Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Harry

Kolejne dwa dni wyglądały tak samo. Przynosiłem Lou jedzenie i siedziałem po kilka godzin przy nim, uważnie go obserwując. Stało się już to moją rutyną. Zasypialiśmy obok siebie, ale wciąż musiałem zachowywać odpowiednią odległość. To zmieniło się pewnej nocy. Obudził mnie głośny grzmot. Piorun przeciął niebo i zaczęło padać.  Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to to, aby wrócić do domu. Mógłbym wyspać się na wygodnym i suchym łóżku. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na Omegę i wiedziałem, że nie mogłem go zostawić. Louis również obudził się przez wyładowania atmosferyczne. Stał  na równych łapach i trząsł się okropnie.

Kolejny grzmot był o wiele głośniejszy. Niebieskooki podbiegł do mnie, co mnie zdziwiło. Zawsze trzymał mnie na dystans, a tymczasem przylgnął do mnie swoim ciałem. Byłem bardzo zaskoczony. Wyglądało na to, że wilkołak bał się burzy. Polizałem go po uchu, aby pokazać, że jest bezpieczny. Zacząłem kierować się przed siebie, a wilk za mną. Nie odstępował mnie na krok. Dotarliśmy do jaskini. Położyłem się na ziemi i spojrzałem na wilka o karmelowej sierści. Rozglądał się nerwowo po okolicy. Deszcz już zdążył zmoczyć nasze futra. Lou położył się obok mnie, gdy usłyszał kolejny grzmot. Zamknął oczy i wciąż jeszcze delikatnie drżał. Oparł łebek na moim grzbiecie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Nareszcie zaczął mi ufać i przekonywać się do mnie. Chwilę wpatrywałem się w wilka, po czym zasnąłem.

Rano wstałem jako pierwszy. Louis nie zmienił od wczoraj pozycji. Wciąż leżał jak najbardziej wtulony we mnie. Uniosłem głowę i spojrzałem na towarzysza. Jeszcze się nie obudził. Z tak bliskiej odległości widziałem strupy po zasklepionej ranie oraz miejsca, gdzie miał wygryzioną sierść. Spojrzeniem zszedłem na jego tylne łapy. Lou miał je podkulone. Niestety nie mogłem zobaczyć ostatniej rany jaką zadał mu Aaron. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Louis. Podniósł głowę i spojrzał na mnie niepewnie. Widziałem niepokój malujący się w jego niebieskich oczach. Trąciłem go pyskiem i polizałem po uchu. Przyglądał mi się i nawet nie drgnął. Znów trąciłem go nosem, na co ten przewrócił się na bok. Rozciągnął łapy przed sobą i nawet nie próbował uciec. Podniosłem się z miejsca i podszedłem do niego, nachylając nad pyskiem.

Zacząłem zastanawiać się, czy może nie jest chory. Może źle się czuje, a ja nic z tym nie robię. Chciałem wyczytać jakąkolwiek informację z jego oczu, lecz ten miał inny zamiar. Gdy tylko mój łeb znalazł się obok niego, ten złapał zębami za moje ucho, lekko przygryzając. Drgnąłem wystraszony. Bałem się, że znów zrobiłem coś źle i mnie po prostu ugryzł. Louis poderwał się z miejsca i zatrzymał dwa metry dalej. Merdał wesoło ogonem na co jeszcze bardziej się zdziwiłem. Nigdy go takim nie widziałem. Był chyba szczęśliwy, prawda? Podszedłem bliżej, lecz ten odskoczył i zaczął biegać wkoło. Zachowywał się jak szczeniak.

Usiadłem na ziemi i czekałem co wymyśli. Louis zaczął chodzić wokół mnie. Uważnie go obserwowałem. Podszedł jeszcze bliżej  i zatrzymał się za mną. Czułem jak mnie obwąchuje. Nosem trącał mój kark, co było dosyć przyjemne. Gdy skończył, usiadł przede mną i położył się. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Gdy nic nie zrobiłem, ten podczołgał się jeszcze bliżej i trącił mnie łapą. Zaczepiał mnie jeszcze ze dwa razy. Trąciłem go głową, przewracając na bok. Ten jednak przeturlał się dalej zatrzymując na grzbiecie. Łapami zaczął zabawnie przebierać w powietrzu. Schyliłem głowę znajdując się nad jego szyją. To tam było najwięcej ran. Nie wyglądały za dobrze. Niebieskie oczy spotkały się z moimi. Widziałem w nich strach, gdy zbliżyłem pysk bliżej jego szyi. Po chwili zamknął oczy i szybko oddychał. Bał się. Bał, że go zaatakuję i go skrzywdzę. Aaron przecież chciał go zabić. Wgryzł się mu w szyję. Rozumiałem jego obawę. Jednak ja się nie cofnąłem. Polizałem go po szyi uważając na zasklepione rany. Dopiero po chwili ciało wilka się rozluźniło. Zrozumiał, że nie jestem dla niego zagrożeniem. Nie zamykał oczu, a spojrzał się na mnie zaciekawiony. I chyba był to moment, w którym zaufał mi jeszcze bardziej.

Odsunąłem się od niego i pozwoliłem wstać, co od razu zrobił. Znów zaczął biegać, lecz skierował się w stronę wyjścia z jaskini. Zniknął za skałą i już myślałem, że uciekł. Zawsze to robił i powinienem być przyzwyczajony. Jednak nie tym razem. Wilkołak czekał na mnie na zewnątrz. Gdy nie ruszałem się z miejsca, podbiegł do mnie spoglądając w oczy. Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze próbuje odczytać mój nastrój, emocje jakie się w nich malują. Dopiero gdy ma pewność, że nie jestem zły to decyduje się ze mną zostać. Nie ucieka.

Kiedyś przyszedłem do niego zdenerwowany. Dowiedziałem się o sytuacji nad rzeką. Jedna z Alf przegoniła Lou za co byłem wściekły. Tamtego dnia wilkołak mnie unikał. Wiedział, że jestem zdenerwowany i nie chciał ryzykować.  Był niezwykle mądrą Omegą.Oczywistym był fakt, że nie zrobiłbym mu krzywdy. Nie wyładowuję swojej złości na innych.

Teraz wykorzystał mój moment nieuwagi i znów chwycił mnie zębami za ucho, żując je jak gumową piłeczkę. Zaśmiałem się w duchu. Wystarczyła tylko jedna burza, aby niebieskooki się przełamał. Zmienił nie do poznania. Gdyby nie dzisiejsza noc, to pewnie nadal trzymałby się ode mnie na dystans. Na pewno by tak zrobił. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy ktoś nie podmienił Louisa.

Gdy wilk po raz kolejny trącił mnie łapą w końcu się ruszyłem. Zacząłem za  nim biec, bo w końcu o to mu chodziło. Chciał abym go gonił. Biegaliśmy po całym lesie aż dotarliśmy nad rzekę. Przy niej wilk zwolnił. W wodzie bawiły się szczeniaki. Louis zmienił kierunek i zaczął biec jak najdalej stąd. Wciąż miał niemiłe wspomnienia przez jednego członka naszej watahy. Chłopak stracił już zapał do zabawy. Zatrzymał się w swojej kryjówce. Położył  w liściach i ukrył w nich pysk, lecz i tak było go widać.

- Louis... - zacząłem spokojnie, zbliżając się do niego.

Zdążyłem się przemienić w ludzką postać. Chciałem porozmawiać, lecz wilk nie miał takiego zamiaru. Gdy zbliżyłem się za blisko, zaczął warczeć. Powtórka z rozgrywki. Znów wróciliśmy do punktu wyjścia.

- Nie przejmuj się tamtym zdarzeniem. Nikt nie zrobi ci krzywdy, nikt nie przepędzi. On nie wiedział i zadziałał instynktownie. - kontynuowałem zatrzymując się w miejscu. - Możesz przemienić się chociaż na chwilkę?

Wilkołak spojrzał na mnie uważnie i pokręcił głową. Dałem krok do przodu. Znów zawarczał i pokazał kły. Zatrzymałem się i przysiadłem na piętach.

- Zayn musi przemyć ci te rany. Rano im się przyjrzałem i nie wyglądają za dobrze. Jak widzisz moja ręka w zupełności wyzdrowiała. Nie mam nawet śladu po twoich kłach, ale ty... Nie zrobię ci  krzywdy. Przecież to wiesz... - westchnąłem. - Dlaczego nie pozwolisz mi się teraz zbliżyć? Potrzebujesz jeszcze czasu?

Tym razem wilk pokiwał głową. Osobiście uważałem, że czasu miał dosyć, aby przekonać się, że nikt nie zrobi mu tutaj krzywdy. Przekonał się sam, że ja nie stanowię dla niego zagrożenia, więc na co czekał? Chciałbym poznać jego myśli. To o wiele bardziej ułatwiłoby mi kontakt z nim.

- W porządku. - odparłem. - Skoczę po jedzonko i zaraz wracam.

Przemieniłem się w wilka i spojrzałem na Omegę. Podniósł się z kupki liści i podszedł do mnie niepewnie. Otarł się pyskiem o moją szyję, a następnie polizał po uchu. Gdy to zrobił uciekł i zniknął za krzakami.

Przyznam szczerze, że mnie wmurowało. Zacząłem się zastanawiać nad całym dzisiejszym dniem. Louis tolerował mnie jedynie w wilczej postaci. Był bardzo ufny i śmiały. Zachowywał się jak dziecko, lecz było to na pewien sposób słodkie i urocze. Gdy wróciłem do ludzkiej formy jego pewność siebie diametralnie spadła do zera. Wyglądał znów na wystraszonego. Chciałbym poznać historię niebieskookiego. Byłem pewny, że to zachowanie Lou ma związek z Aaronem. Widać było, że za każdym razem ta krucha Omega stara się ze wszystkich sił zwalczyć swój lęk. Wierzyłem, że mu się to uda. Po prostu musiałem dać mu więcej czasu i być cierpliwym. Na tę Omegę warto poczekać. Pomimo iż należał już do innego, nie mogłem go tak zostawić. Musiałem zająć się nim i mu pomóc. On bardzo tego potrzebuje.


🐾🐾🐾🐾🐾

Witajcie kadeci/wilczki!

Troszkę mnie nie było, mam nadzieję, że byliście grzeczni pod nieobecność Alfy o.O

Co nowego u was słychać wilczki?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Dobranoc :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro