Podziękowania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Drogi Czytelniku, właśnie przeczytałeś 508 stron Sztormu w butelce. I pragnę Ci za to cholernie mocno podziękować.

„Sztorm w Karteluszkach: Opowieść Króla" zostanie opublikowany na profilu jutro wieczorem. Zapraszam również do dodatków znajdujących się na końcu książki. Tymczasem chcę powiedzieć kilka, może więcej, słów (znacie mnie. Wiecie, że nie umiem zwięźle).

Szczególnie dziękuję _ashen za poświęcony tej książce czas oraz za wszystkie cenne uwagi. Jesteś nieocenioną pomocą i dzięki Tobie błędy (oraz głupoty) nie wylewały się z każdego zdania Sztormu (Wasze oczy, w przeciwieństwie do tych Christiana, zostały ocalone). Oddaję Ci pokłony.

Dziękuję też _lilyen_ i _crystalI_ za nocne (i dzienne) słuchanie moich niekończących się tyrad oraz psioczeń dotyczących Rozelli i jej przyjaciół. Wiem, że czasem macie mnie dość (pewnie częściej niż czasem), a moje użalanie się nad niepotrzebnymi szczegółami bywa męczące. Ktoś zdecydowanie powinien Wam za to płacić.

I, oczywiście, chcę podziękować każdemu, kto to czyta. Zarówno tym osobom, które się udzielały (wywołujecie u mnie uśmiech każdego dnia), jak i tym, które przeżywały wszystko po cichu. Bo sam fakt, że ktoś przeczytał moją historię, jest cudowny i serce mi rośnie na samą myśl. Szczerze, chce mi się płakać, kiedy myślę, jak cudownych mam czytelników. Jesteście wspaniali, bardzo zabawni i strasznie inteligentni (nie śmiejcie się, naprawdę tak uważam). Tak cholernie Was wszystkich uwielbiam (i kojarzę każdego z osobna!). Te dwa lata z Wami (z niektórymi więcej, z niektórymi mniej) były przepiękne. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszych czytelników.

(Och! Pozdrawiam też zagubionych zaglądaczy, którzy z nudów wchodzą pod przypadkowe powiadomienia i jakoś się tu znaleźli. Też tak robię. Jesteście super).

Dziś kończą się dwa etapy w moim życiu. Jednym z nich jest, rzecz jasna, zakończenie pierwszej części tej historii (pierwszej. Jeszcze trochę Was pomęczę. Musicie mi wybaczyć). Drugim jest, cóż, teoretycznie moje dzieciństwo. Hej, jestem Laura i dziś kończę osiemnaście lat (Julianowi stykałoby właśnie czterdzieści trzy. Dajecie wiarę?). Jakoś tak się złożyło. Jest zabawnie.

Będę szczera — nigdy nie chciałam być pisarzem (chciałam być sławną aktorką, spać na pieniądzach i pewnego dnia wziąć ślub w Las Vegas z jakąś przypadkową, ładną osobą). Zaczynając pisać pierwszą wersję tego opowiadania — tak, te stare i przegniłe „Jagody w kakao" — byłam bardzo nieśmiałą, pełną kompleksów i braku wiary w siebie czternastolatką (no dobra, wizja Las Vegas powstała niedawno. Wtedy chciałam już tylko iść dalej, obojętnie gdzie). W magicznym świecie wykreowanym przez J. K. Rowling znalazłam spokój i nadzieję (utonęłam w nim, kompletnie). I bardzo, bardzo chciałam być jego częścią. Stąd ta książka. Z chęci bycia zauważoną i wysłuchaną (oraz z chęci dostania swojego głupiego listu z Hogwartu. Nadal czekam. Mogę być nawet gajowym!). Byłam uciekinierem i, przyznaję, tchórzem. Schowałam się za tym opowiadaniem i przeczekiwałam burzę.

Teraz nie mam już tych czternastu lat — szalone, naprawdę — a to głupie osiemnaście i nadal piszę durne opowiadania o fretkach nie-piratach, dziwacznych eliksirach i jeszcze dziwniejszych ludziach. Ale to już nie jest moja ucieczka. Już nie chowam się za plecami swoich postaci, gdy robi się zbyt strasznie. Teraz świeci słońce, a burze nie są tak straszne. Po prostu lubię pisać. Kto wie, może pewnego dnia też stworzę coś, co będzie ucieczką dla innych zagubionych dzieciaków i pomoże im przetrwać złe czasy?

Sądzę, że te postacie tak długo prowadziły mnie za rączkę, że zwyczajnie zasłużyły, by wreszcie dostać swoje magiczne zakończenie. Bardzo chcę im je dać. Rozpętałam sztorm i nie zamierzam go uciszać. Niech grzmi i pochłonie to wszystko. W tym momencie kończymy szaradę. Zapraszam do dalszej zabawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro