V. Manipulator

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle wszystko szlag trafił. Przez pukanie.

- Angel, wołałeś mnie? - radiowy, pogodny głos rozbrzmiał zza drzwi.

- Kurwa - mruknął cicho i szybko podniósł się do siadu i zaczął ubierać.

Czuł się zażenowany i skrępowany co rzadko odczuwał. Wziął głęboki wdech i wydech na uspokojenie oddechu. Potrafił się ogarnąć błyskawicznie, wyniósł to z pracy. Otworzył mu drzwi z miną jakby przed nim stał największy idiota Piekła. A im dłużej na niego patrzył tym większą złość odczuwał.

- Wybacz Al. Dziś się nie sprzedaje - powiedział krótko i z pogardą.

- Oh to wiem mój drogi. Zresztą i tak już nie będziesz - uśmiech nie schodził Alastorowi z twarzy.

Tym zdaniem przypomniał Dustowi o wszystkim co się dzisiaj stało. Złapał go jedną ręką za kołnierz od koszuli i  wciągnął go do pokoju, wręcz lekko unosząc, ponieważ był on wyższy od Alastora. Kopnięciem zamknął drzwi, a następnie przyszpilił demona do ściany w dalszym ciągu trzymając za jego kołnierz.

- Ty mi lepiej powiedz coś ty powiedział Valentino i jakim prawem - syknął szeptem Angel, jakby się obawiał, że ktoś usłyszy.

Mina Alastora jakby spoważniała, choć nadal uśmiechnięta.

- A czy to ważne? Powinieneś być mi wdzięczny plugawy ścierwie - na szept odpowiedział również szeptem.

- Ta praca to było wszystko na czym mi zależało. Wszystko co miałem więc teraz w podskokasz pójdziesz i odczarujesz Valentino - przyłożył mu pistolet do skroni dalej go trzymając.

- Niesamowite jak z podniecenia szybko przeszedłeś w złość, nieprawdaż? - podkreślił radiowy demon unosząc jedną brew do góry i patrząc mu głęboko w oczy.

- Jeśli to miało mnie zawstydzić to wybacz. Gorsze rzeczy mi mówiono i robiono Kotku - uśmiechnął się chytrze Angel.

Nagle poczuł jak coś ciepłego, grubego i o dziwnej tekstórze oplata się wokół jego szyi wręcz lekko podduszając. To była czarna macka. Alastor przywoływał je zawsze nue wiadomo jak i nie wiadomo skąd.

- Myślisz, że możesz się tak do mnie odzywać? Vaggie przypadkiem nie doinformowała Cię  przy naszym pierwszym spotkaniu kim jestem? - z każdym jego słowem uścisk na szyi Angela stawał się coraz mocniejszy, a twarz Alastora stawała się coraz groźniejsza.

W pewnym momencie pajęczak, aż wypuścił trzymany pistolet z dłoni z braku tchu i nieudacznie starał się poluźnić uścisk. Był wielokrotnie podduszany podczas seksu, ale to było kompletnie co innego.

- Na kolana błagać o życie - uśmiechnął się przyjaźnie obserwując Angela.

To zdanie w pewnym sensie przypomniało Angelowi o Valentino. Może dlatego, że to pierwszy raz kiedy ktoś wystraszył go tak mocno jak robi to Val. Choć " tak mocno " to złe określenie. W skali Valowej to przeżycie było mocnym siedem na dziesięć. Angel padł na kolana starając się cokolwiek wykrztusić, ale nie mógł. Po prostu patrzył na Alastora. Błagalnie.

-  Odrazu lepiej mój drogi! Ha ha! Widze, że się dogadaliśmy! - przysłowiowy sznur poluzował się na szyi Angela, a następnie za rozkazem pstryknięcia Ala zniknął.

Pajęczak panicznie wciągnął powietrze trzymając się za szyje i dalej będąc na kolanach. Gdy się trochę uspokoił spojrzał na Alastora. Ten wyciągał ku niemu rękę oferując pomoc w podniesieniu się. Normalnie Angel odtrąciłby rękę, ale coś mu podpowiedziało, żeby lepiej przyjąć pomoc. Al pomógł mu wstać, następnie zakręcił nim tak jak robi to partner z partnerką podczas tańca i łapiąc go jedną ręką za talię przyciągnął go bliżej siebie. Głowa Angela spoczęła na ramieniu demona tak, że nie mógł zobaczyć jego wyrazu twarzy. Poczuł się lekko zdezorientowany, tym bardziej, że Al nie przepadał za dotykiem. Choć kto wie kiedy mu coś strzeli do łba? Nikt nie wie. Jedna wielka zagadka. Nigdy nie zdradza swych ruchów. Pierdolony manipulator.

- Nie chciałem cię wystarczyć mój drogi... - pogłaskał go po plecach, można było się tylko domyślać w tamtym momencie Angela zamurowało.

Valentino też tak robił. No ale dotyk Valentino nie był szczery. Nigdy. A ten? Jakby uspokojała go własna siostra, lub ktokolwiek kogo dotyk kojarzył się Angelowi z czymś przyjemnym. Ten gest wyszedł z inicjatywy Alastora dlatego, że ten zauważył jak Angelowi zbierają się łzy w oczach o czym sam Angel nie wiedział. Pajęczak skojarzył mu się z małym dzieckiem.

- Cóż - odepchnął go lekko z pogodnym uśmiechem - Będę się zbierał - radiowy ton był tym razem przyjemny dla Dusta, nie był nagły, ani impulsywny, tylko spokojny.

Angel odpowiedział na to jedynie skinieniem głowy, był spokojny, ale i zmieszany z błotem. Dokładnie tak jak chciał Alastor. Obserwował jak Al schyla się po upuszczony pistolet.

- Dzieci nie powinny się czymś takim bawić - powiedział i wyszedł zabierając go ze sobą.

Gdy drzwi się zamknęły Angel powiedział cicho: 

- Pierdolony manipulator -

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro