Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poczułem, że coś dużego tuli się do mnie i uśmiechnąłem się, nie otwierając oczu.

Przewróciłem się na drugi bok i poczułem, jak coś miękkiego wtula mnie w siebie. Ziewnąłem i otworzyłem oczy, po chwili przecierając je.
Popatrzyłem na to piękne jezioro, a na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, gdy znowu zobaczyłem tą piękną tęczę na powierzchni wody.
- Widziałeś kiedyś fioletowe ryby? - Zapytała nagle Strumień, na co zacząłem się śmiać.
- Nie. - Powiedziałem chichocząc.
- To chodź. - Liznęła mnie w głowę i zaprowadziła nad brzeg zbiornika. - Dobrze ci radzę, nie wchodź do wody. - Zamruczała rozbawiona i weszła do tęczowej wody.
- A to czemu? - Zapytałem, dotykając opuszkami palców cieszy. 
Krzyknąłem cicho i odskoczyłem od niej.
- A-ale zi-zimna! - Pisnąłem i usłyszałem śmiech.
- Ostrzegałam cię. - Powiedziała kotka stojąc w wodzie.
- N-naprawdę nic ci nie robi to, że woda jest zimniejsza niż śnieg? - Spytałem, lekko się kuląc.
- Nie. - Zamruczała. - Moje futro jest grube. - Dodała.
- I ciepłe, i miękkie, co nie? - Zapytałem i zaśmiałem się cicho. 
- Tak, to też. - Powiedziała, po czym odwróciła się i wskoczyła na jedną z wysepek. - Chodź tutaj, do mnie. - Powiedziała rozbawiona, na co ja wskoczyłem obok niej i popatrzyłem na wodę. Zobaczyłem, że coś się w niej rusza, a po chwili rozpoznałem w bezkształtnych cieniach lśniące łuski i płetwy.
- O matko! - Krzyknąłem przestraszony, gdy jedna ryba wystawiła z wody swój łeb, a ja zrozumiałem, że jest czarna jak noc. Muszę przyznać, że zauważyłem ją dopiero, gdy wystrzeliła w moją stronę cienki strumień wody, który w połączeniu z jej zimnem, dał efekt, jakby ktoś strzelił do mnie z pistoletu. Zrobiłem krok w tył i straciłem równowagę. Zacząłem machać rękami, żeby ją jakoś odzyskać, co koniec końców i tak mi nie wyszło, po czym przewróciłem się w tył i gdyby nie Strumień, zapewne wpadłbym do lodowatej wody.
- Uważaj. - Zaśmiała się. - Lubią pluć. - Dodała, na co ja zaśmiałem się nerwowo, czując, jak moje serce powoli zaczyna się uspokajać.
- W-widzę... - Mruknąłem. 

- Zaraz, czy czasem nie wspominałaś o fioletowych rybach? - Zapytałem po chwili. - Ta przecież była czarna. - Dodałem marszcząc brwi.
- A, no tak, zapomniałam. - Przyznała z lekkim zawstydzeniem. - Jak zapewne zauważyłeś, wszystko tutaj jest niezwykłe. - Zamruczała, na co ja pokiwałem głową, niemo się z nią zgadzając. - Te ryby zmieniają kolor w zależności od pory dnia, żeby dopasować się do otoczenia. - Dodała, na co popatrzyłem na nią jak na wariatkę. - Patrz. - Szepnęła i popatrzyła w górę, na co również uniosłem głowę. Zobaczyłem, jak niebo powoli robi się szare, by następnie przybrać różowawą barwę. 
- Wow... - Mruknąłem.
- Uważasz, że to było wow? - Zaśmiała się. - To patrz teraz. - Powiedziała i spojrzała na wodę, co ja również uczyniłem.

Na początku nic się nie działo, lecz po chwili woda zaczęła drgać, jakby coś dużego w niej pływało. Zauważyłem dużo ryb, płynących w jedną stronę i dopiero wtedy dotarło do mnie, że na środku jeziora nie ma praktycznie żadnych wysepek, co tworzyło dość duże oczko wodne w plątaninie tych strumyków. 
Wyglądało na to, że wszystkie ryby z całego jeziora zgromadziły się w tamtym oczku wodnym. Popatrzyłem zdziwiony na tygrysa siedzącego obok mnie.
- Patrz. - Zamruczała, na co ja znowu wbiłem wzrok w zimną wodę.
Po chwili woda poruszyła się gwałtowniej, a wszystkie ryby wyskoczyły z niej wzbijając się w górę na jakieś 2 metry.
- C-co się dzieje? - Szepnąłem, przytulając się do Strumienia.
- Nie bój się, maluchu. - Zamruczała i przysunęła mnie bliżej do siebie i polizała po głowie, na co uśmiechnąłem się lekko.
Nadal wbijałem wzrok w ryby, które... Zmieniły kolor? Uniosłem głowę, patrząc na ogromnego kota siedzącego obok i usłyszałem, jak się śmieje i zaczyna lizać mnie po włosach.
- C-co? - Spytałem. - Ale jak one... - Zacząłem, gdy nagle przerwał mi śmiech.
- Sam mówiłeś, że to miejsce wygląda jak z bajki, a z czego mi wiadomo, w bajkach występują magiczne zwierzęta. - Powiedziała patrząc na zwierzęta, które z powrotem wskoczyły do wody, przy okazji nas ochlapując.
Krzyknąłem na lodowatą wodę i zerwałem się na równe nogi, w akompaniamencie śmiechu i pomruku.
- Nie wierzę, że nic ci to nie robi! - Krzyknąłem owijając się ramionami. - Czuję się, jakby ktoś rzucał we mnie lodem! - Dodałem oburzony. Kotka wstała i podeszła do mnie, czule liżąc mnie w czoło.
- Przyzwyczaisz się. - Zamruczała. - Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. - Dodała. - Nawet, jeśli coś mu nie odpowiada. - Puściła do mnie oczko i ruszyła w stronę zarośli. - Lepiej wracajmy, bo Cień mnie zabije. - Zaśmiała się. Szybko pokonałem wysepki i po chwili byłem obok niej.
- Strumieniu? - Zapytałem cicho, na co ona popatrzyła na mnie. - Dziękuję ci. - Powiedziałem. - Tak w sumie, to za wszystko. - Wzruszyłem ramionami, a na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, gdy poczułem, jak szorstki język przesuwa się po moim ramieniu i szyi, a na końcu po głowie. - Uwielbiam, jak mnie liżesz, wiesz? - Zapytałem, po czym parsknąłem śmiechem, a Strumień wraz ze mną. 
- A ja nie lubię. - Pokazała mi język, przy okazji zabawnie marszcząc nos.
- A ja lubię. - Również pokazałem jej język, śmiejąc się głośno.
- Wracajmy już, co? - Spytała, na co kiwnąłem głową. Pisnąłem głośno, gdy poczułem, jak ziemia znika mi spod stóp, po czym wtuliłem się w mięciutkie futerko, aktualnie trochę mokre od wody. - Piszczysz jak kociak, któremu zabrano zabawkę. - Zaśmiała się, a ja razem z nią. Mój śmiech był jednak nerwowy, co ona oczywiście zauważyła. - Osobiście uważam, że jest to urocze. - Uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułem, jak moje policzki robią się dziwnie czerwone. - Luke miał rację, że jesteś słodki. - Dodała, na co jeszcze bardziej się zarumieniłem. - Nie rumień się tak, bo zaraz się w truskawkę zamienisz. - Zamruczała, na co spuściłem głowę, zawstydzony. 

- Uwielbiam truskawki. - Powiedziała nagle, zupełnie poważnie, na co parsknąłem śmiechem.
- Dobrze wiedzieć. - Zaśmiałem się. 
- Co dobrze wiedzieć, truskawko? - Zapytała, na co znowu się zaśmiałem. Byłem szczęśliwy... Naprawdę...

***

Przepraszam, że tak późno ale wczoraj internet mi padł i włączyli go dopiero dzisiaj rano, więc nie miałam jak napisać rozdziału.

ŚMIERĆ PISANIU NA TELEFONIE!!!!!!

*kaszl kaszl* LePiEj PóŹnIeJ nIż WcAlE, cO nIe? 

Fluffów ze Strumieniem nigdy za dużo...

Tak, wiem, czekacie na akcję. Będzie. Obiecuję.

Do przeczytania,
- HareHeart.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro