21 - Obawy przed śniadaniem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Trochę wam zeszło... – zaśmiał się Plagg znaczącym tonem na widok wracających z łazienki właścicieli owiniętych ręcznikami.

Marinette spłonęła rumieńcem, zaś Adrien uśmiechnął się lekko speszony. Towarzystwo dwójki wszechwiedzących kwami było znacznie bardziej krępujące teraz niż kiedyś.

– Daj już im spokój, Plagg! – wtrąciła Tikki, próbując odwrócić uwagę swojego destrukcyjnego partnera od zażenowanej pary.

– Chciałem tylko wyrazić swoje uznanie dla ich pomysłowości... – Nie odpuszczało kwami. – Mówiłem ci, że sobie poradzą...

– Nie sądziłem, że nasze życie seksualne jest dla ciebie aż tak interesujące! – Adrien przerwał żarciki małego kocurka. – Nie słyszałeś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

– Zawsze uważałem, że w piekle jest dużo ciekawiej! – odciął się Plagg.

– Powinniśmy się pospieszyć... – szepnęła Marinette, gorączkowo poszukując elementów swojej wczorajszej garderoby. – Twoja mama dzwoniła już dawno temu...

Tym razem kwami Czarnego Kota zarechotało wymownie, ale darowało sobie komentarz. Młodzi byli już wystarczająco mocno zakłopotani i Plagg zlitował się nad nimi. Wolał nie ryzykować, że Adrien ograniczy mu dostęp do świeżych dostaw camemberta. Czy to pod wpływem swojej dziewczyny, czy może dzięki wyrwaniu się ze szponów tyranizującego go ojca trzy lata temu – chłopak wyhodował sobie wreszcie jakiś kręgosłup. I to się Plaggowi bardzo podobało. Zapowiadała się wspaniała współpraca na długie lata!

– To będzie straszne... – Westchnął Adrien. – Nie wiem, czy zniosę te znaczące uśmieszki mamy. Pewnie będzie jeszcze gorsza niż wczoraj wieczorem.

– Wczoraj była przekonana, że tak nam się spieszyło do... no wiesz... – zająknęła się Marinette. – Ale jeśli poranne wiadomości doniosły już o powrocie Biedronki i Czarnego Kota, to na pewno pomyśli... Pomyśli...

– Na pewno domyśli się, dlaczego po całej nocy latania po Paryżu wstaliście na śniadanie dopiero w południe... – dokończył uczynnie Plagg, któremu przeszła już chwila słabości i doszedł do wniosku, że woli popastwić się nad młodymi. – Aż żałuję, że nie będę mógł tego zobaczyć...

– Może nie musimy was już ukrywać? Nie spytaliśmy Mistrza Fu, czy nadal mamy utrzymywać nasze tożsamości w tajemnicy... – stwierdził Adrien.

– Przypomnij sobie, co powiedziała w nocy Lila! – odparła Marinette. – Groziła nam, że znajdzie nasze rodziny i przyjaciół. Jestem pewna, że w Paryżu znajdzie się paru przestępców, którzy wpadliby na ten sam pomysł, gdybyśmy się ujawnili...

– Mówię o śniadaniu z moją mamą, a nie ogłaszaniu wszem i wobec, że jestem Czarnym Kotem! Jej przecież możemy powiedzieć?

– Nigdy nie wiesz, kto podsłuchuje albo podpatruje przez okno... Nie chcę ryzykować życia i zdrowia moich rodziców. I jestem przekonana, że ty także nie naraziłbyś swojej mamy ani Nathalie.

– Nie zastanawiałaś się kiedyś... – zaczął chłopak nieśmiało, ale przerwał, bo nawet nie umiał sformułować tego pytania.

– Och, przecież to oczywiste, że one są razem! – roześmiała się jego dziewczyna. – Naprawdę tego nie zauważasz?

– Czego?

– Jak twoja mama promienieje, ilekroć Nathalie jest w pobliżu. Serio, Adrien... Myślałam, że po latach będziesz więcej dostrzegać...

– Chyba jestem jakiś upośledzony pod tym względem...

– Najwyraźniej... Może wszyscy faceci tak mają? Nie wiem... A może ty jesteś wyjątkowo odporny na zauważanie więzi między ludźmi...

– Tak wiele się jeszcze muszę nauczyć... Na szczęście mam najlepszą nauczycielkę pod słońcem!

– Pochlebca! – prychnęła Marinette, ale zarumieniła się zadowolona z komplementu. Chwyciła leżącą w kącie sukienkę i sprawdziła czy znalazła już wszystkie rozrzucone po pokoju ubrania. – Idę się przebrać! – poinformowała chłopaka.

– Może ci pomogę? – zaproponował natychmiast z szerokim uśmiechem.

– Wtedy nie wyzbieramy się nawet do kolacji!

– Nie byłbym aż takim optymistą... – wtrącił Plagg, któremu skończyły się zapasy sera, co spowodowało wzrost zainteresowania dokuczaniem swojemu właścicielowi. Adrien rzucił mu w odpowiedzi ostre spojrzenie, co dla kwami było nowością.

– Szybciej będzie, jeśli przebierzemy się osobno... – szepnęła Marinette i pogładziła swojego chłopaka po policzku. On od razu przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie, a ona z zapałem odpowiedziała na ten pocałunek. Po chwili ręcznik, w który miała owiniętą głowę, wylądował na ziemi. I zapewne to samo stałoby się z pozostałymi okryciami, gdyby nie rozdzwonił się telefon Adriena.

– Noż cholera! – wyrwało się chłopakowi, zaś jego dziewczyna wykorzystała ten moment, żeby wymknąć się do łazienki i jednak założyć sukienkę. Jeśli tak łatwo będą zapominać o bożym świecie, ona w życiu nie zdąży się ubrać i zapiąć te milion guzików. – Halo?

– Kochanie, ja wszystko rozumiem... – zaczęła od wyrzutów Emilie. – Ale zrozum, że mamy parę pilnych spraw do omówienia, zanim zacznie się paryski koniec świata. Przyjdziecie wreszcie na śniadanie, czy mam zacząć myśleć o obiedzie?

Plagg zarechotał cicho, fruwając wokół głowy Adriena. Bawił się wybornie! Jego posiadacz rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, ale nic nie powiedział, bo na linii miał mamę.

– Będziemy dosłownie za kilka minut. Czekam, aż Marinette wyjdzie z łazienki.

Rozłączył się i zamarł, podchwyciwszy groźne spojrzenie swojej dziewczyny, która właśnie pojawiła się w drzwiach.

– Świnia! – syknęła. – Zapłacisz za to!

– Już się nie mogę doczekać! – Wyszczerzył się w uśmiechu Czarnego Kota.

– Zaraz narobię ci wstydu i pójdę na śniadanie bez ciebie. Bo jesteś niegotowy! I nie omieszkam powiedzieć o tym twojej mamie. Jestem pewna, że weźmie moją stronę!

– Czy możemy nie mieszać mamy do naszych spraw? Szczególnie tych związanych z ubraniem? Daj mi dwie minuty! – rzucił i pobiegł do łazienki.

Marinette sięgnęła po telefon i włączyła stoper, ustawiając go na sto dwadzieścia sekund. Plagg nie wytrzymał i zaniósł się śmiechem. Po chwili dołączyła do niego chichocząca Tikki.

– Ależ się cieszę, że wróciliśmy, Tik... – mruknęło czarne kwami. – Zapowiadają się cudowne lata...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro