„Tajemnice"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Kacper]

Byłem podekscytowany.

Kurczę.

Ja dawcą?

Przez myśl mi by to nie przeszło. Ale... Teraz? Gdy wiem że Kamil jest dla mnie kimś więcej. Cieszę się że mu pomogę.

Życie takie już jest. Jesteś inny. Lecz jakiś czyn, czy jakaś osoba wpływa na twoją własną zmianę. Jakby to ten czyn bądź człowiek był cząstką ciebie. A nawet całością, jednością ciebie. Zmieniasz się bo wiesz że masz na kim się oprzeć. Wiesz że jest ktoś kto cię zrozumie. Czego nie umieją inne osoby. Bo jesteś... Jaki? Inny? Wyjątkowy? No nie wiem. Ja wyjątkowy? Inny? Tak... Zdecydowanie inny.

Wracając do mnie. Nucę sobie Schaftera - Hot Coffe.

- ...chcą gorącej kawy, już nie mówię im per pani. Jak ptak malowany, tonę w talii z kartami, jestem wiecznie zmieszany, niestabilny jak flaming. Ou. - patrzę na Kamila. Leży w szpitalnym łóżku. Cierpi. Nadal śpiewam pod nosem. Robię to dlatego że jesteśmy sami na sali.
- W głowie tylko tańcz i tańcz, tańcz, tańcz i tańcz.

Kamil śpi.

Jakże bym chciał go usłyszeć. Zobaczyć jego oczy.

Co się ze mną dzieję?

Nie wiem.

Nie przypuszczał bym że jestem... gejem.

A jestem?

Nie mam pojęcia!!

Wstaję. Idę do kibla. Jestem przed pisuarem. Rozpinam rozporek. Wyciągam przez niego mojego członka. Po czym się odlewam. (Tak to się pisze?) Myślę o Kacprze. Czemu? Po chwili zauważam że mój "kolega" momentalnie powoli się unosi. Halo! Pozbywam się z siebie moczu. A on do góry leci. Co za samolot. Wracaj na hangar do cholery. Ustał mi gdy wyobrażałem sobie Kamila! Co ze mną?! Kurwa!

Super!

Opszczałem sobie spodnie. Nie no normalnie super. Pojadę po ciuchy do domu. I tak będę tylko w szpitalu siedział. Zapiąłem rozporek i opuściłem toaletę. Cofnąłem się by umyć ręce. Kieruje się na salę. Kamil śpi. Całuję go w czoło. Jemu też wezmę ciuchy. Muszę wziąć klucze od jego mieszkania. Tylko gdzie... Są. Biorę klucze i wychodzę że szpitala.

                     • • •

- Gdzie on ma ciuchy? - jęcze. Jestem w domu Kamila. Przyznam że chatę ma wielką. Pełno szaf, szafek, komód. Otwieram wielką białą szafę z lustrem. - Są! - krzyczę. Przegląda jego garderobę. Ma styl. Hm... Wezmę mu czerwona i białą bluzę. Dżinsy czarne z dziurami i dresy z Adidasa.  -No to chyba syćko. - akcentuje ostatnie słowo. Rozglądam się po jego pokoju. Patrzę na zdjęcia z jego rodzicami. Młodo umarli. Jak na 40 latków. Wszyscy słyszeli o tym wypadku. Wszystkich ten wypadek przejął... no dobra, przynajmniej część. Kamila... U niego było trudno to zobaczyć. Nie okazywał za bardzo wielu emocji. Faktycznie - na początku płakał. Ale później... Kto wie czy on na cmentarz chodził. Wiem że dla niego to była ulga. Ta ich śmierć. Kamil przed wypadkiem przyjaźnił się z takim Maxem. Po wypadku Kamil tą przyjaźń skończył. Max rozmawiał ze mną i powiedział, że Kacper z nimi miał totalny horror. Wieczne kary, tortury, nakład obowiązków, którymi zajmował się tylko on, w czasie gdy jego starzy zarabiali pieniądze, których i tak nie wydawali na syna. Chodzili do restauracji, i kin, gdy on jadł stary chleb, a zamiast filmu musiał oglądać widok za oknem. Nieraz, tak powiedział Max, był też przez nich bity. Pewnie dlatego zawsze nosił długie ciuchy. Ale się rozmyślałem.

Wziełem torbe, spakowałam do niej ciuchy i pojechałem do szpitala.
Oddam szpik Kamilowi. Muszę zrobić to... Dla niego.

Do cholery!

Co się ze mną dzieję?!

Kim ja jestem?

Chyba nie g-gejem?

A jeśli?

Czy ja czuję coś do Kamila?

A może coś sobie wmawiam?

Ta. Napewno.

Ale czemu wcześniej myślałem że go kocham i że.. jest moim chłopakiem, całuję go w czoło, gdy ten śpi.

Kocham go.

To moja tajemnica.

Potencjalny gej.

I tyle.

Koniec tematu.

Kropka.

.
                   
                     • • •

[Kamil]

Otwieram oczy. Przez chwilę mam na nich czarne plamy. Kręci mi się w głowie. Sięgam ręką szukając mojej komody. Gdzie ten zegarek? Podnoszę się. Siadam.

- Gdzie ja kurwa jestem? - mruknąłem pod nosem gdy zorientowałem się że nie jestem u siebie.

Co to?

Szpital? 

Ale co... ?

Aaa! Wczoraj. Centrum. Kfc. I... Kacper. Tak. Białaczka. To wszystko wyjaśnia.

Troskliwy.

W sensie Kacper.

Lubię go.

Bardzo.

?!

Co ja sobie wyobrażam?

Wogóle o czym ja myślę?

Jestem gejem?

Chyba nie.

No nie wiem.

W sumie może.

A może nie może.

Tylko sobie coś wmawiam, bo przecież Kamil, raczej mnie nie będzie kochał.

A czy ja go kocham?

Tak.

Nie powiem mu tego. Nie teraz.

Tajemnica.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#milosc