28. Bardzo cię... lubię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A więc? O czym chcesz ze mną rozmawiać? - spytał obojętnie Loki, gdy wyszliśmy z wieży i zatłoczoną ulicą kroczyliśmy w stronę parku.

- Tony zgodził się, żebyś zamieszkał ze mną w Polsce. - odpowiedziałam podekscytowana. - Zostajemy w Nowym Jorku do końca wakacji, a potem wracam do Polski z tobą.

Dokładnie obserwowałam zachowanie Lokiego, ale jak był obojętny, tak po usłyszenia tej informacji nic się nie zmieniło. Nawet się nie uśmiechnął, nie spojrzał na mnie, tylko szedł przed siebie z dumnie uniesioną głową. Był wyprostowany i poważny, jakby ktoś wsadził mu kij w dupę.

- Nie cieszysz się? - nie rozumiałam jego braku reakcji.

- Wiem o tym. - powiedział tylko.

- Co...

- Myśli Puszki i twoje aż krzyczą. Co jest dziwne, bo bardzo trudno mi jest dostać się do twojego umysłu. - wyznał, spoglądając na mnie z cieniem zainteresowania.

- Myślałam, że się ucieszysz...

- Mam się cieszyć z pobytu na tej nędznej planecie z jeszcze nędzniejszymi jej mieszkańcami?! - prychnął z obrzydzeniem.

- Zawsze to lepsze niż zgnicie w lochach! - wysyczałam do niego i przyspieszyłam kroku.

Nie oglądałam się w tył, aby zobaczyć czy za mną idzie. Wręcz biegłam, nie chcąc go widzieć.

Oczekiwałam od niego innej reakcji. Myślałam, że się ucieszy. Zawiodłam się na sobie. Znów Stark miał rację. Za bardzo się staram, a Loki jest po prostu zły. On nie chce być dobry.

Uśmiechnęłam się na widok śpiewających chłopaków.
Poczekałam, aż skończą śpiewać piosenkę i dopiero wtedy do nich podeszłam.

- Hejka! - przywitałam się.

- Ola! Dobrze cię widzieć! - Noah przytulił mnie na powitanie.

- Ciebie też.

- Myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - odezwał się Ethan.

- Dlaczego? Przecież jest dopiero szesnasta, a ostatnio byłam tutaj wcześniej i graliście do późnego wieczoru. - zauważyłam.

- Godzinę wcześniej. Zazwyczaj gramy tutaj od południa. Wtedy jest największy ruch. - poinformował Ryan.

- Dobrze wiedzieć.

- Przyprowadziłaś kolegę? - Ethan popatrzył na kogoś za mną.

Spojrzałam w tamtą stronę i wykrzywiał się lekko, widząc Laufeysona.

- Tak. To jest Loki. - przedstawiłam Kłamcę chłopakom, gdy podszedł bliżej nas. - A to jest Aaron, Ryan, Noah i Ethan. - wskazałam chłopców, nie zaszczycając Lokiego spojrzeniem

- Miło nam cię poznać. - odparł Aaron.

- Również. - odezwał się obojętnie Loki.

- Gramy? - spytał Noah.

- Jasne. - odpowiedzieliśmy chórem.

Loki usiadł na pobliskiej ławce, aby nas obserwować. Nie mógł oddalić się za daleko, bo Avengersi założyli mu bransoletkę, która miała w sobie nadajnik, a także po części blokowała jego umiejętności. No i mogła wybuchnąć, w razie gdyby chciał uciec.

- On taki zawsze? - spytał mnie cicho Ryan, patrząc na Lokiego.

- On jest... inny. Taki trochę specyficzny. - odpowiedziałam wymijająco. - Ale mamy o widza więcej. - uśmiechnęłam się.

- Racja. Każda para oczu się liczy.

* * *

Śpiewaliśmy cały wieczór. U boku chłopaków czułam się tak dobrze, jakby właśnie tutaj było moje miejsce.

- Odwieźć cię do domu? - zapytał mnie Aaron, gdy składaliśmy instrumenty. - Sorki, was? - poprawił się, przypominając sobie o Lokim, który podszedł do nas w tym momencie.

- Nie, dzięki. Przejdziemy się. - odpowiedział Loki, przyciągając mnie do siebie.

Popatrzyłam na niego niezrozumiale i chciałam się odsunąć, jednak mi na to nie pozwolił, mocniej zaciskając palce na moje tali.

- Potrzebujecie jeszcze pomocy? - spytałam muzyków.

- Nie, dzięki. Możesz już iść. Jesteś wolna. - zaśmiał się Ryan i lekceważąc Lokiego przytulił mnie na pożegnanie, a także pocałował w policzek. - Do zobaczenia. - wyciągnął rękę w stronę Kłamcy, który uścisnął ją po chwili. - Mam nadzieję jutro.

- Jasne. - zapewniłam.

- Do zobaczenia. - przybiłam piątkę z resztą chłopaków i razem z Lokim, który dalej obejmował mnie w pasie, ruszyłam ku wyjściu z parku.

- O co ci chodzi?! - spytałam, gdy tylko znaleźliśmy się na chodniku obok ruchliwej drogi.

Wyszarpałam się i zła popatrzyłam mu prosto w oczy.
Zamiast mi odpowiedzieć, na środku chodnika przytulił mnie i teleportował nas do wieży.

- Tam było mnóstwo ludzi! Na pewno widzieli, jak...

Nie pozwolił mi dokończyć, bo wpił się w moje usta.
Nie rozumiałam skąd ta nagła zmiana, gdyż od kilku godzin praktycznie się do mnie nie odzywał. A wcześniej obraził.

Chciałam mu pokazać, że jestem na niego zła i nie odwzajemniać pocałunku, jednak nie dałam rady. Tak bardzo podobało mi się to, jak mnie całował.

Upuściłam flet na podłogę i wplotłam palce w jego hebanowe włosy, z całą namiętnością odwzajemniając pocałunek.

On także wlał w niego wszystkie swoje uczucia, chociaż nie mogłam ich zdefiniować. Objął mnie silnymi ramionami i podniósł, dzięki czemu zaplotłam nogi wokół jego pasa.

Moje plecy uderzyły o zimną ścianę, gdy Loki pogłebił pocałunek, wydobywając z moich ust jęk.
Przerwaliśmy pocałunek, gdy zabrakło nam powietrza.

Oparliśmy się o siebie czołami, a ja położyłam ręce na klatce piersiowej boga. Czułam, jak szybko bije jego serce, ale moje biło jeszcze szybciej.

- Przepraszam... - wyszeptał nagle Loki. - Bardzo się cieszę na myśl, że zamieszkamy razem bez tej bandy idiotów. - zaśmiał się cicho, na co ja także się uśmiechnęłam. - Tylko, ja nie... Trudno mi... Nie lubię...

- Masz problem z okazywaniem emocji i wyrażaniem swoich uczuć? - pomogłam mu.

- Tak... W moim życiu najwięcej było nienawiści i obojętności...

- I ta druga sprawiła, że ukrywasz, co czujesz? - przerwałam mu.

- Moje dzieciństwo było trudne. Całe życie byłem okłamywany. Żyłem w cieniu Thora. Znienawidzony i porzucony przez ojca dostałem się do jeszcze gorszej rodziny... - po jego policzku spłynęła łza.

Zdziwiło mnie to, bo to tak bardzo nie przypominało Lokiego, ale cieszyłam się, że chciał mi o sobie opowiedzieć. Wytarłam łzę i objęłam jego twarz dłońmi.

- Frigga cię kochała. Nadal cię kocha. - zauważyłam.

- Racja. Ona jedyna potrafiła obdarzyć mnie pozytywnym uczuciem. Nie oceniała mnie za to, kim jestem. Zaakceptowała mnie. - uśmiechnął się lekko. - Ty jesteś drugą osobą w całym Wszechświecie, która postąpiła jak ona.

- Loki...

- Przepraszam... - wyszeptał, ponownie złączając nasze usta w krótkim pocałunku. - Nie przepadam za twoimi kolegami muzykami. - zmienił temat.

Więc to koniec opowieści. Trudno. Nie będę naciskać.

- Zauważyłam... - zaśmiałam się.

- Za bardzo cię pragną. Zwłaszcza dwoje z nich.

- Co?

- Gitarzyści. Kleją się do ciebie jak muchy do miodu. - wykrzywił się niezadowolony Kłamca.

- Kolejne porównanie. - przewróciłam oczami z uśmiechem.

Podobała mi się jego zazdrość, choć w życiu by się do tego nie przyznał.

- Ostatnie bardziej ci się podobało, skarbie? - uniósł wyzywająco brew, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - Boję się, że mogą mnie uprzedzić. - kontynuował.

- Nie jestem zdobyczą, Loki. - powiedziałam stanowczo i wyswobodziłam się z jego objęć, stając na własnych nogach.

- Wiem, przepraszam. Nie o to mi chodziło. - wykrzywił się w zastanowieniu. - Po prostu... zależy mi na tobie, Ola... Bardzo cię... lubię i nie chcę cię stracić przez jakąś głupią bandę małolatów. - wyznał z trudnością.

- Loki... - uśmiechnęłam się, kładąc dłoń na jego zimnym policzku. - Ja też cię bardzo lubię i również nie chcę cię stracić. Zależy mi na tobie, ale chłopcy nie są głupią bandą małolatów. Nie doceniasz ich.

- To może przez ciebie?

- Przeze mnie?

- Tak. Gdyby tak na ciebie nie patrzyli, nie byłbym o ciebie zazdrosny i może nawet bym ich polubił. - powiedział, całując moją szyję.

Czy on właśnie się przyznał, że jest zazdrosny? Kto podmienił Lokiego?

- Nie masz powodu do obaw. Tylko ciebie lubię w taki sposób. - wyszeptałam zarumieniona.

- W jaki? - Loki popatrzył mi w oczy.

- Nie mam pojęcia, co to za uczucie, bo to jeszcze nie jest miłość. Ale jest silniejsze od przyjaźni. - powiedziałam, na co przestraszony Loki odsunął się ode mnie. - Co... - nie rozumiałam, dlaczego przede mną uciekał.

- Jestem potworem, Ola. Lepiej dla ciebie będzie, jeśli będziesz się trzymać ode mnie z daleka. Ja...

- Już to kiedyś mówiłeś. - podeszłam do niego i złapałam za rękę, którą szybko wyrwał.

- To nie jestem prawdziwy ja! - wykrzyczał, odsuwając się ode mnie.

Nagle kolor jego skóry zmienił się na niebieski, a oczy przybrały czerwony kolor. Był jeszcze wyższy niż wcześniej.
Odruchowo zrobiłam krok do tyłu.

- Widzisz?! Jestem potworem! Boisz się mnie! Wszyscy się mnie boją! Jestem przekleństwem, które spotkało Asgard! - krzyczał, patrząc na mnie smutno.

Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć, że ktoś, kto jest bogiem ma tak niską samoocenę.

Nie wiedziałam, co mogłabym zrobić aby udowodnić mu, że się go nie boję.
Dlatego podeszłam do Lokiego, objęłam jego twarz dłońmi i pocałowałam niebieskie usta.

Jego skóra była jeszcze zimniejsza niż wcześniej, ale miałam wrażenie, że przyciąga mnie do siebie.

Loki stał zaskoczony, nie odwzajemniając mojego pocałunku, dlatego odsunęłam się od niego po chwili.

- Dla mnie nie jesteś potworem. Jesteś inny, a to nic złego. Jesteś piękny... - wyszeptałam.

Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale Loki wpił się w moje usta, sprawiając, że wszystkie słowa straciły sens i odeszły w zapomnienie.

Nogi miałam jak z waty, gdy brunet całował mnie z tymi wszystkimi emocjami. Wziął mnie na ręce, aby położyć na łóżku, a sam zawisnął nade mną, ani na chwilę nie odrywając się od moich ust.

Podobało mi się to, że nie zmienił swojego wyglądu. Wciąż był Lodowymi Olbrzymem, a całował tak samo świetnie, gdy był w postaci człowieka.

Obdarował pocałunkami moją szczękę i szyję, a jego ręce zawędrowały pod mój podkoszulek. Po moim rozgrzanym ciele przebiegł dreszcz, na styk z jego lodowatą skórą.

- Nie spieszmy się. - zatrzymałam jego ręce, które wędrowały w górę mojego ciała.

Oddychałam z trudem, a moje serce biło, jakby zaraz miało wskoczyć mi z piersi. Czułam wypieki na policzkach i kompletnie nic nie mogłam z tym zrobić.

- Dobrze. - Loki pocałował mnie w usta, a po chwili położył się na łóżku obok mnie.

Uśmiechnęłam się, gdy zmienił swą postać na człowieka i przyciągnął mnie do siebie, całując w szyję.

***

Rano wstałam wcześniej niż Loki, więc po cichu wyszłam z pokoju. Zasnęliśmy w ubraniach, które wciąż miałam na sobie.

Postanowiłam, że zrobię nam śniadanie, dlatego udałam się do kuchni. Nie spodziewałam się jednak, że w salonie zastanę wszystkich Avengersów z Furym na czele. Towarzyszyła im również agentka Hill.

- Dzień dobry. - przywitałam się.

- Siadaj. - Nick wskazał pusty fotel przed sobą.

On siedział w takim samym, a na kanapach siedzieli bohaterowie.

- Wow, tak bez przywitania? - uśmiechnęłam się i widziałam również uśmiech na twarzy Starka. - Coś się stało? - spytałam po wykonaniu polecenia pirata.

- Skąd pochodzisz?

- Z Polski. - odpowiedziałam, a agentka Hill zapisała coś w swoim zeszycie.

- Który tam jest rok?

- Dwa tysiące dziewiętnasty.

- Jakim cudem znalazłaś się tutaj? Cofnęłaś się w czasie? - pytał dalej Fury.

- Nie. W moim świecie bohaterowie nie istnieją. Nie ma magii, a kosmici nie atakują Ziemi. - pokręciłam głową. - Loki nas teleportował. Na początku myślałam, że znalazłam się w filmie.

- W filmie? - nie zrozumiał Stark.

- Tak. To, co działo... Dzieje się tutaj u mnie było jedynie filmem. Znałam was już przed tym, jak poznałam was tutaj. - zastanowiłam się. - Wiadomo, że aktorzy nie przypominali was jakoś bardzo, bo to tylko aktorzy, ale cały atak Lokiego i wy, pierwszy raz jako drużyna, przedstawieni byliście w filmie "Avengers". - wyjaśniłam. - No i to, jak wyglądacie tutaj, tam jesteście aktorami.

- To nie film. - wtrąciła Natasha.

- Więc chcesz powiedzieć, że Laufeyson potrafi przenosić się w inne uniwersa? - spytał Fury.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia, bo mimo, że jestem tutaj, mogę rozmawiać z ludźmi, którzy zostali tam. I wiem, że mnie tam nie ma, więc to nie sen.

- A czas?

- Idzie tak samo. Tam też są wakacje.

Fury skinął głową, po czym wstał i bez słowa wyszedł z pokoju, a pani Hill za nim.

- No to tyle z niezapowiedzianych odwiedzin pirata. - mruknął Tony, wstając z kanapy.

A ja dalej zastanawiałam się, po jakie licho potrzebne były im te informacje?

* * *

Te kilka tygodni do końca wakacji minęło bardzo szybko.

Codziennie ćwiczyłam z bohaterami i chociaż dalej nie umiałam z nimi wygrać, widziałam poprawę w swojej kondycji.

Avengersi naprawdę stali się moją rodziną, z którą spędzałam każdą wolną chwilę. Wspólnie jedliśmy, oglądaliśmy filmy czy śmialiśmy się.

Wieczory wraz z Lokim spędzałam w parku, gdzie śpiewałam z chłopakami z zespołu. Później Loki zabierał mnie do lasu, gdzie ćwiczyliśmy moje magiczne umiejętności. Okazało się, że potrafię poruszać przedmiotami.

Przyzwyczaiłam się do tego, że każdą noc spędzaliśmy razem w moim łóżku. Dzięki temu mieliśmy więcej sił, aby walczyć z koszmarami. Było łatwiej, a Loki stał mi się bardzo bliski.

Przy Kłamcy czułam się bardzo bezpiecznie. Zawsze byłam spokojna, mimo że często się kłóciliśmy i sprzeczaliśmy.
Psotnik stał się milszy. Już bez takiego obrzydzenia i niechęci spędzał czas z mieszkańcami wieży. Nawet Avengersi polubili go trochę i on chyba ich też.

Dzisiaj lecieliśmy do Polski. Okazało się, że wcale nie jest trudno poruszać się między wymiarami, jeśli w zespole ma się kogoś takiego, jak Loki.

Laufeyson wraz ze Starkiem zbudował specjalne urządzenie, które pozwalało samolotowi przelecieć pomiędzy uniwersa.

Rok 2019

Uśmiechnęłam się, gdy Tony poinformował o lądowaniu.
Nowy Jork był wspaniały, ale tęskniłam za Polską.

Jeszcze lepszą wiadomością było to, że przyjaciele mieli zostać w Polsce przez jakiś czas. Wieś to dobre miejsce, aby odpocząć od gwaru miasta, pracy i ataków kosmitów.

Samolot wylądował na łące za domem.
Po śmierci rodziców cały majątek przeszedł na mnie. Kilka hektarów pól, łąk i lasu oraz mój dom, dom babci, stajnia i stodoła, a także wszystkie maszyny potrzebne do zajmowania się gospodarstwem.

Uśmiechnęłam się do Lokiego, i gdy tylko otworzyła się klapa samolotu, wybiegłam z niego, widząc na zewnątrz dziadków, wujka i kuzynkę.

- Ola! - ucieszona blondynka rzuciła mi się na szyję.

- Agatko! Tęskniłam! - przytuliłam ją mocno.

Była mi najbliższą kuzynką, młodszą ode mnie o dwa lata. Przytuliłam także babcię, dziadka i wujka.

Popatrzyłam na bohaterów, gdy odsunęłam się od rodziny.
Przypomniałam sobie o kolejnej umiejętności, jakiej nauczył mnie Loki.

Potrafiłam płynnie rozmawiać w każdym języku i tą umiejętność przekazać innym. Właśnie tak zrobiłam w przypadku bohaterów. Chciałam, aby zrozumieli polski.

Problem polegał jedynie na tym, że nie mogli się nim porozumiewać, bo wujek na pewno podejrzewałby, że coś jest nie tak. Polski jest trudnym językiem i nie było możliwości, aby amerykanie nauczyli się go w dwa miesiące.

- To moi przyjaciele. - podeszłam do Avengersów. - Tom, Robert, Chris, Chris, Scarlett, Mark i Jeremy. - przedstawiłam, pamiętając o tym, że ludzie z tego wymiaru nie mają pojęcia o bohaterach. - A to moja babcia, dziadek, wujek i kuzynka Agata. - zwróciłam się po angielsku do bohaterów.

Loki skinął głową na powitanie, podobnie jak reszta amerykanów.
Tony jako jedyny pocałował wierzch dłoni mojej babci i Agaty, a uściskiem dłoni przywitał się z mężczyznami.

- Mieszkałaś z gwiazdami? - zdziwił się wujek, rozpoznając aktorów.

Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.

- Jeśli to nie problem, zamieszkamy z Olą na jakiś czas. Ona się zgodziła. - przemówił Tony po polsku.

Popatrzyłam na niego lekko przestraszona, ale on się tym nie przejął.

- Tak, oczywiście. Nie ma sprawy. - odpowiedział wujek, również w tym samym języku.

Zastanawiałam się, jakim cudem nie zdawał sobie sprawy komu pozwala mnie adoptować. I chyba był zbyt zaskoczony, aby zauważyć, że Tony zwrócił się do niego po polsku.

- A gdzie ten twój kolega, który zabrał cię do Nowego Jorku? - spytała mnie babcia.

- Yyy... Leon został z bratem i rodzicami w Stanach. - powiedziałam, przypominając sobie kim był ten "mój kolega".

- Szkoda, że dopiero teraz przyjechałaś. Ja już jutro wracam do Olsztyna. - powiedziała Agatka, gdy weszliśmy do domu.

Zaniepokoił mnie brak psów, ale weszliśmy do domu.

- Jeszcze nie raz się zobaczymy. - pocieszyłam kuzynkę.

Gdy dziadkowie wraz z wujkiem i kuzynką odjechali, oprowadziłam przyjaciół po niewielkim domu.

- Nie ma tutaj takich luksusów, jak u ciebie Tony, ale...

- Jest wspaniale, Ola. - przerwał mi Stark.

- Tak. Można odpocząć od przesadnego bogactwa i wielkości. - zgodziła się z miliarderem Natasha.

- Jakbyście czegoś potrzebowali to mówcie. - uśmiechnęłam się lekko.

- Ola, to raczej my jesteśmy dorośli i mamy ci pomagać. - zauważył ze śmiechem Clint, na co wzruszyłam ramionami.

Zmęczeni podróżą bohaterowie brali kąpiel i kładli się spać, podczas gdy ja z pomocą Lokiego sprzątałam dom. Głównie polegało to na wyrzucaniu z lodówki i szafek zepsutego jedzenia.

- Idź spać, Loki. Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się do bruneta.

Była już prawie północ. Sama byłam już zmęczona.

- Ty też. Jest późno. Musisz odpocząć. - zauważył Loki.

- To miłe. Naprawdę dziękuję, ale...

- Nie ma żadnego ale.

- Dobrze. - westchnęłam. - Odniosę śmieci do piwnicy i pójdę spać. - zapewniłam.

- Pomogę ci. - zaproponował Loki.

- Nie. - zaprzeczyłam, odpychając ręce bożka. - Marsz się umyć i spać. - rozkazałam.

- Wyganiasz mnie? - zaśmiał się cicho.

- Tymczasowo. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem, a Loki pokręcił głową rozbawiony.

- Dobranoc. - pocałował mnie w czoło i wyszedł z kuchni.

Zeszłam do piwnicy, gdzie zostawiłam śmieci obok pieca.
Przez okno w kotłowni zobaczyłam pusty kojec oświetlony światłem księżyca.
Dwa miesiące temu przebywały w nim dwa psy, a teraz stał pusty.

Tylnym wyjściem wyszłam na dwór i usiadłam na niewielkiej drewnianej ławeczce obok mieszkania zwierzaków.
Nie miałam ochoty na sen, mimo że byłam zmęczona.
Dręczyła mnie niewiedza, co się stało z moimi psami?

Uśmiechnęłam się, gdy dwie puchate kulki wskoczyły na ławkę, ocierając się o mnie.

Położyłam się na ławce, przytulając do siebie dwa kolorowe, mruczące koty. Noc była ciepła, a na niebie błyszczały gwiazdy.

Zamknęłam oczy i wsłuchana w ciszę, zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro