nimi zajął. - powiedziała, patrząc na nią z wyraźną dezaprobatą. - Wiesz dobrze, że nie powinnaś omijać posiłków.

- Nie jest Pani pierwszą osobą, króra mi to mówi. - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem.

- To dlaczego to jeszcze do ciebie nie dotarło? - zapytała patrząc na nią karcąco układając dłonie na biodrach.

- Dotarło. - odparła. - Po prostu nie miałam czasu.

- A przerwy obiadowe, które zażądził Severus? Miałaś całą godzinę, żeby zjeść przynajmniej obiad, już pomijam fakt, że powinnaś jeść pięć posiłków dziennie, ale na Merlina przynajmniej obiad! To nie tak dużo.

- Po kilku godzinach warzenia nie mogłam nic przełknąć. - przyznała dość niechętnie.

- Mogłaś zażywać eliksiry odżywcze. - stwierdziła już mniej surowo Madame Pomfrey.

- Nie można ich mieszać z tymi pobudzającym. - przypomniała.

- Więc nie sypiałaś też za dobrze. To zadanie dla Zakonu całkiem odebrało ci rozum! - zawołała zdenerwowana kobieta idąc do swojego gabinetu. Suzanne postanowiła wykorzystać tą chwilę spokoju na wyciszenie umysłu. Po ciężkim tygodniu o wiele trudndniej jej jest zapanować nad swoimi myślami. Przez blisko półgodziny w całkowitym milczeniu "sprzatała" swój umysł. Wyrzuciła z niego niepotrzebne informacje i zapisała te najważniejsze. Przez cały tydzień zebrało się ich całkiem sporo. Niestety jej skuteczne pożądki zostały przerwane przez parę dobrze znanych jej ludzi.

- Suzanne. - odezwał się Dumbledore, wyrywając ją z jej umysłu. - Cieszę się, że już się obudziłaś.

- Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna!? - zawołała zdenerwowana McGonagall.

- To nic poważnego. - odparła zdawkowo. - Zwykłe omdlenie.

- Byłaś nieprzytomna przez cały dzień!

- W pewnym momencie się ocknęłam. - powiedziała. - Resztę czasu po prostu spałam. To nie było nic strasznego, ani zagrażającego mojemu życiu.

- Nie jesz. Znowu. - zaczął mówić z wyraźnym wyrzutem dyrektor.

- To nie twoja sprawa.

- Właśnie, że moja. - odrzekł z powagą. - Jesteś moją wnuczką, muszę o ciebie dbać. Podejmować decyzję kiedy ty nie jesteś do tego zdolna i pilnować cię, upewnić się, że nic ci nie zagraża.

- Co masz na myśli? - spytała lekko zdezorientowana i zdenerwowana.

- Od dzisiaj będziesz pod ścisłą obserwacją profesora Snape'a. - odpowiedziała Minerwa, patrząc na nią z pewnością, ale i ledwo widocznym żalem. - Severus będzie cię pilnował.

- Nie mam już pięciu lat! - zawołała wstrząśnięta, jakże wspaniałym pomysłem swoich dziadków. - To było zwykłe omdlenie! To nie jest powód, żeby mnie kontrolować.

- Chcemy mieć pewność, żeby taka sytuacja się nie powtórzy. - powiedział Albus. - I mam nadzieję, że Severus upewni się, że nie nadużywasz eliksirów.

- Nie nadużywam! - sprzeciwiła się od razu.

- To po co zażyłaś eliksir wzbudzający euforię skoro wiesz, że nie wolno go brać w tym samym czasie co pobudzający? - Minerwa też nie była zachwycona pomysłem Albusa, wolała, żeby to ona pilnowała wnuczki, ale mąż podał jej argument nie do przebicia. Oni są dla niej zbyt ulgowi, Severus nieodpuści jej za nic, więc będą mieli pewność, że z dziewczyną będzie wszystko w porządku, a jeśli dzięki temu zbliżą się do siebie to nie mają na co narzekać.

- Nie ważne. - mruknęła niezadowolona ze swojej porażki. - O której mam wracać do swoich kwater? Zakładam, że obowiązuje mnie jakaś godzina policyjna.

- To zależy od Severusa, w końcu to jego kwatery. - odparł dyrektor, a w jego oczach błysnęła z zadowolenia jakaś tajemnicza iskierka.

Suzanne zamrugała kilkukrotnie, nie do końca pojmując to co właśnie usłyszała.

- Chyba się przesłyszałam. Powiedziałeś "jego kwatery"? - zapytała wstrząśnięta.

- Zgadza się. Profesor Snape był tak miły, żeby ustąpić ci jeden pokój w swoich komnatach. - wytłumaczył z delikatnym uśmiechem.

- Ale po co? Przecież mam swoje kwatery.

- Tak będzie mu łatwiej cię pilnować. - odparła Minerwa wyraźnie czymś rozbawiona.

- Was to bawi?

- Nawet nie masz pojęcia jak. - roześmiał się dyrektor.

- Jeszcze jakieś zastrzeżenia? - zapytała zdenerwowana. Jednak dostrzegała plusy tej sytuacji. Mogła w spokoju zająć się warzeniem eliksirów nie obawiając się, że ktoś jej nagle przerwie. Poza tym, spędzi więcej czasu z Severusem.

- Nie, chyba nie. - odparł dyrektor. - Minerwo?

- Zapomniałeś wspomnieć, że nie wolno jej się nawet zbliżyć do kociołka. - przypomniała mu kobieta, na co Suzanne spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Ale, ale... Zakon i...

- Severus świetnie sobie poradzi sam. - stwierdził Albus. - Jak dotąd nie miał z tym żadnych problemów.

- A Zakonem się nie przejmuj. - powiedział McGonagall. - Przez najbliższy czas będziesz zwolniona z zadań dla Zakonu.

- Przecież... - zaczęła, jednak nie dane jej było dokończyć.

- Będziesz mogła uczęszczać na zebrania, ale nie będziesz brała udziału w akcjach, no i nie ma mowy o jakiś misjach w najbliższym czasie. - wytłumaczył. - Jeśli Severus uzna, że wszystko wróciło do normy, nadzór zostanie zdjęty. Wszystko jasne?

- Jak słońce. - odparła markotnie. - Kiedy będę mogła wyjść?

- Poppy o tym zdecyduję. - odparł Albus wzruszając ramionami, po czym dodał. - Severus po ciebie przyjdzie, więc jak zostaniesz zwolniona czekaj na niego. Zabierze cię do siebie i wszystko z tobą omówi. - spojrzał ze smutkiem na swoją wnuczkę, mimo wszystko trudno mu było podjąć taką decyzję. Nie lubił jej ograniczać, ale jeśli on tego nie zrobi, to nikt nie zwróci na to uwagi i Suzanne sama sobie zaszkodzi. - Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.

- Rozumiem. - powiedziała ciężko wzdychając. - Ale to nie musi mi się podobać. - co z tego, że taka kara całkiem przypadła jej do gustu.

*-*-*
To już koniec MARATONU.

Aż mi się chcę płakać.

Było naprawdę spoko, bo pomimo wszystko maraton mi wyszedł. Napisałam 14 rozdziałów w 7 dni z hakiem (wszystko przez głupi internet!!!). Jestem z siebie dumna, bo udało mi się wyrobić w czasie no i poziom rozdziałów nie spadł za bardzo, a co najważniejsze jestem dumna z Was.

Co chwilę dostawałam jakieś powiadomienia, komentarze od których robiło mi się cieplej na sercu, dzięki Wam miałam siłę i ochotę, żeby pisać dalej. Dziękuję Wam wszystkim, bez wyjątku.

Jesteście super❤🥰😍!

Pozdrawiam,
panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro