13. Ty, który zostałeś bogiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Thomas nigdy nie lubił swojego życia. Musiał grać muzykę, która dawno temu mu się znudziła, musiał udawać kogoś, kim nigdy nie był. Nikt go nie akceptował, gdy był sobą. Nikt. Nawet jego rodzice. Woleli ukrywać jego tajemnice. Nawet siostra nic nie wiedziała. Zabronili mu. Stwierdzili, że to nienormalne i nie ma prawa tak robić. Wiedział, że to niewłaściwe. Ludzie go wykluczali, kiedy nikogo nie udawał. Ale z wiekiem, chciał przyjaciół, dlatego stworzył nieprawdziwego Thomasa. Maskę, osobę idealną według matki. Nie chciał jej zawieść, więc zrezygnował z własnego szczęścia, by ją zadowolić. W końcu, kłamstwo powtarzane tysiące razy, staje się prawdą. 

*

Matka wróciła do domu punktualnie. Olivia zdążyła się umyć, przebrać w wygodną piżamę, czyli w starą koszulkę Thomasa i jego bokserki. Związała włosy w kucyk. Kobieta przeszła obok niej i nawet nie zareagowała na przywitanie córki. Od razu podeszła do męża, do kuchni, rzuciła torbę na stół i dała mu buziaka w policzek. Już dawno nie widziała, żeby całowali się w usta... A robili to codziennie, gdy Thomas był wśród nich. 

— Znowu ta głupia sekretarka się czepiała — pożaliła się matka. — Cały czas zarzuca nam, że jesteśmy złymi rodzicami, rozumiesz to? My złymi rodzicami! 

Olivii wręcz cisnęła się na usta odpowiedź. 

Mimo że dziewczynka nie chodziła już do podstawówki pani Stevenson wciąż była jej przyjaciółką. Gdy rodzice po nią nie przyjeżdżali, przesiadywała w sekretariacie popijając sok, bawiąc się i grając na skrzypcach. Uwielbiała to. Myślała, że to pewien rodzaj zajęć po za lekcyjnych. Dopiero z wiekiem zrozumiała, że rodzice po prostu nie mieli czasu po nią przyjechać. 

— Anno, rzadko przyjeżdżaliśmy na czas do niej do szkoły — powiedział ojciec. 

— Ale to nie dowód, że jestem złą matką! — wykrzyknęła. — Jestem dobrą matką. Olivia ma wszystko. Jak Thomas. 

Raczej po Thomasie, pomyślała patrząc na swoją piżamę. 

— Daj spokój, Anno... — westchnął. — Po co się wykłócać skoro Olivia jest teraz w gimnazjum? Nie widuje pani Stevenson. 

— Bo nie dam starej babie satysfakcji — warknęła. — Nie zna nas. Jak może, stara krowa, tak mówić? 

Olivia się skrzywiła. Sekretarka była stara, to fakt, ale nie aż tak... To bardzo miła osoba... Taka dobra babcia, co zawsze ma ciasteczka dla dzieci.

Ojciec spojrzał na nią znad talerza pełnego piany. Pochylił się i zaczął zmywać dalej. 

— Kogo to obchodzi? To jej zdanie... 

— Mnie obchodzi! — wykrzyknęła. — Mógłbyś nas bronić, Jim... 

— Nie mam zamiaru — powiedział ojciec. — Nie obchodzi mnie, co myślą. Nasza rodzina jest normalna. Tyle mi wystarcza. 

— Mamo... — pisnęła Olivia starając się zwrócić na siebie uwagę. 

— To nie o to chodzi — zaprzeczyła. 

— To o co? 

— O to, że może rozpowiedzieć o nas plotki! I co wtedy Thomas poczuje, gdy się wybudzi? Że źle się z nami działo po jego wypadku? Powiedz mi, co by czuł? Obrzydzenie? Smutek? Żal? 

On nic nie poczuje... 

— Tato... — próbowała dalej. 

— Oli, idź do pokoju. Za chwilkę porozmawiamy, dobrze? — odpowiedział łagodnie ojciec. 

— Lekcje skończone? — warknęła matka. 

— Tak... Ale ja chcę z wami... 

— To idź sobie powtórz — przerwała jej. I zwróciła się do męża: — Najważniejsze jest dobro Thomasa, żeby dobrze się czuł po wybudzeniu... — ciągnęła dalej, ale ona nie słuchała. 

Olivii naleciały łzy do oczu. Zacisnęła palce w pięści. Patrzyła się w podłogę zmuszając się, żeby nie płakała. Błagała o to. Traciła nerwy. Obraz wokół niej się rozmazywał. 

Ona żyła. Thomas NIE. 

— A moje dobro się nie liczy? — szepnęła łamiącym się głosem. 

Matka ucichła. 

— Co mówiłaś? 

Dziewczynce zrobiło się słabo ze strachu. Myślała, że jej nie usłyszała. Jak zwykle. Ale zebrała się w sobie i powtórzyła głośnym, pewnym siebie głosem: 

— A ja już nie jestem ważna? — Podniosła wzrok i spojrzała na matkę. Zaciskała pięści i wargi ze złości. — Powiedz, czy tylko Thomas jest w twoim sercu? W tej bryle lodu, gdzie już nie ma dla mnie miejsca? 

Kobieta wydawała się zszokowana. 

— Olivio, co ty wygadu... 

— Nie ma tam dla mnie miejsca! — krzyknęła, a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. — Nigdy nie było tam dla mnie miejsca. Liczył się tylko Thomas. A ja to co? Nie jestem twoim dzieckiem? Zawsze musiałam walczyć, żeby zdobyć twoją uwagę! Zawsze. Ale jej nie dostałam. Bo liczy się tylko Thomas. Mój brat, który od dwóch lat nie pokazuje oznak życia! — jej głos się podniósł. Prawie wrzeszczała. Cała drżała. — On jest martwy! A ja żyję. Martwa osoba ma więcej uwagi, uczucia od osoby żywej. Walczę z trupem o uwagę matki! Rozumiem, był lepszy. BYŁ. Ale on umarł. I teraz jestem ja. Ale nie dostaję tego, co on... — głos się załamał. Łzy zaczęły ściekać na koszulkę. — Nie dostaję nawet połowy tego, co on... I wiesz co? Chcę, żeby te słowa stały się prawdziwe. Bo już mam dość. Mam dość tej walki. Grałam na skrzypach, tylko dlatego, że Thomas to robił. Chciałam być jak on. Chciałam być kochana jak on. I teraz pragnę, żeby on był martwy. Bo może wtedy w tej bryle lodu, w twoim sercu, znajdzie się miejsce dla mnie. 

Kiedy skończyła, nie mogła uwierzyć, że kiedyś to powie. Że kiedyś wykrzyczy to matce w twarz. Ale zrobiła to. I nie żałowała. Czuła się... Lżej. Jakby coś spadło z jej serca. Jakiś ogromny ciężar. Ale po chwili znów się pojawił. Gdy zobaczyła wściekłe spojrzenie matki. 

— Coś ty powiedziała? — wysyczała. — Thomas nie jest martwy! Jak możesz tak mówić?! Jak możesz o tym marzyć? 

— Nawet teraz nie przejmujesz się, że cię obraziłam. Liczy się tylko on. Tylko Thomas. 

— Gówno prawda, Olivio! — Kobieta walnęła pięścią w stół. — Miałaś kiedyś dzieci? Wiesz, jak to jest? Wiesz, jak to jest, gdy czeka się, żeby twoje dziecko się wybudziło? Wiesz? Bo ja tak. 

— To też mój brat, mamo! — krzyknęła. — Miałam nadzieje, ale już dawno ją straciłam. Minęły dwa lata! Trzeba się z tym pogodzić! 

— Wybudzi się! — wrzasnęła matka. — Wybudzi się... — głos się załamał. Opuściła głowę. — Obudzi się... Prawda, Jim? Tom nie jest martwy... On żyje... Prawda? Żyje... — powtarzała jak zacięta płyta. 

— Tak, żyje. Thomas żyje. — Podszedł do kobiety i ją przytulił niezręcznie. 

I wtedy Olivia zobaczyła coś, czego nigdy się nie spodziewała zobaczyć — łzy matki.  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro