Obiad i mafia
Korytarz, sala od matmy
*Jak orientujecie się po dwóch poprzednich rozdziałach... na zastępstwo nikt do nas nie przyszedł. To zmówiliśmy się małą grupą, że przed dzwonkiem pójdziemy na obiad (bo to tortury dobiec tam jako pierwszy). To z klasy wyszłam ja, Paulina, Emilka, Franek i Szymon. Nie zrobiliśmy dwóch kroków a tu woźna*
My: ...Dzień dobry
Woźna: Dzień dobry...?
*Schodzimy po schodach jakby nigdy nic. Za filarem chowa się Franek i wypatruje nauczycieli. Po chwili idziemy głównym korytarzem w szeregu. Od lewej Emilka, Pulina, ja, Szymon i Franek*
Ja: Idziemy jak jakaś mafia
*A na końcu korytarza stoi ksiądz. Z szeregu idziemy w parach. Za nami jeszcze przyczepił się drugi Szymon i Kinga*
My: *zwalniamy tępo*
Ksiądz: *wchodzi po schodach i znika na piętrze*
My: *biegniemy za księdzem* (bo tam jest stołówka)
My: *zatrzymujemy się w połowie schodów, bo ksiądz postanowił z nich zejść*
My: Szczęść Boże
Ksiądz: Szczęść Boże
My: *biegniemy dalej*
*Po chwili dotarliśmy. Bierzemy jedzonko i siadamy*
Ja: *odwracam się* Ej Paulina. Lolo (historyk ma taką ksywkę) się na nas patrzy.
Paulina: ...
Paulina: O kurde
..............
Uwielbiam tą historię XD I chyba jest najdłuższa ze wszystkich. Dzięki za 1k wyświetleń ludziska!
21.11.2019
Do następnego!
--Draffander--
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro