XXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W dniu uroczystości ślubnej obecny był szczególny nastrój. Wszyscy byli zabiegani i lekko poddenerwowani, szczególnie Al, która chciała, by ceremonia przebiegała idealnie po jej myśli.

Widziałaś również, że Tom był bardzo podekscytowany całym wydarzeniem. Zadawał wiele pytań, pomagał przy ostatnich dokończeniach, a wystroił się tak, jakby on sam miał się żenić. 

- Jesteś cały podniecony, zawsze tak reagujesz na śluby? - zapytałaś, opierając się o drzwi i patrząc na szatyna poprawiającego fryzurę.

- Nie jestem podniecony, tylko podekscytowany, to przecież bardzo ważny dzień - Nawet nie spojrzał się na ciebie.

- Rozumiem, to jest ważny dzień, ale przecież jesteś tylko gościem - stwierdziłaś spokojnie.

Tom przewrócił oczami.

- Wyglądasz dobrze, już nie musisz nic poprawiać - powiedziałaś do szatyna.

- Chyba masz rację - zastanawiał się mężczyzna.

- Oczywiście, że mam - westchnęłaś lekko.

- Już się tak na mnie nie denerwuj - Tom przybliżył się do Ciebie. - Po prostu dawno nie byłem na ślubie, weselu i chciałbym wypaść jak najlepiej, poza tym prawie nikogo nie znam, no i nie chcę ci zrobić wstydu.

Podeszłaś do niego i mocno przytuliłaś, a następnie dotknęłaś ręką jego policzka i spojrzałaś głęboko w oczy.

- Tom, nawet tak nie mów, nigdy nie wstydziłam się Ciebie i nigdy nie będę, poza tym tak bardzo Cię kocham, że gdybyś zrobił największe głupstwo, nie zwróciłabym na to nawet uwagi - rzekłaś i pocałowałaś czule mężczyznę.

On uśmiechnął się do Ciebie i "przeleciał" twoje ciało wzrokiem.

- Tak byłem zajęty sobą, że nie zauważyłem, że jesteś już zupełnie gotowa - Otworzył szeroko oczy, gdy dotarło do niego, jak pięknie wyglądałaś w tamtej chwili. - Rose... wyglądasz cudownie.

Uśmiechnęłaś się delikatnie.

- To znaczy, zawsze ślicznie wyglądasz, ale teraz, przebijasz wszystko - stwierdził zdumiony.

- Dziękuję, miło mi, że tak sądzisz - Owinęłaś ręce wokół jego szyji.

- Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem.

Poczułaś motyle w brzuchu. Ten komplement bardzo ci się spodobał, co tu wielce ukrywać, chyba każdemu zrobiłoby się miło na takie słowa.

Lekko się zarumieniłaś, co Tom od razu zauważył.

- Czy ja Cię onieśmielam? - spytał żartobliwie.

- Może trochę, czasami - odpowiedziałaś, śmiejąc się, jednak trochę prawdy w tym było.

- To dobrze, znaczy, że na Ciebie działam - Tom poruszył sugestywnie brwiami.

- Może podziałasz na mnie w inny sposób, na przykład po weselu, w sypialni? - zasugerowałaś.

- Kusząca propozycja, jeśli chcesz mogę na Ciebie podziałać nawet teraz, niekoniecznie w sypialni, mamy wiele pomieszczeń do wyboru - Uśmiechnął się szatyn.

- Brzmi podniecająco, ale jednak wolałabym żebyśmy nawzajem na siebie podziałali po całej uroczystości - odparłaś, tym razem dość poważnie.

- Dobrze, dobrze, rozumiem, dostosuję się do Pani polecenia.

Zaśmiałaś się, przewracając prawie niezauważalnie oczami.  

Jakiś czas później udałaś się do domu Al, by skontrolować sytuację. Pierwsze co zobaczyłaś, gdy weszłaś do mieszkania, to wielki bałagan. Wszystko było porozrzucane, a samą Alicję trudno ci było znaleźć.

- W łazience - Usłyszałaś jej głos.

Otworzyłaś drzwi łazienki i ujrzałaś swoją przyjaciółkę. Miała ona na sobie już pełny makijaż, idealnie zrobioną fryzurę, a co najważniejsze, ubrana była w piękną, białą, suknię. Nie była to byle jaka suknia, perfekcyjnie pasowała do figury Al, podkreślała jej cudowne kształty, a sama Ala wyglądała w niej co najmniej olśniewająco. 

- Nie wiem, co powiedzieć, wyglądasz cudnie - stwierdziłaś, otwierając szeroko oczy.

- Wiem - stwierdziła radośnie.

Uwielbiam tę jej skromność.

- Pamiętasz, jak czasem wyobrażałyśmy sobie nasze wzajemne śluby? - zapytałaś, oczywiście znając odpowiedź.

- Jasne, to były czasy - Uśmiechnęła się Al, przeglądając się w lustrze.

- To wydarzenie zupełnie sprostało moim wyobrażeniom, a nawet je przewyższyło - rzekłaś szczerze.

- Moje również przerosło - zgodziła się z Tobą Al.

- Denerwujesz się?

- Nawet nie wiesz jak bardzo, w końcu nigdy nie brałam ślubu - zwierzyła się tobie przyjaciółka.

- Pamiętaj, że masz mnie, przez cały czas będę przy tobie i będę Cię wspierać - chwyciłaś Alę za rękę.

-  Wiem, dlatego Cię tak bardzo kocham - przytuliłyście się czule.

- Proszę Cię, nie mów tak, bo się zaraz popłaczę - powiedziałaś Al.

- Mi to mówisz, ja mam większy stres, jak się pomoczę łzami, to się cała rozmażę, a jestem przecież w centrum uwagi - odparła twoja przyjaciółka, a ty się cicho zaśmiałaś.

- To jak, jedziemy? - spytałaś.

- Jedziemy.

Jechałyście razem piękną limuzyną. Gdy zbliżałyście się do celu, zauważyłaś tłum ludzi.

- Dużo ich jest - rzekłaś.

- Trochę się nazbierało - odrzekła Al.

- Leon widział Cię już w sukni?

- Nie, chciałam, żeby to była dla niego niespodzianka - odpowiedziała lekko poddenerwowana.

- Padnie z wrażenia - Ścisnęłaś delikatnie rękę Al.

Gdy wyszłyście z samochodu, czekał na was tłum ludzi, rodzina, przyjaciele, znajomi, czułaś się trochę jak na czerwonym dywanie (co prawda wyłożony był dywan w innym kolorze, ale sam fakt). Szukałaś Toma wzrokiem, by za chwilę się do niego udać, jednak niespodziewanie on pojawił się przy tobie. Spojrzałaś także na Alicję, którą prowadził już jej tata.

Pomyśleć, że tak niedawno wysłuchiwałam kłótni pomiędzy Al i jej tatą, bo po raz kolejny Ala, nie wróciła do domu na czas. A teraz, patrzę jak prowadzi ją do ołtarza. Jak ten czas szybko leci.

- Al pięknie wygląda - rzekł Tom do ciebie.

- Wspaniale.

- To co, gotowa na zabawę? - spytał szatyn, obejmując Cię.

- Najpierw muszą wziąć ślub, potem dopiero będzie wesele - przypomniałaś.

- Wiem, wiem, ale czy jesteś gotowa na późniejszą zabawę, przecież nie będę zagadywał Cię w kościele - wybronił się Tom.

- Oczywiście, że jestem gotowa - Mrugnęłaś do niego i chwyciłaś go za rękę.

Ruszyliście razem w kierunku kościoła.

Uczestnictwo w ceremonii kosztowało Cię wiele emocji. Szczególnie dlatego, że pełniłaś rolę świadkowej. Nie obyło się również bez płaczu, z powodu którego ludzie zwracali na Ciebie inny rodzaj uwagi, ale nie przejmowałaś się tym, nie miałaś zamiaru ukrywać swoich uczuć.

- Piękna uroczystość - stwierdził Tom, gdy jechaliście na wesele.

Ty na to po prostu przytaknęłaś.

- Uroczo wyglądałaś, gdy się tak wzruszałaś - mówił szatyn, trzymając twoją rękę. - Bardzo chciałem tam do Ciebie podejść i Cię przytulić.

Spojrzałaś się na niego i uśmiechnęłaś się.

- Ty za to jesteś kochany, mówiąc w taki sposób.

- Sama szczerość - odparł Tom.

Gdy dotarliście na miejsce, większość ludzi było już zebranych. Rozejrzałaś się po całej sali i stwierdziłaś, że efekty waszej pracy są bardzo zadowalające.

- Widać w czym Al jest dobra - Po raz kolejny tego dnia twój chłopak okazał swoje zdziwienie.

- Oj tak - Te słowa idealnie wyraziły, co wtedy miałaś na myśli.

Cały wieczór, a także większość nocy, spędziłaś cudownie. Świetnie się bawiłaś. Poznałaś kilka ciekawych osób. Posmakowałaś sporej ilości pysznego jedzenia. Podczas wesela ani razu nie dopadł Cię melancholijny nastrój, uznałaś, że nie warto tracić czasu na takiego typu humor w tak ważnym dniu.

Jednak wszystko dobre, szybko się kończy. Około godziny czwartej lub piątej nad ranem, po pomocy Al i Leonowi we wstępnym uporządkowaniu prezentów i innych podobnych drobiazgów, razem z Tomem, udaliście się do hotelu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro