{Lipiec part 2}
Dalej mieszkam we Wrocławiu. Moja kariera modelki jak i fotografa się rozwija, ponieważ kilkoro twórców już zaprosiło mnie na swój koncert. Dzisiaj czeka mnie wyzwanie w postaci zdjęć na występie Smolastego! Nie mogę się doczekać!
20 lipca, godzina 9:52, Wrocław
Jem właśnie śniadanie. Chociaż nie wiem, czy suchy chleb jedzony w tempie natychmiastowym można nazwać śniadaniem. Jestem już spóźniona do studia, a Daria i Igor pewnie są źli.
Dokańczam spontaniczny posiłek i zgarniam z blatu klucze. Biorę też torebkę i zakładam moje Superstary. Wybiegam szybko zamykając mieszkanie.
Biegnę na przystanek równo z autobusem. Wbiegam do pojazdu i zajmuję miejsce przy oknie.
*4 minuty później...*
- No jesteś wreszcie! Ile można do ciebie dzwonić! - od wejścia słyszę zdenerwowanego Bugajczyka.
- Sorka, zaspałam... - tłumaczę się przed chłopakiem naprzeciwko mnie.
- Nic nie mów, tylko biegnij do przebieralni masz tam ciuchy - odpowiada spokojnie.
- A gdzie Dag? - rozglądam się po studiu.
- W biurze, Quebo przyjechał - odpowiada, a ja na tą ksywę reaguję jedynie jeszcze szybszym opuszczeniem pomieszczenia.
Wbiegam do przebieralni i zamieniam swoje ubrania na biały top z Levis'a i jasne poprzecierane rurki z wysokim stanem. Do tego limitowana edycja Nike'ów i fullcap z Monstera.
Wychodzę i mam ochotę zawrócić. Na środku greenscreena stoi Kuba z Igorem i rozmawiają z Darią.
- O Roksi, jesteś! Dobra, stajemy, bo i tak mamy zaległe zdjęcia. Stajecie do siebie plecami, ty z tyłu - pokazuje na mnie. Staję na wybranym przez nią miejscu, po mnie chłopaki. - Dobra, mamy to! - krzyczy i robi zdjęcia.
*3 godziny później...*
- Dobra, to ja idę na chwilę na zewnątrz - rzucam w stronę dziewczyny i idę do wyjścia.
Za sobą słyszę kroki. Mam nadzieję, że to Kuba wychodzi w końcu ze studia, ale on chwyta mnie za nadgarstki i ciągnie na bok.
- Co robisz idioto?! - krzyczę wyrywając się.
- Cicho, daj mi z tobą porozmawiać. Wszystko ci wyjaśnię, tylko daj mi szansę. - patrzy mi głęboko w oczy.
- Nie uważasz, że to już trochę bez sensu? - zakładam ręce na piersiach.
- Zrozum, kocham cię i nie przestanę o ciebie walczyć.
- Ech, no dobra. Gdzie? - przewracam oczami.
- Jutro o 19:00 w kafejce przy studiu.
Skinam jedynie głową i wychodzę na świeże powietrze. Wdycham tlen i wypuszczam go powoli. Czuję przyjemny chłód i opieram się o ścianę wrocławskiego budynku.
Patrzę na przechodzących obok ludzi. Niektórzy zabiegani, inni spokojnie spędzający czas z rodziną. Oglądam się za jednym chłopakiem, który mijając mnie cały czas się do mnie uśmiechał. Odwzajemniam gest i słysząc swoje imię niechętnie wracam do środka.
- Dobra, jeszcze jedna seria fotek i zbieram się. Roksi, stań przodem do kamery i załóż ręce na piersi. Dokładnie tak - mówi, gdy wykonuję polecenie. - Teraz ty, Kuba, patrzysz na nią od tyłu i wychylasz się. O, tak - ustawia go. - Igi, ty tak samo z drugiej strony - kiedy jesteśmy ustawieni, zajmuje miejsce przy sprzęcie i robi zdjęcia.
*15 minut później...*
Wykończona wychodzę ze studia. Bez chęci do życia siadam na ławce obok przystanku i czekam na autobus. Kiedy podjeżdża, wchodzę do środka.
Powolnym krokiem idę do mieszkania i patrzę na zegarek. 14:00. Zdejmuję buty i rzucam się zrezygnowana na kanapę. Wzdycham w poduszkę, gdy słyszę dzwonek do drzwi. No idealna pora!
- Idę! - krzyczę i wracam do przedpokoju. Otwieram drzwi i rozszerzam oczy na widok roztrzęsionej Zuzy.
- Co się dzieje? - pytam przerażona stanem dziewczyny i wpuszczam ją do środka.
- J-ja, oni... To byli... - nie może nic powiedzieć.
- Dobra, chodź - łapię ją pod ramię i sadzam na kanapie. - Teraz powiedz mi na spokojnie, co się stało. - przytulam dziewczynę.
- Wracałam ze studia i jacyś faceci wciągnęli mnie do ciemnej uliczki. Przycisnęli do ściany i żądali okupu, o-oni, ja tylko... - znów zaczęła płakać.
- Co?! Powinnaś to gdzieś zgłosić! Widziałaś ich twarze? - pytam patrząc na nią ze współczuciem.
- N-nie, m-mówili, że szukają ciebie... - na te słowa ponownie wytrzeszczam oczy. Mnie? Ale dlaczego?
- Wiesz, dlaczego chodzi im o mnie? - boję się, naprawdę się boję.
- Nie... - płacze z twarzą schowaną w dłoniach.
Nie pytam o nic więcej, tylko przytulam ją i podnoszę z kanapy. Prowadzę ją do sypialni i każę się położyć. Dziewczyna wykonuje moje polecenie i po chwili zasypia.
Wychodzę i szukam w torebce telefonu. Znajduję go i w tempie natychmiastowym wybieram numer do Białasa. Mam go z ostatniej imprezy.
- Halo? Roksi? - słyszę jego lekko zachrypnięty głos.
- Słuchaj, przyjedź do mnie. Jesteście we Wrocławiu, nie? - pytam stukając nerwowo palcami o blat kuchenny.
- No tak, jutro mamy koncert. A co?
- Zuza jest u mnie. Śpi tutaj i chcę, żebyś przyjechał po nią i z nią porozmawiał, błagam. - mówię szybko.
- Okej, jestem za godzinę - odpowiada i szybko się rozłącza.
Odkładam urządzenie i wzdycham głęboko. Patrzę na zegarek i widzę godzinę 15:23. Trochę czasu minęło...
Z nudów postanawiam przejrzeć social media. Widzę posty na Facebooku, a wśród nich wiadomość od Quebo. Odwołał właśnie kilka występów z powodów zdrowotnych, a pod informacją ogrom komentarzy od 'zmartwionych' fanów.
Ponownie łapię za urządzenie i myślę, że to odpowiedni moment, aby odezwać się do Wesołej Ekipy.
Wybieram numer do Krzyśka i wdaję się z nim w radosną konwersację. W tle słyszę inne osoby, więc zakładam, że imprezuje z chłopakami.
20 lipca, godzina 18:56, Wrocław
Siedzę już przy stoliku w kafejce. Rozglądam się i szukam wzrokiem Kuby. Kiedy wchodzi z ogromnym bukietem róż przewracam oczami na ten tani trik namieszania mi w głowie.
- Cześć - uśmiecha się podając mi kwiaty. Odbieram je i rzucam na stolik.
- Hej - odpowiadam obojętnie i skanuję jego twarz pewnym wzrokiem.
- Posłuchaj, będę z tobą w tym momencie cholernie szczery - mówi próbując chwycić moją dłoń, ale odsuwam ją.
- Coś w to nie wierzę, ale dobra, mów - opieram się o oparcie krzesła.
- Nie jestem z Kingą, nigdy nie byłem i nigdy nie będę. Ona... szantażowała mnie. Miała moje teksty do nowych piosenek i gdyby wyciekły do sieci, byłbym skończony. Kazała mi pojechać do Australii tak, żebyś specjalnie tam pomyślała, że zabrałem cię tylko dla zasady. Kocham cię, ale również muzykę i nie chciałem, żeby posunęła się do czegoś takiego. Zrozum, kocham cię i nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy - emocjonalnie czy fizycznie. - poczułam pieczenie pod powiekami i łzę spływającą po moim policzku.
Otarłam ją szybko i popatrzyłam na chłopaka. Nie kłamał, zobaczyłabym. On naprawdę mnie nie zdradził. Nie zrobił tego. Nie.
- Kuba, j-ja... - nie dokończyłam, bo połączył nasze usta w pocałunku, a ja nie przeczyłam.
Nareszcie mam go przy sobie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
No i macie kolejny rozdział! Jestem kiepska w pisaniu wyzwań, ale wiecie kto nie jest kiepski?!
Taka świetna dziewczyna z profilu zadomowiona zrobiła mi CUDOWNĄ okładeczkę! 🖤 Wbijecie do niej? No pytam się!?
Dobra, a tak serio, to dziękuję bardzo również za ponad 200 gwiazdek!
Ohajo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro