Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Max poczochrał mnie po włosach, na co na niego zawarczałem. 
- Why are you growling at me? - Spytał, a ja przewróciłem oczami, na co ten zaśmiał się, po czym gdzieś poszedł. 

Oparłem się o ścianę za mną i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że siedzę w namiocie. Na szczęście był dobrze przymocowany, więc materiał tylko trochę się odchylił. 
Westchnąłem i spojrzałem w stronę wyjścia. Rozejrzałem się i popatrzyłem na Max'a. Stał do mnie tyłem, przy stole i coś pisał. 
- Can I play some music? - Spytał nagle.
- Yea... - Mruknąłem i po chwili usłyszałem cichą piosenkę. 

You can't let nobody stand in your way
You just gotta get back up, yeah
You just gotta get back up

And take down everything that you can't change now
You just gotta get back up, yeah
You just gotta get back up

- You like it? - Spytał Max, a jego ton głosu wskazywał na to, że się uśmiechał. Przewróciłem oczami.
- Not really. - Mruknąłem, lekko przymykając powieki.
- This is only beginning, ya know? - Spytał, tym razem już się śmiejąc.
- Yea. - Mruknąłem i odchyliłem głowę, opierając ją o materiał za mną.

Otrzeźwił mnie dopiero głos drugiego wokalisty.

Frim the BART train to a tour bus
Still the same game except I'm pulling more sluts
More butts, more bucks, never giving more fucks
Did it my way, I'm never taking short cuts
Raised in that town like fool, who put you up on?

Zagryzłem wargę i spojrzałem na Max'a, który jakby nigdy nic pląsał po namiocie i robił coś, cicho śpiewając.

Westchnąłem i miałem zamiar trochę się przespać, gdy usłyszałem kroki na zewnątrz i jakieś głosy. 
Po chwili "skrzydła" namiotu rozchyliły się, a do środka weszli mężczyźni, niosąc jakiegoś jelenia na ramionach. Położyli go na drewnianej skrzyni i rzucili coś do Max'a, a ten kiwnął głową i odpowiedział im coś, pod koniec się uśmiechając.

Jeden z nich warknął i wyłączył muzykę, po czym rzucił coś do chłopaka, który wzruszył ramionami.

Szczerze mówiąc, wyłączyłem się. Poczułem, że ktoś się we mnie wpatruje i uniosłem lekko wzrok, napotykając jasnoniebieskie oczy wpatrujące się we mnie. Mężczyzna spojrzał na coś, co trzymał w ręku. Była to mała karteczka. Po chwili znów przeniósł wzrok na mnie i tak kilka razy, aż w końcu ja spuściłem głowę, a ten zawołał swoich kolegów i zaczął o czymś z nimi zawzięcie dyskutować. Przewróciłem oczami i oparłem się o ścianę za mną, po czym zamknąłem oczy i po chwili już drzemałem.

Obudziłem się, czując, że ktoś coś przy mnie robi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Max robi coś przy moich kajdankach. Spojrzałem na niego, a ten w tej samej chwili popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko.
- W-what are you doing? - Szepnąłem cicho, patrząc na niego i przenosząc wzrok na resztę mężczyzn.
- I'm checking it. - Rzucił od niechcenia i poczochrał mnie po głowie, na co warknąłem. - You're cute. - Mruknął.
- I'm not! - Warknąłem ponownie na niego. 

Nagle ktoś zaczął go wołać, a Max podszedł do niego i zaczęli zawzięcie o czymś dyskutować i co chwilę na mnie zerkać.
Po chwili chyba doszli do porozumienia, bo uśmiechnęli się do siebie, a Max gdzieś zadzwonił.
Szczerze mówiąc, to czułem, że coś się stanie. Coś złego. Bardzo złego.

Dziwne było to, że Max strasznie szeroko się uśmiechał i było widać, że był bardzo zadowolony.
- You know what? - Zapytał z wręcz szaleńczym uśmiechem na ustach. - You're going back to home! - Krzyknął zachwycony, a ja poczułem głupią nadzieję, że mnie wypuszczą. - Y-you're not happy? - Spytał zmieszany.
- Let me go and I'll return to home... - Mruknąłem, nadal czując tą głupią nadzieję, że rozkują mnie i wypuszczą.
- But you live in another country, there's no way that you can return to home alone. - Mruknął.
- My home is here! - Wydarłem się nagle. - You are the ones that took my family away from my family and my home! You monsters! - Ryknąłem na nich, a ci spojrzeli na Max'a, który coś im powiedział. 
- You live here? - Spytał zdziwiony. - Kid, I don't what are you doing here alone, but I'm taking you back home and there is no way I can change my mind. - Warknął.
Rzucił coś do facetów, a ci, ku mojemu przerażeniu, zaczęli się pakować. Nie... Przecież oni nie mogą mnie zabrać... Prawda? Na stówę dam radę coś wymyślić, jeszcze zanim mnie zabiorą...

Ku mojemu przerażeniu przez kilka godzin szybko się pakowali, a po chwili Max podszedł do mnie i zaczął robić coś z moimi kajdankami. ,,Moja szansa...", pomyślałem. 
Gdy poczułem, że kajdanki się luzują, rzuciłem się w stron wyjścia i wybiegłem, od razu ruszając pełnym sprintem w stronę lasu. 
Mężczyźni za mną krzyczeli coś, a Max krzyczał coś do mnie, ale nie mogłem pozwolić, żeby od tak, tak łatwo zapuszkowali mnie w tym więzieniu. 

Biegłem i biegłem, niemal mdlejąc z braku powietrza, gdy w końcu poczułem się wolny i, co ważniejsze, bezpieczny. 
Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem taki szczęśliwy. 
Nagle zawiał łagodny wiatr, a ja aż podskoczyłem, gdy usłyszałem, jak ten szepcze ,,Gratulacje.". Rozejrzałem się szybko, żeby sprawdzić, czy to na pewno wiatr, a gdy nie zobaczyłem nikogo wokół zmarszczyłem lekko brwi i znowu ruszyłem biegiem, żeby nie mogli mnie dorwać. 

,,Dawaj, dawaj, dawaj!", powtarzałem sobie w myślach, niemal zabijając się na śniegu i przeskakując kamienie czy krzewy po drodze. Nie miałem pojęcia, jak daleko muszę biec, żeby móc iść spokojnie odpocząć, lecz wiedziałem, że tak naprawdę teraz nigdzie nie mogę czuć się bezpiecznie. Skoro wiedzą, że na Syberii żyje samotny człowiek, będą chcieli za wszelką cenę znowu mnie porwać i zabrać "do domu". A gdy Ernest dowie się, że żyję, to pewnie też mnie złapie i zamknie w jakiejś klatce, żebym mu nie uciekł. Wyobraziłem sobie, jaką karę by mi dał i od razu przyspieszyłem. Nie mogę pozwolić, żeby mnie złapali... Nie mogę...

***

Rozdział byłby wcześniej, ale było mnóstwo roboty XD

Do przeczytania,
- HareHeart 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro