{Lipiec part 1}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wrocław to cudowne miasto. Mieszkam tu dopiero kilka dni, a już znalazłam pracę, kupiłam mieszkanie i mam dobrych przyjaciół: Darię i Marcina. No dobra, dom kupiłam za hajs od Krzyśka, nadal mam z nimi kontakt. Dzisiaj mają mnie odwiedzić, więc świętowanie jest nieuniknione.

1 lipca, godzina 12:42, Wrocław

Właśnie ubieram się do pracy. Znalazłam zatrudnienie w salonie fotograficznym, jestem modelką. Tak, to też załatwili mi starzy znajomi, bardziej ci z SB Maffiji. Mateusz i Borys (Bedoes) dzwonili do mnie przedwczoraj i poprosili o kilka sesji.

Jakoś się nie spieszę. Fotografa znam, spotkałam go na jednym z koncertów na trasie z chłopakami. Bardzo miły chłopak, nawet młodszy ode mnie! Dzwoniłam i powiedziałam, kiedy będę.

Przygotowana wyszłam z mieszkania. Do salonu mam w zasadzie niedaleko, dlatego wybrałam drogę piechotą. Słońce grzało niemiłosiernie, przez co na widok studia od razu przyspieszyłam kroku.

- Hej Marcin! Hej Daria! - krzyknęłam wbiegając do budynku.

- No hej, coś ci się spóźniło... - z pokoju wyszła Dag i przytuliła mnie. - Ale dobrze, że jesteś. Borys przyjechał i chciał się spotkać.

Na to imię zareagowałam ogromnym uśmiechem. Bardzo lubiłam tego wariata. Jak narazie rozmawiałam z nim tylko przez telefon.

Gest ręki Darii pokazał mi białe drzwi do biura. Weszłam razem z cichym pukaniem do środka i zobaczyłam Bediego siedzącego na kanapie z jasnej skóry.

- Roksi, jak miło cię w końcu spotkać! Wszystko u ciebie dobrze? - przytulił mnie na powitanie.

- No poza tym, dlaczego tutaj mieszkam. Ale do rzeczy. Chciałeś się spotkać, hmm? - odsuwam się od niego na odległość metra.

- Tak, chcemy zabrać cię do Włoch. Ten wyjazd w celu nagrania ze Sferą, pojedziesz z Mateuszem, Miłoszem, Igorem i Bartkiem. Może być? - uśmiechnął się.

- Wow, jasne! Ale podejrzewam, że Kuba też jedzie? - no i entuzjazm zgasł.

- No właśnie nie. Zrezygnował dla, jak to powiedział, 'dobra twojej kariery'.

- Aha. Mamy dzisiaj razem sesję? - patrzę pytająco na blondyna.

- Tak, chodź bo Dag nie lubi spóźnień - uśmiechnął się obejmując mnie w talii.

*2 godziny później...*

Jestem już w mieszkaniu. Kawalerka, którą dostałam od chłopaków praktycznie po wyjeździe jest w pewnym sensie po nich pamiątką. Nie widziałam tych debili kilka dni, ale już cholernie za nimi tęsknię.

Patrzę na zegarek, dochodzi 15 po trzeciej. Ekipa ma być o szesnastej dlatego zabrałam się za małe porządki w mieszkaniu. A no i bym zapomniała, przywiozą mi resztę ubrań i innych moich rzeczy.

Jeszcze zanim zabrałam się do roboty, weszłam na Instagrama i sprawdzałam tablicę. Jak zwykle dużo postów od gwiazd, nawet Krzysiek coś wstawił. Słysząc pukanie, nie przepraszam, walenie w drzwi odkładam komórkę.

Przechodzę przez korytarz, a za wizjerem widzę... Kubę?

Otwieram drzwi jedynie je uchylając. Przez powstałą szparę widzę tym razem fioletowowłosego chłopaka ubranego w czarną bluzę z QueQuality.

- Hej, mogę wejść? - mówi cicho.

- Nie. - już chcę zamknąć drzwi, ale blokuje je ręką.

- Błagam, daj mi to wszystko wytłumaczyć! Nie zdradził bym cię i dobrze o tym wiesz.

- Akurat, a może ja się przewidziałam? Wcale nie połykałeś się tam z Kingą? - do oczu cisną mi się łzy. - Nienawidzę cię, miałabym być taką, którą przelecisz i zostawisz! Wiem jaki jesteś, media i pogłoski nie wzięły się znikąd. Wyjdź. - życzę już cała zalana łzami.

- Ale... - nie dane jest mu dokończyć.

- Wypie*dalaj! - krzyknęłam i szarpnęłam za klamkę zostawiając go po drugiej stronie.

Pobiegłam natychmiast do salonu. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Teraz chciałam jedynie, aby cały świat łącznie z Kubą i Kingą zniknął.

Po kilku minutach podniosłam się z sofy. Skierowałam się do łazienki i gdy stanęłam przed lustrem, na chwilę stanęło też moje serce.

Podpuchnięte oczy, potargane włosy i zapadnięte policzki. Chwyciłam szybko kosmetyczkę i zaczęłam doprowadzać się do ładu. Włosy tak jak wcześniej wyprostowałam.

Kiedy skończyłam, będąc już na korytarzu usłyszałam dzwonek do drzwi. Skocznym krokiem podeszłam i nie patrząc przez wizjer otworzyłam je.

- Roksi! - po usłyszeniu swojego imienia rzuciłam się Krzyśkowi na szyję. - Tak się cieszę, że cię widzę... - odwzajemnił przytulasa.

- Ja też. Chodźcie tutaj! - machnęłam ręką i po chwili Maciek, Adam i Wojtek przytulili się do mnie.

- Jak w pracy? - po opuszczeniu swoich ramion Maciejka zaczyna temat.

- Super, ale nie rozmawiajmy w przedpokoju. Zapraszam do salonu, zrobię kawę. - oni nie zaprzeczają, a ja kieruję się do kuchni.

Wstawiam wodę w czajniku i wsypuję po łyżeczce kawowej do każdego z pięciu kubków. Po chwili czuję ręce na swojej talii, więc odruchowo się odwracam i widzę Kondrackiego.

 - Możemy pogadać? - pyta robiąc krok do tyłu.

 - Tak, o co chodzi? - odwracam się w jego stronę również ciałem.

 - O Kubę. Był tu dziś, wiem. Czemu nie dałaś mu tego wytłumaczyć? Roksi, on... - ponownie przerywam jego wypowiedź.

 - Daj spokój. Wszystko widziałam, ty zresztą sam mu spuściłeś wpie*dol. O co wam chodzi? Zdradził mnie, więc nie chcę mieć z nim nic wspólnego! - uniosłam się.

 - Pozwól mu chociaż się wytłumaczyć. Skoro ja mu uwierzyłem, ty też musisz - złapał mnie za rękę.

 - Ech, dobra. Pogadam z nim, ale nie dziś. Dzisiaj idziemy na imprezę i mam plan się w stu procentach wyluzować. - odpowiadam niechętnie.

- Spoko - podnosi ręce w geście obronnym i wychodzi z kuchni.

Ja w spokoju dokańczam nasze napoje i kładę je na tacy. Zanoszę kawy do salonu, w którym siedzą chłopaki.

- No to co, opowiadaj jak ci się mieszka! - Maciek nie daje mi spokoju.

- Dobrze, nawet bardzo. Dzisiaj miałam pierwszą sesję i nawet Borys przyjechał! Mamy kilka fotek do jakiegoś magazynu, czy coś... - opowiadam patrząc na wszystkich po kolei.

- To super! A rozmawiałaś z Kubą? - pyta Adam, na co dostaje od Krzyśka w tył głowy. - Ała, no dobra, nie pytam!

- A tak zmieniając temat, planujesz wrócić do Ciechanowa? Albo do Warszawy? - tym razem pytanie zadaje Wojti.

- Nie, narazie nie. Mam tu znajomych, mieszkanie, dobrą pracę, po co? - odpowiadam popijając kawę.

- No wiesz, tęsknimy za tobą mała. Rozumiem, że chciałaś się odciąć od Que, ale od nas? Kochamy cię przecież! - na te słowa czuję lekkie pieczenie w okolicy oka.

- Dzięki, ja was też... - odpowiadam wycierając łzę. - Ale nie chcę wracać. Przecież możemy gadać przez telefon, odwiedzać się...

- Tak, ale dobrze wiesz, że to nie to samo. Zastanów się nad tym, błagamy! - Krzysiu składa ręce jak do modlitwy.

- Ech, no dobra, zastanowię się...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!

Sorki za opóźnienia, ale kto czytał info ten wie. Szczerze, wolałabym siedzieć w domu niż na wycieczce, bo nie było tam fajnie. A jak wam minął Dzień Dziecka?

Właśnie, składam wam spóźnione życzenia. Zdrowia, szczęścia, radości, i nie wiem czego tam się jeszcze życzy. No, to tyle!

Ohajo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro