《13》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się bardzo wcześnie. Była może 4 rano? Po chwili skapnęłam sie, że wzięłam Sana do siebie i właśnie śpi obok mnie. Nadal jednak myślami wracałam do Crossa. Ogólnie byłam wdzięczna Sansowi, że uratował mnie przed Lustem. Wstałam ostrożnie z łóżka, aby nie obudzić Sansa. Wzięłam telefon z komody i zrobiłam mu zdjęcie. Jak wstanie to mu je pokaże. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie 3 kanapki z nutellą. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Po chwili zobaczyłam jakąś kartkę. Z czego co pamiętam, to na stole wczoraj nie było nic. Sięgnęłam po kartkę i zaczęłam czytać.

Droga TI.
Nie wiem czy mnie pamiętasz, ale to ja, Cross.

Cross?! Jak?!

Wczoraj na imprezie chciałem z tobą pogadać, ale gdy szłaś za mną, nagle zniknęłaś.

Porwał mnie Lust...

Chciałbym się z Tobą spotkać. Tu masz mój numer telefonu:
696969696969
Jak coś, to zadzwoń lub napisz sms'a

Ps. Tylko nie mów nic dla Sansa

Eeee?... Co? On żartuję, tak? Ja go nawet nie znam. Chociaż w sumie jestem ciekawa o co może chodzić...
Zdecydowałam! Pójdę. Bez Sansa. Dam radę. Wrócę do domu cała i zdrowa. Wczoraj byłam tak zmęczona, że zasnęłam w ubraniach. Jednak teraz musiałam wziąć czyste ubrania.

《Time Skip.》

Wyszłam przed blok. Jest 5:12. Postanowiłam napisać do Crossa.

Ty: gdzie mam iść?

Od razu odpisał.

Cross: może las?

Las? Czemu akurat las?

Ty: no, okej.

Cross: ok, czekamy.

Czekamy? To z kim on jest? Zaczęłam iść w stronę lasu. Miałam niedaleko, ale i tak nie za bardzo chciałam tam wracać.

《Time Skip.》

Stoję właśnie przed lasem jakieś 3 minuty. Crossa nadal nie ma.

Ty: ja już jestem.

Cisza. Okej... Po chwili jednak słyszę za sobą kroki. Odwracam się, a tam stoi Cross. Zaczął zmierzać w moją stronę z rękoma w kieszeniach.
-cześć.
-Cześć, co tam?
Szkielet już stał przedemną.
-a dobrze. słuchaj... chciałem z tobą porozmawiać, ale zniknęłaś... gdzie wtedy poszłaś?
-Oh, eh, cóż...Lust mnie dorwał...
-zrobił ci coś?
-Na szczęście nie.
Cross wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
-to dobrze! słuchaj TI., bo jest sprawa...
-Jaka?
-ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz. nawet dla Sansa.
-O-okej? Wię~c o co chodzi?
Szkielet zawachał się.
-no więc.... wiesz co to czekolada?
-Czekolada? Tak, wiem co to jest, nawet jadłam wieeeeele razy, a co?
Szkielet zabłysnął nadzieją.
-a, kupiłabyś jej trochę?
Zapytał niewinnie.
-Jasne! A ile dokładnie?
-tyle ile dasz radę. możesz wykupić nawet całą.
O co on mnie prosi? O tonę czekolady? Serio?... Po to mnie tu ściągnął, aby powiedzieć mi o tym, abym kupiła mu tyyyyle czekolady? Haha... Śmieszne...
-No, okej, aaa.... Nie mogłeś po prostu napisać SMS?
-nie za bardzo....
-Aha... W ogóle jak żeś wlazł mi do chaty?
-teleportacja...
-A... No tak...
Staliśmy chwilę w milczeniu.
-Ej! A czemu sam sobie nie kupisz tej czekolady? Hmm?
-eee...m... bo ja nie wiem jak ona wygląda...ani jak smakuje... zresztą! ta czekolada nie jest dla mnie.
-Aha? Nie no spoko... A ile masz przy sobie kasy?
-wystarczająco.
-Aha, nie no dobra, to kupię za max 1000 zł, ok?
-spoko, dzięki.
-Proszę, to wszystko?
-tak, tak, to tyle, dzięki, pa!
-Cześć...
Nagle, puf! Cross zniknął. Zastanawiam się, po co mu tyle czekolady? W sumie, to nie moja sprawa... Odwróciłam się w stronę lasu. Chciałabym tam wejść, ale co jeżeli znowu coś się stanie?
.... Jebać to! Ja chcę i tyle! Nie będę się głęboko zapuszczać. Dojdę do tamtej siatki i wrócę. Proste? Proste.

《Time Skip.》

Doszłam już do siatki. Po drodze przemyślałam sobie kilka spraw. Zdałam sobie sprawę, że od kilku dni się nie tnę, a to już coś. Myślałam o Sansie i o jego niewytłumaczalnym zachowaniu. Myślałam też o wczorajszej imprezie, na przykład kogo tam poznałam, o tej całej akcjii z Lustem, o Crossie... Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Ktoś do mnie dzwoni. Wyjełam telefon z kieszeni i osobą dzwoniącą był Sans.
Rozmowa:
-No cześć, co/
-boże TI.! nic ci nie jest?! gdzie jesteś?!
-Ja/
-Lust cię złapał?! a może znowu się zgubiłaś?!
-Cze/
-czemu w ogóle wyszłaś o tak wczesnej porze?! wiesz która jest godzina?!
-Sans!
-....co? co się dzieję?! gdzie jesteś?! halo?!
-Sans! Do kurwy nędzy, ogarnij miednicę! Nic mi nie jest... Wyszłam się przewietrzyć, zaraz będę wracać...
-nie rób tak więcej! ja tu na zawał umrę! nawet nie wiesz jak się wystraszyłem...
-Spokojnie.... Chwila, czy ty się o mnie martwisz? ~
-no a jak mam się nie martwić, jak ty sobie wychodzisz od tak o 5 rano bez informowania mnie o tym!
-....Wyszłam o 4...
-no! jeszcze lepiej....
-Oj~ Nie gniewaj się~ Zaraz będę w domu, chyba że mnie Lust dopadnie, albo Night, albo/
-idę po ciebie!
-Nie! Cze/
I się rozłączył. Ciekawe jak on chce mnie znaleźć... Połażę sobie jeszcze chwilę i wrócę, aby ten gamoń się nie martwił. Po chwili jednak, usłyszałam czyjąś rozmowę. Podeszłam do jakiegoś krzaka i się w nim ukryłam.
-Słuchaj, nie obchodzi mnie jak zdobędziesz hajs. Masz mi go oddać do końca tego jebanego miesiąca, albo będziesz lizać ziemię.
-Spoko, stary. Nie denerwuj się tak. Już wiem jak zdobyć te pieniądze, ale potrzebujemy niewolnika czy tam jak kto woli, ofiary.
-Ta, a kogo ty chcesz mieć za tego "niewolnika"?
-No kurwa nie wiem! Wezmę któregoś wieczora się tu przejdę i znajdę na przykład tą laskę co tu ciągle łazi. Ostatnio ze swojego bloku ją widziałem jak o godzinie 5 wlazła do tego lasu. Pewnie chodzi się przejść.
-Pewnie tak, w sumie nikt po za nią tu nie chodzi. Prawda?
-No chyba tak. Zresztą, nie wygląda jakby miała kogoś bliskiego, więc raczej nikt nie będzie jej szukać.
O kim oni gadają?
-A w ogóle to co zamierzasz z nią zrobić?
-Słuchaj, to jest dziewczyna. Okolo 20-25 lat. Zrobi się mini burdel i będzie grzecznie pracować. Wiesz za ile dziewczyny sprzedają dziewictwo? Chłopie! Tosz jeżeli byłaby dziewicą, wiesz ile kasy byśmy wzięli?! Oczywiście jednorazowo, ale to już coś... A potem prostytucja to też przecież nie małe pieniądze.
-*kich*
O kurwa...
-Słyszałeś to?
-Tak... Halo!?
Dwaj faceci zaczęli zmierzać w stronę krzaków, w których siedziałam właśnie ja! I teraz pytanie, uciekać czy zostać? Są coraz bliżej. Muszę kurwa uciekać!! Wybiegłam pędem z krzaków.
-Hej! Wracaj tu suko!
-Kurwa! Ona wszystko słyszała! Wezwie psy!
-Zamknij się kurwa i ją złapmy!
Biegłam ile sił w nogach, ale wiedziałam, że długo tak nie pobiegnę. Tym razem zapamiętałam gdzie jest wyjście z lasu.
-Pomocy!
Krzyknęłam.
-Teraz! Rzucaj!
Nagle poczułam przeszywający ból w lewej nodze. Upadłam na ziemię i spojrzałam na nogę. Miałam wbity nóż, leciała krew. Dwaj faceci podbiegli do mnie, gwałtownie złapali mnie za ręce i zmusili abym stanęła.
-Co? Lubisz podsłuchiwać, tak?
-Czekaj... To jest właśnie ta laska, co łazi z samego rana po tym lesie!
-Serio?
-No.
-Czyli zdobycz sama do nas przyszła.
Łzy leciały mi po policzkach. Noga bolała mnie okropnie, ale oni trzymali mnie w górze. Czemu ja mam takiego pecha? Mam zjebane życie... Niech oni mnie zabiją. Przynajmniej nie będę musiała już się męczyć swoim "szczęściem". Większy mężczyzna, wziął mnie jak worek na plecy. Nawet nie wolałam o pomoc, bo kto niby miałby mi pomóc? Sans?

~*~
1176 słów... Mało, co nie? xD
Sorka, ale wena poszła się jebać ;-;
Jest godzina 00:19.... Jej!...
Jeżeli będzie 35 głosów, to od razu wstawiam kolejny rozdział :3
No to tyle,
Buźki,
Papa :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro