15. Wizyta w celi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szybko usiadłam na łóżku, patrząc na Lokiego z zaskoczeniem. Otarłam łzy, nie chcąc, aby ponownie widział mnie słabą.

- Dlaczego miałbyś mi pomóc? - spytałam podejrzliwie. - Przecież jeszcze wczoraj mówiłeś, że nie masz powodu, aby mi pomagać. - przypomniałam.

- To było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj. - odpowiedział, wzruszając ramionami i usiadł obok mnie. - Poza tym nie obrażę się, jeśli mnie odwiedzisz. - uśmiechnął się cwaniacko. - W celi jest niebywale nudno samemu.

- To zaproszenie? - uśmiechnęłam się, mimo bólu.

- Coś w ten deseń.

- Jadłeś coś w ogóle? - spytałam.

- Nie. Jestem bogiem, nie muszę jeść.

- Nikt cię nie chce otruć. - zauważyłam. - Raczej...

- Nie mieliby czym mnie otruć. Nikt nie przyniósł mi nic do jedzenia. - wytłumaczył, a ja otworzyłam szeroko oczy.

- Dlaczego? - nie rozumiałam.

- Zaatakowałem ich świat, którym chciałem żądzić. Nie zależy im na mnie, więc równie dobrze mogę zgnić w tym więzieniu. - przewrócił oczami.

Nagle Loki zniknął tak szybko, jak się pojawił, pozostawiając po sobie jedynie zieloną mgłę, a do pokoju wszedł Tony.

- Cześć, pomyślałem, że może... - zaczął.

- Mógłbyś pukać? - przerwałam mu. - Mogłam być naga. - zauważyłam, zakładając ręce na piersi.

- Nie przeszkadzało by mi to. - uśmiechnął się szeroko playboy i puścił mi oczko.

- Tobie nie, ale mi tak. - odparłam. - Jesteś starszy. Duuużo starszy. - przypomniałam z lekkim uśmiechem.

- Nie przeginaj, młoda. Nie jestem, aż taki stary. Ja tu dopiero życie zaczynam. - Stark uśmiechnął się szeroko. - Nie przebrałaś się jeszcze? - zmienił temat. - Czekaliśmy na ciebie.

- Nie miałam siły. - wytłumaczyłam.

- Mogę ci pomóc. - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

- Dzięki. Dam radę. - zapewniłam.

- Na pewno?

- Tak. Nie jestem kaleką. - uśmiechnęłam się.

- Cóż... Tak jakby, tymczasowo jesteś. - zaśmiał się Stark. - Ledwo się ruszasz, bo wszystko cię boli.

- Ha, ha, ha. - wstałam z łóżka. - Przebiorę się szybko, okey?

- Dobrze. W razie czego służę pomocą. - przypomniał.

- Dziękuję bardzo, ale czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny? - popatrzyłam na niego rozbawiona.

- Aktualnie jestem na wolnym od związków. - wzruszył ramionami Stark, puszczając mi oczko z szerokim uśmiechem, na co zaśmiałam się głośno, wchodząc do garderoby.

Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do jednej z szafek, szukając bielizny, bluzki, spodni oraz butów.

Przez ból całego ciała, odnalezienie właściwych ubrań zajęło mi trochę więcej czasu, ale znalazłam wszystko, czego potrzebowałam.

Rozebrałam się, uważając na bandaże, ubrałam czarny sportowy biustonosz i zwykle czarne majtki. Przebrałam się w luźny czerwony podkoszulek z krótkim rękawem, również luźne czarne dresy i na dodatek za dużą czarną bluzę.

Na stopy założyłam czarne tenisówki i do kieszeni bluzy włożyłam telefon wraz ze słuchawkami.

Sprzęt, z którym nigdy się nie rozstawałam.
Muszę jeszcze tylko odzyskać klucze do domu.

Ubrania były luźne, więc nie przylegały do bandaży i tym samym do ran.
Brudne materiały poskładałam i wrzuciłam do kosza na pranie, po czym opuściłam garderobę, wracając do sypialni, gdzie czekał Tony.

- Ładnie wyglądasz. - skomplementował mnie.

- Dziękuję. - odpowiedziałam, uśmiechając się. - Jeszcze chwilka.

Weszłam do łazienki, aby rozczesać długie ciemne blond włosy. Przepłukałam również usta wodą i wróciłam do Starka.

- Teraz jestem całkowicie gotowa. - uśmiechnęłam się dumnie do miliardera.

- Wspaniale. - miliarder odwzajemnił uśmiech i otworzył drzwi, więc wyszłam z pokoju, a on za mną. - Lepiej się czujesz? - spytał, prowadząc nas do salonu.

- Troszeczkę. Wciąż wszystko mnie boli. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Brałaś więcej tabletek przeciwbólowych? - spytał z troską.

- Nie. Chyba i tak nic nie pomagają.

- Nie wiemy, jak ci jeszcze pomóc. - westchnął, gdy weszliśmy do salonu. - Wyniki badań krwi powinny być już dzisiaj.

Reszta drużyny siedziała przy stole i tym razem nie zwróciła na nas uwagi, tocząc zacięte dyskusje na jakiś temat.

- To nic. - uśmiechnęłam się lekko, gdy Tony usiadł przy stole. - A może Loki mógłby mi pomóc? - spytałam niepewnie.

W salonie zapanowała cisza, podczas której wzrok wszystkich skierował się na mnie.

- Przecież sam ci to zrobił. - zauważył Steve.

- Tak, ale...

- Mój brat nigdy nikomu nie pomógł. - przerwał mi Thor.

- Więc nie licz na cuda. - dodał Clint.

- Nie można spróbować? - nie rozumiałam.

- To nie jest dobry pomysł. - odezwała się Natasha.

- Dlaczego?

- Może wykorzystać cię do ucieczki, a na to nie możemy mu pozwolić. - tłumaczyła. - Równie dobrze może cię zabić. Chciał to już raz zrobić, ale mu się nie udało. Dlaczego miałby nie spróbować drugi raz?

- Nic mi ni...

- Zgadzam się z Natashą. Jelonek jest niebezpieczny. - przerwał mi Tony. - Może cię skrzywdzić, a tego nie chcemy. - położył mi dłoń na ramieniu.

- Nie wierzę, że właśnie poparłeś moje zdanie. - zagwizdała z uznaniem Natasha. - Mógłbyś powtórzyć?

- Nie doczekanie twoje. - Stark przewrócił oczami. - Już tego żałuję.

- Proszę. - nie poddawałam się. - Nic mi nie pomaga. Ból nie ustępuje, a ja nie chcę go już czuć.

- Ola ma rację. - zgodził się ze mną Bruce, a wszyscy spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

- Naprawdę? - zdziwiłam się.

- Tak. - potwierdził. - To ty cierpisz, nie my. Nie możemy ci bardziej pomóc. Nie wiemy, co robić. - wytłumaczył. - Sprawdziliśmy wszystkie możliwe opcje, które nie naraziłyby Oli na jeszcze większy ból. - przyglądał się twarzom kolegów. - Loki jest jedyną szansą na złagodzenie jej bólu. Tylko on został. Może akurat uda się mu cofnąć skutki własnego czynu.

Bohaterowie przyglądali się sobie nawzajem, a ja usiadłam na krześle, bo zakręciło mi się w głowie, a ból ran wciąż nie ustępował.

Nie mieliśmy pewności, nawet sam Loki jej nie miał, czy to może się udać i czy będę jeszcze żyć.

- Zgoda. - odezwał się w końcu Tony. - Ale ktoś z nas będzie u Lokiego z tobą. - popatrzył na mnie ze stanowczością. - Nie możemy narażać się na niebezpieczeństwo.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.

Miałam ochotę go przytulić, ale nie byłam w stanie wstać z krzesła.

- To nie kosmos, a zgoda na wizytę z wariatem. - przewrócił oczami z irytacją.

- Zważaj na słowa, przyjacielu. - ostrzegł go Thor. - To mój brat.

- Bądźmy szczerzy. - westchnął Stark. - Normalni ludzie, bogowie, czy czym wy tam jeszcze jesteście, nie atakują obcych planet, czyż nie? - popatrzył znacząco na Thora.

- Masz słuszność, ale...

- Dziękuję. - powtórzyłam, przerywając tę rozmowę i spoglądając na Bannera.

- Nie ma za co. Chcę ci pomóc. - Bruce uśmiechnął się do mnie lekko.

- Czy mogłabym iść do Lokiego, teraz? - spojrzałam po twarzach przyjaciół. - Ból wzrasta i nie wiem, jak długo wytrzymam.

- Jasne. Blond młot pójdziesz z Olą do swojego złego braciszka? - spytał gromowładnego Stark.

- Jestem Thor. - podkreślił urażony bóg.

- Pójdziesz w odwiedziny czy nie? - Tony tylko przewrócił oczami.

- Pójdę. - zgodził się gromowładny, wstając od stołu.

- Mógłby ktoś pomóc mi wstać? - poprosiłam.

Thor podszedł do mnie i podał mi dłoń.
Złapałam ją i wstałam, lecz po chwili upadła bym z powrotem. Na szczęście Thor złapał mnie w pasie i utrzymał w pozycji pionowej.

- Idźcie już. Nie chcemy tu trupa. - pospieszył Stark. - Jesteś pewna, że to dobry pomysł i na pewno ostatni? Dożyjesz tej wizyty?

- Tak. - odpowiedziałam tylko.

Z pomocą Thora weszłam do windy, a mężczyzna wybrał numer poziomu.

- Naprawdę myślisz, że Loki ci pomoże? - zapytał mnie, gdy jechaliśmy w ciszy.

- Tak. - odpowiedziałam pewna. - A ty wątpisz w swojego brata?

- Cóż... Loki się zmienił. - odpowiedział zamyślony Thor. - Nigdy nikomu nie pomagał i zawsze pragnął władzy. To się nie zmieniło. Ale on cały, jego zachowanie, charakter... Jest inny niż był kiedyś.

- A jaki był kiedyś? - zapytałam ciekawa.

O wszystkich bohaterach wiedziałam jedynie tyle, co ukazali w filmach Marvela czy Mitologi, jeśli chodzi o bogów.

I mimo wszystko było to naprawdę niewiele.
Bo inaczej jest czytać o kimś, a poznać go naprawdę.

Po kilku sekundach winda zatrzymała się i przed nami ukazało się więzienie, gdy otworzyły się metalowe drzwi.

- Kiedyś ci opowiem. - zapewnił Thor, ruszając w stronę brata, a ja podążyłam za nim.

Odetchnęłam z ulgą, gdy po kilku krokach wciąż byłam w stanie iść o własnych siłach.

- Nie spodziewałem się ciebie, bracie. - przywitał Thora Loki, leżąc na pryczy.

Nie patrzył na nas, a na sufit. Sama również tam spojrzałam, ale nie dostrzegłam nic ciekawego, prócz białej farby.

- Niespodzianka. - odparł sarkastycznie Thor i na panelu sterującym przed celą, wpisał odpowiedni kod, otwierając ją.

- Nie specjalnie interesująca. - skomentował więzień.

- Pomożesz Oli. - rozkazał mu blondyn.

Loki usiadł na pryczy, spoglądając na brata z cwaniackim uśmiechem.

- A tobie? Też mam pomóc? - spytał szyderczo.

Thor spojrzał na mnie, pozwalając tym samym wejść do celi bożka. Gdy tylko przekroczyłam jej próg, cela zamknęła się z powrotem, a ja poczułam na sobie spojrzenie Lokiego.

Przeniosłam wzrok z Thora na Laufeysona, ale ten wtedy spojrzał na blondyna.

- Nie pomogę jej, jeśli ty tu będziesz. - zaszantażował z obojętnością.

- Nigdzie się nie wybieram, a ty zrób, co masz zrobić. - odparł pewny siebie Thor.

- Niczego nie muszę robić. - zauważył Kłamca, a na jego twarzy zabłysnął złośliwy uśmiech. - W każdej chwili mogę ją zabić.

Nie zdążyłam zareagować, gdy w ułamku sekundy znalazł się tuż za mną, przyciskając tors do moich pleców, a zimne ostrza do gardła.

Odwrócił nas tak, abyśmy byli twarzą do Thora.

Moje serce ominęło kilka uderzeń, a oddech przyspieszył z nagłego działania bożka. Ale mimo tego nie bałam się go.
Chciał mi pomóc, więc dlaczego miałby mnie teraz zabijać?

- Puść ją, Loki. - rozkazał bratu gromowładny.

- Zabiję ją i co mi zrobicie? - spytał retorycznie Laufeyson. - To tylko jedna śmiertelniczka więcej na moim koncie. Niczego nie zmieni. - zauważył.

Ból ran wzrastał coraz bardziej. Wiedziałam, że długo już nie ustoję o własnych siłach.

- Loki! - krzyknął zły Thor.

- Zostaw nas samych, to nic jej się nie stanie. - negocjował Kłamca, nie odrywając sztyletu od mojej szyi.

Zacisnął długie palce na mojej tali, przyciągając moje ciało jeszcze bliżej swojego i mocniej docisnął ostrze do mojej szyi.

Wiedział, co robi, bo jak na razie nie zranił mnie tym sztyletem.

Thor patrzył na mnie z przerażeniem, ale także z wściekłością.
Nie wiedział, co robić i to była moja wina.

- Idź, Thorze. Nic mi nie zrobi. - odezwałam się, patrząc w niebieskie oczy za szkłem.

- Tego nie wiesz. - zauważył, przenosząc wściekły wzrok na brata.

- Jestem tego pewna. Nic mi nie zrobi. - powtórzyłam, a Thor spojrzał mi prosto w oczy.

Przez kilka minut bił się ze swoimi myślami, ale w końcu skinął głową.

- I pamiętaj, że nikt ma nam nie przeszkadzać. - odezwał się zadowolony Loki.

- Spróbuj jej tylko coś zrobić, a własnoręcznie cię zabiję. - ostrzegł Thor, a po chwili wyszedł z więzienia, posyłając mi jeszcze ostatnie ostrzegawcze spojrzenie.

Zostałam sama z Lokim, który nie zmienił pozycji i wciąż, trzymając mnie przy swojej piersi, przyciskał ostrze do mojej szyi.

Loki odgarnął włosy z mojego ramienia, muskając zimnymi palcami skórę na mojej szyi.

Wystarczył ten krótki dotyk, aby po moim ciele przeszedł dreszcz, a serce przyspieszyło jeszcze bardziej.

Nie mogłam się od niego odsunąć, bo wciąż trzymał ostrze przy moim gardle.

- Nie uważasz, że coś jest nie tak? - zapytał, a ja czułam jego oddech na moim uchu.

- Tak... - odkaszlnęłam, by pozbyć się chrypy, która nagle się pojawiła. - Miałam być martwa, a nie torturowana.

- Zdejmij wszystkie bandaże i opatrunki. - Loki puścił mnie i odsunął się nagle.

- Co? - odwróciłam się w jego stronę.

Stał obojętnie z rękami z wzdłuż ciała. Nie miał już sztyletu.

- Nie słyszałaś? Zdejmij wszystkie opatrunki i bandaże. - powtórzył.

Skinęłam głową i zdjęłam bluzę, którą położyłam na podłodze, by następnie powoli odwijać bandaże na rękach. Po podwinięciu spodni pozbyłam się opatrunków również z nóg.
Wyprostowałam się, czekając na kolejne instrukcje.

- Jeszcze jeden opatrunek. - zauważył Loki.

- Z tym sama nie dam rady. - wyjaśniłam.

- Zdejmij koszulkę. - polecił Loki, nie odrywając ode mnie spojrzenia.

Zamknęłam na sekundę oczy, po czym zdjęłam czerwony materiał.

Czułam się nieco niezręcznie, stojąc przed bogiem w czarnym sportowym staniku.

- Pomogę. - Loki podszedł do mnie i znajdując końcówkę bandaża, zaczął go rozwijać.

Miał lodowate palce w porównaniu z moją skórą i każdy jego dotyk powodował u mnie nowy dreszcz.

Przyglądałam się mu, ale był skupiony na odwijaniu bandaża.

- Połóż się. - przerwał ciszę, gdy poplamiony biały matetial odrzucił na podłogę.

Bez słowa podeszłam do małego łóżka i usiadłam na nim, by po chwili się położyć.

Loki podszedł do mnie i dotknął jednej z wielu ran.

Krzyknęłam z bólu, który ogarnął moje ciało, gdy Kłamca wyszeptał niezrozumiałe dla mnie słowa.
Powtórzył ten czyn z każdą następną raną, a ja czułam się, jakby ktoś mnie podpalał.

Największy ból czułam, gdy uleczał ranę od berła. Chyba dwa razy powtórzył zaklęcie, a później cały ból zniknął.

- Gotowe. - poinformował dumny Loki, jednak dostrzegłam na jego twarzy zmęczenie.

Usiadłam ostrożnie, przyglądając się swoim rękom i nogom, na których nie było śladu po ranach.

Tylko po dziurze od berła Lokiego został niewielki ślad. Blizna w dziwnym kształcie, przypominająca kamień. Była ona niebieska.

Loki usiadł na łóżku obok mnie z cichym westchnięciem. Magia musiała odebrać mu siły.

- Dziękuję. - odezwałam się cicho i chciałam go przytulić, ale przypomniałam sobie, że nie mam na sobie koszulki.

Wstałam z łóżka, podniosłam czerwony materiał z podłogi i ubrałam go na siebie. Podniosłam również czarną bluzę, którą zarzuciłam na siebie.
Rękawy bluzy podwinęłam do łokcia i usiadłam obok Lokiego.

- Jak ty się czujesz? Nie jesteś głodny? - zapytałam, przyglądając się mu.

- Nie. Nudno tu, ale takie więzienie. - wzruszył ramionami.

- Jeśli chcesz, mogę ci przynieść jakieś książki. - zaproponowałam.

Loki popatrzył się na mnie ze zdziwieniem i zainteresowaniem.
Pewnie był zaskoczony tym, że pamiętam jak powiedział, że lubi czytać.

Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo do piwnic więziennych wszedł Thor z Clintem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro