Epilog.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przerażony wrzask wstrząsnął każdą żywą istotą i napiął mięśnie, o których istnieniu niektórzy nie mieli nawet pojęcia. Kobieta nacisnęła czerwony przycisk i nadal piszczała, z paniką wskazując palcem obraz z kamery. Jej wysoki głos był niczym alarm i błyskawicznie sprowadził wszystkich do sali, w której przebywała. Widok jaki na nich czekał mroził krew w żyłach i w pełni usprawiedliwiał jej zachowanie. Już po chwili ciężkie drzwi przepuściły uzbrojonych ochroniarzy i medyków, ale wystarczyło kilka sekund, by zrozumieli, że było już za późno na jakiekolwiek działania. Śmierć ponownie zebrała swoje żniwo.

Pod jedną ze ścian znajdowały się dwie oparte o siebie sylwetki. W powietrzu unosił się mdlący, metaliczny zapach krwi pobudzający w nieprzyjemny sposób zmysły. Cisza raziła wyczulone uszy, które nadal z niemą nadzieją wyczekiwały choćby urywanego oddechu. Brak dźwięku był niczym kula ciągnąca ich w głębie oceanu porażki.

Jednak oczy widziały i przeczyły złudnemy uczuciu. Krople krwi nadal leniwe spływały na zimną posadzkę i pozostawiały czerwone ślady. Kolor ten zdążył już naznaczyć dwa ludzkie ciała i brutalnie wyrwać z nich dusze. Zdrętwiała dłoń nadal trzymała rękojeść noża wbitego w młodą klatkę piersiową nastolatka, z którego razem z życiem nie uleciał jedynie obłęd w zielonych tęczówkach. Dłonie, z których uciekało ciepło już opadły, ale ślad spowijających ich kajdanek nadal odznaczał się na bladej szyi bruneta. Brak życia uderzał w lekarzy z każdej strony i jedynie otwarte oczy zdawały się toczyć walkę. Chłodny kobalt z szaloną zielenią. Martwy lekarz z martwym pacjentem.

KONIEC.

Cóż... Po raz kolejny nie wiem, co napisać... Pierwszy raz skończyłam coś, co nie jest one shotem!

I nawet jeśli okaże się to być totalnym gniotem, to to zostawię dla samego faktu, że mi się udało.

Dziękuję za każde wyświetlanie, gwiazdkę i komentarz ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro