PK: Prawda przed pożegnaniem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kolejne pięć tygodni moje relacje z Lokim zmieniły się diametralnie. Nie spałam z nim, rzadko rozmawiałam, ale nie unikałam.

Było tak, jak powinno być. Bez flitrowania, dwuznacznych rozmów, pocałunków i kłamstw.

Zachowywał się, jak wujek, a ja byłam jego bratanicą. Nasz kontakt się popsuł. Nie rozmawialiśmy już tak często, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Byłam dla niego nie ważna. Tak samo, jak Ava, z którą od samego początku nie miał najlepszego kontaktu i w ogóle spędzał z nią mało czasu. Tylko wtedy, gdy było to konieczne, czyli najczęściej przy rodzinnych posiłkach.

Każdego dnia, chodziłam za Avą, próbując ją przekonać do zostania królową, ale nawet Sten nie miał w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia, choć on również nie pragnął władzy. Wystarczało mu bycie dowódcą armii. Ava niestety była uparta, jak stary osioł i nikt nie był w stanie zmienić jej zdania.

Na szczęście o propozycji dziadka i babci wiedziała, jak na razie nasza piątka. Cieszyłam się z tego, bo nie chciałam, aby ktokolwiek miał wpływ na moją decyzję, ani nie chciałam mieć już na początku wrogów. Nawet nie wiedziałam, czy zgodzę się, aby na moje barki spadła taka odpowiedzialność.

Bałam się. Po prostu się bałam. Do tego wszystkiego dochodziła nieprzyjemna atmosfera związana z Lokim. I jego koronacja w Jotunheimie, która miała się odbyć za miesiąc.

Frigga, Odyn i Loki doszli do porozumienia z Olbrzymami i Loki nie musiałby poślubić swojej lodowej kuzynki, a jednie zostać królem. Królową zostanie jego przeznaczona, wtedy, gdy świat dowie się, kim ona jest.

Do końca wakacji zostały już tylko dwa tygodnie. Podjęłam decyzję i miałam ją ogłosić na kolacji, na którą właśnie zamierzałam. Wzięłam głęboki wdech, stojąc przed złotymi drzwiami w ciemno fioletowej sukni do kostek, bez rękawów, z serduszkowym dekoltem.

- Panienko? - spytał strażnik, nie wiedząc, czy ma otwierać drzwi, czy nie.

- Przepraszam. - uśmiechnęłam się ciepło, na co żołnierze skinęli głową i otworzyli wrota.

Ubierając na twarz uśmiech, wkroczyłam do złotej sali i usiadłam na swym miejscu, tuż obok siostry i naprzeciw Lokiego.

Kolacja upłynęła w przyjemnej atmosferze, jak zawsze zresztą.

- Wszystko w porządku, Tove? - spytała nagle Frigga, wyrywając mnie z zamyślenia. - Nie odzywasz się. - zauważyła.

To prawda. Gdy tylko weszłam do sali, milczałam, mając na ustach uśmiech.

- Przepraszam... - westchnęłam. - Chciałabym wrócić jutro na Ziemię. - powiedziałam na jednym wydechu, patrząc w talerz.

- Dlaczego? Coś się stało? - zdziwiła się Ava. - Miałaś zostać jeszcze tydzień!

- Nie mogę, gumisiu. - uśmiechnęłam się lekko, łapiąc jej dłoń. - Chcę, aby ten rok był idealny. To druga klasa, a za dwa lata matura. Chcę być przygotowana. - wytłumaczyłam siostrze.

- Możesz zostać tutaj. - zauważyła. - Też się uczysz. Masz treningi, a babcia uczy nas zaklęć. - przypomniała.

- To, że ty znalazłaś tutaj swojego przeznaczonego i masz zamiar porzucić dla niego wszytko, nie znaczy, że ja również zrobię to samo! - podniosłam lekko głos, patrząc ze złością na siostrę.

Czułam na sobie zaskoczone spojrzenia wszystkich, gdyż moja wypowiedź zabrzmiała ostrzej, niż chciałam. Już było ze mną źle. Obawiałam się, że gdybym tu została byłoby tylko gorzej.

- Tove? Co się stało? - nie rozumiała Hela.

- Nic! Nic się nie stało, ale życie w Asgardzie nie jest dla mnie. - podniosłam wzrok na dziadka i babcię. - Przepraszam, ale najlepiej będzie, jeśli wrócę do domu.

- Tu także jest twój dom. - wtrąciła Ava.

- Przestań! - krzyknęłam, gwałtownie wstając od stołu. - Nie rozumiesz? - popatrzyłam oburzona na siostrę. - Chcę skończyć liceum, pójść na studia. Chcę być kimś więcej, niż kobietą zdaną na łaskę obcej istoty zesłanej mi przez los!

- Co ty mówisz, Tove? Łaskę? Nie na tym polega miłość. - mówiła przerażona moim zachowaniem blondynka.

- A na czym?! - wykrzyknęłam, unosząc ręce w górę. - Na kwiatkach, randkach i miłych słówkach?! - zaśmiałam się kpiąco. - Nie! Miłość to ból! Przeznaczenie to przekleństwo! - popatrzyłam na Lokiego ze łzami w oczach.

Ale on dalej pozostał obojętny, dokładnie tak, jak cały czas od naszej ostatniej rozmowy sprzed pięciu tygodni.

Pokręciłam głową, karcąc się w myślach i nie czekając na reakcje innych, wybiegłam z sali. Nie powinnam była na niego liczyć. Tacy jak on zawsze zawodzą.

Do końca dnia nie wyszłam z komnaty. Zamknęłam się w niej, nie wpuszczając nikogo, choć siostra, babcia, dziadek, czy ciocia próbowali ze mną porozmawiać.

Nie musiałam się pakować, gdyż w Asgardzie miałam inne ubrania niż na Ziemi. Wzięłam tylko długą kąpiel, jednak zapomniałam zabrać pidżamy do łazienki. Owinęłam się białym ręcznikiem, zasłaniając ciało od piersi do połowy ud, a mokre po myciu, rozczochrane włosy opadały mi na nagie ramiona i plecy.

Wyszłam z łazienki i zatrzymałam się gwałtownie, gdy na krawędzi łóżka siedział właśnie on.

Już naprawdę nie mogło być gorzej.

Odruchowo położyłam ręce na piersiach, upewniając się, że ręcznik nie osunie się zbyt nisko i patrzyłam na bruneta ze złością.

W sypialni zaświecona była duża lampa, która oswietlała całe pomieszczenie. Widziałam więc, że mężczyzna ubrany był w czarną jedwabną koszulę i takie same spodnie. To była jego pidżama. Włosy miał lekko rozczochrane, a na twarzy kilkudniowy zarost. Mierzył mnie uważnym spojrzeniem od stóp do głowy, a w jego oczach dostrzegłam niebezpieczne iskierki pożądania.

- Co tu robisz? - odezwałam się, spoglądając na drzwi, które pozostały zamknięte. - Jak wszedłeś? Drzwi były zamknięte.

- Teleportacja, złotko. - wstał z łóżka, podchodząc do mnie.

- Czego chcesz? - wyminęłam go i podniosłam z krzesła kremową koszulkę nocną.

- Nie możesz wrócić na Ziemię. - poczułam ciepły oddech na policzku.

Nawet nie usłyszałam, kiedy podszedł tak blisko mnie. To było przerażające. Czułam, że tracę czujność, a to cholernie pożądanie znów bierze górę.

- A to niby dlaczego? - uniosłam brew. - Wręcz powinnam tam wrócić, a ty nie jesteś moim rodzicem, żeby mówić mi, co powinnam, a co nie.

- Masz rację. - położył ręce na mojej tali, wciąż szeptając do mojego ucha.

Moje serce biło już kilka razy szybciej niż normalnie. Miałam przyspieszony oddech i tylko modliłam się, aby Loki tego nie wyczuł ani nie usłyszał.

- Nie jestem twoim rodzicem, lecz kimś ważniejszym nawet od Thora czy Agathy. - powiedział, a ja odwróciłam się nagle twarzą do niego.

- O czym ty mówisz? - spytałam, starając się patrzeć mu prosto w oczy.

Było to niebywale trudne, gdyż jego usta kusiły mnie, aby je pocałować, a znajdowały się tylko kilka centymetrów ode mnie.

- Nie udawaj, złotko. - musnął zimnym palcem mój policzek, patrząc w moje oczy z pełnym miłości uśmiechem. - Skończyłaś już szesnaście lat, dobrze wiesz, o co mi chodzi.

Z trudem zrobiłam krok do tyłu, odsuwając się tym samym od Lokiego i jego oddechu oraz dotyku.

- Powinieneś wyjść. - wskazałam głową drzwi, przyciskając pidżamę do swoich piersi okrytych ręcznikiem.

- Nie wyjdę, póki tego nie przyznasz. - zmniejszył dzielącą nas odległość, kładąc dłonie na mych nagich ramionach.

Błyskawicznie przez moje ciało przeszedł niekontrolowany, przyjemny dreszcz, gdy jego zimne palce dotknęły mojej rozgrzanej skóry.

- Czego? - wyszeptałam, patrząc w szalenie zielone tęczówki.

- Wiesz czego. - spojrzał na moje usta. - Że jesteś moja... - położył dłoń na moim policzku. - A ja jestem twój. - pochylił się w moją stronę.

I wtedy, gdy nasze usta miały się złączyć, odwróciłam twarz tak, że Loki pocałował mój policzek.

Westchnęłam, czując na sobie jego pytające spojrzenie, które przeszywało mnie na wylot. Nie odsunął się jednak, a wciąż jego oddech łaskotał mój policzek.

- Wiedziałam praktycznie od początku. - wyszeptałam, gdy patrzył na mnie z niezrozumieniem. - Gdy pocałowałeś mnie po raz pierwszy. Moje ciało tak dziwnie reagowało na twój dotyk. Na samo twoje spojrzenie. - popatrzyłam prosto w jego oczy i odsunęłam się od niego.

Nie potrafiłam się skupić, gdy mnie dotykał. Jego obecność odbierała mi zdolność racjonalnego myślenia.

- Potem... Potem znów to zrobiłeś, a później to ja cię pocałowałam i po tym wydarzeniu posklejałam wszystkie wskazówki. Do tego wyznałeś, że to ja jestem twoją przeznaczoną. - uśmiechnęłam się smutno. - Nigdy nie ukrywałeś przede mną tego, że... - nie wiedziałam, jak to określić. - Flirtowałeś ze mną, rozmawiałeś i starałeś się poznać, ale mimo tego zdradzałeś mnie, Loki. - popatrzyłam na niego z wyrzutem. - Choć ja dowiedziałam się niespełna dwa miesiące temu, ty widziałeś od początku. Od mojego chrztu! - zauważyłam, a on odwrócił wzrok. - Więc dlaczego? Dlaczego zamiast po prostu mi powiedzieć, spędzałeś noce z Sygin? - spytałam z żalem. - Dlaczego umierałeś tyle razy?

- To nie było zależne ode mnie. Tego wymagała sytuacja. - popatrzył na mnie z powagą.

- Twojej śmierci? - uniosłam brwi w niedowierzaniu, a on tylko na mnie patrzył. - A Sygin?

- Jak sobie to wyobrażałaś? - spytał. - Że odwiedzałbym cię na Ziemi i jednocześnie powstrzymywał swe pragnienia? Nie mogłem ci powiedzieć, bo bałem się twojej reakcji. Nie chciałem cię spłoszyć.

- Dlatego lepiej było mnie zdradzać?! - wyrzuciłam ręce do góry. - Nie jestem dziką sarną!

Wzrok Lokiego od razu spoczął na moich mocno odsłoniętych piersiach, gdyż przez mój ruch ręcznik nieco opadł. Szybko się zasłoniłam, podciągając biały materiał na swoje miejsce.

- Nie masz pojęcia, jak trudno było mi się powstrzymywać przed wzięciem cię. Już na twój widok robi mi się gorąco. Mój ku...

- Przestań. - wtrąciłam. - Na Ziemi ludzie rozwodzą się po zdradzie jednego członka małżeństwa. A my nawet nie byliśmy razem... - pokręciłam głową. - Wiedziałeś, że jesteśmy sobie przeznaczeni, a to nie powstrzymało cię przed... - w moich oczach pojawiły się długo powstrzymywane łzy. - Jak teraz mogę ci zaufać? Dać szansę na coś więcej?

- Złotko... - Loki podszedł bliżej, chcąc mnie przytulić.

- Nie dotykaj mnie. - odsunęłam się od niego. - Nienawidzę cię, Loki. Za twoje śmierci i cierpienie, za zdradę i kłamstwa...

- Nigdy cię nie okłamałem, Tove! - krzyknął ze smutkiem.

Uświadomiłam sobie, że pierwszy raz wypowiedział moje imię. Dreszcz przeszył moje ciało na to, jak brzmiało w jego ustach.

- I co z tego, skoro zrobiłeś gorsze rzeczy? - patrzyłam na niego z żalem i łzami w oczach.

Pokręcił głową zły, smutny i zmartwiony, by w następnej sekundzie pokonać dzielącą nas odległość i wpić się agresywnie w moje usta. Zacisnął palce na moich biodrach, przyciskając moje ciało swoim do zimnej ściany.

Nie umiałam nie odwzajemniać pocałunków przepełnionych rozpaczą, prośbą, namiętnością i miłością. Choć na początku, jeszcze gdzieś z tyłu głowy krzyczał rozsądek, teraz zniknął całkowicie. Całowałam go z taką samą pasją z jaką robił to on. Pragnęłam go naprawdę mocno, ale nie potrafiłam...

Zszedł pocałunkami na moją szyję i jednym ruchem zerwał ze mnie ręcznik, gdy mimowolnie jęknęłam z przyjemności. Dopiero jego zimne dłonie na mojej nagiej talii przywróciły mi rozsądne myślenie.

Odepchnęłam Lokiego od siebie jednym mocnym, stanowczym ruchem i szybko schyliłam się po ręcznik, którym z powrotem zakryłam swoje nagie ciało.

Moje serce waliło w piersi i oddech również był mocno przyspieszony. Czułam gorąc na policzkach, jak i w podbrzuszu, jednak zignorowałam obydwa, otwierając drzwi. Loki ani na moment nie spuścił ze mnie wzroku.

- Jutro... Jutro już mnie tutaj nie będzie, Loki. - przypomniałam, patrząc na ciemny korytarz. - Dobranoc. - czekałam, aż wyjdzie z mojej komnaty.

Wykonał kilka kroków i zatrzymał się tuż przede mną, ale nadal nie znalazłam w sobie na tyle odwagi, aby spojrzeć mu w oczy.

Widziałam, jak zacisnął ręce w pięści, a potem bez słowa opuścił moją sypialnię. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi naprzeciwko korytarza, więc również zamknęłam swoje i oparłam się o ich powierzchnię.

Po moich policzkach popłynęły łzy, gdy usiadłam na zimnej podłodze, podkulając nogi i myśląc o wszystkim, co wydarzyło się przed chwilą.

🐍🐍🐍

Wstałam wcześnie rano. Głównie przez ból pleców, bo znów zasnęłam na podłodze. Całe szczęście nie musiałam się pakować.

Ubrałam się w granatową suknię do kostek, utrzymaną na jednym ramieniu. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, a na stopy założyłam czarne sandałki na płaskim obcasie.

Ostatni raz spojrzałam na wnętrze swojej komnaty. Na fioletowe ściany, duże łoże i hebanowe meble. Będę za tym trochę tęsknić.

Westchnęłam i po cichu wyszłam z pokoju. Samotnie przemierzałam złote korytarze, przyglądając im się uważnie i starając się zapamiętać najdrobniejszy szczegół.

Śniadanie zjadłam w kuchni w towarzystwie pokojówek, które zdążyłam poznać i polubić podczas moich odwiedzin w Asgardzie. Pożegnałam się z nimi, a następnie udałam na plac obok stajni, gdzie odbywały się treningi.

- Ty nie w stroju? - zdziwił się Volstagg.

- Nie. Przyszłam się pożegnać. - uśmiechnęłam się lekko.

Sif, Hogun, Volstagg, Fandrall, Ulf i Sten zaprzestali ćwiczyć. Spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Jak to? Nie miałaś przypadkiem zostać w Asgardzie jeszcze tydzień? Czy to ten czas tak szybko przeleciał? - nie rozumiał Fandrall.

- Nie. Postanowiłam wrócić wcześniej. - wyjaśniłam.

- Dlaczego? - dopytywał Ulf.

- Tęsknię za Ziemią. - skłamałam. Nie było ich na wczorajszej kolacji. Dziwiłam się jednak, że Sten nie przekazał im informacji.

- W takim razie do zobaczenia. - Sif przytuliła mnie mocno. - Liczę, że szybko nas odwiedzisz.

- Tak... - nie byłam tego pewna.

- Powodzenia w szkole. - życzył Hogun, przytulając mnie.

- Dziękuję. - odwzajemniłam jego uśmiech i uścisk.

- Nie zapomnij, czego cię nauczyliśmy. - przypomniał Volstagg, czochrając mnie po włosach.

- Oczywiście, nauczycielu. - ukłoniłam się przed nim teatralnie z uśmiechem na twarzy.

- Szkoda, że nie zostaniesz dłużej. - te słowa skierował do mnie Fandrall.

- Chcę być dobrze przygotowana do szkoły. - wytłumaczyłam z lekkim smutkiem.

- Rozumiemy. - odezwał się Ulf. - Ale pamiętaj, że tutaj też jest twój dom. - przytulił mnie, jak reszta przyjaciół.

- Wiem o tym. Dziękuję. - podeszłam do Stena i z nim również się pożegnałam. - Dbaj o Avę.

- Będę. Na pewno. - zapewnił.

- Pożegnam się jeszcze z dziadkami, ciocią i siostrą. - wytłumaczyłam, odsuwając się od przyjaciół.

- A Loki? - spytała Sif, marszcząc czoło.

- Rozmawiałam z nim wczoraj. - uśmiechnęłam się lekko, kryjąc w środku ból.

- Jasne. Do zobaczenia. - wojownicy wrócili do ćwiczeń, a ja wróciłam do pałacu.

W złotej sali, w której zazwyczaj jedliśmy śniadanie zastałam osoby, których szukałam.

- Przestraszyliśmy się, że już nas opuściłaś. - odezwała się jako pierwsza Frigga.

- Przepraszam za wczorajsze zachowanie. Poniosło mnie. - spuściłam wzrok na stopy. - Kocham was, ale wracam na Ziemię. - spojrzałam na siostrę.

Ava wstała od stołu i podbiegła do mnie, by przytulić mnie mocno.

- Nie wiem, kiedy was odwiedzę. - wyznałam szczerze.

- Wiem, ale obiecaj, że będziesz na siebie uważać. - wyszeptała Ava.

- Obiecam, jeśli ty także mi to obiecasz.

- Obiecuję. - zaśmiała się cicho Ava.

- Obiecuję. - powtórzyłam jej słowo z lekkim uśmiechem. - Pamiętaj, że jeśli Sten zajdzie ci za skórę, mogę się z nim rozprawić. - przypomniała z uśmiechem.

- Jesteś niemożliwa! - zaśmiała się Ava.

- Do usług. - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Moja mała bratanica... - podeszła do mnie ciocia.

- Już nie taka mała. - uśmiechnęłam się, przytulając ją.

- Dla mnie zawsze będziesz małą, ale najodważniejszą dziewczynką, jaką znam. - wyszeptała mi na ucho.

- Wiesz, że u nas, na Ziemi jesteś zawsze mile widziana. - przypomniałam.

- Wiem, ale ludzie nie przepadają za śmiercią.

- Więc mają problem. - wzruszyłam ramionami, na co Hela zaśmiała się, robiąc miejsce babci.

- Jesteś pewna, że nie zostaniesz z nami jeszcze trochę? - spytała z nadzieją Frigga.

- Przepraszam, ale nie mogę tu już dłużej zostać. - wytłumaczyłam cicho, tak, aby tylko ona słyszała.

- Wiem, że nauka nie jest powodem dla którego opuszczasz Asgard, ale nie wiem, co nim jest. - przeniosłam wzrok na ścianę za babcią. - Jednak zawsze będziesz naszą kochaną wnuczką. - przytuliła mnie, więc odwzajemniłam uścisk.

- Spłoszyłem cię propozycją? - zażartował dziadek.

- Nie, to nie ma z tym nic wspólnego. - zapewniłam.

- Nie musisz mi odpowiadać już teraz. Jednak proszę cię, abyś tam na Ziemi jeszcze raz, na spokojnie przemyślała moje słowa, Tove. - złapał moją dłoń. - Byłabyś wspaniałą królową. Królową Asgardu. - pocałował mnie w czoło.

- Dziękuję dziadku. Choć uważam inaczej rozważę jeszcze raz twe słowa. Obiecuję. - zapewniłam z lekkim uśmiechem.

- Jak ja nie lubię pożegnań. - wtrąciła Ava, ocierając łzy.

- Nie odchodzę na zawsze, siostro.

- Ale daleko. - zauważyła Frigga.

- Zawsze możecie mnie odwiedzać, a i ja postaram się odwiedzać was. - zrobiłam krok w tył. - Czas na mnie. Zrobię niespodziankę rodzicom, którzy nie spodziewają się mojego powrotu. - zaśmiałam się, odwracając w stronę drzwi.

- Powodzenia, Tove! - krzyknęła za mną Ava.

- Dzięki! Czekam na zaproszenie na wesele! - krzyknęła z uśmiechem, wychodząc z sali.

Zatrzymałam się przed pałacem. Na złotym placu obok bramy czekał na mnie biały koń. Podeszłam do niego i dosiadłam go bez problemu, a strażnik, który go przyprowadził, odszedł. Spojrzałam ostatni raz na złoty pałac. Na wieże i przejrzyste okna.

Miałam wrażenie, że w jednym z ogromnych okien dostrzegłam zielone tęczówki. Pokręciłam głową, odganiając szalone myśli i pociągnęłam wodze, ruszając w stronę Bifrostu.

Po kilkunastu minutach zsiadłam z konia, pożegnałam się z Heimdallem i tęczowy most zabrał mnie z powrotem do domu.

Z dala od przeznaczenia i Lokiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro