ŻK: Prawda czy kłamstwo?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Spodziewałaś się mnie? - spytałam, pamiętając o tym, że powinnam być silna.

Wyprostowałam się pewna siebie i uniosłam wyżej głowę, patrząc na szatynkę.

- Prędzej czy później nasza rozmowa miała by miejsce. - zauważyła Neega. - Usiądziesz? - wskazała ręką dwa białe fotele i ciemny, drewniany stolik pomiędzy nimi.

Skinęłam głową, zajmując miejsce w jednym z foteli, a Neega usiadła w drugim, naprzeciwko mnie. Była w swej jotuńskiej formie. Niebieska skóra mocno kontrastowała ze wściekle czerwonymi oczami i białymi runami. Była wyższa... Większa, niż w ludzkiej formie.

- Mam wrażenie, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych, czyż nie? - uśmiechnęła się kpiąco, nalewając do dwóch dużych kieliszków wina z butelki, która stała na stoliku.

- To zależy, jak się potoczy i czy przystaniesz na moją propozycję. - podziękowałam kobiecie skinięciem głowy, gdy podała mi jeden kieliszek.

- Słucham więc. - Neega upiła łyk białego niczym śnieg napoju, przyglądając mi się z zainteresowaniem.

- Pozwolisz Edei zamieszkać w pałacu. Tutaj jest jej miejsce. Przy Elrim. - zauważyłam, nie odrywając spojrzenia od szatynki.

- Co dostałabym w zamian? - jotunka uśmiechnęła się kpiąco. - Nie opłaca mi się sprowadzać jej tutaj. Tam lepiej wykonuje swoją pracę.

- Jaką pracę? - zmrużyłam oczy.

- Och, nie udawaj, że nie wiesz. - westchnęła Neega. - Wiem kiedy moi poddani kłamią. Ona robi to niebywale nieudolnie.

Skinęłam głową, rozważając jej słowa. Napiłam się alkoholu, który okazał się bardzo słodki i mocny.

- Dostałabyś własny pałac, gdzie tylko byś chciała. Była byś wolna od opieki nad cudzym dzieckiem i już nie twoim królestwem. - odezwałam się po chwili.

- Myślisz, że to czyni mnie zamkniętą? Nie męczę się tutaj, a Jotunheim to mój dom. Nie wygonisz mnie stąd. - syknęła, nachylając się nad drewnianym stolikiem.

- Nie to miałam na myśli. - uśmiechnęłam się lekko. - Chciałam ci tylko pomóc. Zabrać kilka obowiązków, które na pewno sprawiają ci kłopoty.

- Radzę sobie. - wtrąciła.

- Więc nie mogę liczyć, że przystaniesz na moją prośbę? - spytałam, upijając kolejny łyk wina.

- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? - na ustach Neegi błąkał się kpiący uśmiech.

- Bo dziecko powinno być z matką.

- Czyż nie uważasz, że jest to zbyt duża ironia losu? - zaśmiała się księżniczka. - Wszakże wy również odebraliście dziecko Sygin.

- Siva jest moją córką. - powiedziałam twardo.

- Tak łatwo przyszło ci to zaakceptować? Tak łatwo dałaś się omamić Lokiemu, że pozwoliłaś, aby wmówił ci, że jego bękart jest twoim dzieckiem?! - Neega wstała wściekła, nie odrywając ode mnie nienawistnego spojrzenia.

- Siva jest mała! Ma prawo mieć normalną rodzinę i szczęście, a nie matkę wariatkę! - również wstałam. - A Elri ma już cztery lata. Wie, która z was jest jego prawdziwą mamą i tęskni za Edeą. - dodałam spokojniej.

- Nic mnie to nie obchodzi! - warknęła Neega. - Gdyby ta suka trzymała ręce przy sobie, nie musiałaby płacić tak wysokiej ceny za swoje grzechy!

- Co? - nie rozumiałam.

Neega szerzej otworzyła oczy i zakryła usta dłonią, uświadamiając sobie, że powiedziała za dużo. Odwróciła się do mnie tyłem, wycierając łzy, które wypłynęły z jej oczu. Jej postać zmniejszyła się, gdy zamieniła się z powrotem w człowieka. Skóra powróciła do swego dawnego koloru, włosy wyglądały na bardziej żywe, a czerwona suknia ustąpiła miejsca granatowej.

- Tu wcale nie chodzi o Elriego, czy o twoją chęć poznania tajemnic asgardzkich władców... - myślałam na głos, przyglądając się plecom kobiety. - Tu chodzi o zemstę, prawda? - dostrzegłam, jak Neega zacisnęła ręce w pięści. - Odebrała ci coś... Coś dla ciebie bardzo ważnego, ale to ty postanowiłaś wydać na nich wyrok. - przypomniałam sobie rozmowę z Edeą. - Kochałaś go, prawda? - spytałam cicho, widząc jak ciało Neegi trzęsie się z płaczu albo wściekłości. - Kochałaś go, ale on wybrał Edeę. Dlatego ich ukarałaś.

Moje serce zakłuło boleśnie, gdy dotarło do mnie z iloma problemami borykają się ludzie. Nawet cięższymi niż moje i Lokiego.

- Tu wcale nie chodziło o pokój z Asgardem. Zabiłaś go, bo nie wybrał ciebie. Odebrałaś nimfie syna, bo ona odebrała ci ukochanego. - pokręciłam głową, nie mogąc w to uwierzyć. - Ale dlaczego? Przecież nie mogło łączyć was przeznaczenie, więc dlaczego tak bardzo go pokochałaś i ukarałaś go za jego miłość?

Neega odwróciła się twarzą do mnie. Na jej twarzy była widoczna jedynie obojętność i wyższość. Nie było już śladu łez, ani żadnych silniejszych emocji.

- Nie rozumiesz? - spytała lodowatym głosem. - Żyję na tym świecie dłużej niż ty, dłużej niż Loki, czy Edea. - mówiła. - Odyn mógł wybrać mnie na swoją żonę, ale wtedy spotkał Friggę. Zawsze żyłam w cieniu swego wuja i ojca. A gdy Laufey umarł tron należał się mnie! - zrobiła krok w moją stronę. - Jednak doradcy kazali znaleźć mi męża, abym mogła być królową. - zaśmiała się, jak obłąkana. - I wtedy w straży pojawił się on. Był bardzo bystry i szybko osiągnął kolejne awanse. Tak w ciągu kilku lat ze zwykłego żołnierza stał się dowódcą armii i jednym z doradców. - pokręciła głową na wspomnienie. - Zakochałam się w nim, a on we mnie.

Widziałam, jak bardzo nie chciała wracać do tamtych wydarzeń, ale być może wyrzucenie z siebie słów zdjęło by z jej ramion ciężar przeszłości?

- Ktoś taki jak ja, gdy żyje na świecie tysiące lat i nie znajdzie miłości, łapie się tego, kto ofiaruje choć jej cząstkę. - wyznała. - Uwodził mnie, mamił czułymi słówkami i wraz ze mną ukrywał nasz związek, gdy każdą noc spędzaliśmy razem. - uśmiechnęła się, ale potem znów na jej pięknej twarzy pojawiła się wściekłość. - A potem wyjechał do Asgardu i poznał ją. Nic mi nie powiedział, dalej ciągnąc nasz romans. Sprowadził ją do Jotunheimu, gdy dowiedział się, że jest w ciąży. Dopiero wtedy powiedział mi, że się zakochał i że jest mu przykro, że mnie zranił. - uśmiechnęła się przerażająco. - Kazałam go zabić. Za to, co mi zrobił. Za to, jak zabawił się mną, jak gdybym była zwykłą kurwą na każde jego wezwanie! - wrzasnęła, robiąc kolejny krok w moją stronę.

Teraz wydawała się jeszcze bardziej przerażająca. Jej czerwone oczy błyszczały wściekłe od łez i emocji, a twarz wykrzywiona była w złości i bólu. Wyglądała niczym rozjuszona bestia i pewnie tak też się czuła.

- Sama go zabiłam. Nie wytrzymałam do dnia, w którym kat odciął by mu głowę. Zakradłam się do jego komnaty, gdzie spał wraz ze swoją żoną i nowonarodzonym synem. - uśmiechnęła się szaleńczo. - Edea nie wspomniała ci, że wyrwałam mu serce na jej oczach przy krzyku niemowlęcia? Nie? Pewnie było jej wstyd, że tak potężna nimfa, jaką jest nie potrafiła uratować swego ukochanego. - powiedziała z kpiną.

Moja mina musiała wyglądać zapewne dziwnie, bo Neega zaśmiała się szczerze rozbawiona, jednak w jej oczach dostrzegłam jeszcze łzy.

- Zapewne nie powiedziała ci też, że jest potężną nimfą, czyż nie? Wiesz w ogóle ile ma lat? - zakpiła. - Jest tylko trochę od ciebie starsza. Była księżniczką w Niado, skąd uciekła, bo nie chciała wyjść za mąż za mężczyznę, którego wybrał jej ojciec. - dodała obojętnie. - Tego też ci nie powiedziała, prawda? Widzisz, moja mała Tove... - podeszła do mnie jeszcze bliżej. - Gdy żyjesz z Kłamcą tak blisko jak ty, w końcu przestajesz zauważać kłamstwa innych.

Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć w jej słowa. Dlaczego Edea miałaby mnie tak bardzo okłamać? Dlaczego Neega zdecydowała się wyznać mi prawdę? I czy to była prawda? Która z nich kłamała?

Wybiegłam z komnaty księżniczki, a nogi same poprowadziły mnie w nieznanym mi kierunku. Wpadłam na kogoś, a gdy na ramionach poczułam znajome zimno, wtuliłam się w tą osobę, pozwalając sobie, aby łzy wypłynęły ze mnie.

- Co się stało, złotko? - usłyszałam jego zaniepokojony głos i jeszcze bardziej się rozpłakałam. - Tove? - złapał delikatnie mój podbródek i spojrzał na mnie z łagodnością w zielonych oczach.

Jego wzrok sprawił, że uspokoiłam się minimalnie i pokręciłam głową, odpychając od siebie te wszystkie złe myśli. Wytarłam łzy z policzków i ponownie wtuliłam się w Lokiego.

- Rozstaliśmy się, nie osiągnąwszy porozumienia. O, jakże trudno na tym świecie człowiekowi zrozumieć drugiego człowieka. *

🐍🐍🐍

- Nie wiem, co robić. - westchnęłam, chodząc niespokojnie po gabinecie Lokiego.

Mój król wysłuchał uważnie mojego sprawozdania z emocjonalnej rozmowy z Neegą i przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, w ciszy analizując moje słowa.

- Chciałam pomóc Edei, a teraz nie wiem, dlaczego mnie okłamała? - spojrzałam na Lokiego z bólem w oczach. - I czy naprawdę to zrobiła? A może to Neega kłamie? Jednak przecież musi mieć jakiś powód, dlaczego nie chce pozwolić Edei zamieszkać tutaj...

- Nie ufam żadnej z nich, złotko. - zauważył Loki. - Neega kłamała, jeśli chodziło o Elriego, a Edea cię zdradziła. - przypomniał, wstając ze swego fotela za biurkiem. - Może powinnaś dać sobie z tym spokój? Pozwól, że same rozwiążą dotyczące ich problemy.

- Nie. - pokręciłam głową, gdy Loki podszedł do mnie i położył dłonie na mej tali, patrząc mi w oczy. - Tu najbardziej cierpi Elri, a one jakby tego nie rozumieją. - zmarszczyłam brwi w zastanowieniu. - Pomożesz mi? - spojrzałam z nadzieją na Lokiego, gdy w mojej głowie pojawił się plan.

- Nie. - uśmiechnął się krótko Loki. - Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. - czule objął mój policzek. - Pomógłbym, ale nie gdy dotyczy to dwóch kłamliwych kobiet i upierdliwego chłopca.

- Proszę. - stanęłam na palcach. - Zrób to dla mnie. - pocałowałam go krótko w usta.

- To szantaż, złotko. - mruknął Loki, nachylając się ku moim ustom, ale ja odsunęłam się od niego, opierając dłonie na jego klatce piersiowej.

- Więc? - uśmiechnęłam się niewinnie. - To tylko rozmowa z dwiema ładnymi kobietami. - uśmiechnęłam się szerzej.

- Dla mnie tylko ty jesteś piękna, a inne się nie liczą. - przypomniał Loki, spoglądając na mnie flirtownie. - A nie chcę, abyś czasem była zazdrosna. - mruknął, obcałowując moją szyję.

- Nie uważasz, że to byłoby dziecinne, gdybym była zazdrosna o coś, o co sama cię poprosiłam? - odsunęłam go od siebie z lekkim uśmiechem, na co westchnął męczeńsko, opierając czoło o moje czoło.

- Kilka pytań? - dopytał.

- Tak. - uśmiechnęłam się zwycięsko. Wiedziałam, że już zdecydował się mi pomóc.

- Dobrze. - odwzajemnił mój uśmiech. - Ale nie ma nic za darmo. - pocałował mój policzek.

- Czego pragniesz, mój królu? - uśmiechnęłam się uwodzicielsko.

- Ciebie. - pocałował moją szyję. - W naszym łóżku. - pocałował moją szczękę. - Do końca dnia i nocy. - wpił się w moje usta, a ja od razu odwzajemniłam jego pocałunek.

Pisnęłam, gdy jego ręce spoczęły na moich pośladkach. Ścisnął je mocno i podniósł mnie, więc objęłam go nogami w pasie.

Drżącymi z podniecenia dłońmi rozpięłam guziki jego czarnej koszuli. Nie oderwałam się od jego ust, nawet wtedy, gdy coś upadło na podłogę, a ja spoczęłam na blacie dużego, ciemnego biurka.

Loki wsunął ręce pod moją żółtą sukienkę, schodząc pocałunkami na moją szyję. Zdjął ze mnie żółty materiał, który odrzucił gdzieś na podłogę. Sekundę później obok niego wylądował biustonosz.

Westchnęłam, błądząc dłońmi po umięśnionym torsie Lokiego, gdy ten przygryzł skórę na mojej szyi. Odsunął się tylko po to, aby zdjąć z siebie spodnie i bokserki oraz majtki ze mnie.

- Loki... - jęknęłam, gdy jego zimne ciało znów znalazło się przy moim.

Usadowił się pomiędzy moimi nogami. Twardy penis wbijał się w moje podbrzusze. Jego zachłanne dłonie błądziły po moim ciele, usta całowały skórę na szyi, a chwilę później pocałunkami zjechały na piersi. Sapnęłam głośno, gdy zassał mój sutek, drugą pierś ściskając ręką. Wplotłam palce w jego włosy, gdy językiem i ustami pieścił moje piersi. Mocno obejmował mnie w talii, nie pozwalając mi się odsunąć, za co byłam mu wdzięczna.

Wrócił pocałunkami do moich ust i wszedł we mnie mocno, połykając mój krzyk zaskoczenia. Poczekał chwilę, aż się przyzwyczaję, w w tym czasie nie odrywał się od moich ust. Dopiero chwilkę później wykonał pierwsze, mocne pchnięcie.

Zacisnął dłonie na moich biodrach, a ja mimowolnie położyłam się na biurku. Moje piersi unosiły się w rytm nierównego oddechu i kołysały, jak reszta ciała, w rytm poruszania się Lokiego.

Przyglądałam się jego pięknej, boskiej twarzy, lekko uchylonym ustom i szaleńczo zielonym oczom, które gdy skrzyżowały się z moim spojrzeniem jeszcze bardziej pociemniały z pożądania.

Loki nachylił się nade mną, wchodząc we mnie jeszcze szybciej i mocniej. Wbiłam palce w jego plecy, raniąc je paznokciami i przyciągając ukochanego jeszcze bliżej siebie.

- Loki... - jęknęłam, gdy jego zimne usta ponownie spoczęły na moich piersiach.

Podniecenie skumulowało się w moim podbrzuszu, a Loki warknął nisko, co doprowadziło mnie do szaleństwa. Zaciskałam się na nim coraz bardziej, ale on nie przestawał się poruszać.

- Loki! - przyciągnęłam bruneta do pocałunku, gdy deszcz dreszczy spełnienia przebiegł przez moje ciało.

Laufeyson wciąż wykonywał mocne pchnięcia, przedłużając mój stan rozkoszy, a gdy doszedł we mnie, opierając czoło na mostku pomiędzy moimi piersiami, to ja poruszyłam biodrami.

- Wykończysz mnie. - Loki mruknął w moją skórę.

- Uważam, że to bardzo przyjemna śmierć. - uśmiechnęłam się niewinnie na co Loki roześmiał się, kładąc dłoń pod moimi plecami.

Podciągnął mnie do siadu i wpił się w moje usta, a gdy objęłam go nogami w pasie, podniósł mnie i przeteleportował do naszej komnaty.


* Fragment utworu "Cierpienia młodego Wertera" J.W. Goethe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro