Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Robert Biedroń

Im bliżej tej randki, tym bardziej nie mogłem się jej doczekać. Bałem się, że coś albo ktoś zniszczy mi ten dzień, ale na szczęście się na to nie zapowiadało. Jedynie pojawił się nowy post na Spotted, ale to raczej była sprawka Korwina.

Utworzyło nam się nowe stowarzyszenie świętej czwórki (nie)lewicowej. Jak mówi jeden ze świadków - w grupie są aroganccy i niemili, bo myślą, że im wszystko wolno. W tym celu pod tym wpisem otworzona została sonda, żebyście sami mogli zdecydować: Lepiej było, kiedy wszyscy byli osobno, czy nie ma to totalnie żadnego znaczenia?

Oczywiście poza głosami, pod spodem ludzie pisali swoje odczucia. Wśród nich wyświetlił mi się komentarz mojego (byłego już) chłopaka. Trochę zabolało mnie to co napisał, więc postanowiłem mu odpowiedzieć, ale w wiadomości prywatnej.

Robert: Cześć.

Robert: Widziałem, że udzieliłeś się pod ostatnim postem na „Spotted: Warszawa". Rozumiem, że nie jesteśmy już razem i nie lubisz Andrzeja i Krzyśka, ale proszę - nie pisz takich rzeczy. Oni nie mają wpływu na nasze rozstanie i to co się między nami dzieje.

Jedyne co zrobił to wyświetlił moją wiadomość. Nie oczekiwałem, że mi odpowie, ale przynajmniej będzie wiedział co o tym myślę.

Miałem tylko nadzieję, że nie będzie miał mi za złe jak zacznę spotykać się z kimś innym, ale to nie była moja wina, że tak akurat się złożyło.

Wyszedłem z domu godzinę przed seansem, żeby złapać tramwaj i dotrzeć w miarę punktualnie do Arkadii, ale już schodząc na dół zauważyłem, że jednak ktoś postanowił pokrzyżować mi plany.

- Przecież dałbym sobie radę sam. - zaśmiałem się kręcąc głową.

- W to nie wątpię. - Krzysiek przytaknął i otworzył mi drzwi - Ale pomyślałem, że byłoby miłej, gdybym po ciebie przyjechał.

Bosak ubrał się inaczej niż zwykle. Czarna koszula, do tego takiego samego koloru jeansy i buty. Trzeba było przyznać, że wyglądał w tym naprawdę dobrze.

- I jest miło. - przyznałem - Dziękuję. - ucałowałem go w policzek, po czym wsiadłem do środka - Co to? - spytałem widząc jakiś czarny zeszyt przed sobą.

- Nie otwieraj tego! - krzyknął wbiegając do środka samochodu i położył go sobie na kolanach.

- Pamiętnik? - uśmiechnąłem się.

Byłem ciekawy w jaki sposób mógłby go prowadzić. Zaczynał standardowo od „drogi pamiętniku"? Czy może jednak inaczej?

- To jest coś gorszego od pamiętnika. - westchnął ciężko.

- To nie może być przecież takie jak mówisz. - machnąłem ręką - Dawaj, pokaż mi to.

- Nikomu ani słowa. - zagroził mi palcem, po czym dał mi brulion, a ja od razu go otworzyłem - I nie komentuj tego co zobaczysz. - dodał, po czym odjechaliśmy spod mojego bloku.

O dziwo, faktycznie nie był to pamiętnik.. tylko szkicownik i to nie byle jaki. Krzysiek miał talent. Tylko dlaczego nie chciał narysować równie pięknego portretu Adama Mickiewicza? Dlaczego w ogóle ukrywał takie rysunki? Przecież nie musiał się tego wstydzić.

- To naprawdę twoje dzieła? Wiem, że miałem nie komentować, ale to silniejsze ode mnie.

- Dzieła? - zaśmiał się - To tylko zwykłe szkice.

- Są świetne! Powinieneś po liceum spróbować dostać się na Akademię Sztuk Pięknych.

- Nie przesadzasz trochę? - kiedy zatrzymaliśmy się na światłach spojrzał na mnie - Nie jestem jedynym człowiekiem, który robi coś takiego. Szanse, że mnie przyjmą są marne.

Może i miał rację. Było wielu z taką samą pasją jak on, ale to nie znaczyło przecież, że musiał się poddawać. Może akurat jemu się poszczęści i w przyszłości będzie sprzedawał na przykład obrazy swojego autorstwa?

- I tu się z tobą nie zgodzę. - odparłem - Masz sukces na wyciągnięcie ręki. Dobrze to wykorzystaj, a reszta przyjdzie sama.

Krzysiek nic mi nie odpowiedział. Jedynie lekko się uśmiechnął i wrócił wzrokiem na drogę. Akurat zapaliło nam się zielone światło, więc wrzucił odpowiedni bieg i ruszył z miejsca.

Nie wiem czy kiedykolwiek zdecyduję się na prawo jazdy, przecież to wygląda jak jakaś czarna magia. Do tego jeszcze te testy. Teoretyczny jeszcze może bym zdał, gorzej byłoby z praktycznym.

*

W końcu byliśmy już na miejscu. Oczywiście niekoniecznie zdziwił nas fakt, że przyjechaliśmy przed Andrzejem i Rafałem. Zapewne mieli ciekawsze rzeczy do roboty, ale na szczęście to ja zarezerwowałem nam miejsca, więc skierowaliśmy się do kinowego baru po bilety, popcorn i colę.

- Jak myślisz: przyjdą razem czy osobno? - spytał Krzysiek unosząc brew.

- Mam nadzieję, że nie zepsują sobie wzajemnie nastrojów. - przyznałem, a po chwili zobaczyłem z daleka Rafała zmierzającego w naszą stronę - Chyba jednak zepsuli.

- Cześć. - przywitał się Trzaskowski - Jak wam mija dzionek?

- W porządku, ale tobie chyba nie do końca. - odpowiedział Krzysiek.

- Zrobiliśmy sobie z Andrzejem listę naszych przewinień. Ja wymieniłem przechodzenie na czerwonym świetle, lenistwo i inne takie, a wiecie co on napisał? Podrywanie zajętych dziewczyn, dodawanie środków przeczyszczających do picia i jedzenia znienawidzonym członkom rodziny.. więcej nie chcę wam nawet mówić.

- No kto by się spodziewał, że ta lista będzie złym pomysłem.. - skomentował Bosak, a ja szturchnąłem go lekko - No co? Nie mam racji?

Oczywiście, że miał rację - tylko Andrzej i Rafał nie wiedzieli, że sami szukają problemu, tam gdzie go nie ma. Ostatni tydzień przez wylotem Trzaskowskiego powinni spędzić w miarę spokojnie. Potem przecież nie będą się widzieć przez trzy miesiące, a to naprawdę całkiem sporo.

- Każdy czasami popełnia błędy, to nieuniknione. - powiedziałem - Poza tym.. czy miłość sobie wszystkiego nie wybacza?

- Skąd wiesz, że to miłość? - spytał Rafał - Ja go może wcale nie kocham? - oboje spojrzeliśmy na niego uśmiechając się szeroko - No dobra, może kocham, ale co to ma do listy?

- Że zaakceptujesz, to co na niej było, bez względu na wszystko. - dodał Krzysiek.

- Czyli mam udawać, że nic nie wiem? - zdziwił się - To po co my to wszystko pisaliśmy?

- My też tego nie wiemy. - przyznałem śmiejąc się - Ale będziecie mogli o tym porozmawiać. - dodałem widząc Andrzeja.

- Ile czasu do filmu? - spytał, kiedy do nas podszedł.

Nie ukrywam, że wypadałoby się najpierw przywitać, a później zadawać pytania, ale to był Duda - jemu wszystko było wolno.

- Pół godziny. - odpowiedziałem mu zerkając na zegar w telefonie.

- Tyle wystarczy, żebyś mnie zadowolił. - odparł jakby nigdy nic i wziął Rafała pod ramię.

Miałem nadzieję, że tylko żartował. Nie wiem czy chciałbym być na miejscu tych ludzi, którzy będą musieli tego słuchać, ale zapewne oni i tak mają to gdzieś. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej..

- Czy tak właśnie wygląda ten cały związek? - spytał Krzysiek.

- Mój był bardziej spokojniejszy, ale to zależy też co masz na myśli.

- Spędza się miło czas, czuje się dobrze w towarzystwie danej osoby.. chyba wiesz co mam na myśli.

Właśnie doszło do mnie, że zarzucałem Andrzejowi i Rafałowi to, że nie wiedzą na czym stoją, a ja sam nie byłem wcale lepszy. Musiałem jakoś wybrnąć z tego problemu.

- Chciałbyś spróbować być ze mną w związku? - spytałem.

- To o to się pyta tak? - odpowiedział pytaniem na pytanie - To się popisałem.. - strzelił facepalma.

- W sumie to nie wiem, ale chyba tak będzie najlepiej. - przyznałem - Ja i Krzysiek od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy razem.

Tak po prostu było. Nie potrafiłem tego racjonalnie wytłumaczyć.

- Ale czemu mówisz jakby mnie tutaj wcale nie było? - zażartował - Wiesz co? My zrobimy to inaczej.. - postanowił i wziął głęboki wdech - Czy mógłbym prosić szanownego pana Roberta Biedronia o zostanie moim chłopakiem?

- Jak oficjalnie. - zaśmiałem się - To będzie dla mnie wielki zaszczyt. - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko.

- Żeby nie niszczyć chwili powinienem cię pocałować, ale zaraz ktoś rzuciłby nas popcornem.. a tego chyba nie chcemy.

- Ale na sali będzie ciemno. - podsunąłem pomysł.

- I takie podejście mi się podoba.

W końcu przyszli też Rafał i Andrzej. Oczywiście musieli się kłócić na całe kino jaki popcorn wybrać: solony czy karmelowy. Potem nagle wymyślili sobie nachosy, ale nie mogli dogadać się w kwestii sosu - dlatego wzięli popcorn solony i karmelowy i nachosy z sosem salsa i serowym. Dobrze, że chociaż picie wybrali jedno, bo nie wiem czy byliby w stanie je wypić.. chociaż z jedzeniem też może być niezły problem.

Zajęliśmy miejsca. Chwilę po tym zgasły wszystkie światła i zaczęli grać reklamy. Nie było to nic godnego uwagi, więc skradaliśmy sobie całusy z Krzysiem.

- Film się nie zaczął, a ci już się liżą. - na głos Andrzeja oboje odsunęliśmy się od siebie i staraliśmy się głośno nie zaśmiać.

- A co? Też chcesz buziaka? - spytał Rafał jedząc popcorn.

- Domyśl się. - prychnął Duda, a po chwili dostał to czego chciał.

Coś czułem, że tą randkę wszyscy zapamiętamy na bardzo długo.. bo z filmu to raczej nici.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro