[ XII ] ❝ forgotten ❞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cichy płacz rozchodził się po pomieszczeniu. Kobieta drżała lekko, wtulając się mocno w mężczyznę, którego kochała. Łzy same zlatywały po jej policzkach, a stojący nad nią brunet, próbował uspokoić ją głaskaniem po głowie. Jednakże nie pomagało to ani trochę. Sam zresztą ledwo powstrzymywał się od łez, ale starał się aby nie wyszły na światło dzienne, bo wiedział, że tym sprawi iż Mitsuki załamie się całkowicie. Nie mógł na to pozwolić, więc trzymał w sobie wszystkie towarzyszące mu uczucia, uspokajając żonę najlepiej jak potrafił. Jego serce również łamało się na małe kawałeczki. Chciał aby wszystko było dobrze. Jedyne, czego pragnął przez całe swoje życie, to bezpieczeństwo dla swojej rodziny. Nie potrafił tego dokonać. Czuł się w tym momencie jak najgorszy mąż i ojciec na całym świecie, choć wcale nim nie był. Żałował wielu decyzji, które dokonał w swoim życiu, jednak nie było sensu o nich teraz myśleć. Teraz najważniejsza była rodzina.

— No i czego płaczesz, starucho? — Głos nastolatka rozniósł się po sali szpitalnej, co spowodowało, że pani Bakugou jak oparzona odsunęła się od Masaru, spoglądając na szpitalne łoże. Zamrugała kilka razy, a następnie – z wciąż lejącymi się po policzkach łzami – uśmiechnęła się szeroko.

— Witaj z powrotem wśród żywych, mój głupi synu.

Katsuki przewrócił oczami. Kompletnie nie rozumiał tego, co właśnie się wydarzyło. Powrót do żywych? O co chodzi jego matce? Do tego te łzy i uśmiech... To nie tak, że Mitsuki nigdy się do niego nie uśmiechała. Oni też potrafili być kochającą się rodziną. Po prostu atmosfera, która panowała w tej chwili w pokoju była naprawdę dziwna i blondyn wiedział, że na pewno stało się tu coś niezwykłego, tylko kompletnie nie rozumiał co. Sam czuł się jakby odrobinę lżejszy, jednak coś sprawiało, że w jego głowie zawitał niepokój.

— ...suki. Katsuki! — Głos matki wyrwał go z zamyśleń. Spojrzał na nią unosząc jedną brew, tym samym zauważając, że jego ojca nie ma, lecz nie zapytał kobiety dlaczego. Mógł się z łatwością domyśleć, że poszedł po lekarza. — Wszystko w porządku? Jak się czujesz?

— Normalnie — mruknął zbywająco. Nie miał ochoty w tym momencie rozgadywać się na temat, miał inne rzeczy na głowie. Próbował sobie dokładnie przypomnieć ostatnie miesiące, lecz były jakby za mgłą. Nie widział wszystkiego, wiele rzeczy było niezrozumiałych dla młodego bohatera, co naprawdę go irytowało. Co się stało?

— No wiesz ty co? — prychnęła. — Martwiłam się o ciebie! Wykazałbyś się jakimkolwiek szacunkiem do mnie, gówniarzu.

Bakugou zacisnął zęby. Kobiece gadanie denerwowało go niemiłosiernie. Gdy już chciał krzyknąć na czerwonooką, powstrzymał go wygląd starszej. Jej oczy były okropnie czerwone, a wory pod oczami wskazywały jakby nie spała całą noc. Twarz, choć szczęśliwa ukazywała ogromne zmęczenie. Oczy, pomimo iż bardziej radosne, ukazywały pewnego rodzaju zmartwienie. Zdziwił ten widok Katsukiego, gdyż kobieta rzadko kiedy ukazywała tak otwarcie co ją gryzie. Zagryzł delikatnie wargę, odchrząknął – przy czym poczuł zadziwiająco silny ból – i zapytał:

— Czemu tu jestem?

Kobietę nie mało zaskoczyło to pytanie. Owszem, wiedziała, że po operacji jej syn zapomni o swoim ukochanym, jednakże nie sądziła, że to samo tyczy się wspomnień związanych z całą chorobą. Długo głowiła się na odpowiedzią. Nie wiedziała czy powinna powiedzieć czerwonookiemu prawdę, czy może go uchronić przed nią. Była świadoma, że prędzej czy później dowie się prawdy, jednak czy było trzeba go nią zamęczać gdy dopiero się obudził? Wiedziała, że nastolatek nienawidził kłamstw, ale czy miało coś teraz większe znaczenie niż jego zdrowie?

Niestety odpowiedź nienadeszła z ust Mitsuki, bo do pokoju wszedł pan Bakugou wraz z lekarzem, który operował blondyna. Na początku zrobił mu w ciszy kilka badań, oraz zrobił Katsukiemu, krótki wywiad na temat tego jak się czuję. Następnie przeszedł do rozmowy z Masaru i jego żoną, aby powiedzieć jak wygląda cała sytuacja. Bakugou mocno się niecierpliwił, gdyż chciał w końcu poznać prawdę. Nie było potrzeba wiele czasu, aby powtórzył swoje pytanie, tylko do doktora. Ten uśmiechnął się i usiadł na drugim krześle znajdującym się obok łóżka, na którym leżał pacjent.

— Byłeś chory. Tak właściwe to była już granica życia, a śmierci. W jakiś sposób trzeba powiedzieć, że to cud, że cię odratowaliśmy. Operacja była poważna i niosła za sobą pewne ryzyko, kilka razy nawet cię straciliśmy. Na szczęście wszystko się powiodło i ostatnie dwadzieścia cztery godziny były decydujące. Jak widać obudziłeś się, więc wszystko powinno być teraz dobrze. Możesz mieć czasami problemy z oddychaniem oraz ból gardła, ale przez najbliższe trzy miesiące wszystko powinno się poprawiać.

— Na co byłem chory?

— Hanahaki. — Bakugou zmarszczył brwi. Hanahaki? Pierwszy raz słyszał o tej chorobie. — Dla własnego komfortu psychicznego nie szukaj niczego o niej. Nie powinna nigdy wrócić, więc nie masz czego się obawiać. — Starszy uśmiechnął się delikatnie i wstał z krzesła. — Ja będę szedł do innych pacjentów. W razie potrzeby proszę zawołać pielęgniarki bądź mnie. Postaram się jeszcze tu dzisiaj zawitać.

— Tak się cieszę, że jesteś już zdrowy — powiedziała szeptem Mitsuki zaraz po wyjściu lekarza.

Czerwonooki przewrócił oczami uśmiechając się zadziornie.

— Chyba nie myślałaś, że przegram, starucho. — Starsza prychnęła na słowa syna i pokręciła głową z politowaniem. Naprawdę nie rozumiała zachowania siedemnastolatka, ale wiedziała, że nie może nic na nie poradzić. 

Rozmawiali jeszcze chwilę, ale później rodzice młodego mężczyzny postanowili wyjść i tym samym dać możliwość wejścia do pomieszczenia przyjaciołom Katsukiego oraz jego wychowawcy. Blondyn uznał, że nie chcę widzieć "ich krzywych mord", jednak jego mama zrobiła po swojemu i już po chwili w pokoju znajdowało się osiem osób. Czerwonooki uważał, że to za dużo. Po co mu byli Mieszaniec i Deku!? Przecież oni nie byli nawet przyjaciółmi!

— Kacchan! — Głos zielonowłosego delikatnie drżał, lecz wyleczony nic z tego sobie nie zrobił. Przewrócił tylko oczami i prychnął głośno, a następnie przejechał wzrokiem po wszystkich, znajdujących się w pomieszczeniu. Napotkał radosne uśmiechu Denkiego, Sero, Miny, Jirou oraz pewnego czerwonowłosego chłopaka, którego Katsuki kompletnie nie znał. Dlaczego jakiś beznadziejnie wyglądający przygłup przyszedł do niego.

— Kim ty do kurwy nędzy jesteś? — Pytanie było dokładnie skierowane do młodszego, jednak ten wskazał na siebie z zaskoczoną miną, jakby prosząc o potwierdzenie. — Tak, ty! A kto inny!?

Serce Eijirō zadrżało i nagle poczuł się mały. Wszyscy wokoło wpatrywali się w niego z przerażeniem, lecz jego rubinowe oczy skierowane były tylko na zirytowanego nastolatka. Kirishima spuścił głowę, aby ukryć swoje, zachodzące łzami oczy.

— Bakubro, to nie jest śmieszny żart.

Nim Katsuki zdążył coś powiedzieć wyższy poczuł na swoim ramieniu dłoń, która należała do ich wychowawcy. Aizawa westchnął cicho, a po chwili po pomieszczeniu rozszedł się jego lekko znudzony, oraz poważny głos:

— Bakugou był chory na hanahaki, Kirishima. Skutkiem operacji jest utrata wspomnień o osobie, w której byłeś zakochany. Chyba, wiesz co to oznacz, prawda? — Eijirō natychmiast uniósł głowę ku górze i popatrzył się na blondyna. Ten nie ukrył swojego zdziwienia, gdy zobaczył jak po policzkach siedemnastolatka spływają łzy. Natychmiast wybiegł z pomieszczenia. Kaminari chciał ruszyć za nim jednak Shōta go powstrzymał. — Myślę, że musi teraz pobyć sam. Na pewno mocno nim to wstrząsnęło.

A Bakugou patrzył się tylko na drzwi przez, które wybiegł młody bohater, czując, że zapomniał czegoś ważnego.

~^~

Za tydzień już koniec tego fanfiction! Jak się z tym czujecie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro