ŻK: (Nie) zepsute wesele

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wysiedliśmy przed złotym pałacem.

Valis spał na rękach Heli, a Edan obejmował ją w pasie, nie pozwalając aby jego ukochana zgubiła się w tym tłumie gości. Seledrin trzymał Desmonda za rękę, a może na odwrót? Desmond Seledrina?
Mniejsza...

Rozglądnęłam się po placu zapełnionym ludźmi.

Ślub następczyni asgardzkiego tronu to doprawdy wielkie wydarzenie. Można je porównać do koronacji. Dlatego dziś w Asgardzie gościli wszyscy władcy i inne ważne istoty z różnych planet. Każdy miał na swej głowie koronę, diadem lub pierścień na palcu.

Nawet nie zauważyłam, kiedy ciocia z wujkiem i moimi braćmi-przyjaciółmi ruszyła w stronę pałacu. Ja wciąż nie ruszyłam się z miejsca, bojąc się tego, co mogę zastać za drzwiami.
Brak akceptacji. Odrzucenie.

- Damy sobie radę, złotko. - usłyszałam szept Lokiego tuż obok ucha. - Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie.

- Oststnio też tak mówiłeś, a potem stanąłeś po stronie Thora. - przypomniałam pełna nerwów i niepokoju.

Wzięłam głęboki oddech i nim Loki zdążył się odezwać, ruszyłam w stronę zamku. Wnętrze pałacu nie zmieniło się ani trochę. Było jedynie więcej weselnych ozdób, kwiatów, muzyki, jedzenia, służby i żołnierzy.

- Tove! - nie mam pojęcia, skąd przede mną nagle pojawiła się czarnooka brunetka.

Kobieta ubrana była w śliczną, jasnoróżową suknię z bufiastymi ramionami do łokci. Włosy spięte w eleganckiego koka na czubku głowy dodawały jej pewności siebie i powagi, a złoty diadem z rubinami ślicznie błyszczał w blasku świec. Na stopach zapewne miała kilkunasto centymetrowe szpilki, bo była wyższa niż zazwyczaj.

- Mamo. - przytuliłam kobietę z szerokim uśmiechem. - Nie spóźniliśmy się, prawda?

- Ależ skąd. - brunetka odwzajemniła mój uśmiech.

- Skąd już tyle ludzi? - spytałam szeptem.

- To wesele twej siostry, smerfie. Odyn i Thor uparli się, że musi być huczne. - przewróciła oczami na wzmiankę o mężczyznach.

- Będzie. - wyszeptałam, ponownie rozglądając się po korytarzu.

- Witaj, Loki. - mama uśmiechnęła się ciepło do bruneta, który był zapewne tuż za mną.

- Dzień dobry, Agatho. - odpowiedział jej Loki i pocałował ją w policzek, gdy mama go przytuliła.

Uśmiechnęłam się na ten gest. Przez te kilka miesięcy tak wiele się zmieniło, a jednocześnie wciąż było tak samo.
Dobrze, ale nie najlepiej.

- Gdzie Ava? - spytałam rodzicielkę. - Miałam jej pomóc i...

- W swojej komnacie. Frigga i Odyn pilnują Stena, bo już wczoraj zakazali się im widzieć. Wiesz te jakieś tradycje, że pan młody nie może...

- Rozumiem. - przerwałam mamie. - Pójdę do niej.

I nim ktokolwiek zdążył zareagować ja już pokonywałam złote schody, uśmiechając się do mijanych postaci.

Loki Laufeyson

- Tam jest Thor. - Agatha patrzyła na Tove, wspinającą się po schodach wśród tłumu.

- Poradzi sobie. - mruknąłem.

- Nie o nią się boję, a o mego męża, Loki. - brunetka popatrzyła na mnie z uśmiechem.

Zaśmiałem się szczerze rozbawiony i zaproponowałem kobiecie ramię. Razem weszliśmy do złotej sali, w której siedzenia ozdobione były białym materiałem i czerwonymi różami, a na szczycie na lekkim podwyższeniu tuż obok tronu przygotowano coś na styl ołtarza. Chciałbym tam być i widzieć reakcję Thora na odważną postawę jego córki.

Tove Thorisdottir

Zapukałam głośno w ciemne drewno i po kilku sekundach weszłam do środka.

Pierwszym, co zauważyłam była biała suknia. Serduszkowy dekolt podkreślał duże piersi mojej siostry, a księżniczkowaty dół i długi tren dodawał całości uroku. Materiał był koloru białego. Błyszczał z każdym ruchem, tak samo, jak brokatowe szpilki na stopach księżniczki. Delikatny makijaż zdobił rozpromienioną twarz mojej siostry, blond włosy zostały spięte z tyłu głowy w piękną fryzurę, a na jej czubku spoczywał złoty diadem z różami.

Właśnie, róże.
To one były motywem przewodnim na dzisiejszym ślubie. Dlatego, że pierścionek zaręczynowy Avy był złotą obrączką z rubinową różą.

Suknię panny młodej również zdobiły wychawtowane na materiale czerwone i białe róże, a we włosy siostry zostały wplecione właśnie te kwiatki. Do tego szyję dzisiejszej gwiazdy zdobił naszyjnik z czerwoną różą, a w uszach błyszczały rubiny.

- Wyglądasz pięknie, siostro. - odezwałam się, gdy już pierwszy szok minął.

Kobieta odwróciła się od lusterka i nie zważając na krzątające się obok niej pokojówki, które nanosiły ostatnie poprawki, podbiegła do mnie i rzuciła się mi na szyję.

- Jesteś wreszcie! Już myślałam, że nie przybędziesz. - pisnęła rozanielona, gdy odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie rąk.

- Jakżebym mogła. Jestem twoją siostrą i druhną. - uśmiechnęłam się szeroko.

- Tak bardzo się cieszę! - wykrzyczała radosna. - Wyglądasz pięknie! - oceniła mój wygląd. - A ja? Jejku, tak bardzo się boję! Najchętniej zostałabym w komnacie.

- Ale zbyt wiele ludzi na ciebie czeka. - odezwał się głos z kąta komnaty, a gdy postać stanęła za Avą, wyprostowałam się gwałtownie, wstrzymując powietrze.

- Tato... - wyszeptałam, a w moim gardle powstała wielka gula.

Thor miał na sobie czarny garnitur idealnie dopasowany do jego potężnej sylwetki. Biała koszula rozjaśniała całą kreację, a jasno różowy krawat i takiego samego koloru róża w niewielkiej kieszonce na piersi ułagodniały jego wygląd. Włosy zaczesał na boki, a na palcu prawej dłoni tkwił ten sam, złoty pierścień z rubinem.

- Kończmy szybciej. - mruknął Thor, siadając na krańcu łóżka. - Pan młody czeka, słońce. - zwrócił się do Avy.

Zachowywał się tak, jakby w ogóle mnie tutaj nie było.
Tak chce żyć? Dobrze.

Nie pozwoliłam wypłynąć łzie, która pojawiła się w moich oczach i podeszłam do siostry, która znów stanęła przed lustrem.

- Ja jej pomogę. Możecie wyjść. - zwróciłam się do służących, które uśmiechnęły się wdzięcznie i opuściły komnatę.

- Dasz sobie radę? - spytała Ava.

- To tylko welon. - mruknęłam, biorąc długi biały tiul do ręki. - Krawaty są trudniejsze.

- W łóżku? - wyszeptała Ava tak, aby Thor nas nie słyszał.

- Co proszę? - parsknęłam śmiechem.

- No wiesz. Taki krawat można wykorzystać do wielu rzeczy... - w lustrze zobaczyłam twarz siostry i to, jak porusza brwiami w znaczący sposób.

- Nie spałam z Lokim. - odpowiedziałam, dostrzegając w lustrze odbicie Thora, który przyglądał nam się z zainteresowaniem i smutkiem. - Znaczy, śpimy w jednym łóżku i jest naprawdę przyjemnie...

- Ale jeszcze się nie kochaliście. - zakończyła Ava, patrząc na mnie w odbiciu.

Wzruszyłam tylko ramionami wreszcie wpinając długi grzebień we włosy siostry.

- Rozumiem, smerfie. - uśmiechnęła się blondynka. - Czas dobrze robi, tylko pamiętaj, że wilki nie potrafią długo utrzymać swoich młodych w jaskini.

- Jakie przenośnie. - parsknęłam śmiechem, poprawiając tiul na ślicznej dziwacznej fryzurze.

- Oj, wiesz o co mi chodzi. - Ava przewróciła oczami.

- Zapamiętam. - obiecałam, odsuwając się od siostry. - Gotowe.

- A gdy już zaciągniesz naszego Lokisia do łóżka, opowiesz mi kto dominował. - powiedziała głośniej i uśmiechnęła się szeroko, odwracając twarzą do mnie.

Usłyszałam kaszel taty, a gdy na niego spojrzałam, udawał, że nic się nie stało. Uśmiechnęłam się szerzej, odwracając w stronę siostry w białej sukni.

- Ze szczegółami? - popatrzyłam na nią wyzywająco.

- Jak będzie naprawdę dobry... - Ava poruszyła brwiami, a potem wybuchnęłyśmy większym śmiechem, gdy tata po raz kolejny się zakrztusił. - Żyjesz, tato? - Ava podeszła do niego i położyła rękę na plecach.

- Tak, tak. - mruknął, prostując się. - Gotowe? - spojrzał na mnie i później na Avę.

Białym tiulem zakryłam piękną, radosną twarz siostry i podałam bukiet z białych i czerwonych roż.

- Gotowe. - potwierdziłam i podniosłam tren z podłogi, gdy Ava złapała się ramienia ojca.

- Pamiętaj, sis. - blondynka odwróciła się do mnie, nim wyszłyśmy z jej komnaty. - Wilk, młode i jaskinia.

Pokręciłam głową rozbawiona i ruszyłam za siostrą, niosąc jej welon i tren, a po mojej głowie chodziły jej słowa.

🐍🐍🐍

- Rozmawiałaś z Thorem. - wyszeptał mi na ucho Loki, gdy płynnie poruszaliśmy się w rytmie muzyki.

Ślub był niesamowicie piękną uroczystością. Moja mama popłakała się, gdy Ava i Sten składali sobie przysięgę. Widziałam wzruszenie również w oczach babci, tak samo jak na ślubie Heli.

Jednak co tu więcej opowiadać o samej uroczystości, której udzielał Odyn. Każdy z nas wie, jak wyglądają wesela. Jedni je lubią, inni mniej.

Ja należałam do tych pierwszych. Należałam, bo teraz, gdy ciągle ktoś na mnie patrzył, tylko dlatego, że byłam przy Lokim, stało się to niezwykle denerwujące. Również obecność Sygin, Edei i Neegi wcale mi nie pomagała.

- Nie nazwałabym tego rozmową. - wykrzywiłam się. - Unika mnie bardziej, niż ja jego.

- Widocznie się boi. - zaśmiał się cicho Loki.

- Mnie? - popatrzyłam na niego z niezrozumieniem.

- Jesteś bardzo niebezpieczna. - zapewnił Loki.

- Uważaj, bo dopiero możesz się tego przekonać. - zagroziłam.

- Sugerujesz coś? - mruknął, nachylając się w moją stronę.

- Chciałabym stąd zniknąć. - wyszeptałam, przewracając oczami na jego pytanie. - Nie mogę znieść myśli, że Neega i Sygin oraz tysiące innych kobiet pożerają cię wzrokiem! - warknęłam cicho.

- Jestem tylko twój, złotko. - przypomniał Loki.

- Ale nikt o tym nie wie! - zauważyłam, gdy obrócił mnie dookoła siebie.

- Więc się dowiedzą. - uśmiechnął się, gdy znów położył zimną rękę na moich nagich plecach. - Proszę o ciszę! - jego niski głos rozniósł się po sali, a po kilku minutach muzyka ucichła i wszystkie pary oczu skierowały się na nas.

- Co ty wyprawiasz? - wyszeptałam zdezorienyowsna, czując na sobie palące spojrzenia.

Gdzieś w tłumie dostrzegłam uśmiechniętą Helę i Edana, szczęśliwą Avę ze Stenem i tak samo radosnych Desmonda i Seledrina. Później dostrzegłam uśmiechniętą twarz mamy i babci oraz niezrozumienie pomieszane z zainteresowaniem Odyna, i złość z ciekawością Thora. Przed oczami stanęła mi też twarz złej Sygin i Neegi z tym jej tradycyjnym, wrednym uśmiechem oraz złość i współczucie Edei.

- Wiem, że to wesele mej bratanicy. Jest naprawdę cudowne i życzę wszystkiego dobrego młodej parze. - Loki zwrócił się do Avy i Stena, którzy pomachali mu z uśmiechem. - Ale jestem niesamowicie szczęśliwy, bo, jak niektórzy z was już wiedzą, mam przy sobie swoją przeznaczoną. - Loki pocałował moją dłoń.

Patrzył mi w oczy, a ja nie oderwałam ich już od niego ani na chwilę. Boże, marzyłam o chwili kiedy będziemy tak swobodnie stać na oczach wszystkich, ale teraz byłam przerażona. Bałam się, że zobaczę wściekłe twarze, gdy po sali rozszedł się szmer zaskoczenia i niedowierzania.

Tak samo czułam się ja. Zdziwiona, przerażona, lekko zła, ale przede wszystkim szczęśliwa i dumna.

- Uznacie to za dziwne i grzeszne, bo Tove jest córką Thora, syna mej matki. - kontynuował, nie odrywając ode mnie wzroku. - Ale to nie nam kwestionować przeznaczenie.

Zamknęłam na chwilę oczy, próbując odgonić strach, który zasiadł w moich myślach i mocniej ścisnęłam dłoń Lokiego.

- Nie obchodzi mnie klątwa na nas rzucona, złotko. - wciąż mówił głośno, tak aby wszyscy go słyszeli. - Nie obchodzą mnie ci, którzy chcą nam przeszkodzić, bo takich będzie wielu. - mówił, a w jego oczach dostrzegłam uczucie, które roztopiło me serce. - Liczysz się tylko ty, Tove. Mój Wszechświat. - puścił moją dłoń i włożył ją do środka marynarki, gdy uklęknął przede mną na kolano.

Wpatrywałam się w niego z niezrozumieniem. Nie docierało do mnie to, co się dzieje.

Słyszałam, jak wiele osób wciągnęło powietrze z zaskoczenia, jak szmer szeptów znów rozszedł się po złotej sali.

Ale ja patrzyłam tylko na niego. Nie odrywałam wzroku od zielonych tęczowek, które patrzyły wprost na mnie z siłą, która uginała mi kolana.

- Chcę spędzić z tobą wieczność mojego boskiego życia. - Loki wyciągnął zielone pudełeczko, a gdy je otworzył moim oczom ukazał się złoty pierścionek.

Maleńka szmaragdowa łezka błyszczała w blasku światła, ozdobiona przez białe klejnoty. Wygladała jak głowa, a małe diamenty tworzyły nad nią koronę.

Nie zauważyłam, kiedy dokładnie po moim policzku spłynęła pierwsza łza szczęścia.

- Jestem najszczęśliwszym mężczyzną, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, złotko. - kontynuował, przyglądając się mojej twarzy z lekkim uśmiechem. - Zraniłem cię tyle razy, a ty mimo tego wciąż przy mnie byłaś. Wciąż jesteś. - wyciągnął do mnie rękę, a ja podałam mu swoją bez najmniejszego wahania. - Kocham cię, Tove. - wyznał głośno, a ja wciągnęłam gwałtownie powietrze.

Rano... Rano nie odpowiedział. Był tak bardzo zaskoczony... A teraz wyznał to całemu Wszechświatu!

- Kocham cię, jak szalony. - uśmiechnął się szerzej. - Niczego nie pragnę tak bardzo, jak podarować ci wszystko, co tylko zapragniesz, byle zawsze widzieć uśmiech na twej pięknej twarzy. - nie docierały do mnie szepty, westchnięcia, czy płacz wzruszonych kobiet. Liczył się tylko mój król. - Więc... - wziął głęboki oddech, cały czas patrząc mi w oczy. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją Królową? - spytał.

Nie powstrzymywałam łez, które spływały po moich policzkach. Od razu pokiwał głową, patrząc na zamglony przez łzy obraz Lokiego.

- Tak. - wyszeptałam i odchrząknęłam. - Tak! - powtórzyłam głośniej.

Loki założył pierścionek na serdeczny palec mojej prawej ręki. Na lewej spoczywały dwa pozostałe od niego.

Zielone pudełeczko zniknęło, gdy wstał i na oczach wszystkich pocałował mnie w usta, łapiąc moją twarz w swoje zimne dłonie.

Salę wypełniły brawa i okrzyki radości, a ja stałam tak na jej środku, przyklejona do ust Lokiego, który otarł łzy z mojej twarzy. Stałam tam i czułam się wolna. Naprawdę byłam wolna, bo Loki był przy mnie. Cały Wszechświat mógł być przeciw nam, ale to nie ważne, dopóki będziemy razem.

Brunet oderwał się ode mnie dopiero wtedy, gdy zabrakło nam powietrza, a ja chwyciłam się jego ramienia, niczym ostatniej deski ratunku.

- Wszystko w porządku, złotko? - patrzył na mnie z troską, a w jego głosie wyczułam niepokój.

- Tak, ale... - przestąpiłam z nogi na nogę. - Za dużo emocji...

- Złotko?

- Chyba zaraz się przewrócę - mruknęłam, jeszcze mocniej ściskając jego ramię.

Pisnęłam, gdy jego ręce zniknęły, by za chwilę mnie podnieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro