Sztorm w... nowej książce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Hej. Słuchajcie, myślałam, że po maturze będę mieć dużo czasu wolnego, a czas wolny = pisanie. No... myliłam się. Okazuje się, że studia są czasochłonnym, wymagającym, rozwydrzonym bachorem, którego adoptowałam, bo myślałam, że będzie zabawnie, a teraz siedzę w pieluchach i nawet nie dostaję 800+ (chociaż z tym, że jest zabawnie, się nie myliłam).

Ale co do Sztormu. To opowiadanie mnie zjadło. W pewnym momencie stało się czymś, co mi się nie podoba. Nie lubię głównego wątku, marnych złoczyńców i tego, do bycia czego zmusiłam Rozellę. Nie mam już sił na kolejne poprawki, a nie chcę pisać czegoś, czego nie lubię. Wydaje mi się jednak, że Sztorm przeniknął mnie kompletnie, a wszystko, co piszę, jest nawiedzane przez duchy postaci, które nigdy nie dostaną swojego zakończenia. Tymi to słowami chcę przekazać, że Sztorm nie zostanie skończony.

Ale... No tak. Dwie sprawy.

Pierwsza. Piszę książkę. Chcę zabrać ze Sztormu postacie i inne pomysły, które należą do mnie. Przerobię je nieco – serio, odrobinę. Potrzebuję jednak czegoś znajomego w tym nowym, obcym świecie. Będzie to świat mitologii słowiańskiej, a postacie — znanymi z niej demonami. Tam nasi bohaterowie będą mogli doczekać się swojego zakończenia (to już mogę im obiecać). Książka jest nadal w roboczych (czekam na okładkę) (konkretnie: czekam, aż ruszę się, żeby ją zrobić. Jestem leniwa, okej? I nie kryję się z tym. Jestem szczera!). Książka zostanie opublikowana na koncie lauramariamer 

Tu mały fragment z prologu:

Jak już się pewnie domyśliliście Rozella nie jest tam główną postacią. Oddaje tę pałeczkę Morisławowi Snowidowi, który od lat czekał na to, żeby wreszcie móc dostać swoje pięć minut. Mor jest koszmarny. Nie, nie obrażam go, naprawdę jest! On po prostu jest zmorą – lub płanetnikiem... Sam nie wie. Ma małe problemy z czakrą, to też może i nie ześle na ciebie burzy czy koszmaru, ale jakoś uda mu się wejść i utknąć ci w głowie (zabrzmiało jak tani chwyt reklamowy? Bo tak miało być).

Mor jest czarujący i jest odwrotnością wszystkiego, czego nienawidzę w typowych głównych bohaterach (Rozella też wlicza się w to grono).

No dobrze. Ale jak mają odnaleźć się w tym postacie Sztormu?

Valerie Roberts — lub Waleria Bator — nadal wydaje się nie mieć serca, ale ma!, i to dwa. Jest strzygą. I zamienia się w komara (bo bawi mnie wizja wampirów-komarów).

Julian Khan (kochany nasz) teraz jako Zhuk Kolasau dalej jest swoim dramatycznym sobą, z tą różnicą, że teraz ma możliwość przywalić ci piorunem. Jest płanetnikiem, święcie przekonanym, że Perun sam we własnej osobie dłutem mu twarz rzeźbił.

Rozellę (lol, oczywiście, że się pojawi) poznacie jako Rozamirę – kolorową jak zimorodek alkonost, która nadal wciąga ludzi w niecne układy (jak syreny żeglarzy pod wodę, haha, bo wiecie, jest syreną i... a nieważne), kocha zwierzęta i czeka, aby rozwinąć swoje skrzydła i odlecieć z Veligradu.

Rozella niech się cieszy, pozbyła się Nathaniela. Teraz jest on problemem nowego głównego bohatera oraz całego miasta (wszyscy go kochają, dajecie wiarę?). Zdaje się, że Zarin wyciągnął z niego nowe barwy.

Szaradzista, Król i Miraż (której niestety nie zdążyliście poznać) to postacie, które totalnie schrzaniłam i nienawidzę ich. Dajcie mi szansę się wykazać – chcę pokazać, że umiem to zrobić, jak należy. (Tym oto akcentem mówię Wam, że niektóre wątki ze Sztormu ujrzycie w nowej odsłonie, tym razem z perspektywy Mora).

A Kapitan i reszta jego załogi... oni po prostu jak zawsze robią swoje.

Postacie należące do Rowling zostają nietknięte i jeśli pojawią się jakieś podobieństwa – są one przypadkowe. Postacie poboczne zaś, którym sama tworzyłam charakter, bo miały zbyt mało czasu antenowego – to sprawa, nad którą muszę się zastanowić. Może zbiorę swoje koncepty i wszczepię je w inne postaci.

Mam nadzieję, że zobaczymy się w tej innej wersji – że polubicie nową ekipę i zaakceptujecie mój wybór. Chcę wreszcie napisać coś własnego, fanfiki mnie ograniczają. Gdyby Sztorm był bliższy zakończenia — tak jak na przykład Magic Skype — dokończyłabym go. Ale nie jest, tak jak nie jest już moim priorytetem. Mam sentyment do tego opowiadania, ale nie poświęcę na nie już więcej lat. Zmarnowałam już dużo czasu. Przykro mi.

Jednak (!) mam dużo gotowych fragmentów (czasem składających się na praktycznie pełne rozdziały). Mam w pełni rozpisaną fabułę, dialogi... właściwie wszystko. Gdyby nie brak motywacji i zmęczenie tym fanfikiem, skleiłabym go w pełną całość. Niewiele też stąd pamiętam – ostatnio czytałam sobie wszystko od początku i śmiałam się z własnych żartów, bo w ogóle ich nie pamiętałam (śmiałam się też z waszych komentarzy, ale uznałam, że byłoby dziwne, gdybym teraz zaczęła na nie odpowiadać). To też sprawiło, że chcę opublikować wszystko, co kisi się w roboczych – kiedyś kochałam to opowiadanie i jest mi przykro na myśl o tylu dobrych rzeczach, które napisałam, a które miałyby się zmarnować. + Wiem, że jest kilka shipów, na które długo czekaliście, a ja nie zdążyłam się z Wami podzielić niektórymi uroczymi scenami. Nie będę fangirlować sama.

Więc... do zobaczenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro