TOM 2 - Rozdział 71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

No i z tym rozdziałem kolejny ukłon w stronę Kami (Kami1Kami) . Wiele elementów w tym rozdziale zostało wymyślonych przez nią, dlatego, żeby wam nie spojlerować po prostu pozaznaczam co trzeba i wyjaśnię wszystko na końcu. Tak jak ostatnio proszę o nie kopiowanie tych pomysłów i informacji.

*-*-*

Sprawa maratonu... Edit.Maraton zostaje przełożony

Suzanne obudziła się czując delikatny dotyk na swoim policzku. Lekko zdezorientowana otworzyła oczy i zaspanym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko wydawało się takie samo, jak zawsze, jednak kiedy poczuła, że jej poduszka się unosi zrozumiała, że coś jest nie tak. Podniosła się delikatnie przez co kołdra zsunęła się z jej ramion. Zerknęła w dół i aż głośniej wciągnęła powietrze kiedy zrozumiała, że jest całkiem naga. W pomieszczeniu rozległ się czyiś cichy chichot, którego nie mogła pomylić z niczyim innym. Szybko zasłoniła się kawałkiem pościeli i spojrzała na osobę, która patrzyła na nią z nieukrywanym rozbawieniem. Najwyraźniej jej poduszka miała wyjątkowo dobry humor.

- Dzień dobry. - lekko zachrypnięty głos Severusa zdołał ją otrzeźwić na tyle, że była w stanie przypomnieć sobie co wydarzyło się zeszłej nocy. Uśmiech sam cisnął jej się na usta, nie potrafiła zignorować tej irracjonalnej radości i szczęścia które nagle ją ogarnęło.

- Dzień dobry. - powiedziała z szerokim uśmiechem i wtuliła się w nagą klatkę piersiową Seva. Mężczyzna z zadowoleniem objął dziewczynę ramionami i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. - Jak się spało? - zapytała spoglądając w jego czarne tęczówki.

- Wspaniale. - wymruczał składając krótki pocałunek na ustach blondynki. Po chwili, jednak spoważniał i spytał zmartwiony. - A jak ty się czujesz? Coś cię boli, może ci nie dobrze?

- Nie, Severusie. Wszystko dobrze. - odparła rozbawiona zachowaniem partnera, chociaż cieszyła się, że jednak się o nią martwi. - Wzięłam wczoraj kilka... przydatnych eliksirów.

- To dobrze. - odrzekł już spokojny. Leżeli tak milcząc i napawając się swoją obecnością. Wiedzieli, że niedługo będą musieli wstać, żeby pojawić się na obiedzie w Norze, szkoda. Na pewno z chęcią dzisiaj zostaliby w łóżku. - Tak z czystej ciekawości. - odezwał się, przerywając ciszę. - Ile to planowałaś?

Suzanne parsknęła śmiechem i oderwała się od Severusa. Usiadła zaczesując całkiem rozczochrane włosy do przodu. Wyglądała jakby poważnie nad czymś myślała. Snape nie potrafił oderwać od niej wzroku. Najchętniej leżałby tak i podziwiał ją przez cały dzień, bo miał co podziwiać. Nigdy nie mógł się powstrzymać od wpatrywania się w nią, zawsze we wszystkim wyglądała zniewalająco. Jednak po dzisiejszej nocy uznał, że o niebo lepiej wygląda bez niczego.

- To zachowam dla siebie. - odpowiedziała z psotnym uśmiechem, po czym wstała z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy, a Severus z tego bezczelnie korzystał. Z leniwym uśmiechem rejestrował każdy choćby najmniejszy ruch dziewczyny, aż do momentu, kiedy jego blondwłosa piękność weszła łazienki. To pozwoliło mu się wybudzić z transu, sam podniósł się z posłania i pozbierał swoje rzeczy jednym machnięciem różdżki. Podszedł do szafy i wybrał jakiś luźny komplet ubrań. Ruszył z nim z powrotem w kierunku łóżka, gdy przypadkiem uderzył w coś stopą. Z roztargnieniem spojrzał pod nogi i z niezadowoleniem podniósł z ziemi czarny notatnik Gryfonki. Położył go na stoliku nocnym, a sam ubrał się w przygotowane ubrania. Kiedy usłyszał szum wody zrozumiał, że Suzanne nie zamierza szybko opuścić łazienki. Z jękiem niezadowolenia opadł na łóżko i zmrużył oczy starając się nie śmiać, jak ostatni wariat, to rola Albusa nie jego. Jednak wspomnienie tej nocy pozostawało nadal świeże w jego pamięci. Miał ochotę skakać i piszczeć z radości. Nigdy nie myślał, że dane mu będzie przespać się z blondynką, po tych wszystkich sytuacjach, w których ktoś im przerwał, w końcu stracił nadzieję. Ale wychodzi na to, że Suzanne jest o wiele bardziej pomysłowa niż dotychczas myślał. W tym momencie jego wzrok samoistnie zawędrował na czarny notatnik. Warknął rozdrażniony i odwrócił wzrok. Nadal przeklinał się za to, że uwierzył God'owi w tą całą historyjkę, ciekawe czy teraz śmieje się z niego w najlepsze. Jednak Suzanne sama przyznała, że to mógł być jakiś test, może i to ma jakiś głębszy sens, którego on po prostu nie może zrozumieć? Nie, lepiej trzymać się przy wersji, że Alexander God to czubek do sześcianu. Kilka minut później Suzanne wyszła z łazienki ubrana w zwykłe jeansy i biały podkoszulek.

- Co z tym zrobisz? - zapytał na samym wstępie wskazując na przedmiot leżący na szafce nocnej. Kieł podeszła do szafki i wzięła notatnik do ręki przez chwilę mu się przyglądała, po czym wzruszyła ramionami.

- Nie mam zielonego pojęcia. - odparła. - Nie jest mi niewiadomo jak potrzebny. Całkiem o nim zapomniałam. Dziwię się, że Alex trzymał go przez te wszystkie lata. Może to z sentymentu...

- Ale co tak konkretniej w nim jest? - spytał zaintrygowany. Szczerze chciał otworzyć notatnik, ale ze strachu nawet nie próbował. Myśl, że może stracić jedyną osobę na jakiej mu zależy skutecznie go zniechęciła do tego pomysłu.

- Kilka przydatnych zaklęć, udoskonalone i moje autorskie przepisy, przemyślenia i zapisane wspomnienia, może jakieś pamiątki. - stwierdziła podając mu książkę do ręki. - Jeśli chcesz możesz go przejrzeć.

- Nie wiem, jak go otworzyć. - mruknął pod nosem.

- A! No tak, nie dasz rady go otworzyć, hasło jest w wężomowie. - wyrwała notatnik z dłoni mężczyzny i wysyczała. - Nie oceniaj książki po okładce. - nagle notatnik otworzyła się na pierwszej stronie, co Suzanne przyjęła z delikatnym uśmiechem. - Proszę. Baw się dobrze, ja idę zjeść śniadanie. Będę w salonie.

Jednak Severus wydawał się już jej nie słyszeć, był zbyt pogrążony w odkrywaniu sekretów tajemniczego notatnika Gryfonki.

Blondynka rozsiadła się na fotelu i wezwała skrzata grzecznie prosząc go o coś do jedzenia. Zamówiła posiłek tylko dla siebie, bo podejrzewała, że Mistrz Eliksirów zbyt szybko nie opuści sypialni. Wiedziała dokładnie co znajduje się na każdej stronie notatnika, przeglądała go tyle razy, że nie była w stanie zapomnieć o ani jednej zapisanej w nim literce. Zaklęcia, mikstury, a nawet i kilka rytuałów, runy, których szczerze nienawidziła od jakiegoś czasu. Ile rzeczy zdążyła odkryć w czasie mieszkania u Alexa! I to w wieku zaledwie kilku lat. Prychnęła pod nosem zdegustowana swoją narcystyczną częścią. Nie lubiła kiedy ludzie zachwycali się nad jej zdolnościami, a już szczególnie kiedy nazywali ją geniuszem. Kiedy była młodsza czuła się doceniana i lepsza od innych, ale teraz to ją krępuje. Z czasem zrozumiała, jak bardzo była głupia. W końcu im jesteś lepszy, tym więcej się od ciebie wymaga, a nie zawsze człowiek jest w stanie spełnić wszystkie oczekiwania innych. Na szczęście w porę zrozumiała swój błąd. Zanim musiała poświęcić największą ofiarę.

Siebie.

Kiedy już zjadła posiłek postanowiła zająć się czymś mało ważnym, dlatego postanowiła coś przeczytać. Podeszła do jednego z regałów do którego rzadko zaglądała, stały tu głównie dzieła z dziedziny czarnej magii, jednak miała nadzieję znaleźć tu coś ciekawego. Po chwili namysłu sięgnęła po jedną z niepozornych książek leżących na półce. Tomik poezji. Dziwne, wcześniej go nie zauważyła, no ale czemu się tu dziwić, nigdy by nie pomyślała, że Severus trzyma coś takiego w takim dziale. Książka byłą już stara i to było od razu widać. Lekko zdarta okładka, pozaginane strony. Jednak uznała, że warto będzie przeczytać coś lżejszego od wszystkich tych tomiszczy. Usiadła z powrotem na fotelu i otworzyła tomik na losowej stronie. Od razu w oczy rzucił jej się interesujący tytuł.

"Miłości Symbol"*

Miłości Symbol - jedni tak to rozumieją.
Inni, kryją się od tego z nadzieją,
Że nigdy, przenigdy nie będzie im dane
Posiadać żony w miłości chwale.

Zmarszczyła brwi zaintrygowana, nigdy wcześniej nie interesowała się zbytnio poezją, miała bardziej ścisły umysł, wolała uwarzyć jakiś eliksir, niż czytać wiersze lub romanse. Oczywiście, zdarzyło jej się przeczytać jakieś pojedyńcze wiersze, i tym podobne, ale ten konkretny wydawał się być całkiem inny. Sam początek bardzo ją urzekł, dlatego z ciekawością zaczęła czytać dalej na głos.

- Jam jest zdania nieco innego,
Może nadmiernie przestarzałego.
Miłować chcę żonę i kochać nade wszystko.
Miłość okazywać to nie wyzwisko.

Chce żony wiernej, okazującej uczucia,
Nie bojącej się doznań u stóp Morfeusza.
Chce żony silnej nie bojącej się obraz,
Kreuje się w jej głowie rozważany rozmaz.

Marzyć o wybrance - to żadna nowina.
Nowiną jest marzyć o sobie i co wina
Ma nieustannie ze mną robi.
Merlinie! Dopomóż! Zginę od trwogi.

Czemuż ja wcześniej tego nie uczynił?
Czemuż nie działałem pod wpływem chwili?
Teraz byś kroczyła ścieżką różaną,
Po drodze miłości obficie usianą.

Lecz dość już nieustannie takowego myślenia!
Dziś świat się rusza! Dziś wszystko się zmienia!
To dziś miłość swą udowodnię i pokaże wszystkim,
Że miłości próbę przetrwała, zakochała się w nikim.

Miała już czytać następną strofę, kiedy to ktoś postanowił kontynuować zamiast niej.

- Szczere uczucie widnieje na niej,
Na niej samej, nie udawanej.
Nie tej damy z zasadami w rodzinnym domu.
Tutaj jest damą mego dworu.

Z każdym kolejnym zdaniem był coraz bliżej, aż w końcu nachylił się nad nią i dokończył to co zaczął.

- Jak tradycja każe, nie zmienić jej racze,
Na kolano klęknę, ona już płacze.
Pytanie zadam, nie boje się odpowiedzi.
Odpowiedz tak jasna, jak człowiek po spowiedzi.

Tym klejnotem przyozdobić chcę twą dłoń.
Oznaczę cię na zawsze, niech bije kościelny dzwon.
Niech ludzie widzą, że ty mą wybranką.
Moją lubą, muzą, a nie zabawką.

Suzanne patrzyła błyszczącymi oczami na Severusa, na jej twarzy wkradły się delikatne rumieńce, ponieważ nie potrafiła ukryć tego, że bardzo jej się spodobała ta strona Snape. Mężczyzna natomiast gratulował sobie w myślach wyczucia czasu.

- Nie sądziłam, że lubujesz się w poezji. - mruknęła, spuszczając wzrok na książkę lekko gniotąc w palcach róg strony.

- Och, to jeden ze skutków ubocznych wychowania mojej matki. - odparł, po czym usiadł na fotelu obok Gryfonki. - Co sądzisz o tym wierszu?

- Bardzo... interesujący. - odparła po chwili zastanowienia. - Całkiem inny niż te które miałam okazję czytać. Właściwie... - zaczęła marszcząc brwii. - czyja to książka. - zamknęła tomik i spojrzała na okładkę. - "Uczucia drogowskazem", autor Pamfil C.M.F.T.P. Vasilidos*... Vasilidos, dlaczego mam wrażenie, że skądś kojarzę to nazwisko?

- Całkiem możliwe, że znasz jego syna, Tespezjusza Agatangela Vasilidosa.* - stwierdził po chwili namysłu.

- Tego sławnego greckiego alchemika? - spytała dla pewności. - Myślałam, że to zbieżność nazwisk.

- Też tak sądziłem na początku. - przyznał.

- Grek. - mruknęła do siebie. - Stąd te inicjały. Nigdy nie zrozumiem tej tradycji. Po co im aż tyle imion!*

- Khm, khm... - odchrząknął patrząc na nią wymownie.

- Och, zamknij się...

- Przecież ja nic nie mówię. - odparł rozbawiony Snape.

- Wystarczy, że myślisz. - odburknęła znowu zerkając na książkę w jej ręce, z chęcią przeczytała by coś jeszcze, jednak Mistrz Eliksirów miał inne plany.

- Suzanne...mam kilka pytań co do twoich notatek na temat zaklęcia przywracającego pamięć. - dziewczyna westchnęła sfrustrowana i odłożyła delikatnie książkę na stolik, po czym skupiła całą swoją uwagę na czarnowłosym mężczyźnie.

- Słucham, więc...

Punkt piętnasta pojawili się przed Norą, całkiem gotowi na obiad. W domu Weasley'ów nie było takich tłumów, jak dzień temu, ale Suzanne mogłaby przysiąc, że skutki wczorajsze zabawy nadal są widoczne, szczególnie na twarzach zebranych. Połowa osób wyglądała jakby zostali dopiero co wyciągnięci ze śmieci. Stół został już zastawiony, a pod choinka wznosiła się góra prezentów.

To był jeden z pomysłów pani Weasley, kobieta uznała za bardzo dobry pomysł, żeby otwierać prezenty we wspólnym gronie, dlatego wszystkie paczki były przesyłane właśnie do Nory.

Przy stole siedziała już większość zgromadzonych, między innymi Harry i Draco, niedaleko nich Hermiona rozmawiała o czymś z przejęciem z Lily. Całkiem skacowani James i Dan chowali głowy w ramionach, aby zagłuszyć hałas z zewnątrz. Albus i Minerwa rozmawiali spokojnie z gospodarzami, a obok nich siedziało rudowłose rodzeństwo. Cho Chang zajęła miejsce zadała od zgromadzonych, a całkiem niedaleko niej siedział Moody. Remus i Tonks również się dzisiaj pojawili, kilku nauczycieli także, jednak nigdzie na horyzoncie nie było widać Slughorn'a, jednak czemu się tu dziwić. Biedny profesor najpewniej odsypia wczorajszą imprezę. Kilku innych członków zajęło miejsce na kanapie i fotelach w salonie.

- Suzanne! - Gryfonka szybko spojrzała w kierunku znajomego głosu. Harry wstał z miejsca i powoli ruszył w jej stronę. - Gdzie tak wczoraj zniknęłaś, za nic nie mogłem cię znaleźć. - przyznał ciągnąc blondynkę w stronę pustych miejsc. - Bałem się, że ktoś cię uprowadził, ale Hermiona powiedziała, że chciałaś wcześniej wrócić, bo nie czułaś się najlepiej. Wszystko z tobą w porządku? Coś ci jest?

- Nie, wszystko dobrze. To lekkie niestrawności, nie przywykłam do takiej ilości jedzenia na raz. Co mnie dziwi, to to, że ty nie skończyłeś podobnie. - stwierdziła złośliwie się uśmiechając.

- Och, odczep się. - burknął lekko uderzając ją w odsłonięte ramię. - Tak w ogóle, to ślicznie wyglądasz w tej sukience. - powiedział z uśmiechem. Gryfonka odpowiedziała skinieniem głowy, za bardzo się zarumieniła, żeby spojrzeć w oczy swojego przyjaciela. Tą sukienkę wybrała za namową Severusa, sama chciała założyć zwykłą niebieską, jednak mężczyzna przekonał ją, że w ślizgońskiej zieleni wygląda o wiele lepiej.

- Cześć! - przywitała się z pozostałą dwójką, a ci z szerokimi uśmiechami odpowiedzieli tym samym. - Jak po wczoraj?

- My w porównaniu do co poniektórych potrafimy przewidzieć skutki przedobrzenia z alkoholem. - odparł Draco patrząc wymownie w stronę swojego przyszłego teścia.

- W skrócie, my nic nie piliśmy. A tak, w ogóle - dodała po chwili Hermiona. - to musimy pilnie o czymś porozmawiać, zaraz wrócimy. - powiedziała, po czym porwała przyjaciółkę na bok, zostawiając parę w lekkim otępieniu. Granger złapała dwie peleryny i zaciągnęła Kieł na dwór. Cała okolica była pokryta przez biały puch, wychodzi na to, że tegoroczne święta są wyjątkowo udane. Od dawna w Anglii nie spadł śnieg, o który całkiem łatwo w Hogwarcie, tam całe błonia i teren Hogsmeade są otoczone specjalnymi zaklęciami, które kontrolują pogodę. Gryfonki odeszły kawałek od budynku i gdy już upewniły się, że nikogo nie ma w pobliżu, Hermiona z szerokim uśmiechem zaczęła wypytywać Suzanne o wczorajszy wieczór. - Jak było?

- Bosko. - przyznała z ogromnym rumieńcem na policzkach.

- I to nawet widać. - stwierdziła rozbawiona brunetka. - Cała promieniejesz. Czyli jest dobry w te klocki?

- I to jak!? - odrzekła ciężko wzdychając. - Z czystym sercem mówię ci, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. A tutaj były jakieś problemy? - starsza Gryfonka przez chwilę się zamyśliła, po czym odpowiedziała.

- Nie, Harry trochę się o ciebie pytał, ale wcisnęłam mu kit, że się źle poczułaś i odpuścił. Nie wiem jak było u Dana, jednak musiało mu całkiem dobrze pójść, bo dopiero po pierwszej sięgnął po Ognistą.

- Nikt nic nie podejrzewa?

- Nic, a nic. Chociaż... - zaczęła myśląc nad czymś intensywnie.

- Miona, jakie chociaż!? O czym ty mi nie mówisz!? - zawołała całkiem blada.

- Draco wie już od jakiegoś czasu. - powiedziała.

- I ty mi dopiero teraz o tym mówisz!? - krzyknęła przerażona. - No to już koniec. Czekaj!? A co z Harry'm? Draco mu powiedział?

- Suzanne nie panikuj. Draco nie powie o niczym Harry'emu, rozmawiałam z nim. Uważa, że to tylko i wyłącznie twoja decyzja.

- Jesteś tego pewna? - spytała już trochę spokojniejsza, w końcu dobrze znała Draco. Ślizgon nie lubi się mieszać w prywatne sprawy innych ludzi, chociaż... jeśli chodzi o potencjalnych partnerów dla Gryfonki on i Harry nie mają żadnych zahamowań. Ale skoro jej kochany brat nie zrobił jej o to awantury, to całkiem możliwe, że o niczym nie wie.

- Tak. Ale wiesz, że i tak będziesz mu musiała kiedyś o tym powiedzieć?

Blondynka westchnęła i skinęła głową na znak, że rozumie.

- Myślisz, że to źle, że boję się mu o tym powiedzieć?

- Nie, bo doskonale cię rozumiem, a co najważniejsze dobrze znam Harry'ego, wiem jaki jest i jak reaguje w takich sytuacjach. Moim zdaniem powinnaś postawić go przed faktem dokonanym. Spotykasz się ze Snape'm, a jemu nic do tego.

- Co ty powiedziałaś!? - obie zamarły na dźwięk znajomego głosu. Harry stał zaraz za nimi i całkiem czerwony na twarzy mordował je wzrokiem.

*-*-*
*Wiersz, postać Pamfila i pomysł z imionami Greków jest właśnie Kami, tu pod spodem znajdziecie wszystkie potrzebne wam do zrozumienia tekstu wyjaśnienia.

Pamfil miał sześć imion. Pamfil Chryzostom Metody Filon Telesfor Parmenas Vasilidos. Było to spowodowane tym, że był on piątym dzieckiem i synem Ksenofont'a. Tradycją bowiem było to, że pierwsze dziecko ma dwa imiona, a każde kolejne tej samej płci o jedno więcej. Jeśli kolejne dziecko miało inną płeć, nadawało się jemu dwa imiona, a każdemu kolejnemu o tej samej płci o jedno więcej. Jeśli np. do tej pory ktoś miał piątkę synów i urodziła mu się córka, to ona miała już nie siedem, a dwa imiona, ponieważ ma inną płeć. To była długoletnia tradycja utrzymywana z pokolenia na pokolenie.

Kiedyś za życia nastoletniego Pamfil'a, bardzo popularne było niebranie ślubu, lub wychodzenie tylko za osobę, z której mogą czerpać korzyści. Głównie takie podejście mieli mężczyźni. Najczęściej brane pod uwagę były osoby; sławne, bogate, z jakiegoś powodu szanowane, świetne w danej dziedzinie magii, posiadające potencjał, bardzo ładne lub w przypadku kobiet, były dobrymi gospodyniami, a w przypadku mężczyzn, byli dobrymi gospodarzami. Nie tyczy się to tylko tych lat. Tego samego zdania było wielu starszych czarodziejów, a w tym sam ojciec Pamfil'a, który poślubił żonę, bo miała nieco więcej pieniędzy od niego i była świetną gospodynią.

Autor nie wypuścił tylko jednej książki, było ich kilka, mn; zbiór sonetów, zbiór krótkich opowiadań, zbiór czterowierszy, czy pełne książki.

Rok wydania pierwszej książki Pamfil'a (zbioru wierszy): 1834 r.

Postać Pamfil'a pojawi się jeszcze kilkukrotnie i będzie nie raz jeszcze wyjaśniana jego historią, na ten moment te informację powinny wystarczyć.

Pozdrawiam,
panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro