{Kwiecień part 1}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zakończyliśmy trasę. Aktualnie sprawa ucichła, ale dalej mam kontakt z chłopakami. Wymyśliłam, że razem z Krzyśkiem i Kubą zamieszkamy w jednym mieszkaniu. Tak się stało - osiedliliśmy się na przedmieściach Warszawy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1 kwietnia, godzina 10:11, Warszawa

 - Kurwa! - krzyknęłam, gdy poczułam na twarzy lodowatą ciecz.

 - Prima Aprilis! - zobaczyłam stojącego nade mną Kubę z wiadrem wody, a za nim zwijającego się ze śmiechu Krzysia.

 - Musicie się zawsze zachowywać jak dzieci? - zsunęłam z oczu mokre włosy.

 - Możliwe... - dalej się ze mną droczyli.

 - To teraz moje kochane dzieciaczki przytulą się do mamusi! - podniosłam się z łóżka i rozpoczęła się szalona gonitwa po całym domu.

Chłopaki biegali po całym mieszkaniu, o mało co nie spadając ze schodów. Goniłam ich do momentu, aż sami nie odpuścili i wtuliłam się w nich.

 - I tak was uwielbiam wariaci! - śmiałam się stojąc przytulona do Que i Kondrackiego.

 - Dobra, koniec tych czułości Roksi, bo się poczuję zazdrosny! - Kuba postanowił ogarnąć sytuację.

 - Nie masz powodu do zazdrości - dałam mu buziaka w policzek. - Chociaż pan Kondracki też jest niczego sobie... - mój wzrok zawisnął na czerwonowłosym.

 - Nawet tak nie mów! - Quebo pogroził mi palcem. - Krzychu, wynocha do siebie! - pokazał na drzwi obok mojego pokoju.

 - Co zamierzacie tu robić? Sami? W salonie? Na kanapie? - przeszywał nas rozbawionym wzrokiem.

 - To już nie twoja sprawa! - popchnął go w stronę wcześniej wskazanego pomieszczenia. - Mam dla ciebie małą niespodziankę... - szepnął, gdy Krzyś zniknął za drzwiami swojej jamy.

Po chwili z kieszeni, już delikatnie mokrych, spodni wyciągnął granatowe, otulone zamszem pudełko z logo 'W.Kruk'. Momentalnie zamarłam. Nie zrobisz tego...

 - Roksana, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym raperem, mężczyzną, człowiekiem, obywatelem, chłopakiem cetera cetera na świecie, i... - wziął głęboki wdech odsuwając zamknięcie pudełeczka. - ...zostaniesz moją dziewczyną?

Moim oczom ukazał się złoty pierścionek.  Na szczycie pod delikatnym wiązaniem z tasiemek złota widniał szlachetny kamień, a od wewnętrznej strony zauważyłam grawer z pierwszymi literami naszych imion. Cudny...

 - TAK! - bez większego zastanowienia naskoczyłam na chłopaka i pocałowałam go. Delikatnie uniósł moje drobne ciało do góry pogłębiając pocałunek. 

 - Kocham cię... - szepnęłam, kiedy postanowił mnie puścić. 

- Ja ciebie też - uśmiechnął się.

Odstąpiłam od chłopaka krok do tyłu i skierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie mokrą piżamę i weszłam pod prysznic. Po kąpieli wytarłam ciało ręcznikiem i otuliłam nim ciało. Tak przygotowana wróciłam do sypialni.

Po drodze nie obyło się bez wzroku chłopaków grających na konsoli w salonie. Puściłam prowokujące uwagi mimo uszu i szybkim kroczkiem podreptałam, aby się przebrać.

Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na zamek, wszyscy znamy tych wariatów. Z szafy wyjęłam szarą, luźną koszulkę z czarnym napisem 'Queen' i czarne rurki z przetarciami. Zrzuciłam z siebie ręcznik i zastąpiłam go wcześniej opisanym ubiorem.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu. Zastałam tam Kubę robiącego coś na telefonie i Krzycha robiącego pompki.

 - A ty co Krzysiu, jaką loszkę poderwałeś? - uśmiecham się.

 - Przegrałem zakład, jeśli cię to interesuje. Jego spytaj! - wskazał ręką na Que i wrócił do wykonywania ćwiczenia.

 - Nie mam takiego zamiaru, to co dzisiaj robimy? - usiadłam na sofie obok Grabowskiego.

 - SB Maffija organizuje dzisiaj domówkę. Jedziemy? - popatrzył na nas.

 - Ale ja tam nikogo nie znam! Powiesz chociaż, kto będzie?

 - No cała mafia, kilka osób od nas i to chyba na tyle - odpowiedział Krzysiek kończąc swoją serię.

 - Dobra, możemy się wybrać. Ubrać sukienkę czy spodnie? - spojrzałam porozumiewawczo na Kubę.

 - Mogą być spodnie, jedziemy o piątej - popatrzył na złoty zegarek na swoim nadgarstku.

 - A co robimy przez te... - spojrzałam na zegar na ścianie. - sześć godzin?

 - Kanapa, popcorn i dobre filmy? - *jak ty mnie dobrze znasz, Krzysiu!*

 - Ja jestem na tak! - uśmiechnęłam się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1 kwietnia, godzina 16:38, Warszawa

W ręku trzymam dwa zestawy ubrań: pomarańczowa bluza i szare spodnie z przetarciem na udzie, lub brzoskwiniowy crop top i wysokie jeansy z metalowymi elementami. Wybór pozostawiam temu idiocie, Krzysztofowi.

 - Krzyyyyyyysiek! - krzyczę ze swojego pokoju.

 - Co jest? - cały zdyszany wbiegł do pomieszczenia.

 - Które? - uniosłam do góry oba zestawienia.

 - To różowe - wyszedł ze swoim cwaniackim uśmieszkiem.

 - No dobra, ja nie wiem, jak ci faceci tak szybko podejmują decyzje... - powiedziałam do siebie i zabrałam się za zmienianie ubioru.

Kiedy byłam gotowa, czas na makijaż. Podeszłam do mojej śnieżnobiałej toaletki i usiadłam na taborecie o tym samym kolorze. Chwyciłam pierwsze kosmetyki i zaczęłam robić cuda...

 - Gotowe! - powiedziałam sama do siebie oglądając efekty swojej pracy.

Smoky Eye, delikatna kreska, podkreślone brwi i matowa pomadka. Chyba może być, nie powinnam się wystrajać. Teraz tylko poczekać na chłopaków.

*pół godziny później...*

Stoimy już pod drzwiami mieszkania, z tego co wiem, Białasa. Pukam delikatnie w drewno i po sekundzie staje tam Zui - dziewczyna Matiego.

 - Hejka, wchodźcie! - uśmiechnęła się i wpuściła nas do środka.

No nie powiem, nie było to małe mieszkanie... Po schodach stwierdziłam, że ma dwie kondygnacje. Salon był chyba najlepszy - nowoczesny a przede wszystkim olbrzymi! Reszta domu też utrzymana w bieli, ewentualnie miejscami przebijały się szarości.

Ludzi była masa! W tłumie od razu zauważyłam Żabsona, Smołę, Miłosza, Solara, Myszkę i Maciejkę. Czyli nudno nie będzie, Wesoła Ekipa, QueQuality i SB Maffija w jednym mieszkaniu. Od razu kieruję się do kuchni zauważając Zuzę.

 - To co, opowiadaj. Od kiedy jesteście razem? - pyta, podając mi kolorowego drinka.

 - Ja i Kuba? Od... dzisiaj? - odpowiadam niepewnie. - Skąd wiesz?

 - Ma się te wtyki! - uśmiecha się do mnie. - Naprawdę dzisiaj?

 - No chyba... - odpowiadam pokazując pierścionek. - Dostałam to dziś.

 - Wow, cudny! - chwyta moją dłoń i przygląda się prezentowi. - Dobra, nie ma co, chodź tańczyć! - ciągnie mnie za rękę na parkiet.

Oddajemy się zabawie i tańczymy w rytm muzyki. W międzyczasie leje się alkohol, poprawka, dużo alkoholu! 

*2 godziny później...*

Wszyscy są na maksa wstawieni. Spora część osób już zaliczyła zgona, ja jednak od osiemnastki mam mocną głowę do procentów. Zdolna jeszcze do poruszania tańczę z Maćkiem na parkiecie. Po chwili z kieszeni spodni wyciąga biały proszek.

 - Chcesz? - pokazuje mi torebeczkę.

 - Ale to bezpieczne? - odpowiadam niepewnie.

 - Jedna kreska nic nie zrobi, chodź! - ciągnie mnie za rękę do łazienki. Moje pierwsze narkotyki zażyję pod wpływem alkoholu w cudzym mieszkaniu, cudownie!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hey!

Witam was w kolejnym rozdziale. Gonią mnie ważne terminy, więc następne mogą pojawiać się z lekkim opóźnieniem. W media macie Taco, lubicie go? Ja <3

Przy okazji zachęcam do przeczytania FF o Remku: Zakochani... Albo? <3 Macie już dwie części, nadrabiajcie!

Ohajo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro