Rozdział XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Capitan Error*

Po nocy churagan ustał, ani śladu pogoni Dream'a. Miko iż przez jakiś czas słychać było jakieś dźwięki, jakby coś drapało. Cała załoga układała jakieś kwiatki i wieńce. No to Cross sie postarał.
-Co tu się dzieje?-spytała rozkojarzona Lux.
-Niiic~-powiedział Cross z Lennym
-Nicio Bruh~-zamemował Epic.
-Mamy się bać?-spytała Lux.
-Taaa~-powiedział jednocześnie Cross i Epic.
- •-• - Lux postanowiła się wycofać.
Już miałem iść kiedy Epic mnie wyprzedził z Cross'em.
-Kap! Możemy pożyczyć kajute?-spytał Epic.
-Po co?
Pokazał przebranie.
-Oh, czyli to dziś? 
-Taaa!~-krzykną Cross z entuzjazmem.
-Lećcie!
-Thx!
I pobiegli. Po jakiś 5 minutach zaczęła grać muzyka weselna, załoga wprowadziła na środek Outer'a, a Lux obok.
Z daleka widziałem ten jebany ścigacz. Czyli nas znaleźli...chuje.
Heh może się nie spóźnią na ten cyrk. I chyba nie.
Podpłynęli bardzo szybko i już mieli wysiadać, kiedy podeszłem do burty.
-HEY! STAĆ! Poczekajcie do końca ceremonii. Nie bądźcie palantami.
-?-chyba nie wiedzą o co chodzi, ale grunt, że stoją w miejscu i nie rozpoczynają abordażu.
Drzwi otworzyły się z impetem i wyszedł Epic w kiecce, w wianku i z koszykiem z płatkami którymi sypał ścieszkę. Epic cały czas nucił muzykę weselną, a nim szedł Cross w garniturze.
-Co do...?-Dream nie czaił o co biega.
Cross podbiegł do Outer'a i klękną. Z kieszeni wyją te pudełko i otworzył, w pudełku był złoty pierścionek.
Outer miał w głowie rozpierdol.
-Czy ty...-zaczął Cross, po czym nagle wstał i zatrzasną pudełko przed nosem Outer'a.
-...zostaniesz moim zięciem?
-CO!?-wykrzyczał zdezorientowany Dream.
-...-Outer spojrzał w stronę Lux-O-Oczywiście.
-NO TO MAMY ZARĘCZYNY!!-żucił pudełko z pierścionkiem do Lux.
-Lux? Co do...jak? Dlaczego JA nic nie wiem!?
-IIIIII ELOOOO!-Cross złapał Epic'a pod rękę i wyskoczyli za burtę do wody.
Cała załoga się śmiała z nich i skakała ze szczęścia oraz biła butelki z szampanem na szczęście.
-Oh? Jak długo tu jesteście?-spytał żołnierzy NightMare.-I po co?
-Stoją tu od początku ceremonii...-wyjaśniłem.
-...-żołnierze są mega zdezoriętowani.
-Lux?...Co to ma znaczyć?-spytał sie Dream.
Objąłem Dream'a za ramię.
-To co znaczy mój "drogi".
-Nie doty-
-Wiem, wiem!
Zacząłem go zagadywać jakimiś pierdołami, a on nawet się nie zoriętował, że go odprowadzam na jego statek.
W pewnym momencie na statek wspią się Cross i Epic. Mieli dziwne miny jakby zobaczyli ducha. Skinąłem głową żeby załoga się przygotowała.
-A więc panie Dream...miłego powrotu!
-C-Co!?
Gdyż Dream nieświadomie był na własnym statku, używając ogromnej ilości siły odepchnąłem jego statek od naszego.
-A TERAZ CAŁA NA PRZÓD!
Statek ruszył pełną parą. Płynęliśmy po chwili tak szybko, że ich marny ścigacz by nas nie dogonił.
-HEY!! TO NIE UCZCIWE!-krzyczał za nami Dream.
-HEH ŻYYYCIE!¡-odparłem do Dream'a.
-Dobra a teraz tylko pogratulować młodej parze!?-krzykną niepewnie Epic.
-Co się wam stało?-zapytałem zdziwiony.
-N-No bo na kadłubie coś jest...sądząc po jakości zadrapań...były wydrapane jakoś podczas sztormu ostatniej nocy...-
Czy to może być...MOŻLIWE!
Patrzyłem na linię horyzontu...nie było śladu po statku Dream'a. Z rozpendu wskoczyłem do wody.
-!?-wszyscy podbiegli do burty.
Zobaczyłem te wdrapanie.
To była data. Nie wyraźna, ale była. Fale musiały temu czemuś utrudniać zapis...pazurami.

30 czerw#a te#o ro##
Znajdę cie I#...

Niektóre wyrazy były nie czytelne. Zwłaszcza podpis miał na początku "I" potem jakaś znowu nie czytelna litera. Było niedokończone i podrapane. W niektórych miejscach była krew.
Wdrapałem się po kotwicy na pokład.
-I jak!?-spytała zaciekawiona Lux.
-...to wiadomość...30 czerwca tego roku znajdę cię I...dalej było zbyt zadrapane by odczytać...i niedokończone. Były także plamy krwi.
-Może to przez sztorm? I rany nie mógł dopisać...pozostaje pytanie...kto to?-powiedziała Lux.

...Chciałbym żeby to był mój Inky

*******************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro