PROLOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PROLOG

Czasem mam wrażenie, że świat na który patrzę, jest fałszywy. Nie jest tego powodem derealizacja, której notorycznie doświadczam, a pewnego rodzaju „sposób bycia" społeczeństwa. Dorastając wśród następnej z kolei generacji nadludzi, super - ludzi czy nazywanych też ludźmi z indywidualnościami, może prowadzić do powstawania kolejnych odłamów społeczeństwa łamiącego prawa moralne czy te fizyczne wszechświata. Nie można zaprzeczyć, że przed narodzeniem się cudownego dziecka w Chinach, które zapoczątkowało przyrost ludzi z niezliczonymi mocami, było się otoczonym przez potwory. Kłamstwo wychodzące codziennie z ust ludzi, kradzieże, pycha, nawet morderstwa i gwałty — było ich wystarczająco, kiedy ludzie wciąż byli tylko ludźmi. Ci obdarzeni mocami czy ci zwykli nieobdarzeni nie różnili się między sobą tak, jak mogłoby się to wydawać.
Ludzie rodzą się i ze względu na środowisko wyrastają na odpowiadające mu osobowości. Rzadko spotyka się osobę, która przez całe dzieciństwo uczone było zabijania i przetrwania, a w dorosłych latach była chociażby lekarzem, ratując obce życia za grosze. Tutaj są potrzebne podstawy. To mydlenie innym oczu jest natarczywa chorobą. Gleba, na której się rośnie może być dobra lub zła, nawożona lub bez jakichkolwiek minerałów, a na takiej pozbawionej życia glebie, nie możemy wyhodować żadnej wartościowej rośliny. Nie powinno więc się wierzyć, że osoba żyjąca z kradzieży nigdy nic nie ukradła i tyczy się to każdego z odłamów społeczeństwa wychowanego bez jakichkolwiek podstaw praw moralnych.
Chodzi o to, że ludzie już przed cudownym dzieckiem byli paskudni, a moce, z którymi się później rodzili tylko pogarszały sprawę. Tak, by powstrzymać istoty czyniące zło, powołano zawód bohatera.
Bohaterowie stali się ikonami dobra i popularności. Nastała era, w której każdy chciał być kimś wyjątkowym, kimś szanowanym przez innych oraz uwielbianym. Długo ludzie się męczyli, by zapanował choć częściowy pokój na świecie. Bunty, masowe ataki złoczyńców, znęcanie się, rasizm względem półludzi czy mutantów, odpychane przez społeczeństwo heteromorfy, wojny... i chciałoby się pomyśleć, że teraz jest trochę lepiej, lecz wprawdzie nic a nic się nie zmieniło. Ludzie dalej dzielą się na tych, co działają uczciwe względem innych i na tych, co zrobią wszystko, by zgnieść życie drugiego człowieka jak nędznego robaka.

Ktoś mądry wiele setek lat temu powiedział: „Nasza moralność jest tylko sumą naszych przyzwyczajeń. Nie wolno zatem nazywać ludzi niemoralnymi tylko dlatego, że mają inne przyzwyczajenia". W słowach tych wiele jest prawdy. Bo czy ktoś się kiedyś dłużej zastanawiał nad tym, dlaczego ludzie popychają się do łamania prawa i popełniania tych wszystkich straszliwych zbrodni? Nawet palcem nie kiwnęli, żeby pomóc tym, których nikt nie słucha. Wiele osób sądzi, że rodząc się, los jest już zadecydowany czy będzie się kimś dobrym, czy może kimś złym. W końcu ludzie nie rodzą się równi. Coś, czego nie dostrzegają głupcy zapatrzeni w bohaterów jest zdegradowana strona tych ikon. Bohaterowie łamią prawo. Przemocą rozwiązują problemy, zabijają, a potem z łatwością unikają kary za swoje grzechy. Jeśli świat ma spoczywać w rękach takich osób jak te, to czy bezpieczeństwo na pewno jest zapewnione każdej jednostce? Jesteśmy chronieni przez morderców. Fakt jest taki, że najgorszy wyłom, do którego dopuścili się bohaterowie są zabójstwa. W naszej kulturze istnienie wojny wydaje nam się naturalne, naturalne wydaje się zabijanie w imię wyższych idei. Jednak czy zabijanie mordercy nie zamienia nas w nich samych? Czy brutalne zamordowanie złodzieja, który nikogo nie zranił jest najnormalniejszą codzienną czynnością? Czy każdy jednak ma prawo położyć kres życiu, jeśli uzna, że jego egzystencja jest zbyt trudna? W życiu bohatera złoczyńca pozostaje złoczyńcą, lecz skąd ta pewność, że złoczyńca nie jest ofiarą w swojej historii? Świadomy degradacji społeczeństwa człowiek z dnia na dzień zaczyna myśleć coraz dłużej o swojej przyszłości i otaczającym go środowisku. Społeczeństwo nie zauważyło, że jest już w stanie epidemicznym, a to już samo w sobie powoduje ogromne zaburzenie wśród ludzkiego ouroborosa, zapowiadając koniec istnienia ludzkości przez świętą apokalipsę.
Ludzie płaczą, gdy nikt nie patrzy, śmieją się, choć nie są szczęśliwi. Kłamstwo oplata ciała tego świata tak powoli, że nikt tego nie zauważa. Jest jak wirus, który wyniszcza ciało, aż nic z niego nie zostanie. Ból, którego doświadczamy zabija nas od środka i nie wiedząc kiedy, zamiast cieszyć się życiem i planować przyszłość, powtarzamy: „Czemu po prostu nie mogę umrzeć?". W tym rzecz. Czemu wciąż żyjemy? Złoczyńcy, samozwańcy i bohaterowie, tylko oni się tutaj liczą. Więc jaka jest więź tych, co pragną śmierci między tymi, co chcą jej zapobiec? Rozwiązaniem tego jest ból. Ból sprawia, że żyjemy. Bez niego jesteśmy tylko workami krwi, wnętrzności i chciwych pragnień. Do tego trzeba wliczyć jeszcze strach, traumę i fobie. Emocje, które z niczego potrafią wskrzesić duszę i bez zapałki rozpalić ogień w zamarzniętym sercu. Ten włącznik jest w każdym z nas, lecz od nas zależy czy go kiedykolwiek wciśniemy.
Nasz umysł jest słaby. Słaby jest nawet tych, którzy posiadają indywidualności na jego wzmocnienie. Nieśmiertelny nigdy nie będzie nieśmiertelny przez rozwijające się na świecie choroby, a najsłabszy nie jest skazany na porażkę, jeśli utoruje sobie drogę do zwycięstwa. W świecie, w którym nieliczni nie posiadają indywidualności, ich życie zamienia się w piekło. Jednak ci, co posiadają więcej niż jedną niebem nazwać nie można, a jedynie kolejną kondygnacją przeklętego chaosu.

Wprawdzie świat nie dzieli się tylko na tych złych i dobrych. Występują też szare jednostki, nazbyt naturalne, nie podejmujące żadnych działań na korzyść jakichkolwiek stron lub podejmujące decyzje zahaczające o interesy tak zwanej ciemności i jasności. Do tych osób można zaliczyć zwykłych ludzi, ciężej czy lżej pracujących na utrzymanie życia własnego i swoich rodzin oraz samozwańczych bohaterów. Ci ostatni emanują od siebie nietypową energią. Biorą ich za renegatów, łamaczów praw i fałszywych imitacji bohaterów. Rząd nie lubi, gdy łamie się prawo. Gdy narusza się ustanowione morale, które sami gwałcą. Lecz czy nie ma w tym ziarnka prawdy? Samozwańcy to w końcu zwykli ludzie, ta „najnormalniejsza" część społeczeństwa, dostrzegająca prawdziwe przestępstwa i kłopoty świata. Większość spraw, do których nie mogli dogrzebać się licencjonowani bohaterowie, została wypełniona właśnie dzięki samozwańcom czy antybohaterom. To właśnie oni są prawdziwymi ikonami zdegradowanego świata, które nie są prawie w ogóle zauważane z pozytywnej strony. Gwałty, nielegalne walki, zabójstwa, okupy, podpalenia, handel narkotykami, ludźmi i nielegalną bronią — to wszystko anonimowo rozpatrywane jest przez samozwańców. A rząd robi wszystko, by ich wyeliminować. Wkłada każdą jednostkę do tego samego worka i nie patrząc na jej przeszłość, oceniani są przez te same zasady co każdy inny.
Najlepszym rozwiązaniem w tym świecie by przeżyć, jest nie wychylanie się. Robić wszystko, co inni, utrzymywać życie w normalności. Chodzić do pracy, jeść, spać, zajmować się błahymi sprawami i rodzinnymi kłótniami, bo każda odskocznia sprowadza na człowieka kłopoty. Ten jeden, jedyny raz... mogłam się do tego dostosować. Lecz kim byłby człowiek tak zmieszany z innymi jednostkami? Nieurzeźbioną gliną . Marną cząstką wszechświata mającą za zadanie jedynie umrzeć. Żałosne, a jednak opłacalne. Czasami jednak warto jest poświęcić całe swoje życie, by poczuć coś, czego nigdy nie poczułoby się, żyjąc normalnie.

Oto historia o tym co było, jest i będzie. O życiu, śmierci oraz dążeniu do celu. To tragedia nakładająca się na cząstkowej komedii.
W końcu ludzki los musi przepleść przez swoje żyły każdy stan emocjonalny, fizyczny i mentalny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro