NK: Znów razem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tove Thorisdottir

Uwielbiałam to uczucie, gdy narkotyki rozchodziły się po moim ciele, a kieliszek wódki wypity w klubie wzmocnił ich skutki. Dla ludzi śmiertelna mieszanka, ale ja nigdy nie byłam człowiekiem.

Czułam spokój. Nareszcie mogłam choć na chwilę zapomnieć o moich problemach i pojebanym życiu. Czułam radość, która odbierała ode mnie wszelki smutek. Chciałam tańczyć. Czułam ulgę. Byłam wolna i lekka. Unosiłam się i latałam niczym ptak. Na moich barkach nie ciążył żaden ciężar.

Ale zdarzały się przebłyski trzeźwości. Wtedy te wszystkie piękne uczucia znikały, znów zamykając mnie w moim piekle. Ból, strach i nienawiść opanowywały moje ciało. Chciałam krzyczeć, wrzeszczeć, niszczyć i ranić. Chciałam, aby Loki czuł... Aby wiedział, co ze mną robił. Chciałam go nienawidzić tak bardzo, jak na to zasługiwał.

Ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Jedynie narkotyki i alkohol sprawiały, że zapominałam.

A wtedy, gdy byłam trzeźwa, pogrążałam się w rozpaczy. Byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić, aby się do niego dostać.

Wiadomość cioci dała mi nadzieję. Nadzieję, że jeszcze mam szansę, aby wygrać, bo nie ważne, jak bardzo bym chciała, nie mogłam zaprzeczyć przeznaczeniu.

Pokochałam Lokiego. Pokochałam Kłamcę, który ciągle mnie ranił i łamał mi serce. Pokochałam Boga Chaosu, który dla mnie się zmieniał, wciąż pozostając tym samym. Pokochałam króla, który dawał mi szczęście i sprawiał, że czułam się ważna, dlatego zrobię wszystko, aby to szczęście zatrzymać.

Przeciwstawię się całemu Wszechświatu, jeśli będzie taka konieczność. Nie obchodziło mnie zdanie Lokiego. Już nie. Będzie mój, czy tego chce, czy nie. A Hela, Desmond, Seledrin i Irsa mi w tym pomogą.

Miesiąc później

- Wyglądasz pięknie. - westchnęła Irsa.

Byłam u niej w domu, a towarzyszyli nam również Desmond, Seledrin i Chase.

- Mówiłam, że Seledrin jest mistrzem. - uśmiechnęłam się do przyjaciela. - Dziękuję. Nie wiem, co ja bym bez was zrobiła.

- Zapewne była uzależnięcem. - mruknęła Irsa. - Naprawdę trudno trzymać cię z dala od narkotyków i alkoholu, gdy już ich spróbujesz.

- Dlatego dziękuję za pomoc. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi. - przytuliłam każdego z osobna.

- Jeszcze to. - Desmond podał mi biżuterię od Lokiego.

- Jak...

- Nie wyjmujesz kluczyka. - uśmiechnął się wampir, zapinając na mej szyi łańcuszek, a sama założyłam na palce pierścionek i sygnet.

- Dziękuję. - odwróciłam się w stronę lustra umieszczonego na drzwiach szafy w pokoju Irsy.

Miałam na sobie ciemno fioletową sukienkę na grubych ramiączkach z dekoltem w kształcie litery V. Dół sukni był rozkloszowany z wysokim rozcięciem z przodu. Na całym materiale były porozrzucane ciemnofioletowe kwiaty, a krawędź sukni na dekoldzie i ramionach był okryty dodatkowym kwiecistym materiałem. Do tego Seledrin dopasował czarne szpilki, a Irsa pomalowała mi na czarno paznokcie. Moje usta dziewczyna pomalowała czarną szminką, oko podkreśliła czarną kredką, rzęsy ciemnym tuszem i nałożyła na powieki ciemny cień. Włosy ułożyła w warkocza spiętego w koka z tyłu głowy i Seledrin umieścił na niej diadem z ametystem.

- Czas na nas. - odezwał się Seledrin.

On i Desmond ubrani byli w czarne garnitury. Desmond miał czerwoną koszulę, a Seledrin fioletową.

- Powodzenia. - życzyła Irsa z Chasem, zanim opuściliśmy jej pokój i dom.

Podziękowałam przyjaciółce i wraz z chłopakami przeszłam do lasu, skąd mieliśmy się przedostać do królestwa Heli.

- Jak się dostaniemy do Helheimu? - spytałam brunetów.

- Przez bransolety. - Desmond pokazał mi swój prawy nadgarstek, na którym miał srebrną bransoletę z głową czarnego wilka, którego oczy świeciły na złoto.
Seledrin miał taką samą bransoletkę.

- Jak? - dopytywałam.

Chłopcy uśmiechnęli się zagadkowo i wyciągnęli do mnie ręce. Złapałam je bez wahania, a oni złączyli swoje, przez co utworzyliśmy zamknięty trójkąt. Chłopcy wyszeptali jakieś słowa i już po chwili staliśmy w ciemnym pomieszczeniu. Była to duża sala z czarnymi ścianami, którą oswietlały jedynie świece w lampionach na ścianach. W pomieszczeniu nie było żadnych mebli, jedynie niewielkie podwyższenie w jednym z kątów.

Na przeciwko nas stała ciocia, Edan i Loki. Uśmiechnęłam się na ich widok i ruszyłam w ich stronę.

Poczułam dziwny ucisk w sercu, gdy Loki uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach dostrzegłam radość, smutek i nadzieję. Tak wiele mieszanych uczuć.

Miał na sobie czarny garnitur idealnie do niego dopasowany, czarną koszulę i eleganckie wypolerowane buty. Nie założył krawatu, a na jego głowie spoczywała biała korona z onyksami. Loki wyszedł mi na przeciw, a gdy zatrzymaliśmy się w połowie drogi, dzielił nas metr odległości.

Pokonałam go i z całej siły uderzyłam Lokiego w twarz "z liścia". Usłyszałam pisk Heli, ale nie odwróciłam twardego, pewnego siebie spojrzenia od zaczerwienionego policzka bruneta i jego twarzy lekko przechylonej na bok. Nie wydawał się zaskoczony moim atakiem.

- Zasłużyłem. - mruknął brunet, ponownie patrząc w moje oczy, gdy odsunęłam się od niego o krok. - Przepraszam.

- Robisz to za każdym razem. - zauważyłam. - Ranisz, przepraszasz i znów ranisz. - patrzyłam mu odważnie w oczy.

- Przepraszam. - powtórzył ze skruchą i żalem wypisanymi na twarzy.

Przyglądałam mu się przez chwilę, po czym znów pokonałam dzielącą nas odległość, stanęłam na palcach i wpiłam się w usta Lokiego, zarzucając mu ręce na szyję.

Nie obchodziła mnie ciocia, Edan czy Desmond i Seledrin. Liczyłam się tylko ja i Loki, odwzajemniający moje żarliwe pocałunki.

Nie ukrywałam tęsknoty. Nie ukrywałam bólu i nienawiści. Byliśmy tak blisko siebie, tkwiąc w pocałunku i swych objęciach. Chciałam, aby to się nigdy nie skończyło, ale zabrakło nam oddechu i musieliśmy przerwać pocałunek.

Schowałam twarz w szyi Lokiego, wąchając jego boski zapach. Pachniał lodem i miętą, jego zimna skóra chłodziła moją, która płonęła pod jego dotykiem.

- Tęskniłem. - wyszeptał w moje czoło. - Tak cholernie tęskniłem. Myślałem, że zwariuję. - wyznał, patrząc mi w oczy.

- Ja zwariowałam. - przyznałam. - Upadłam, popękałam. - uśmiechnęłam się smutno. - Niszczyłam siebie i innych. - spojrzałam na Desmonda i Seledrina. - A potem zostałam naprawiona. Przez przyjaciół i ciocię. Jedynych, którzy mi pozostali. - uśmiechnęłam się wdzięczna do Heli, Edana, Desmonda i Seledrina.

- Jesteśmy rodziną, Tove. - Hela położyła mi rękę na ramieniu, gdy podeszła do nas.

- Zepsuliśmy ci wysele. - zauważyłam, uśmiechając się do cioci smutno.

- Jeszcze się nie zaczęło, kochana. Najlepsze przed nami. - Hela uśmiechnęła się szeroko, puszczając mi oko.

- Powinnam ci go oddać. - podniosłam prawą dłoń, zdejmując złoty sygnet.

- Zatrzymaj go. Jest twój. - Loki złapał moją dłoń, nie pozwalając mi zdjąć pierścienia.

- Dlaczego?

- Bo jesteś moja, Tove. Tylko moja. - złożył pocałunek na moim czole. - I to co moje, jest twoje.

- Koniec tych czułości. - roześmiała się Hela. - Teraz kolej na dalszą część planu. - w jej oczach dostrzegłam niebezpieczne iskierki szaleństwa.

Właśnie tego teraz potrzebowaliśmy, by przetrwać.

Narrator

- Nie ma go. - Frigga wpadła do dużego rodzinnego domu, w którym mieszkał na Ziemi jej syn.

- Co? - zdziwił się Thor, który otworzył drzwi swej matce. - Kogo nie ma? - w tym czasie na korytarzu zjawiła się Agatha.

- Tove. - wyszeptała, spoglądając na Friggę.

Obydwie kobiety pobiegły na górę do pokoju dziewczyny, zostawiając przy drzwiach zdezorientowanego gromowładnego.

- Nie ma jej. - wyszeptała przerażona Agatha, gdy wpadła do pokoju swej młodszej córki.

Pokój był pusty. Łóżko pościelone i w pomieszczeniu panował nadzwyczajny porządek. Pierwszy raz od prawie siedmiu miesięcy było tutaj tak cicho, pusto i czysto. Kobiety popatrzyły na siebie w niemym porozumieniu. Frigga upewniła się, że Thor został na dole i zwróciła się do synowej.

- Jak gdyby nic udamy się na ślub Heli i Edana. - powiedziała. - Tove i Loki wiedzieli o naszym planie. Chciałyśmy im pomóc. Więc dlaczego... - w jej oczach pojawiły się łzy, które jednak szybko zniknęły. - Nie ufają nam, ale musimy zrobić wszystko, aby to się zmieniło. Nie chcę stracić córki, syna i wnuczki. Moja rodzina się rozpada. - zauważyła, patrząc na Agathę, która zgodziła się z nią skinieniem głowy.

- Co zamierzasz, Friggo? - spytała teściowej.

- Staniemy po ich stronie. - wyprostowała się odważnie. - Przeciwko Odynowi i Thorowi. W imię przeznaczenia. - wyjaśniła, mówiąc jednocześnie, jak wielką zbrodnię chciała popełnić. - W imię rodziny i miłości.

Lepiej późno niż wcale.

🐍🐍🐍

W Helfheimie pojawili się wszyscy zaproszeni goście, a byli to jedynie członkowie asgardzkiej rodziny.  Hela nie chciała zapraszać innych władców i osób z obcych Królestw, gdyż Helheim był światem umarłych. Nikt nie powinien go oglądać poza jego władczynią i mieszkańcami. Jednak zdarzały się takie wyjątki, jak na przykład wesele królowej.

Widok Helheimu był niebezpieczny dla zwykłych istot, gdyż sam pałac przerażał swą ciemnością i chłodem, a obłąkane dusze, krzyki zmarłych odbywających swą karę, czy szkielety bez oczu zostawiały w pamięci niezmywalne brzemię. Tylko naprawdę silni byli w stanie to przetrwać, aby nie zwariować. Edan przyzwyczajony był do śmierci, krwi i krzyków. W końcu był wampirem. Sam zabijał, aby się pożywić. Z Desmondem było podobnie. Seledrin natomiast był magiem, więc rzucił zaklęcie chroniące na swoją psychikę.

Natomiast resztę gości oddzielono od Helheimu. Przeznaczone były dla nich tylko toalety i dwie sale, z których mieli nie wychodzić i do których wstępu nie mieli mieszkańcy Helu. Dzięki temu uniknięto nieprzyjemnych sytuacji na uroczystości ślubnej.

Gości z Asgardu i Ziemi niepokoiła, a przede wszystkim ciekawiła jedynie obecność upiornej pary zajmującej miejsca w samym końcu sali przy osobnym stoliku.

Kobieta, jak i mężczyzna mieli białą skórę, zalatującą w zieleń, żółć i fiolet w niektórych miejscach. Ich oczy były wyblakłe, nie można było rozróżnić białych tęczówek i równie jasnych źrenic od twardówek. Popękane, fioletowo niebieskie usta i mocno widoczne kości policzkowe oraz linie szczęki dodawały im upiorności. Osoby te były niebywałe chude. Ich kości były wręcz widoczne przez jasną cienką skórę. Do tego te stroje. Potargana fioletowa suknia na kobiecie i równie zniszczony czarny garnitur mężczyzny oraz rozczochrane włosy.

Nie wyglądali, jak honorowi weselni goście. Nie pasowali do rodziny władców i istot, które miały prawo przebywać w jednym gronie z władcami Asgardu. A mimo to Hela już na początku zaznaczyła, jak ważna jest dla niej ta dwójka i nikomu nie pozwoliła podważyć jej słowa. W końcu tutaj, w jej królestwie to ona była królową i to ona stawiała prawo.

🐍🐍🐍

Pierwsza część ceremonii przebiegła bardzo szybko.

Ślub w Helheimie nie był tak długi i uroczysty, jak na Ziemi, czy w innych Królestwach. Tutaj kochankowie składali sobie jedynie przysięgę przed tłumem o wierności, miłości i uczciwości przez wieczność. Dlatego już po kilkunastu minutach goście przenieśli się do sąsiedniej sali. Tej, w której chwilę wcześniej Tove spotkała się z Lokim.

Rodzina i przyjaciele złożyli parze młodej życzenia. Wszyscy, prócz dwójki upiornych nieznajomych.

Hela wyglądała przepięknie. Czarna szeroka suknia z dekoltem, który podkreślał jej kobiece kształty. Do tego czarne szpilki na bardzo wysokim obcasie i czarna korona dumnie spoczywająca na jej głowie. Nie można było pominąć również lekkiego, lecz wyrazistego makijażu, strojnej biżuterii i długich rozpuszczonych włosów, które czyniły ją piękną, dumną, odważną i jednocześnie budziły respekt.

Hela była osobą, którą już z samego wyglądu można określić jako pewną siebie i swych celów, dlatego Edan pasował do niej tak idealnie.

Wampir był cichą istotą. Miał mądry umysł i dobre serce, mimo zbrodni, jakich się dokonał, aby zaspokoić wampirzy głód. Jeśli kogoś pokochał, nikt ani nic nie zdołałoby powstrzymać go przed zdobyciem swej wybranki. Miał surowy wygląd twarzy, jednak przyjacielski, ciepły charakter, który zdołali poznać jego uczniowie na lekcjach matematyki. Dzisiaj był ubrany w czarny, idealnie skrojony garnitur, równie czarną koszulę i eleganckie buty. Krótkie czarne włosy ułożył lekko żelem, a na jego głowie kilkanaście minut później spoczęła druga korona. Prawie identyczna do korony Heli, jedynie trochę większa.

Po życzeniach, goście zasiedli do przydzielonych im wcześniej stołów w sali, w której odbyła się koronacja i ślub. Podano obiad, a po wzniesieniu przez parę młodą i gości toastu, władcy Helu przeszli do sąsiedniej sali, której wrota cały czas były otwarte, łącząc te dwa pomieszczenia.

Na niewielkim podwyższeniu umieścili się muzycy, którzy przybyli na tą okazję specjalnie z Asgardu.

Gdy reszta gości znalazła się w tej ogromnej pustej sali pierwsze dźwięki wypełniły pustkę, a Hela ze swym mężem postawili pierwsze kroki tańca na środku sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro