18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SUZANNE


Dlaczego nie mogłam żyć spokojnie z Jasonem bez niezapowiedzianych odwiedzić jego sióstr i matki? Nie lubiłam, gdy przychodziły do naszego domu, kiedy chciały. Zwłaszcza że robiły to tylko po to, żeby mi przygadać. Doskonale wiedziałam, że nie byłam idealną partnerką dla Jasona. Tak samo, jak i to, że nie byłam wykształcona, przez co pewnie miały mnie za głupią. Próbowałam naciągnąć Reida na dziecko i związałam się z nim tylko dlatego, żeby nic nie robić i żyć w luksusie. A no i jeszcze byłam ćpunką. Tutaj prawie trafiły. Miewałam tylko problemy z alkoholem. Jednak mogłyby się wysilić i wymyślić w końcu coś nowego, bo miałam dość w kółko słuchania tego samego. Na pewno były w stanie znaleźć więcej powodów, dlaczego byłam złym wyborem dla Jasona.

– Przez ciebie prawie straciłam brata. - Jennifer rozsiadła się na kanapie.

To oznaczało, że nie miała zamiaru szybko opuścić domu. Szkoda. Najstarsza siostra Reida i jego matka znalazły kolejny powód, żeby mi dogadać. Obwiniały mnie o próbę samobójczą Jasona, o której nie miałam pojęcia. Nie sądziłam, że było z nim aż tak źle, że próbował targnąć się na swoje życie. Nigdy bym go o to nie podejrzewała. Przez pewien czas po śmierci synka obwiniałam go nawet, że nic nie czuł. Miałam wrażenie, że o nim zapomniał. Gdybym wiedziała wtedy, że z Jasonem było źle, zmusiłabym go, żeby wrócił na terapię. Cały czas obwiniałam go, że zostawił mnie w najgorszym momencie mojego życia, a przecież jemu też było ciężko. Ethan był też jego dzieckiem. Razem przeżyliśmy tragedię, po której ciężko było nam się podnieść.

– Jennifer, to nie moja wina. - Spojrzałam na nią.

– Nie? Obwiniłaś go, że nie kochał synka.

Wcale tak nie było! Wytknęłam tylko Jasonowi, że nie okazywał żadnych uczuć. Udawał, że nic się nie stało. Unikał mnie, a nie potrafiłam skupić na nim swojej uwagi w żaden sposób. Zamykał się przede mną, gdy potrzebowałam wsparcia. Byłam wściekła, ale nigdy nie powiedziałam, że nie kochał Ethana. Walczył o niego od samego początku. Nie pozwolił mi dokonać aborcji. Był w stanie zająć się dzieckiem, gdybyśmy kiedyś się rozstali i bym go nie chciała. Właśnie w tamtej chwili przekonałam się, że Jason będzie wspaniałym ojcem. Troszczył się o mnie, gdy byłam w ciąży. Nawet nie narzekał na moje wredne zachowanie, a bywałam straszną zołzą. Po porodzie również zajmował się synkiem najlepiej, jak potrafił. Był lepszym rodzicem niż ja. Nigdy nie posądziłabym Jasona o to, że nie kochał swojego synka i nie pozwolę, żeby ktokolwiek tak myślał.

– Nic takiego nigdy nie powiedziałam! – podniosłam głos.

Słyszałam to już od kolejnej osoby. Jennifer się myliła. Miałam dość. Pękłam, dlatego, zamiast w jakiś sposób jej odpyskować, zaczęłam się bronić. Również miałam uczucia i można mnie było zranić, mimo że na co dzień nie okazywałam, że byłam słaba. Ludzie mogliby zacząć to wykorzystywać. Matka Reida na pewno byłaby zadowolona, że mogła mnie zranić. Nie zamierzałam dać jej tej satysfakcji. Jednak przy siostrze Jasona nie miałam już sił udawać. Mogła sobie o mnie myśleć, co chciała. Zamierzałam również jak najszybciej pozbyć się jej z domu. Nie powinna tutaj przychodzić. Następnym razem po prostu jej nie wpuszczę. Udam, że nie było mnie w domu i uniknę pretensji. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Nie będę musiała się już denerwować jej obecnością. Niech wróci, gdy będzie jej brat. Wtedy będzie miała przynajmniej z kim porozmawiać.

– Jak to nie? - Spojrzała na mnie zdziwiona. – Ty jesteś jakąś wariatką. Masz problemy z pamięcią?

– Powinnaś wrócić, gdy będzie Jason. Ze mną nie masz o czym rozmawiać. - Stanęłam przy stole. – Nie chcę z tobą rozmawiać.

Nie zamierzałam kontynuować tej rozmowy, która i tak do niczego nie prowadziła. Przecież Jennifer wiedziała wszystko lepiej. Znała mnie jak nikt inny. Była u nas codziennie i widziała, jak każdego dnia się rozpadaliśmy. Nie. Po śmierci naszego synka Reidowie nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Wściekli się, że ich syn zrezygnował z terapii za moją namową i wrócił do swojego domu. Przez cały czas odkąd wyszedł ze szpitala, próbowali namówić go, żeby mnie zostawił. W końcu im się to udało. Matka Jasona musiała być zadowolona, gdy dowiedziała się, w jaki sposób jej kochany synek pozbył się mnie ze swojego życia. Jeszcze bardziej cieszyła się pewnie, gdy znalazł kobietę, która spełniała prawie wszystkie jej wymogi idealnej partnerki dla swojego syna.

– Czy ty widzisz, co z nim robisz? - Wkurzona stanęła przede mną. – Czy jesteś aż tak ślepa?

– Niby co? - Skrzyżowałam ręce na piersiach, próbując zrozumieć, co miała na myśli.

Niech już stąd wyjdzie. Nie miała lepszych zajęć? Na pewno inni ludzie bardziej doceniliby towarzystwo Jennifer i czas, który im poświęciła. Nie przepadałam za rodziną Reidów. Oczywiście z wzajemnością. Miałam wrażenie, że najstarsza siostra Jasona nienawidziła mnie tak bardzo, jak jej matka, która w ogóle nie odwiedzała mnie pod nieobecność syna. Jego siostry też nie powinny tego robić. Uniknęlibyśmy niepotrzebnych kłótni. Tyle że Jennifer chyba sprawiało przyjemność prowokowanie mnie na każdym kroku. Zastanawiałam się, czy ktoś taki jak ona miał jakichkolwiek znajomych, bo o przyjaciołach nie było mowy. Nikt nie byłby w stanie wytrzymać z taką jędzą. Chyba tylko własna matka ją tolerowała, ale to pewnie ze względu na identyczny charakter.

– Podejmuje głupie decyzje.

– Bo nie chce ci oddać firmy matki? Jason powiedział mi o testamencie waszego ojca.

Skoro Pan Reid uważał, że jego syn lepiej zajmie się tą firmą, to nikt nie powinien podważać tej kwestii. Doskonale znał swoją żonę i córkę, więc był w stanie ocenić, czy zasługiwały na przejęcie biznesu, który od zawsze prowadziła Pani Reid. Przecież nic się nie zmieniło. Nadal ona miała tam najwięcej do powiedzenia. Oczywiście Jennifer i jej matka liczyły, że otrzymają biznes w spadku. Uważały, że właśnie im się należał. I niby co by z nim zrobiły? Sprzedały? Tego właśnie chciał uniknąć Pan Reid. Kobiety pewnie bały się, że Jason byłby w stanie odciągnąć je od firmy, gdyby coś mu nie pasowało w sposobie, jaki nią zarządzały. Z tego, co wiedziałam, nie planował się wtrącać w sprawy matki.

– Doskonale wiemy, że razem z matką zajęłabym się nią lepiej. Jason nie ma czasu na jej prowadzenie.

I nie zamierzał nic tam robić. Był właścicielem tylko na papierze. Chyba zaczęłam domyślać się, czego Jennifer obawiała się bardziej, niż tego, że straci markę, którą stworzyła z matką. Kobieta była pewna, że jej brat zatrudni mnie w domu mody na wysokim stanowisku, żeby za jakiś czas ustanowić mnie szefem. Nie, na to nigdy bym nie pozwoliła. Nie mogłabym pracować z Panią Reid ani Jennifer. W życiu. Byłam pewna, że kobiety już kombinowały jak podrzucać mi kłody pod nogi, gdy tylko postawię krok w ich firmie. Niedoczekanie. Nie zamierzałam planować swojej przyszłości z domem mody, który stworzyły. Nawet jeśli kiedyś miałabym dzieci, które odziedziczyłyby biznes babci, nie wtrąciłabym się w sposób, jaki by nim zarządzały. Jednak nie zamierzałam wspominać o tym Jennifer. Niech się jeszcze trochę podenerwuje, że mogła stracić swoje bogactwo przez kogoś takiego jak ja.

– Z tego, co wiem, w zarządzaniu nic się nie zmieniło. - Patrzyłam na nią. – Nadal rządzi tak wasza matka, więc nie widzę żadnego problemu, żeby wszystko zostało tak, jak jest.

– Ale to on może zrobić, co chce! – wrzasnęła.

Miałam rację. Jennifer bała się, że jej los był w rękach brata, który mógł z nią robić, co chciał. Może powinna się w końcu zastanowić nad swoim zachowaniem, a najlepiej mnie unikać, żeby nie zdenerwować Jasona. Tyle że ta kobieta nie zamierzała się przed nikim płaszczyć. Będzie musiała zrobić coś więcej niż do tej pory, żeby nadal prowadzić życie na poziomie i obracać się w wyższych sferach. Może to zmotywuje ją, żeby stać się w końcu bardziej niezależną. W sumie miała jeszcze męża, który ciągle zarabiał na jej zachcianki, więc o to, że zacznie biedować, nie musiała się martwić. Chociaż może dobrze by jej zrobiło, gdyby musiała sama zadbać o siebie.

– Przyszłaś mnie prosić, żeby Jason przepisał firmę na was? - Zaśmiałam się.

– Nie zamierzam cię o nic prosić – burknęła.

– I dobrze, bo nic by to nie dało. Uszanuj ostatnią wolę ojca.

– Jesteś pewna, że Jason wspomniał ci o wszystkich zapisach w testamencie? - Skrzyżowała ręce na piersiach.

Nie miałam pojęcia. Nawet o to nie dopytywałam. Sam wspomniał o tym, że poza firmą ojca miał przejąć jeszcze biznes matki, ale tylko na papierze. Nie mógł sprzedać domu mody nikomu ani przepisać na siostry, ponieważ Pan Reid w ostatnim czasie dopisał, że firmę jego żony miały odziedziczyć wnuki. Nie wiedziałam, czemu to zrobił, skoro żadne z rodzeństwa nie posiadało dzieci i nie zanosiło się, żeby w najbliższym czasie ród Reidów się powiększył. Jennifer i jej mąż nie myśleli chyba o dzieciach, Jenna nie miała nawet stałego partnera, a Jane była za młoda. Jeśli chodziło o Jasona, byłam pewna, że nie chciał zostać po raz kolejny ojcem ze względu na naszą stratę. I dobrze, bo nie zamierzałam dać mu kolejnego dziecka. Bałam się, że znowu doszłoby do tragedii.

– Nie obchodzi mnie to. - Przymknęłam na chwilę powieki.

– Akurat. Czy tak samo mówiłabyś, gdybyście nie mieli pieniędzy?

Ona naprawdę uważała, że byłam z Jasonem dla kasy. Nie obchodziło mnie to. Sama zarabiałam na siebie i nie przeszkadzałoby mi, gdybyśmy nadal mieszkali w moim dwupokojowym lokum. Może wtedy nikt by się mnie ciągle nie czepiał. Nie musiałabym się użerać z zatroskaną matką i siostrą swojego faceta. Miałabym więcej spokoju. Bogactwo Jasona często utrudniało mi życie. Wymagało się od Reida więcej i liczono, że znajdzie partnerkę z wyższych sfer, którą będzie mógł się chwalić na każdym kroku i której będzie mu zazdrościł każdy. To, że chciał spędzić życie akurat ze mną, oznaczało, że był zmęczony ciągłym otaczaniem się bogatymi ludźmi. Wydawało mi się, że chciał normalnego życia.

– Może i lepiej. Przestałabyś się nas czepiać. - Wyszłam do kuchni, licząc, że kobieta opuści dom.

Nie musiałam długo czekać, bo chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Oparłam głowę o blat i pozwoliłam sobie na płacz. Miałam dość obwiniania mnie za cudze błędy. Starałam się wiele rzeczy naprawić w swoim beznadziejnym życiu. Wróciłam na studia, żeby w końcu zadbać o swoje wykształcenie i pokazać, że nie byłam nieudacznikiem. Mogłam osiągnąć coś jak inni. Na razie tylko Brandon i Jason doceniali moje wysiłki. Podjęłam również lepszą pracę, żebym mogła mieć lepsze życie. Nie musiałam już martwić się, że ciągle mi na coś brakowało. Byłam zadowolona ze swojego życia, dopóki rodzina Reida znowu nie zaczęła mi ubliżać i na każdym kroku udowadniać, że nie zasługiwałam na szczęście.

Postanowiłam zadzwonić do Brandona. Potrzebowałam krótkiej rozmowy z nim. Obiecałam mu, że mimo mojego powrotu do Jasona nadal będziemy w kontakcie. Przyjaciel czasami wysyłał SMS-y, żeby upewnić się, że u mnie wszystko ok. Nie musiał się martwić. Najgorsze momenty w życiu miałam już za sobą. Raczej nic nie było mnie w stanie złamać po tym wszystkim, co przeszłam. Dam sobie radę. Przecież każdy z nas miał czasami chwile, gdy zaczynał w siebie wątpić i nie było w tym nic złego. Najważniejsze, że nie miałam zamiaru sięgać po alkohol. Poradzę sobie bez niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro