16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wrzesień rok 1991

Wieczór minął dość spokojnie. Po zjedzonym posiłku, prefekci naszego domu odprowadzili nas do pokoju wspólnego slytherinu.

Było tam jak z opowieści Jack'a. Nic się nie zmieniło.

Jak za jego dawnych lat ma kamienne ściany i niskie sklepienie. Z sufitu zwisają na łańcuchach zielonkawe lampy co samo w sobie tworzy niesamowitą atmosferę. A to, że znajduje się pod jeziorem, pogłębia jeszcze bardziej ten efekt.. Niesamowite.

Mało tego znajduje się w nim bogato zdobiony kominek, który jak zapewniał Jack, nigdy nie gaśnie, i rzeźbione krzesła, podobno niesamowicie wygodne. Pomieszczenie więc to tworzy idealny klimat do nauki.

Zaraz po tym jednak, ze względu na późną porę, musieliśmy udać się do swoich pokoi.

Pokoi, bo w slytherinie każdy ma osobny. Nie tak jak w innych domach, po pięć czasem nawet sześć osób.

Wielu się zastanawia.. "Dlaczego?"

Znam odpowiedź!

Slytherin z natury uwielbiał swoją przestrzeń osobistą, definitywnie wyznaczał swoje miejsca, kąty które należały tylko i wyłącznie do niego.

Zawsze starał się wyznaczać pewne granice i zasady dotyczące jego swobody ruchów i osobistych wyborów jak i chwil.

Dlaczego więc miałby odbierać te wszystkie naturalnie upragnione rzeczy swoim uczniom? Po co by mu było patrzenie na uczniów kiszących się po kilka osób w jednym, małym pokoju?

Nie miałoby to sensu. Byłoby to więcej niż samolubne, wręcz egoistyczne. I szczerze powiedziawszy moim zdaniem nawet barbarzyńskie. A to niby Gryffindor był tym dobrym, prawda?

Jeśli chodzi o pokój jaki mi się trafił..

Jest na samym końcu korytarza, co moim zdaniem jest więcej niż na plus. Mało tego, pokój który znajduje się obok mojego pozostał pusty! Spełnienie marzeń, przysięgam.

Ale oczywiście nie mogłam się długo nacieszyć tą cudowną chwilą szczęścia i dumy, że to właśnie ja dostałam tak idealnie odosobnione miejsce.

Gdy już z dumą chciałam chwycić klamkę od drzwi, z nikąd pojawił się przy mnie prefekt mego domu szepczący z wielką zawziętością:

,,- Nie! Nie, nie, nie! To musi być pomyłka, w tej chwili odejdź od tych przeklętych drzwi!”

No myślałam, że szlag mnie trafi. Ja tu próbuję się nacieszyć chwilą, a ten z czymś tak bardzo nieistotnym mi wyjeżdża. Mało na niego klątwy nie rzuciłam. Tak mnie cholernie ręka świerzbiła..

- Hm? O co chodzi? - spytałam widocznie zirytowana.

- Nie możesz tutaj wejść. - odparł szorstkim tonem głosu.

- A to niby z jakiego powodu? Na tabliczce na tych drzwiach wyraźnie zostało napisane moje imię jak i nazwisko, co naturalnie czyni ten pokój moim. - odparłam uprzejmie nie chcąc robić sobie wroga z prefekta już na starcie.

- Potter.. Faktycznie.. - zmyślił się na chwilę - Ale.. To musi być jakaś pomyłka. - rzekł niemrawo, jakby nieprzekonany.

No i tu właśnie mnie zainteresował.

- Ah tak? - spytałam z zadziornym uśmiechem - A to dlaczego? Dlaczego to MUSI być jakaś pomyłka?

Chłopak spojrzał się na mnie spod byka jakby zdziwiony, że nie wiem, za co dostał moje zwrotne zdziwione spojrzenie.

Chwilę zajęło mi przeanalizowanie sytuacji.

- Kogo to był pokój? - spytałam nagle olśniona z zaciekawieniem na twarzy jakiego nie miałam już od dawna.

Wyraz twarzy jaki z tego wyszedł musiał go wyjątkowo rozbawić, gdyż jego "nienagannie oficjalna" twarz rozbłysła czystym rozbawieniem.

- No co? - spytałam jakby oburzona - Skąd niby miałabym to wiedzieć? - ciągnęłam nadal "oburzona" - Jestem tylko biedną pierwszoroczną i to w dodatku "niezwykle przeklętą panią Potter"! - krzyknęłam szeptem celowo cytując jego słowa wypowiedziane jakiś czas temu do znajomych gdy myślał, że nie słyszę.

W pierwszej klasie miałam tylko obserwować, ale nic nie zaszkodzi jeśli sam prefekt będzie do mnie przychylny.

W dodatku.. Wydaje się zarówno inteligentny jak i bystry. Cechy które najbardziej cenię zaraz po lojalności. Może się sprzydać.

A lojalność przecież zawsze można wypracować, czyż nie?

- Oh, no tak! Mało bym zapomniał. - zaśmiał się krótko i zaraz potem spoważniał znacznie. - Oczywiście, pokój należał do Lestrange. - tu zrobił krótką przerwę. - Bellatrix Lestrange.

Bellatrix? Mogłam się spodziewać. Chociaż w sumie nie wiem o co tyle strachu. Zdjęłam przecież wszystkie zaklęcia jakie zostały nałożone na pokój.

Choć przyznam szczerze, że zdziwiłam się zastając jakiekolwiek, a zwłaszcza tak cholernie zaawansowane. Ledwo sobie z nimi poradziłam jeśli już mam być szczera.

A jeśli już o tym.. Lekko zirytowałam się tym faktem. Do tej pory uważałam, że jestem tak świetna, że z wszystkim sobie poradzę. ZAWSZE z wszystkim sobie radziłam. A tu proszę. Już na starcie prawie poległam.

"Czy to możliwe, że aż tak się przeliczyłam? Może nie jestem tak silna magicznie jak mi się wydawało. Może.. Jestem słabsza niż kiedykolwiek myślałam, że jestem.. " - takie właśnie myśli wtedy chodziły mi po głowie.

- Co w związku z tym? - odezwałam się po chwili analizy.

W odpowiedzi dostałam jedynie zdziwione spojrzenie, więc postanowiłam lekko rozwinąć mój punkt widzenia.

- Należał do Lestrange, owszem. Ale nie rozumiem dlaczego miałoby to być jakkolwiek istotne. - powiedziałam, po czym oparłam się prawym barkiem o ścianę czekając na reakcję chłopaka.

Ten nie odzywał się chwilę jakby zastanawiając się nad tym co jest ze mną nie tak. Widziałam to, widziałam to po jego minie. Zabawne, nawet nie musiałam zaglądać mu do umysłu.

Co jak co ale myślałam, że dzieci domu Salazara będą mniej uczuciowe na twarzy..

- Jak to nie rozum- zaczął, lecz po chwili przerwał i z lekka zrezygnowany podrapał opuszkami palców lewej ręki nos.

Hmm.. Czyli leworęczny. Ciekawe..

Nie no, wcale nie. Po prostu moja uwaga nie może się na niczym innym skupić gdy jakiś kretyn zajmuje mój jakże cennymi czas takimi nieistotnymi rzeczami.

- Chodzi o to, że wraz ze swoimi siostrami, na ostatnim roku założyła na te drzwi pełno zaklęć i klątw, które nawet Dumbledore nie zdołał zdjąć. - przemówił w końcu, swymi słowami wprawiając mnie w stan zdezorientowania i zachwytu.

Ha! 1:0 Dumbledore!

- Co w tym śmiesznego? - zapytał zdumiony gdy na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech.

- Nic! - krzyknęłam szeptem nadal się szczerząc. - Dobrej nocy laleczko!

Teraz, jak patrzę na to z perspektywy czasu.. Cóż, chyba ma mnie za wariatkę. No, bynajmniej na pewno jest zdezorientowany.

Bo przyznam szczerze, poniosło mnie z lekka. Lecz tak naprawdę nie ma się co dziwić. To był szok.

Nawet Dumbledore nie dał rady ich zdjąć? Poważnie? Człowiek, który pokonał Grindelwalda, uwczesnego Czarnego Pana.. Pokonał? Raczej zamknął w jego własnym więzieniu, co było szczytem tchórzostwa, ale mniejsza.

Nawet on nie zdołał zdjąć tych zaklęć?

Ale..

Chwila.

Nie zdołał zdjąć tych zaklęć i klątw, a jednak posłał mnie tutaj? Uczennicę pierwszego roku? Tak po prostu zapomniał?

Tak po prostu zapomniał o tak potężnych i śmiercionośnych klątwach i zaklęciach? Zapomniał o nie używanym od tak dawna pokoju właśnie ze względu na te zabezpieczenia?

Jest tak nierozważny i mało inteligentny, tak bardzo zapominalski, czy może jednak..

Cholera!

To przecież takie oczywiste! Dałam się złapać na przynętę jak przeklęta rybka na przeklęty haczyk.

To był test. Jebany Dumbledore!

Dopiero teraz to zrozumiałam. Dopiero gdy już siedzę w tym diabelnym pokoju na tym przyjemnie wygodnym fotelu z przesadnie grubym podręcznikiem od eliksirów jako podkładką pod pergamin na którym właśnie wypisuję treść listu do Jack'a i Syriusza.

A niech go szlag.

Co za podstępny stary dziad.

Nie wierzę, że dałam się w tak prosty sposób złapać.

Teraz już wie na jakim poziomie jestem i może z tą informacją zrobić dosłownie wszystko.

Zwłaszcza, że zadbał by każdy wiedział o tym pokoju. W dodatku ja byłam na tyle mało inteligentna, że weszłam do pomieszczenia przy prefekcie własnego domu, który jak mniemam opowiedział już o tej sytuacji zarówno opiekunowi naszego domu jak i połowie slytherinu.

Jestem więc prawie pewna, że niefortunnie dyrektor już wie. Jak i większa część mojego domu.

Zabawne. Doprawdy.

***

Witam ja was kochani! Oj witam witam.. Cóż. Dawno mnie nie było, ale mam nadzieję, że o mnie jeszcze nie zapomnieliście i..

najmocniej przepraszam was za tak olbrzymią przerwę:c

Do następnego,
Riddle 

P

.S. na górze macie dzieło którego słuchałam jak pisałam rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro