Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego to się nikt nie spodziewał. A już na pewno nie ja. Tego, że zamienię z suką Kelly jedno słowo w życiu. A raczej tego, że kiedykolwiek mi pomoże. Mieliśmy wf. Ja poszedłem na kosza, a Hilton na nogę. Więc byliśmy w dwóch innych salach. Zabroniłem mu grać ze mną, bo... Bałem się, że znów dostanie napadu zazdrości i zaliczymy jakąś wtopę. Zazdrosny Hilton, to głupi do kwadratu Hilton. Nie myślał racjonalnie, kiedy obok mnie stała inna osoba, niż sam Mac i spółka. W każdym razie wygoniłem tego cholernika na inną halę. Ale jak się okazało ja bez niego, to jak bez wody. Albo prawej ręki. No dobra... Może lewej. W każdym razie od rana nie miałem ochoty na jedzenie no i nie jadłem śniadanka. A na wfie zemdlałem. I kto się mną zajął? Kelly. Bo nauczyciele gdzieś wypieprzyli, a pielęgniarki nie było w szkole. Poszła ze mną do szatni. Damskiej. Posadziła mnie na ławce, otworzyła okno i drzwi, aby był przeciąg i dała mi swojej wody. Z opisów Hiltona, czy kogokolwiek innego nie była taka miła i opiekuńcza. Dlatego to wszystko wydawało mi się podejrzane. W końcu już cała szkoła trąbiła, że Mac i Rene to najlepsi przyjaciele sratatata. Może chciała się do niego zbliżyć przeze mnie. W końcu na niego leciała. To by było możliwe.
- Jak się czujesz? - kucnęła przede mną i zaczęła mnie wachlować zeszytem. Jej głos wydał się dziwnie troskliwy. Cała Kelly była jak nie Kelly.
- Jest w porządku. Dziękuję. - uśmiechnąłem się. W sumie jej opieka sprawiła, że poczułem się lepiej.
- Jadłeś coś dzisiaj? A może za mało wypiłeś? Jesteś strasznie blady. - pochyliła się do swojej torebki. A jej cycki prawe wyleciały że stanika. Co jest.
- No... Nie bardzo. - podrapałem się po głowie.
- W taki upał łatwo się odwodnić. - położyła dłoń na mojej głowie. A ja poczułem się dziwnie. Bo naprawdę za bardzo się do mnie kleiła.
- Nic mi nie będzie. Naprawdę dziękuję. - zaśmiałem się nerwowo. No bo w końcu... Żadna dziewczyna nigdy nie głaskała mnie po głowie. A mama i babcia się nie liczą.
- Wow... - spojrzała na mnie trochę tak dziwnie. - Przyjaźnisz się z tym idiotą, a jesteś zupełnie inny. - znów zaczęła mnie wachlować. Ale mi już było chłodno i dobrze. No może trochę kręciło mi się w głowie.
- To on się do mnie przyczepił. - zaśmiałem się. - Na początku byłem totalnie na nie... Straszny z niego burak.
- Prawda? - zaczęła się śmiać. - Jak pierwszy raz się z nim przespałam, to potem chwalił się wszystkim wokół i zdawał relację z całej nocy. Może i mówił o mnie dużo dobrych rzeczy, ale potem... Wyszłam na dziwkę. - westchnęła. I spojrzała gdzieś w bok. Wyglądała na smutną. Bardzo smutną.
- To dlatego z nim zerwałaś? - spojrzałem na nią bardzo ciekawy. No bo w sumie kto by się nie ciekawił. Moja mała, wewnętrzna plotkara znów uruchomiła swój najbardziej rozbudowany mod. Ciekawski mod.
- Nie. - zaśmiała się smutno. - Po prostu mi się znudził. Totalnie przestał mnie zadowalać. No i staczał się. Co miałam zrobić? Nie chciałam, aby pociągnął mnie za sobą. - usiadła na podłodze przede mną. Wbiła we mnie spojrzenie i wzruszyła ramionami. W sumie Kelly nie wydawała się taka zła... Ale mogła grać.
- Tak, słyszałem o tym. Podobno było z nim źle. - złapałem się za ramię i spojrzałem w dół.
- Bardzo źle, ale... Sam tego chciał. Zamiast szukać pocieszenia we mnie, to sobie znalazł w narkotykach. - pokręciła głową, robiąc śmiesznie krzywą minę. Memiczna kobieta.
- Może tak było mu łatwiej. - znów wziąłem łyka wody Kelly. Bo było mi mega gorąco.
- Chciałam mu pomóc, ale on nie chciał. Byłam gotowa nawet chodzić z nim na terapię i tak dalej... To wszystko zaczęło się wcześniej, a nie tak późno jak mówią wszyscy. Miałam dosyć użerania się z nim. Był strasznie agresywny. Raz prawie mnie zgwałcił. - powiedziała cicho. - To nie tak, że przestałam go kochać czy coś... Bo zakochałam się w nim. Po prostu nie widziałam żadnego zaangażowania z jego strony. To bolało. A potem się wściekłam... I wyszło jak wyszło. - wzruszyła tylko ramionami. Zaczęła skubać swoimi długimi tipsami, czy inną hybrydą, swoje krótkie spodenki.
- Dlaczego mi o tym wszystkim mówisz? I idzie ci to tak łatwo... - coś mi w tym wszystkim śmierdziało. Kelly nie mogła być miłą osobą. Była suką. Każdy o tym wiedział.
- Masz w sobie coś takiego, że... Po prostu czuje do ciebie duże zaufanie. Nie dziwię się, że Mac się ciebie uczepił. Wyglądasz na rozsądnego i... Jesteś taki słodki. - zachichotała dźwięcznie, a na jej policzkach pojawił się mały rumieniec. Natychmiast rozpromieniała. A ja nie wiedziałem co powiedzieć.
- Dziękuję... To miłe. - również się zaśmiałem. - Ale wracając... Byliście ze sobą dwa razy, tak?
- Tak. - kiwnęła. - Wróciłam do niego, bo wręcz mnie błagał. Skrzywdził mnie i zdawał sobie z tego sprawę. Chyba miał po porostu wyrzuty sumienia. Nie sądzę, aby wtedy nadal mnie kochał. Za bardzo go wtedy skrzywdziłam, aby tak było. - wyrzuty sumienia?
- Nadal coś do niego czujesz? - chciałem z niej wyciągnąć wszystko. Może i była głupia, ale na pewno Kelly nie była suką. No chyba, że nie mówiła mi prawdy i kłamała w żywe oczy.
- Nie wiem... Na pewno mam do niego słabość, ale to wszystko, że na niego lecę to plotki, bo zerwałam z Peterem. - burknęła zirytowana. Też bym się irytował, gdyby ludzie wpieprzali mi się do życia z nudów. I wymyślali nowy życiorys.
- Rozumiem. - kiwnąłem głową. - Czyli mówisz, że Hilton chciał do ciebie wrócić, aby pozbyć się wyrzutów sumienia, bo cię skrzywdził?

Musiałem dowiedzieć się wszystkiego.
Bo zakochałem się w Macu Hiltonie.
Cholernie zakochałem się w Macu Hiltonie.

***

Byliśmy u Maca w domu. Zrobił nam pizzę. Swoją pierwszą pizzę w życiu. Sam. I była naprawdę smaczna. To miała być dla mnie niespodzianka, bo kończyłem lekcje godzinę później i nie kazałem mu czekać. Obawiałem się ataku ze strony Kelly, albo Cilliana. A konfrontacji z zazdrosnym Hiltonem by nie przeżyli. A pizza była naprawdę pyszna i bardzo się z niej cieszyłem. I wycałowałem tego głupka. Bo to był najlepszy facet świata. Chyba.
Pojedzone, popite. Siedzieliśmy na tym zajebiście miękkim dywanie. Mac dobierał się do mnie, a ja... A ja nie do końca wiedziałem jak zacząć temat. Martwiłem się o idiotę. To co powiedziała mi Kelly dało mi dużo do myślenia. No i wymyśliłem. Miałem nadzieję, że się myliłem.
- Rene... O czym tak myślisz? - Mac wymruczał mi w szyję zaraz po tym ją całując.
- Nic... - wzruszyłem ramionami, przymykając oczy. - Martwię się o ciebie.
- O mnie? - zaśmiał się i pogładził moje udo. - Z jakiego powodu? - spojrzał mi w oczy, beztrosko się uśmiechając.
- Rozmawiałem z Kelly. Trochę mi opowiedziała o tobie. - no i zabiłem w nim tę beztroskość. Otworzył szerzej oczy. Uchylił usta. No zdziwił się chłopak. Tego to się nie spodziewał. Ja też nie.
- Co? - chyba się zaciął.
- Mac. - złapałem go za dłoń. - Musimy pogadać.
- Nie wierz jej w żadne słowo. Na pewno chciała nas skłócić. - powiedział ostro. Aż trochę się wystraszyłem. Zmarszczyłem brwi, bo... Skoro nas chciała skłócić, to musiała o nas wiedzieć. Ja pierdolę. Co ten idiota zrobił.
- Powiedziałeś jej o nas? - wbiłem w niego wzrok. On jakby złagodniał i uśmiechnął się nerwowo, szczerząc swoje zęby.
- Skarbie... Niechcący to było. - złapał się za ramię. - Raz spotkałem ją w szatni i kazałem jej się odczepić...
- Jesteś debilem, Hilton. - warknąłem zirytowany.
- Przepraszam. Obiecuję, że więcej tego nie zrobię. Suka na mnie leci i wie jak mnie uwieść. A ja nie chcę cię zdradzić.
- Nie potrafisz trzymać chuja w spodniach? - zmrużyłem oczy. Teraz to ja stałem się ostry. Jak on mógł tak w ogóle myśleć. W każdym razie chyba nie używał do tego głowy.
- Jak się ze mną prześpisz, to zobaczysz o czym mówię. - przewrócił oczami.
- Oh, a może prześpię się z Cillianem, a ty z Kelly? Będziemy kwita. - palnąłem. A już po chwili chciałem sobie strzelić kulkę w łeb. Bo przecież Mac nie wiedział, że znałem tego słodkiego idiotę.
- Cillianem? - uniósł brwi. - Skąd go znasz? - zacisnął dłoń na moim udzie. Zaczął się denerwować. Bo zawsze kiedy emocje nim miotały, to nad sobą nie panował. Było tak i tym razem.
- To boli, Mac. - odtrąciłem jego rękę. - Zrobiłeś się strasznie agresywny. To przytłaczające. - złapałem się za ramię i odwróciłem wzrok. Nie chciałem się kłócić. Ale przesadzał. Musiałem postawić go do pionu, bo nie chciałem, aby zamknął mnie w klatce.
- Co cię z nim łączy, do cholery? - kompletnie mnie zignorował. A ja się wściekłem.
- A co cię to kurwa obchodzi? Nie mogę mieć własnych przyjaciół. Tak bardzo cię to boli, że nie tylko ty mnie obdarzyłeś swoją łaską i ze mną rozmawiasz? - ironizowałem. Wściekłem się na niego. Totalnie. Miałem ochotę mu przywalić w ten głupi łeb. Bardzo pusty łeb, swoją drogą.
- Tylko ja mam do ciebie prawo, rozumiesz?! - krzyknął na mnie i złapał mnie mocno za nadgarstek. - Masz zakaz kontaktowania się z tym gnojem.
- Nie każdy facet na świecie na mnie leci. - chciałem mu się wyrwać, ale miał za dużo siły.
- On akurat tak. - agresywnie spojrzał w moje oczy. A ja naprawdę zacząłem się bać. Bo nie poznawałem tego chłopaka.
- Skąd możesz wiedzieć? - warknąłem.
- Chwaliłem się tobą. Gdy tylko zobaczył twoje zdjęcie...
- Czyli więcej osób o nas wie? - przerwałem mu. A on szerzej otworzył oczy. Wiedziałem, że Cillian o nas wiedział. Sam mu o tym powiedziałem, ale on był gejem. Mu można było ufać. W dodatku praktycznie mnie nie znał i nawet gdyby chciał, to nie mógł by mi zrobić krzywdy. Ale by nie chciał. Lautner był tak szczerą i niewinną osobą, że to było niemożliwe. Chciałem podpuścić Maca, aby mi wszystko powiedział. Najwidoczniej nie był ze mną szczery i oszukiwał mnie w niektórych sprawach. A ja chciałem wiedzieć o wszystkim. Nawet o najgorszych rzeczach.
- Rene... Ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam. - i nagle stał się potulny jak baranek. A we mnie się zagotowało. Cholernie zależało mi na tym chłopaku. Chciałem dla niego jak najlepiej. A ten idiota sam robił sobie kłopoty. To była przesada.
- Posłuchaj Hilton. - warknąłem ostro i teraz wyrwałem swój nadgarstek z jego uścisku. Bolało i cały pulsował. Ale nie zwróciłem na to wiekszej uwagi. Złapałem go za koszulkę jedną dłonią, a drugą za jego kark. Uklęknąłem na przeciwko niego i spojrzałem w oczy. To, że mi nie ufał było jasne. W innym przypadku nie miałby przede mną tajemnic. Rozmowa z Kelly pomogła mi. Uświadomiła, że Mac jest bardzo zamknięty w sobie. A ja miałem zamiar go otworzyć, ale tylko dla siebie. Bo zakochałem się w tym idiocie.
- Mac, co mam zrobić, żebyś zaczął mi ufać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro