Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Razem z Ahmadem podejrzewaliśmy kto może być sprawcą śmierci Mehmeta oraz co nas może czekać dalej.
Po tygodniu poszłam odwiedzić tatusia. Coś mi podpowiadało, że muszę tam pójść.
-Witaj ojcze-przywitałam się z tatą.
-Córeczko-mój tata delikatnie uśmiechnął się.-Mehmet doskonale wiedział co go czeka. Może gdybym go bardziej pilnował...-zaczął sułtan Sulejman, ale przerwałam mu:
-Można tak gdybać, ale czasu nie cofniesz. Niestety... Podejrzewam, że to sprawka Rüji i jej syna Selima. Tylko oni byli ucieszeni podczas pogrzebu Mehmeta... Wiem, ze czarną ospą można zarazić się tylko  kontaktem z osobą chorą na tę chorobę. Może Rüja, rozkazała medykowi na opatrunek nałożyć coś lub w najgorszym wypadku ściągnęła z ręki chorego i nałożyła na ranę Mehmeta. Sama nie wiem co o tym myśleć...
-Kösem...-nagle mój tatuś zaczął źle się czuć. Od razu wezwałam medyka oraz zawiadomiłam mamę, aby nie była na mnie zła, że jej nic nie powiedziałam.
-I co z tatusiem?-zapytałam się zmartwiona.
-Jest ciężko chory. Tylko cud może go uratować...-odpowiedział medyk.
-Wymyślcie coś!-krzyknęła sułtanka Rose.
-Sułtan został otruty. Nie ma na to żadnego lekarstwa-oznajmił medyk.
-Co?!-zdziwiła się sułtanka Rose i mdleje.
-Mamo!-krzyknęłam i podbiegłam do niej.
Sułtanka Rose została zaniesiona do swojej komnaty. Medyk nie pozwolił mi jej odwiedzić, więc zostałam przy tacie.
-Tatusiu...-pocałowałam go w policzek, a z moich oczu spłynęły łzy.-Nie opuszczaj mnie. Mehmet odszedł, ale Tobie nie pozwolę... Tatusiu, jesteś dla mnie ważną osobą. Obiecałeś, że zabierzesz swoich synów na wojnę. Mehmet będzie nad Wami czuwał. Ahmad był taki szczęśliwy, że pojedzie tam razem z Tobą...-dotknęłam dłoni taty.-Tatusiu, nie odchodź. Nie możesz nas zostawić...
Po chwili postanowiłam pojść do pokoju brata. Zauważyłam medyka, który przed chwilą wyszedł z jego pokoju.
-Zaczekaj!-krzyknęłam.
-Pani...-medyk ukłonił się.
-Co się stało? Dlaczego byłeś u Ahmada?
-Sułtanko, książę źle się poczuł.
-Co mu się stało?
-To czarna ospa-medyk spojrzał się na mnie.-Pani, nie możesz tam wejść. Trzeba Ciebie zbadać, bo miałaś kontakt z księciem Mehmetem!
-Jestem zdrowa jak ryba!
-Pani, lepiej będzie jak zostaniesz zbadana-oznajmił medyk i odchodzi.
Spojrzałam się na drzwi Ahmada. Nie chciałam stracić jeszcze go - ostatniego braciszka... Sprytnie i szybko weszłam do jego komnaty.
-Ahmad...-szepnęłam, a z moich oczu spłynęły łzy.
-Siostro...-zaczął Ahmad.-Kösem, obiecaj mi, że zaopiekujesz się rodzicami. Ja już nie umiem...-Ahmad dotknął mojej dłoni.-Dobrze, że książę Mustafa ma syna Ahmeda-powiedział Ahmad i spojrzał się na mnie.-Pamiętaj, kocham Cię...
-Bracie, bracie co Ty mówisz! Nie odejdziesz teraz, nie zostawisz mnie!-krzyknęłam rozpłakana.
-Kocham Cię...-szepnął Ahmad i powoli zamyka oczy.
-Bracie, bracie! Braciszku obudź się! Popatrz na mnie! Nie odchodź! To ja powinnam być na twoim miejscu!-przytuliłam się do niego. Głowę oparłam na jego ramieniu.
Nagle do komnaty weszła sułtanka Rose.
-Kösem...
-Mamo?-spojrzałam się na zapłakaną mamusię.
-Umrzemy...
-Mamo, co Ty mówisz?
-Najpierw zmarł Mehmet, a teraz Ahmad i Sulejman. Dlaczego mamy takiego pecha? Dlaczego oni, a nie ja?...-mama dotknęła mojej dłoni.-Córeczko, będę się tobą opiekować, aby nic Ci się nie stało. Obiecuję Ci! Będziesz miała lepiej w życiu niż ja-powiedziała sułtanka Rose i przytula mnie.
-Mamo-powiedziałam rozpłakana.
W tym momencie poczułam, że straciłam wszystko - tych, których kochałam i tych, którzy byli w moim życiu najważniejsi. Nie wiedziałam co zrobić, aby pocieszyć mamę i nie załamać się.
Kolejnego dnia znowu przeżyłam najgorszy smutek. Pożegnałam kolejnych członków swojej rodziny... Następnego dnia zamknęłam się w swojej komnacie i nie chciałam się z nikim widzieć. Każdy dzień spędzałam z mamusią. Bardzo do siebie zbliżyłyśmy się. Przeżywałyśmy utratę Mehmeta, Ahmada i sułtana Sulejmana.
Dzień po śmierci taty, na tronie osmańskim zasiadł brat sułtana Sulejmana - Mustafa. Od tego czasu nie wychodziłam z pokoju, choć chciałam się z kimś zobaczyć. Bardzo polubiłam swojego kuzyna Ahmeda. Jest w tym samym wieku co ja i mamy wspólne zainteresowania...

Po miesiącu sułtan Mustafa ożenił się z sułtanką Nurbanu. Wiedziałam, że źle się to skończy. Niestety kolejnego dnia ogłoszono w pałacu śmierć sułtanki Rose, mojej ukochanej mamusi, i sułtanki Mihrimah. Byłam załamana...
Od śmierci mamusi, zamknęłam się w sobie jeszcze bardziej. Nie byłam już taka dzielna jak wcześniej. Przeżywałam śmierć Mehmeta, Ahmada, tatusia i mamusi. Byłam już zdana tylko na siebie. W szafie miałam same ciemne ubrania. Już tylko w takich barwach widziałam świat...
Bardzo martwił się o mnie sułtan Mustafa.
-Moja sułtanko, kiedy widzę twoją smutną minę, jeszcze bardziej chcę Ci pomóc. Widzę, że cierpisz. Jesteś zamknięta w sobie. Rozumiem Ciebie. Twoi rodzice byli wspaniali, jak i twoje rodzeństwo. Nie jesteś sama...-powiedział sułtan Mustafa.
-Ale chcę!-krzyknęłam i wyszłam na taras.
6 lat później...
Od sześciu lat siedzę tutaj sama. Nie mam już nikogo...
Jestem sułtanką Kösem - sierotą zostawioną samą w samym środku piekła. Jestem sułtanką, która kiedy wyjdzie zza bariery, jaką sama sobie zrobiła, będzie odmieniona. Zniszczę wszystkich, którzy zabili mi rodzinę, przez których cierpię i, przez których aż tak bardzo się zmieniłam. Byłam inna, lepsza, delikatniejsza. A teraz? Gdyby nie chęć zemsty, nie byłoby mnie już tutaj. Przez pierwsze pięć lat płakałam i poddałam się, lecz później zrozumiałam, że to bez sensu. Narodziła się we mnie chęć zemsty. To dobrze czy źle? Nie wiem. Zobaczę jakie skutki to przyniesie.
Ten, uznawany przez wszytskich, rajski pałac to piekło na Ziemi. Śmierć i czerń to nic nowego...
Jestem sułtanką Kösem, córką zmarłego sułtana Sulejmana i sułtanki Rose oraz siostrą zmarłych braci: Mehmeta i Ahmada. Czy taka osoba jak ja zasługuje na szczęście czy wieczne nieszczęście? Czy taka osoba jak ja zasługuje w ogóle na coś?

-Sułtanko Kösem! Przyszedł książę Ahmed!-krzyknął strażnik.
-Odprowadźcie go stąd. Chcę być sama!-krzyknęłam.
Nagle do mojej komnaty, przepychając się przez strażników, wszedł Ahmed.
-Kösem, tak długo tu siedzisz. To już sześć lat-zaczął Ahmed.-Wyjdź ze mną do ogrodu...
-Nie chcę!
-Ahmed, co Ty tu robisz? U tej wariatki stracisz rozum!-krzyknęła sułtanka matka Nurbanu, gdy weszła do mojej komnaty.
-Nie muszę Cię słuchać. To przez Ciebie moja mama Mihrimah zginęła!... Macochy nie słucham!-krzyknął Ahmed.
-Bezczelne dziecko!-krzyknęła Nurbanu.
-Lecz to prawda-zauważyłam.
-To ty zabiłaś nasze mamy!-krzyknął Ahmed.
-Pożałujecie tego!-krzyknęła sułtanka Nurbanu.
Po wyjściu Nurbanu zapadła cisza. Przerwałam ją mówiąc:
-Dziękuję. Nareszcie ktoś zdenerwował ją. Ja próbowałam, ale nie mogłam...
-Kösem, muszę Ci coś powiedzieć-zmienił nagle temat Ahmed.
-Co takiego?
-Wyruszam na wojnę wraz z moim ojcem. Od jutra zaczną się przygotowania. A potem wyjedziemy na kilka lat... Nie chcę, abyś została sama z nią. Ona coś Ci może zrobić...
-Po co są te wojny?!... Musisz wyjechać?... Znalazłam wreszcie kogoś fajnego w tym pałacu, a on wyjeżdża. Ja to mam szczęście!
-Kösem, możemy do siebie pisać.
-Ale to coś innego...
-Zawsze coś-starał sie mnie pocieszyć Ahmed.-Może jutro spotkamy się razem w ogrodzie?
-Z miłą chęcią. Z tobą pójdę wszędzie.
-Destur! Sułtan Mustafa Hazretleri!-krzyknął jeden ze strażników.
Ahmed i ja od razu schyliliśmy czoło
i ukłoniliśmy się oddając cześć padyszachowi.
-Kösem, moja bratanico. Moje oczy się śmieją, kiedy widzą, że z kimś rozmawiasz, śmiejesz się...-powiedział Mustafa i pokazuje Ahmedowi, żeby odszedł.
Książe ukłonił się i wyszedł z komnaty.
-Co Cię do mnie sprowadza panie?
-Masz już osiemnaście lat...-zaczął sułtan.-Moja Nurbanu podsunęła mi pewien pomysł.
-Jaki?
-Chcemy Cię wydać za mąż, za Wielkiego Wezyra Mehmeta Paszę.
-Wujku, ja nie chcę! Nie kocham go!
-Jesteś już dorosła.
Spojrzałam się na sułtana i wybiegłam z płaczem z komnaty.
-Sułtanko!-krzyknęła jedna z moich służących.
Oczami Ahmeda...
-Kösem?!-byłem zdziwony, że tak nagle wybiegła.-Hatun co się stało?
-Sułtanka wybiegła z komnaty z niewiadomej przyczyny. Coś może sobie zrobić!-powiedziała Elif.
-Wroćcie do komnaty, a ja pójdę ją poszukać-zdecydowałem.
Służące ukłoniły się i poszły do komnaty. Postanowiłem pójść do ogrodu, aby rozejrzeć się za sułtanką. Nagle zauważyłem jak Kösem wchodzi na małą wieżyczkę, która znajdowała się na końcu osmańskiego ogrodu. Chciała rzucić się z niej, ale nie umiała. Od razu podbiegłem do niej.
-Kösem, zejdź stąd! Nie wygłupiaj się!
-Twój ojciec chce mnie wydać za Wielkiego Wezyra Mehmeta! Nie chcę! Nie kocham go!
-Kösem, nie wyjdziesz za niego. Obiecuję Ci...-powiedziałem.-Dzisiaj razem uciekniemy z pałacu, dobrze?
Po tych słowach Kösem posłusznie zeszła na dół i przytuliła sie do mnie.
-Ahmed-szepnęła Kösem.-Dziękuję.
-Nie płacz-poprosiłem.-Dzisiaj wszystko się zmieni.

Tego wieczoru o 23:00 razem z Kösem spotkaliśmy się i wyszliśmy z pałacu.
-Ahmed, dokąd chcesz pójść? Gdzie zamieszkać?
-Zobaczysz.
Po kilku minutach dotarliśmy do małej chatki nad jeziorem, w której nikt nie mieszkał.
-Kogo jest ten domek?
-Wcześniej należał do Murada Paszy. Podarował mi tę chatkę tuż przed swoją śmiercią.
-Na pewno byłeś jego najlepszym przyjacielem.
-Tak-odpowiedziałem.-Kösem, zapalę świecę. Usiądź tutaj.
-Dobrze.
Na stole położyłem świeczkę i zapaliłem ją. Usiadłem obok Kösem. Co chwilę spoglądałem się na nią. Przytulić ją czy nie? A może ona tego nie chce? A jeśli chce, to jak to zrobić?
Jak ona się zmieniła. Jest jeszcze piękniejsza...
Po chwili Kösem spojrzała się w okno. W jej oczach zauważyłem przerażenie.
-Ahmed, oni tu są!
-Kto?
-Janczarzy!
-Chodźmy ukryć się w piwnicy.
-Masz rację-zgodziła się Kösem i schodzi na dół.
Po chwili usłyszeliśmy, jak ktoś otworzył drzwi od chatki, a potem głos mojego taty sułtana Mustafy:
-Wyjdźcie! Wiem, że tu jesteście!

______________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro