episode 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nigdy by nie pomyślał, że tak może się to skończyć.

Nigdy nawet nie przeszło mu przez głowę to, że może zostać w jakikolwiek sposób ojcem.

Owszem, miał Gretę, ale to było całkowicie coś innego. Greta, kiedy pojawiła się w zamku, miała dziesięć lat, a to… To miało być małe, nietknięte czasem dziecko. Niemowlę. Noworodek.

Nie chciał nawet myśleć o tym, że to się stanie.

—  Wasza wysokość? - Gunter musiał nieźle wystraszyć się miną młodego króla —  Czy wasza wysokość słyszał?

—  Gunter, nie możemy z tym poczekać jeszcze… Jeszcze jakiś czas? - Zapytał w końcu Yuuri, biorąc głęboki oddech - nie sądzę, że jestem gotowy.

—  Kraj potrzebuje spadkobiercy - warknął Gwendal zza biurka - czy tego chcesz, czy nie, trzeba w końcu zorganizować wesele. Lud czeka na to od czterech lat.

—  Nawet jeśli, to przecież - młody król machnął ręką w stronę Wolframa, który stał oparty o półkę z książkami, ręce mając skrzyżowane na piersi - On jest facetem, nie może… Jak niby mamy mieć dzieci?!

—  Yuuri! - Beliefeld opuścił ręce i krzyknął, zaciskając je w pięści - Jak możesz mnie tak obrażać?!

—  Czekaj, co? - czarnowłosy przechylił lekko głowę - Co?

—  Myślisz, że pozwoliliby mi za ciebie wyjść, jeżeli nie mógłbym dać Ci spadkobiercy, Ofermo?!

—  Wolfram, ty… - szare komórki Yuuriego obijały się o siebie w procesie zbyt szybkiego myślenia. To nie tak, że Maou nie widział chłopaka nago, często Wolfram przychodził do łaźni podczas kąpieli króla, proponując mu umycie pleców. Wiedział doskonale, co blondyn ma między nogami, ale wciąż mózg Yuuriego dawał mu tylko jedną odpowiedź - Jesteś kobietą?! - krzyknął głośno.

Beliefeld otworzył szeroko oczy, jednak tylko przez chwilę patrzył w szoku na Yuuriego.

—  Co do cholery?! - wrzasnął, rękę odruchowo prowadząc w stronę pochwy z mieczem na lewym biodrze, jednak w tym momencie Konrad pojawił się za nim, chwytając jego nadgarstek.

—  Wolfram, mógłbyś poczekać? - Weller zatrzymał brata - Jego wysokość ma prawo tego nie rozumieć.

—  A co tu jest do rozumienia?! - Warknął blondyn, mimo wszystko opuszczając rękę - Ta zdradziecka oferma myśli sobie…

—  Na ziemi prokreacja jest odrobinę inna - Weller odsunął się od młodszego brata, nadal jednak trzymają rękę w gotowości - Tam mężczyźni nie mogą rodzić dzieci.

—  To wszystko wyjaśnia - Wolfram westchnął, znów krzyżując ręce na piersi - Co nie oznacza, że już nie jesteś ofermą, Ofermo!

Po tych słowach fuknął i odwrócił się na pięcie, wychodząc z pomieszczenia.

Yuuri przez chwilę stał jak oniemiały, przenosząc swój wzrok między Gwendalem a Konradem.

—  Że mężczyźni… Mogą… - Jego oczy zatrzymały się na Tym, Co Nadał Mu Imię - Co?!

A Weller jedynie uśmiechnął się, słysząc prychnięcie swojego starszego brata, wywołane reakcją Króla.

~~✿~~

Dzień był ciężki. Młody Maou od kilku godzin siedział za biurkiem, podpisując wszystkie podłożone mu pod rękę przez Gwendala dokumenty.

To nie tak, że podpisał wszystko, nie patrząc nawet co to jest. Ufał swojemu doradcy i pomocnikowi z własnym życiem, a już tym bardziej z tym, że przebierał wszystko według osobistych kryteriów króla.

Oczywiście zerkał na to, co podpisuje, ale wiedział, że nie musi czytać każdego dokumentu z osobna, chyba że coś szczególnie go zaciekawi. Tak, jak stało się to teraz.

- Dlaczego mam podpisać odrzucenie wniosku o dofinansowanie szpitala? Gwendal? - Wzrok Maou przeniósł się na starszego Mazoku, który siedział wygodnie za swoim własnym biurkiem, przekładając dokumenty potrzebne i te nie, na dwa osobne stosy.

- Ponieważ taniej i wygodniej niż odnawiać ten szpital będzie zbudować nowy - odpowiedział szarowłosy nie odrywając wzroku od kartki, którą miał w dłoni - Wszystko dotyczące tego przedsięwzięcia ma wasza wysokość na kolejnej stronie w objaśnieniu powodów decyzji.

- Ach, tak… Nie zauważyłem, przepraszam - Yuuri zdezorientowany podrapał się po karku, po czym podpisał dokument i odwrócił się w stronę okna.

Na początku widział tylko Gretę biegnącą przez dziedziniec z wysoko uniesionymi rękoma. Na jednej dłoni miała rękawicę, w którą po chwili wpadła lecąca w jej stronę piłka. Wykrzyczała coś, czego przez zamknięte okno król nie mógł usłyszeć, podskakując wesoło, po czym skinęła głową w stronę, skąd przyleciała piłka i odrzuciła ją. 

Nie był to daleki rzut, dlatego już po chwili mógł zobaczyć bieg Wolframa i jego upadek na trawę, kiedy z desperacją próbował złapać rzucony przez córkę pocisk. Bezskutecznie, ponieważ skórzana kulka upadła tuż obok jego głowy.

Yuuri wystraszył się, jednak trwało to zaledwie moment, nim Wolfram nie odwrócił się na plecy. Dłoń w takiej samej rękawicy jak ta u córki położona była na klatce piersiowej, natomiast drugim ramieniem zakrywał oczy. Nawet stąd Maou mógł dojrzeć, że śmieje się z całej swojej siły. 

Zignorował mordercze spojrzenie Gwendala i wstał aby otworzyć okno i oprzeć się o parapet.

Teraz doskonale mógł usłyszeć dźwięk śmiechu Wolframa, do którego dołączyła po chwili ich córka, jak i sam czarnowłosy.

Bielefeld musiał go usłyszeć, ponieważ zamilkł na chwilę, po której szybko uniósł się do pozycji siedzącej, spoglądając na swojego narzeczonego z irytacją.

- I czego podglądasz, Ofermo?! - krzyknął niby w złości, ale Yuuri wiedział, że za tą fasadą kryje się ledwo widoczny uśmiech.

- Papa Yuuri! - Greta podskoczyła, patrząc w górę na swojego ojca. Yuuri odmachał jej z radością.

- Gwendal, mogę zrobić sobie przerwę? - zapytał. 

Starszy Mazoku jedynie spojrzał na prawie wykończony stos dokumentów do podpisu Króla i skinął głową z westchnieniem.

- W ciągu godziny postaram się przebrać wszystkie dokumenty, bądź gotów by je podpisać tuż po kolacji - Powiedział chłodno, kiedy Shibuya już wybiegał z gabinetu, krzycząc jedynie zapewnienie o tym, że na pewno to zrobi.

Teraz miał spędzić czas na zabawie z Gretą. Skoro Wolfram wyrwał się by móc z nią być, to dlaczego Yuuri miał być gorszy?

- Dlaczego tu jesteś? - zapytał Wolfram, kiedy tylko jego narzeczony pojawił się na błoniach zamkowych - Gwendal mówił, że masz dziś zawalony cały dzień.

- Dał mi godzinę przerwy - Król złapał w ramiona biegnącą w jego stronę córkę i uniósł ją - Nie mogę ignorować naszej wspaniałej córki, nawet jeżeli mam do wykonania pracę, Prawda, Greta?

Dziewczynka zachichotała. Mimo swojego wieku, ponieważ miała już dwanaście lat, nie urosła wcale taka duża. Gunter wraz z Annisiną spekulowali nawet nad tym, czy w jej rodzinie aby na pewno nie było żadnego Mazoku, jednak nigdy nie zostało to potwierdzone. Ale Yuuri jak i Wolfram cieszyli się, że ich mała dziewczynka nadal jest mała na tyle by ją unieść i tulić do snu, bez względu na wiek czy to na lata ludzie, czy Mazoku.

- Mieliśmy właśnie pójść zobaczyć źrebaki, które urodziły się dziś w nocy - powedział Wolfram, kiedy Yuuri w końcu postawił Gretę na ziemię - Jak sądzę, pójdziesz z nami? 

- Jeśli tego właśnie chce Greta - Shibuya złapał rękę dziecka i zaczął iść w stronę stajni - Zawsze lubiłem małe konie!

- Małe konie i źrebaki to dwie różne rzeczy, Yuuri - poprawił  Beliefeld - Mały koń jest na przykład Kucem, źrebię może być małym koniem, ale tylko, kiedy jest…

- Dobra, już dobra! - zamachał Maou - wierzę na słowo!

Shibuya wcale nie chciał pouczeń swojego narzeczonego w tej chwili, nie potrzebował ich, przynajmniej do czasu, aż nie będzie mu ta wiedza potrzebna. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie.

- Masz rację, teraz chodzi tylko o to, aby Greta dobrze się bawiła i nie powinniśmy się przy niej kłócić - zawtórował Wolfram swoim wszystko wiedzącym tonem.

Nastała cisza, którą przerwał dopiero szczęśliwy pisk Grety, kiedy weszli do stajni. Tam, między drewnianymi belkami stał Dorcas, przekładając siano z jednego stosu na drugi. Kilku żołnierzy tu i ówdzie plątało się między boksami, w tym Yuuri zauważył także jednego z podwładnych Wolframa. Nie wiedział dlaczego, ale młodzież - jeśli można tak nazwać osoby między 80 a 90 rokiem życia -  będąca pod dystrakcją Wolframa wydawała się dziwnie dziecinna. Król wiedział doskonale, że byli to mężni i odważni żołnierze, jednak nadal przypominało to bardziej oddział typowych ukesiów z novelki dla napalonych Yaoistek.

- Więc, gdzie te źrebaki? - stęknął Maou bardziej do siebie, niż kogokolwiek innego, rozglądając się po stajni. Jego narzeczony w tym momencie cicho westchnął, wskazując stronę, w którą pobiegła ich córka. Yuuri zaśmiał się nerwowo, drapiąc w tył głowy. Tak, oczywiście, Greta była obeznana bardziej niż on. 

- Oferma - burknął blondyn. Jego obrażona postawa z rękoma na piersi i odwróconą głową była jedynie fasadą i Król doskonale o tym wiedział. Podszedł do boksu obok tego, gdzie Dorcas rzucił całą swoją pracę po to, by pokazać Grecie klacz i jej dzieci. Nie miał nic przeciwko, każdy zasługiwał na chwilę wytchnienia. Poza tym widok roześmianej córki naprawdę go rozczulał.

- Nie podejdziesz? 

Dopiero po chwili Maou zorientował się, że Wolfram stanął tuż obok niego. Nogi miał skrzyżowane, kiedy ramionami opierał się o boks tak samo jak on.

- Nie, wolę patrzeć - odezwał się już spokojnym tonem - Uwierzysz, że jeszcze niedawno była zdesperowanym, samotnym dzieckiem bez własnego miejsca na świecie?

- Stajesz się sentymentalny, Yuuri - Ognisty Mazoku spojrzał na niego, mimo to sam patrzył z rozczuleniem na Gretę, która w tej chwili podawała marchew klacz, która wczoraj urodziła.

- Pamiętaj, że Greta zapewne dorośnie i odejdzie od nas o wiele szybciej niż przypuszczamy - odpowiedział król - Nie mów, że tobie łezka się w oku nie kręci.

- Ale… Mamy jeszcze sporo czasu, prawda? - Blondyn przez chwilę wyglądał na lekko zaniepokojonego, jednak Yuuri szybko to zniwelował.

- Tak, jeszcze kilka lat na pewno - stwierdził. 

Przez moment nastała cisza, jednak nie była ona jedną z tych niezręcznych. Nadal słychać było śmiech ich córki i instrukcje Dorcasa, jak księżniczka powinna obchodzić się ze źrebiętami.

Niestety, Yuuri wiedział, że ta chwila nie mogła trwać długo. Mógł przewidzieć, że Wolfram za moment powie coś głupiego, ale nie mógł pojąć, jak z jego ust mogło wyjść coś AŻ TAK głupiego.

- Zawsze możemy mieć kiedyś własne dziecko, Yuuri - powiedział cicho blondyn, a w jego głosie nie było słychać ani krzty zażenowania czy podobnych emocji.

- Ha? - Maou uniósł brew, patrząc na chłopaka. Ognisty Mazoku jedynie wzruszył ramionami.

- Wiadomo, że nie teraz. Greta jest jeszcze zbyt młoda… Chociaż… - blondyn zastanowił się przez chwilę, co jeszcze bardziej zdezorientowało Yuuriego. 

Dopiero dzisiaj, po tylu latach w Shin Makoku dowiedział się, że mężczyźni Mazoku mogą rodzić dzieci. Mimo wszystko, przez całe nieco ponad cztery lata jego pobytu tutaj, nie widział żadnego faceta w ciąży. Zawsze były to kobiety, co właśnie sobie uświadomił. I mimo wszystko, trochę go to zaciekawiło.

- Wolfram? - zapytał nagle, jakby było to nic więcej, niż pytanie o pogodę - jak to się dzieje, że mężczyźni Mazoku mogą rodzić?

Blondyn nieco speszył się pytaniem, ale jak na odpowiedzialnego narzeczonego przystało, zaczął opowiadać.

- Wiesz, to trochę tak… Mazoku mają ciała podatne na zmiany. Można użyć na sobie majitsu. Julia… Julia kiedyś mnie tego uczyła.

- Oh, Julia-san? - Maou przestąpił z nogi na nogę, oczekując dalszych wyjaśnień.

- Tak, jednak tylko czystej krwi Mazoku mogą to zrobić. Trzeba mieć też odpowiednio silną wolę i wystarczającą moc. Z niskim poziomem Moryoku nic nie zdziałasz. Jest to też długi okres prób, ponieważ niewielu parom udaje się to za pierwszym razem - Wolfram westchnął - Zazwyczaj, kiedy para decyduje się na dziecko, jedno z nich używa na sobie mocy przez tydzień. Nie można robić tego dłużej, ponieważ można się po prostu wykończyć, nie wolno też tego robić zbyt często, muszą być dłuższe przerwy między próbami.

- Jak… Jak wykończyć?

- Wiesz, nawet jeżeli robi się to przez tydzień, organizm jest wyczerpany. Plus, jeśli dojdzie do zapłodnienia, organizm automatycznie pobiera potrzebną ilość magii, aby utrzymać ciążę. Dlatego naprawdę mało kto się na to decyduje. Przez większość ciąży jest to po prostu mocne osłabienie organizmu i...

- Wolfram? - Yuuri po raz pierwszy spojrzał na niego z tak widocznym zmartwieniem - Dlaczego myślisz, że musisz to zrobić? Wiesz… Bo to twoja własna decyzja, prawda?

- Yuuri - Chłopak uśmiechnął się lekko - już od naszych zaręczyn byłem na to przygotowany. Jako małżonek Maou muszę być przygotowany na to by dać ci spadkobiercę. Ty byś nie mógł tego zrobić i nie - wtrącił, kiedy Yuuri już otwierał usta, aby mu przerwać - Nie przez to, że jesteś ofermą, nawet jeśli jesteś, to twoja matka jest człowiekiem. Jesteś jedynie w połowie Mazoku i twoje ciało nie jest do tego zdolne.

- Nie chodziło mi o to, Wolfram - burknął król, spoglądając znów na burzę kasztanowych włosów córki. 

Nie chciał już jednak mówić tego co miał zamiar. Wolfram był dziś nawet do zniesienia, dlatego pójdzie na ulgę i nie będzie mu znów wypominał, że ich narzeczeństwo było przypadkiem. Trwało już cztery lata i mimo wszystko, blondyn nadal stał u jego boku. Nadal spał w jego łóżku i Yuuri musiał przyznać, że tak naprawdę bez ognistego Mazoku obok nie śpi mu się tak dobrze. Nawet mimo tego, że dość często lądują oboje w dziwnych pozycjach łóżkowych i nie, to nie miało być dwuznaczne.

- Ale to nie tylko to… 

Maou znów spojrzał na Wolframa. Chłopak tym razem wyglądał na nieco zdenerwowanego. Jego paznokieć skrobał drewno, o które się opierał, a wzrok miał wbity w ziemię pod nim.

- Więc co jeszcze? - Westchnął czarnowłosy, by rozluźnić atmosferę - jest jakaś ustawa z góry, o której nie wiem, czy coś?

- Nie, po prostu - blondyn nagle zaczerwienił się, co naprawdę zmyliło króla - Po prostu chcę. Julia… Ona pokazywała mi kiedyś jak to zrobić. Powiedziała, że skoro nie współżyję mogę nawet sam spróbować… Udało się i nie było wcale tak źle, więc myślę… Że mógłbym to dla ciebie zrobić, nawet jeśli jesteś tylko ofermą.

Nie. Yuuri naprawdę nie może mu wypominać przypadku ich zaręczyn, kiedy Wolfram wygląda tak odważnie i słodko jednocześnie.

Uśmiechnął się do narzeczonego, jednak po kilku sekundach i wielu przelatujących myślach, olśniło go.

- Ej! Nie jestem ofermą!

~~✿~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro