¦* 9 *¦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Słucham? - lekko odwróciłem głowę w stronę mężczyzny. Byłem pewien, że się przesłyszałem.

- Powiedziałem, abyś został. - Popatrzył na mnie dość zimnym spojrzeniem.

- Ale... - Mocno się zagubiłem. Starałem się jak najszybciej wymyślić jakąś wymówkę. - Przykro mi, ale jeszcze nie skończyłem pracy. - Powiedziałem, jakbym recytował wierszyk w przedszkolu. Mężczyzna jedynie westchnął poirytowany.

- W porządku, ale chciałbym z tobą gdzieś wyjść jak skończysz pracę. - Złapał za małą łyżeczkę i uniósł wieczko cukierniczki. Zaczął nabierać wysokie górki kryształowego cukru na sztuciec, a następnie przesypywać go do filiżanki, wypełnionej gorzką cieczą.

- Uh... Dobrze... - Westchnąłem i szybko ulotniłem się za barek. Oparłem się o blat i patrzyłem na swoje buty. Nagle stały się dla mnie bardzo interesujące. Wpatrując się w nie miałem ogromny mętlik w głowie. Zastanawiałem się czy powinienem komuś o tym powiedzieć albo chociaż napisać do Słowacji wiadomość. Jednakże prędko odparłem od siebie tą myśl. Nie chciałem nikogo martwić moimi głupimi problemami. Przecież to tylko spotkanie. Co prawda nie znałem tego mężczyzny, ale może właśnie do tego on dąży? Może właśnie zapoznanie się jest jego celem? Pomimo to wciąż pozostawałem niepewny. Będziemy musieli trzymać się blisko miejsc publicznych, gdyż nie miałem zamiaru zostawać z nim sam na sam.

- Przepraszam pana! - ocknąłem się, słysząc kobiecy głos przy kasie. Zagapiłem się oraz zamyśliłem, przez co nie dane mi było usłyszeć dzwonka nad drzwiami wejściowymi, a już tym bardziej kroków czy głosu kobiety. Podbiegłem do kasy i cicho przeprosiłem za swoje zachowanie. Po chwili przyjąłem zamówienie z uśmiechem i zabrałem się za przygotowanie go. Niestety przez cały czas miałem w głowie myśli dotyczące mężczyzny, który jak nikt inny przyprawiał mnie o ogromne niepewności.

~*~

Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi oraz kroki za swoimi plecami. Właśnie mój szef wyszedł ze swojego biura i podszedł do mnie. Odwróciłem się do niego i uniosłem nieco głowę, gdyż mężczyzna był wyższy ode mnie.

- Mam nadzieję, że twoje spóźnienie było tylko jednorazowym przypadkiem. - Spojrzał na mnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Tak, oczywiście! Miałem dzisiaj gorszy poranek, ale obiecuję, że będę pilnował, aby to już się nie powtórzyło! - powiedziałem pewny siebie, a po chwili poczułem dotyk na ramieniu.

- Trzymam cię za słowo. Na dzisiaj już twoja praca dobiega końca. Widzimy się jutro. - Od razu przytaknąłem skinięciem głowy i posłałem mężczyźnie lekki uśmiech. Po chwili mój pracodawca wyminął mnie i podszedł do kasy. Natomiast ja skierowałem się na zaplecze, gdzie znalazłem swoje ubrania. Przebrałem się i ułożyłem na półce mój strój roboczy wraz z plakietką z moim imieniem. Upewniłem się, że wszystko mam i wyszedłem z małego pomieszczenia. Rozejrzałem się jeszcze po lokalu. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie mogłem znaleźć człowieka, który tak bardzo zadziwia mnie swoją tajemniczością. Wzruszyłem ramionami i udałem się do wyjścia.

"Może sobie odpuścił albo po prostu zapomniał..." - Pomyślałem i chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi. Usłyszałem cichy dźwięk dzwoneczka i już po chwili byłem na dworze. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Nie dane mi było jednak zaznać spokoju. Przede mną stanął mężczyzna, z którym miałem się spotkać. Przełknąłem niepewny ślinę i uniosłem na niego wzrok.

- Masz może ochotę przejść się ze mną po parku? - ciężko mi było w tej chwili spojrzeć mu prosto w oczy. Czułem się dość osaczony, co źle wpływało na moją pewność siebie, której i tak za wiele nie miałem.

- W-w porządku... - Westchnąłem. Już po chwili tajemniczy osobnik ruszył w stronę najbliższego parku, a ja nie zwlekając, ruszyłem za nim. Między nami trwała niezręczna cisza. Wciąż nie wiedziałem dlaczego zgodziłem się na to spotkanie. Karciłem się za to w myślach. Często najpierw myślę, a potem robię. Co prawda nie miałem dzisiaj żadnych planów na wieczór, ale jednak spotkanie z obcym człowiekiem, który dodatkowo jest stałym klientem w mojej pracy nie było zbyt komfortowe. Przynajmniej dla mnie. O dziwo mężczyzna nie wyglądał na zestresowanego czy niepewnego. Trzymał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i budził przekonanie jakby w ciszy się relaksował. Zanim się obejrzałem przekroczyliśmy już bramę parku. Nie byłem pewien czy uda mi się dogadać z kimś takim jak on. Był bardzo tajemniczy. Widać, że czuł się dobrze, kiedy ludzie byli niepewni tego co robi. Co prawda ani razu nie odezwał się do mnie pełnym głosem. Czasami musiałem nawet domyślać się co mówi, gdyż otwierał usta tylko delikatnie, aby ciche mruknięcia mogły je opuścić. Pomimo mojej niepewności i speszenia podjąłem próbę nawiązania z nim kontaktu.

- To... czemu chciał pan chciał się ze mną spotkać? - powiedziałem dość cicho.

- Po prostu. - Mruknął krótko, wzruszając ramionami.

- Uh... Nie ma jakiegoś głębszego powodu? - dopytałem niezadowolony z otrzymanej odpowiedzi.

- Już i tak mieliśmy wiele konfrontacji między sobą. Dlatego też stwierdziłem, że chcę cię poznać nieco bardziej. Poza tym masz coś na czym mi zależy. - Każde jego słowo było nasycone okropnym chłodem oraz obojętnością. Tak jakby ktoś go zmusił do tego spotkania.

- Huh? Co takiego? - wciąż szliśmy wzdłuż drogi, prowadzącej przez cały park.

- Dowiesz się w swoim czasie. - Poprawił swój krwisty krawat.

- W porządku... - Teraz tym bardziej gryzła mnie ciekawość, a sama tajemniczość mojego kompana zaczynała grać mi nieco na nerwach. - "Po prostu powiedz czego ode mnie chcesz..." - Nie miałem jeszcze na tyle odwagi, aby powiedzieć tego na głos.

- Z tego co wiem masz na imię Bułgaria. Czemu wybrałeś pracę w kawiarni? Nie chciałeś mierzyć w coś lepszego? - zapytał dość oschle.

- Uhm... Póki co to jedyna praca, do której zostałem przyjęty. Nigdy nie wiedziałem co chcę robić, ale nie wydaje mi się, abym moimi predyspozycjami oraz charakterem pasował do innego miejsca. Lubię atmosferę w kawiarni, a zarobki mi wystarczają. - Uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Oczywiście mój uśmiech nie został odwzajemniony.

- Rozumiem. - Skinął lekko głową. Czar prysł. Znowu otoczyła nas nieprzyjemna cisza, która pomimo rozmów niektórych ludzi, szumu lekko pomarańczowych liści oraz chlapania wody z niedalekiej fontanny, wciąż pozostawała ciężka. Miałem nawet ochotę po prostu odejść i wrócić do domu, ale nie dość, że byłoby to niegrzeczne to jeszcze na pewno zaważyłoby o reputacji kawiarni. Westchnąłem i na szybko wymyśliłem jakiś temat.

- Widziałem, jak pan słodzi swoją kawę dość... obficie. - Zachichotałem. - Aż tak lubi pan słodycz?

- Tak, uwielbiam wszelakie słodycze. Od ciast i lodów po same kostki cukru. - Zakończył swoje zdanie dość szybko. Myślałem, że rozwinie je bardziej. Jak widać bardzo się myliłem.

- Uh... - Zamyśliłem się na głos przez co zwróciłem na siebie wzrok mężczyzny. - Skoro mamy się lepiej poznać to jak się pan nazywa? - byłem bardzo niepewny. Nie wiedziałem czy to pytanie było na miejscu, ale skoro mamy się nieco do siebie zbliżyć to nie powinienem mówić do niego per pan.

- Rumunia, chłopcze.




~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wolicie słone czy słodkie jedzonko? 🥞🥪

Ja słone ùwú

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro