。Kiedy zasypiasz mu na ramieniu 。

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niektóre historie są powiązane z tymi z przed pół roku, więc zachęcam do powrotu do poprzedniego rozdziału

Uzumaki Naruto

Dalej czułaś się nie najlepiej, więc siedziałaś w apartamencie w Konosze, sama nie wiedząc za bardzo co ze sobą robić. Już miałaś oddać się kolejnej sesji gapienia się w sufit, kiedy usłyszałaś pukanie. Uśmiech wkroczył na twoją bladą twarz, bo już wiedziałaś kto cię odwiedził.

- Wejdź! - krzyknęłaś lekko zachrypniętym głosem. Do pokoju wszedł uśmiechnięty Uzumaki.

- Mam ramen, dattebayo! Jemy, [T/I]-chan! - uśmiechnęłaś się. Rzeczywiście byłaś głodna, a nie ma to jak zjeść ciepły rosołek ze swoim najlepszym przyjacielem.

Siorbałaś sonie swoją zupkę, słuchając jednym uchem paplaniny Naruto. Zjadłaś już wszystko, więc odłożyłam kubeczek na stolik nocny. Po zjedzeniu dużej ilości ciepłego ramen poczułaś się lekko otumaniona. Oparłaś głowę na ramieniu blondyna podsuwając się trochę w  jego stronę.

- Hm [T/I]? Wszystko dobrze, dattebayo? Chcesz iść spać? - mruknęłaś coś mówiąc, że wcale nie jesteś zmęczona, więc Naruto kontynuował historię. Zamknęłaś oczy. Tylko na chwilkę. Na chwileczkę. T y l k o   n a   c h w i l u n i ę.... I zasnęłaś na miejscu.

Uzumaki mówił sam do siebie jeszcze przez co najmniej pół godziny, aż nie zdał sobie sprawy z tego, że śpisz. Uśmiechnął się szeroko i podstawił ci kupę poduszek pod głowę wychodząc najciszej jak tylko umiał.

Uchiha Sasuke

Zajrzałaś do głównej sali, w której trenował twój najulubieńszy Sasuke Uchiha. Oczywiście jak zwykle wyglądał debilnie, ale nie powiedziałaś mu tego, bo po co psuć nastrój. Wślizgnęłaś się do pieczary, niby od niechcenia, czarnooki i tak już cię pewnie wyczuł. Podeszłaś tuż do niego, a on niewdzięczny chciał ci przyrąbać, to kopnęłaś w ramię skubańca i się ogarnął.

- A.. to ty. - z ust chłopaka wypłynęła jakże spostrzegawcza uwaga.

- To ja we własnej osobie. Sasiu, bądź tak miły i zjedz chociaż obiad ze mną, co? - spojrzał na ciebie niby w ten emo sposób, ale widziałaś w nim zdziwienie. - Oj co się tak gapisz, nie zapraszam cię na randkę, jesteś po prostu najbardziej znośną osobą w tej kryjówce. Jak nie chcesz, to pójdę zjeść z Kabuto, on na pewno mnie doceni hmf. - Tak, uwielbiałaś się droczyć z tym gościem. Oczywiście podziałało.

- Uh, jak już musisz mi przeszkadzać to dobrze, że przychodzisz z czymś pożytecznym. - z tym słowy usiadł na kamieniu, na którym ty także przycupnęłaś przed sekundą.

Otworzyłaś pudełko i podałaś Sasuke jedną z kulek ryżowych. Jedliście w ciszy. Kulki znikały jedna po drugiej. W sumie szybko się najadłaś, więc oparłaś głowę na ręku. Patrzyłaś sobie w przestrzeń słuchając przeżuwania obok lewego ucha. Nie wiesz kiedy i jak, ale twoje powieki jak i cała głowa zrobiły się strasznie ciężkie. Podbródek cały czas zsuwał ci się z dłoni, aż w końcu twój mózg przełączył się na sleep mode i już się nie opierałaś.

Wyobraź sobie tylko zaskoczenie Uchihy kiedy oparłaś nieprzytomną głowę na jego ramieniu. Już miał cię zepchnąć, ale uświadomił sobie, że w ten sposób nie będziesz mu dłużej przeszkadzać, a jakby cię obudził teraz byłabyś taka zaspana i nie do użytku.. Przynajmniej tak sobie tłumaczył to, że to była chyba najbardziej urocza rzecz, którą w życiu widział abyś zrobiła i potrzebował więcej czasu na przetrawienie tego.

Hyuga Neji

Kiedy długowłosy wszedł do jak zwykle niezamkniętego mieszkania zastał cię oczywiście przy biurku zawalonym papierami i księgami. Już wiedział, że zapewne nie spałaś od conajmniej dwóch dni. A podobno byłaś medykiem...

Podszedł do ciebie niepewnie wiedząc, że i tak nie wyczułaś jego obecności będąc zatopiona w nauce. Kiedy miał cię już o coś zapytać, z twojego gardła wydał się zachrypnięty krzyk.

- Ahaha WRESZCIE SKOŃCZYŁAM! - był to oczywiście krzyk radości, ale brzmiał jakbyś była zarzynana. Wstałaś dramatycznie uderzając zamknietą książką o blat biurka. Zgasiłaś i tak już praktycznie wypaloną świeczkę i odwróciłaś się, tym razem krzycząc z zaskoczenia.

- [T/I]-san.. mam pytanie, na które i tak już znam odpowiedź, czy może spałaś jakoś ostatnio? - lekko zmartwiony, chociaż już przyzwyczajony do tego Neji poklepał cię po ramieniu, widząc jak kręcisz głową na zaprzeczenie. - Widzę, że nie przyszedłem w najlepszym momencie, powinnaś iść— przerwałam mu jednak wpół zdania.

- Niee, wypiłam przed chwilą tyle kawy, że nigdy nie zasnę! - przetarłaś podkrążone oczy udając, że coś ci do nich wpadło, kiedy tak naprawdę chciałaś tylko przymknąć na chwilę obolałe powieki. - Chodź, usiądź sobie na kanapie, a ja zrobie herbaty.

Fakt. Herbatę zaparzyłaś, przyniosłaś nawet do salonu, ale skończyło się tak, że usiadłaś sobie tylko na kanapie i od razu zasnęłaś. Wtuliłaś się tylko w bok Hyugi i koniec. A on spokojnie sączył sobie herbatkę i wiedział, że albo przeniesie cię znowu do łóżka, albo zostanie tak na conajmniej jeden dzień.

Inuzuka Kiba

- [T/I]! Gdzie ty jesteś no?! - nawoływania Kiby słuchać było wszędzie. Niestety w twojej kryjówce na dnie szafy z ubraniami też. Jak ten chłop śmiał zakłócić ci tak smutny moment.

Nie miałaś ochoty z nikim rozmawiać, chciałaś tylko płakać, nie ważne gdzie, w szafie chociaż było miękko i spokojnie do czasu. Zwykle w takim momencie usiadłabyś tylko ze swoją kotką na kolanach i ją pogłaskała na uspokojenie, ale teraz to wlasnie o nią chodziło. O twoją najlepszą przyjaciółkę (bo Kiba się nie liczy, OKEJ?), z którą mieszkałaś i dzieliłaś wszystko. Nie widziałaś jej już od tygodnia, prawdopodobnie już nie żyła, a ty nawet nie mogłaś jej pochować. Jedyne co zostałaś po powrocie z misji było wyrwane drzwi od balkonu i zadrapania przy wyjściu. Coś się wydarzyło, to na pewno. Co? Pewnie już się nie dowiesz.

Nagle przerażona spojrzałaś w górę. Przez uchylone drzwiczki przebijało słabe światło księżyca i gwiazd, a nad tobą widziałaś dobrze ci znaną postać. Pogrążona w rozpaczy nie zauważyła nawet, że krzyki szatyna ucichły i zapewne usłyszał twoje ciche szlochanie tym jego cholernym psim słuchem czy cokolwiek. Gapiłaś się na niego próbując powstrzymać czkawkę i było to nieco niezręczne.

- [T-T/I]?.. - Inuzuka chyba też czuł się zakłopotany. Uklęknął przed tobą i spuścił wzrok. - Zapytałbym czy wszystko dobrze, ale to chyba byłby totalny debilizm z mojej strony.

- ... - Jakoś udało ci się uspokoić czkanie i wlepiłaś mokre oczy w bardzo interesujące zawiasy szafy.

- Usiądź na łóżku może, spróbuję jakoś pomóc. - posłał w twoim kierunku niezręczny uśmiech.

I tak wszystko mu powiedziałaś z przerwami na rozklejenia i czkawkę i tak sobie siedzieliście na łóżku i gapiliście się w niebo. I tak jakoś wyszło, że zamknęłaś na chwilę obolałe powieki i tak jakoś już ich nie otworzyłaś i zasnęłaś oparta o Kibę. A on nie wiedział co zrobić, więc tylko czekał aż jakoś się przesuniesz, żeby mógł wrócić, bo matka i tak już zapewne była wkurzona.

Hatake Kakashi

Twoje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Od kiedy nie wiesz gdzie i kiedy twój ulubiony człowiek na świecie nagle zniknął ci z oczu, jedynym co w życiu robiłaś buła praca ANBU. Nie była jakaś wymagająca na twoim poziomie i jeden więcej mord w życiu nie dawał ci już tych dreszczyków czy satysfakcji. Rach-ciach i po uciekinierze. Kiedy nie miałaś się dla kogo starać, nie miałaś już celu w życiu.

Wracałaś z kolejnej misji, szłaś zgarbiona, z maską dalej na twarzy, a [h/c] włosami schowanymi pod kapturem płaszcza. Mogłabyś szybko znaleźć się teraz w mieszkaniu, ale po co? Równie dobrze mogłaś chwilę sobie pospacerować, i tu i tam nie miałaś żadnego celu. Praktycznie wyłączyłaś swoje zmysły, więc nie zauważyłaś nawet kiedy wpadłaś na kogoś idącego z nosem w książce. Wywaliłabyś się, bo było ci wszystko jedno, ale osoba najwyraźniej miała trochę refleksu i przytrzymała twoje ramię. Mruknęłaś ciche przepraszam i dziękuję. I już prawie ruszyłaś dalej, kiedy nagle osłupiałaś.

- Kondycja ci spadła czy co? Pamiętam, że byłaś jedną z lepszych w oddziale. - ten głos. Ten piękny utęskniony głos.

- S-senpai..- niby urósł, ale wyglądał tak samo olśniewająco. Sterczące białe włosy, czarne oczy (oko i mean), maska zakrywająca pół twarzy. Tak, to zdecydowanie był on, twoje najukochańsze istnienie ludzkie (zanim się ludzie zachłysną, ona ma na jego punkcie obsesje, proszę się nie denerwować, taki miałam pomysł i tak wyszło).

Dało się zauważyć jak uśmiecha się przez maskę. Twoje serce stanęło. On. Się. Uśmiechnął. Uśmiechnął się do ciebie.. Spojrzałaś na książkę, którą czytał. Nie kojarzyłaś jej, ale skoro on ją czytał na pewno była świetna.

- Senpai, tak dawno cię nie widziałam! Może chciałbyś gdzieś iść, żeby nadrobić zaległości czy coś?..- Hatake wzruszył ramionami. Chyba bardzo się zmienił od kiedy ostatnio go widziałaś..

——
I wyszło na to, że przegadaliście resztę dnia, Kakashi polecił ci swoją ulubioną serię książek i ogólnie był to chyba najszczęśliwszy dzień w twoim życiu, oprócz tego, w którym go poznałaś. A koniec tego dnia był najlepszy. Co prawda ty wiele z tego nie pamietałaś, ale było tak:

  Zrobiło się już ciemno, siedzieliście sobie na jakiejś ławce. Ty myślałaś o tym jak to Kakashi się zmienił i cieszyłaś się, że w końcu normalnie z tobą porozmawiał, on pewnie myślał coś podobnego, ale kto wie. I nagle *puf*, [T/I] sleep mode on. I co miał zrobic Hatake jak nie zanieść cię do domu?

Gdy się obudziłaś pamiętałaś tylko spotkanie, więc miałaś dużo czasu aby wymyślać rozmaite scenariusze na to jak znalazłaś się z powrotem w domu.

Aburame Shino

Usłyszałaś pukanie do drzwi, a że byłaś sama w domu poszłaś otworzyć. W drzwiach stał nikt inny jak przyjaciel twojego brata.

- O cześć Shino. Kiby niestety nie ma, więc możesz wrócić za jakiś czas. - chłopak odkrzyknął.

- Tak właściwie to przyszedłem do ciebie. Chciałabyś wyjść na spacer? - zatkało cię na chwilę, ale ogarnęłaś się i pokiwałaś głową.

- Czemu nie.. - wymruczałaś i się niezręcznie uśmiechnęłaś.

Chodziliście w ciszy i patrzyliście na ścieżkę, którą szliście. Zastanawiałaś się dlaczego Aburame postanowił cię tu zaprosić. Czy on.. nie to nie mogło być możliwe. Przyjacielski wypad, jak to przyjaciele.

- [T/I]? - głos bruneta wyrwał cię z zadumy. Spojrzałaś na niego pytająco. - Gwiazdy są teraz szczególnie ładne, może chciałbyś je ze mną pooglądać? - znowu zaniemówiłaś na chwilę, ale się zgodziłaś. Usiedliście oparci o pień jednego z drzew i patrzyliście na kule gazu na niebie. Czułaś ciepło ludzkiego ciała obok ciebie. Było to bardzo kojące. Ułożyłaś się nieco wygodniej i na chwilę zamknęłaś oczy.

Shino wyczuł, że zasnęłaś. Słyszał twój spokojniejszy oddech i sam miał ochotę odpłynąć. Ale zamiast tego przyglądał się naturze wsłuchując się w twoje pochrapywanie. Po dłuższym czasie postanowił odnieść cię do domu, ponieważ nie wyglądałaś, jakbyś miała się obudzić w najbliższym czasie.

Sabaku no Kankurō

   Po kolejnej.. bardzo udanej misji wyszłaś ze szpitala i od razu zażądałaś kolejnej. Nie żebyś chciała się po prostu spotkać z pewnym szatynem z Suny, nie ma mowy.

  - [T/I], odpocznij trochę. - Tsunade była bliska załamania. - Są Walentynki, ty dopiero się wyleczyłaś, nie denerwuj się. - W..walentynki? Nie żeby cię to jakoś obchodziło, spotkanie twojego najlepszego przyjaciela w walentynki było kompletnie normalną przyjacielską rzeczą. Poza tym na misji. To wszystko dla bezpieczeństwa świata!

- Hokage-sama, jestem gotowa. Czekam już od dwóch tygodni! - Hokage westchnęła ciężko.

- Możliwe, że mamy dla ciebie jedną misję. - zauważając twoje zaciekawione spojrzenie odetchnęła jeszcze raz. - Tak, jest ona z pewnym lalkarzem z Suny. Jeśli cię to interesuje oczywiście.

  - Tak jest! Dziękuję, Tsunade-sama!! - wysłuchawszy swojego zadania z entuzjazmem poszłaś się przygotwać.

——
Kiedy dotarłaś do wioski, w której miałaś się spotkać z twoim partnerem (tylko takim misjowym partnerem oczywiście) robiło się już ciemno. Rozglądając się dostrzegłaś Kankurō stojącego obok jakiegoś straganu. Podbiegłaś do niego i energicznie poklepałaś go po ramieniu.

- [T/N], toż to znowu ty. Widzę, że jednak przeżyłaś bez sztucznego oddychania. - zaśmiał się chłopak i chyba do ciebie mrugnął. Zwariował czy nie, cieszyłaś się, że go widziałaś.

- Tak wyszło jakoś.. znaczy no e. Żyje, hej. - Zaczęłaś się plątać się w zdaniach. Jakoś nagle podskoczyło ci serce, kiedy znowu go spotkałaś. Otrząsnęłaś się ze wstępnej niezręczności i się uśmiechnęłaś. - Wiesz co robimy, nie?

- Ta, podobno ukrywa się tu gdzies jakiś kult czy coś tam.

- Żaden kult, tylko szajka złodziei, geniuszu. I mamy ich załapać. Rozumiesz? - przewrócił oczami.

- Wszystko to samo. - pokiwałaś głową. - No ale w każdym razie, chyba zajmiemy się tym jutro, prawda? - znowu przytaknęłaś. - To gdzie teraz śpimy. - Oboje gapiliście się na siebie czekając na odpowiedź.

- A nie załatwił ci czegoś Gaara czy coś?-

- A tobie nie?-

- To chyba śpimy na dworze. Znowu.. - oboje westchnęliście i udaliście się na poszukiwanie snu.

  Po dłuższym czasie znaleźliście jakiś zajazd, na który było was stać i tam też się zalokowaliście. Pokoik był mały i średnio zadbany, ale to i tak tylko na jedną noc. Oboje usiedliście na łóżku i zapadła niezręczna cisza.

  - To e ten.. zamierzasz spać? - spytał cię chłopak.

- A  ty nie?.. - jeśli miałaś być szczera to oczy już ci się zaczynały zamykać.

  - Nie no, ja chyba też. To dobranoc, nie zabierz całej kołdry. - i z tymi słowami zgasiliście lampę w pokoju. Jednak oboje nie mogliście jeszcze długo zasnąć, czując swoją obecność tak blisko.

Sabaku no Gaara

  Jak zwykle siedziałaś na kuchennej kanapie i chciałaś tylko umrzeć. Bolała cię głowa, Temari jak zawsze nie było, więc ty po prostu siedziałaś. Czy porzuciłaś życie shinobi? Niby nie, ale jedyne misje, które teraz dostawałaś były nieznaczne, bo dopiero niedawno formalnie przeprowadziłaś się do Suny, więc nie dostawałaś wielu zleceń. Chociaż jakby o tym pomyśleć mieszkałaś u Kazekage..

  Kiedy o tym pomyślałaś, jakby na zawołanie otworzyły się drzwi i wszedł wspomniany przed chwilą chłopak. Zerknął na ciebie niepewnie i zdjął płaszcz.

  - Dalej źle się czujesz? - zaskoczyło cię pytanie czerwono włosego. Niby czasem się odzywał, ale ty dalej się do tego nie przyzwyczaiłaś.

  - Mhm. - Mruknęłaś w odpowiedzi. Przy swojej najlepszej przyjaciółce umiałaś zachowywać się jak głośna, zabawna osoba, ale jednocześnie umiałaś być cicha i zrównoważona. Bardzo odpowiadał ci taki styl życia, zwłaszcza jeśli miałaś okazje do rozmowy z, no nie ukrywajmy, atrakcyjnym Kazekage.

  - Proszę. - wyrwało cię z gorączkowego zamyślenia. Zerknęłaś na Gaarę, który właśnie usiadł obok ciebie i podał ci jakąś leczniczą mieszankę. Zarumieniłaś się lekko i podziękowałaś.

  Siedzieliście stykając się ramionami i szczerze nie mogłaś narzekać. Dolegliwość nieco ustąpiła po zażyciu leku i zaczęłaś robić się dość senna. Lekko oparłaś się o ramię turkusowo okiego i zapadłaś w błogi sen.

  Gaara spojrzał na ciebie ciepłym wzrokiem. Może nie był za dobry z uczuciami, ale bardzo polubił cię przez ostatnie miesiące mieszkania razem. Często mógł znaleźć przy tobie trochę spokoju po ciężkiej pracy i bardzo to doceniał.

 
Sai

  Jak zwykle siedziałaś w zaciszu domowym czytając książkę, kiedy usłyszałaś pukanie do drzwi. Zaczęłaś lekko panikować, bo nie byłaś pewna czy chcesz teraz widywać ludzi, ale podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś. Na dworze było już ciemno, ale poznałaś sylwetkę stojącą w drzwiach.

  - [T/I] - san, przeczytałem w jednym z podręczników, że jeśli ktoś jest nieśmiały, nie powinno się na niego naciskać, tylko integrować się powoli. Więc przyszedłem do ciebie powoli się integrować. - uśmiechnął się lekko. Nie wiedziałaś za bardzo co ma na myśli przez powolne integrowanie się, ale odwzajemniłaś uśmiech i wpuściłaś go do środka.

  W ciszy usiedliście przy stole, a że zauważyłaś, że Sai przyniósł ze sobą jedną ze swoich książek, też zaczęłaś czytać. Czułaś, że co jakiś czas czarnowłosy na ciebie zerka. Lekko się speszyłaś i nie mogłaś skupić się na tekście. Coś o grzybach, coś o parze w lesie. Zatrzasnęłaś nagle książkę. W końcu odważyłaś się spojrzeć na czarnookiego, a ten jakby tylko na to czekał wyrecytował:

- Nie stresuj się kochanie, ja poczekam. - zatkało cię. Na co.. czekać?..

  Spojrzałaś na okładkę książki. „201 technik na poderwanie dziewczyny". Serce ci stanęło. Czasami nie byłaś pewna czy chłopak specjalnie cię podrywa, ale zawsze dochodziłam jednak do wniosku, że on nie wie co robi. Teraz nie było inaczej. Spłonęłaś rumieńcem i otworzyłaś usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy jakby z nikąd Sai położył ci palec na ustach.

- Spokojnie. Nie musisz nic mówić, twoje oczy mówią wszystko. - wtedy przegrzał ci się twój aspołeczny mózg.


Ocknęłaś się nagle w kompletnej ciemności. Nie pamiętałaś kładzenia się do łóżka, ale byłaś na tyle śpiąca, że to zignorowałaś. Wtuliłaś się tylko mocniej w domniemaną poduszkę i zamierzałaś pójść z powrotem spać. Ale wtedy usłyszałaś coś, co tobą wstrząsnęło.

  - Dogadujemy się bez słów, skarbie. - chyba spełniał się jakiś z twoich koszmarów. Odskoczyłaś od „poduszki" czyli jak się okazało bruneta siedzącego obok i spadłaś z kanapy.

  - Um.. S..Sai, nie chcę być niemiła, ale czy mógłbyś nigdy więcej nie korzystać z tej książki?.. - W odpowiedzi usłyszałaś cichy śmiech. Czy on cały ten czas się z tobą droczył?!

Iwa no Deidara

  Wszystko stało się dość nagle, więc nim się obejrzałaś twoja wioska leżała w gruzach, a ty ze swoim najlepszym przyjacielem ruszyliście w podróż. Co przeważyło na taki zwrot akcji? Zapewne wiele rzeczy, nie było sensu się nad tym teraz zastanawiać. Teraz liczyła się wędrówka i to, że musiałaś wspierać blondyna jak tylko umiałaś.

- [T/I], chyba tu się zatrzymamy, co? - spytał Dei patrząc na zagłębienie w skale.

  - Czemu nie. Wygląda na bezpieczne i powinno nas trochę osłonić przed wiatrem. Jak się czujesz?

- Jestem zmęczony, ale będzie dobrze. A ty się jeszcze trzymasz? - pokiwałaś głową i oboje się uśmiechnęliście. W końcu byliście wolni, wasza głupia wioska już was nie ograniczała. - Wiesz jaki dziś dzień?

- Ee dzień.. zimowy?.. - nie wiedziałaś co odpowiedzieć.

- To też, ale chodziło mi o walentynki.

- Nie wiem jak utrzymałeś poczucie czasu, ale to fajnie chyba. Nie wiem co mam zrobić z tą informacją.

- A tak mówię. Zwykle miałabyś miliony adoratorów, więc zastanawiałem się jak się teraz czujesz.

- Nie przesadzaj. Dostałam może ze dwie kartki w życiu. Średnio mnie to w ogóle obchodzi. - powiedziałaś patrząc na swoje palce u stóp.

- To ja rozstawie namiot. - przerwał niezręczną ciszę niebieskooki.

  Kiedy wasze lokum było już gotowe, usiedliście w środku i w końcu poczuliście ulgę. Wielogodzinny marsz był bardzo męczący, więc oboje  cieszył postój. W waszej kryjówce było kompletnie ciemno, więc kiedy próbowałaś się zrelaksować nie mogłaś przestać o wszystkim co mogłoby was teraz zaatakować.

- Dei, boję się. Mogę cie przytulić? - w ciemności usłyszałaś potwierdzenie, więc zbliżyłaś się do chłopaka i owinęłaś go ramieniem. - Dzięki, dobranoc. - i tak, wspierając sobie nawzajem poszliście spać myśląc o tym, jak to w końcu jesteście szczęśliwi. W walentynki..

Uchiha Itachi

  Po przebudzeniu od razu postanowiłaś wyjść z pokoju i udać się do kuchni. Na korytarzu czuć było jakąś dziwną atmosferę. Nie wiedziałaś co się dzieje, ale nie wyczuwała niebezpieczeństwa. Lekko zaalarmowana weszłaś do pomieszczenia i pd razu zostałaś powitana mocnym klepnięciem w plecy.

- A któż to wstał, nasza droga [T/I]! - prawie zakrztusiłaś się własną śliną.

- Kisame, zabić cię? - warknęłaś w stronę rekina, a ten zarechotał.

- Oj nie denerwuj się rybeńko. Wstałaś lewą nóżką?

- Widzę, że ty już nie chcesz nigdy wstać, co rekinku? - powstrzymałaś szeroki uśmiech.

- Wiesz co dziś jest [T/N]? - nagle zmienił temat Hoshigaki.

- Dzień twojej śmierci? Czy mamy jakieś zlecenie?

- No prawie, bo walentynki! - wyszczerzył się mężczyzna.

- Aha. A po co to komu, chcesz mi wyznać miłość?

- A myślałem, że ty mnie.. - udał stropionego. - A tak serio, to tak, mamy misje. Znaczy ja z Itachim mamy misje, a ty będziesz znowu sprawdzać teren.

- Wymarzony dzień, nie prawdasz? - sięgnęłaś po jakieś jedzenie i jakby z nikąd pojawił się przy was Uchiha.

Tak też ruszyliście. Tym razem wasz cel znajdował się bardzo daleko od bazy, więc musieliście się po drodze zatrzymać. Rozłożyliście jakieś obozowisko i wyznaczyliście warty. Ty miałaś być pierwsza, więc poklepałaś się lekko po twarzy i usiadłaś na kłodzie, gotowa do obrony.

Godziny minęły spokojnie i przyszedł czas na zmianę strażnika. Itachi lekko do ciebie pomachał na znak, że możesz już iść. Ale ty poczułaś, że musisz tu zostać, jeszcze tylko na chwilę.

- Mogę tu jeszcze zostać? - Brunet wzruszył ramionami i usiadł obok ciebie. Siedzieliście w ciszy patrząc w prawie pusty las. Czułaś jak obraz powoli ci się rozmywa, więc zamrugałaś kilka razy. Mgiełka snu powoli zaczęła otulać twój mózg i nim się obejrzałaś spałaś wtulona w Uchihę. Ten tylko na ciebie spojrzał i lekko się uśmiechnął. Kiedy przyszła kolej na Kisame, Itachi musiał go uciszać, żeby nie obudził cię swoimi docinkami jaką to jesteście uroczą parą.

Akasuna no Sasori

Twoje ciało lalki było już dopracowane, a nawet przed chwilą zaliczyłaś soję pierwsze zadnie. Czerwonowłosa wydawał się zadowolony twoimi wynikami, więc i ty nie narzekałaś.

Siedziałaś na blacie warsztatu i patrzyłaś na ręce lalkarza, który właśnie modelował twoją prawą nogę. Z tego co powiedział wcześniej naprawiał twój staw kolanowy, chociaż piec minut wcześniej mówił, że wszystko jest dobrze. Oglądałaś jak wkręca ci w nogę jakieś małe części i zastanawiałaś się do czego służą.

- Gotowe. Spróbuj ruszyć. - Zrobiłaś to o co cię poprosił i mogłaś obejrzeć bardzo ciekawy moment, w którym twoja noga wylatuje z zawiasów i rozbija się o sufit. - To teraz trzeba ci zbudować nową nogę.

  I tak oto minęło chyba jakieś pięć dni, głównie  na tym, że Sasori doczepiał i odczepiał ci nogę, która od czasu do czasu wydawała niepokojące dźwięki. Więc jeśli byłaś śpiąca, zmuszona byłaś do spania na siedząco z jedną nogą w powietrzu.
(Tak średnio się zalicza do tematu, ale no)

Hidan

  Dzień zaczął się jak każdy inny. Pobudka, ofiara, żarcie i takie tam. Ale niestety stała się też dość niespodziewana rzecz - twój drogi przyjaciel się przeziębił. Jak to możliwe? Nie wiem, niemożliwe. Ale tak się stało.

- [T/I] dawaj tą zupkę! - wydarł się Hidan ze swojego futonu. Miał zachrypnięty głos, więc zrobiło ci się go nawet szkoda.

- Idę, idę. Masz dzieciaczku, zupa. - burknęłaś i podałaś mu wywar. - Tylko usiądź, bo się zadławisz. - Czułaś się jakbyś niańczyła dziecko.

  - [T/I], moja poduszka jest niewygodna. - oświadczył siwowłosy po zjedzeniu kolacji.

- Wow, może dlatego, że ją spaliłeś na wiór? Co mam ci z tym zrobić? - A mogłaś nie pytać. Fioletowo oki pociągnął cię bliżej i położył głowę na twoich kolanach.

- Dobranoc.

- Jakie dobranoc cholero?! - ale już nie dostałaś odpowiedzi, więc się poddałaś.

Nara Shikamaru

  Jak zwykle przechadzałaś się po okolicy, gdy spostrzegłaś swojego przyjaciela leżącego pod drzewem. Po cichu do niego podeszłaś; chyba nie spał, ale miał zamknięte oczy i wyglądał jakby o czymś rozmyślał. Uśmiechnęłaś się i pozwoliłaś sobie się do niego przysiąść. Ten jakby automatycznie oparł głowę na twoim ramieniu. Pogłaskałaś go lekko po głowie i spojrzałaś w niebo. Może on jednak spał? Postanowiłaś więc zrobić to samo i tak oto przedrzemaliście razem jakieś siedem godzin, aż oboje się nie obudziliście i nie zdziwiliście się co wy robicie pod jakimś drzewem..

——————————————————————
No to ten
Szczęśliwych spóźnionych Walentynek :)
Musiałam w końcu wstawić, no nie? Tutaj można znaleźć zastępstwo prawdziwej walentynki hehe
Większość była napisana już te cztery miesiące temu, więc nie ma tam nic o walentynkach, ale w tych pisanych dzisiaj coś się pojawiło

Mam nadzieje, że się podoba
Postaram się wstawiać jeszcze czasem ibsjs
Cały czas się staram, ale niedługo egzaminy,
wiec ten
Po nich się może uda

Kocham wszystkich, którzy to czytają mwah mwah
Ma ktoś może jakieś scenariusze z hq albo danganronpy do polecenia? bo jakoś w nastroju jestem
Well regardless, tęsknie za pisaniem codziennie
I wgl za wattpadem
Nie mam już czasu na nic lol
Fml

A i wgl Jashinie drogi, muszę ostatni rozdział poprawić, bo autokorekta to śmieć lol

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro