25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadszedł wyczekiwany przeze mnie piątek - dzień naszego wyjazdu. O godzinie dziesiątej mieliśmy samolot, byłem podekscytowany na samą myśl, że Dylan będzie udawał mojego chłopaka. W końcu dłużej będę mógł się nim nacieszyć, tak bardzo mi na nim zależało, a nie mogłem liczyć na nic więcej z jego strony. Z lotniska od razu pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu.

- Zaraz poznasz mojego ojca, nie spodziewaj się po nim zbytniej uprzejmości - uprzedziłem chłopaka.

- Po tym co mi o nim naopowiadałeś nawet bym nie śmiał - powiedział i przekroczyliśmy próg domu. Nie wiedziałem jakiego zachowania mam się spodziewać po ojcu, więc wolałem uprzedzić Dylana. 

Ojciec od razu wyszedł nam na powitanie. Widziałem na jego twarzy zakłopotanie i lekkie skrępowanie, pewnie nigdy przez jego myśli nie przeszło to, że kiedykolwiek przyprowadzę do domu chłopaka.

- Dzień dobry - powiedział Dylan, a ojciec po chwili odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.

- Dzień dobry - i wyciągnął do chłopaka rękę.

- Ja i tak zaraz wychodzę, poznacie jutro Anne, moją partnerkę. Macie cały dom dla siebie - powiedział skrępowany.

- Dzięki tato - powiedziałem, a ojciec się lekko uśmiechnął.

Traktował Dylana jakby to był jakiś niebezpieczny obiekt, z którym się trzeba delikatnie obchodzić. Po sztywnej rozmowie (ojciec postanowił zrobić wywiad z Dylanem polegający na strzelaniu pytaniami typu: ile masz lat, gdzie pracujesz, co studiujesz) wyszedł i mieliśmy się z nim dopiero zobaczyć na ślubie.

Celowo nocował poza domem, nie mógł znieść myśli, że jego syn leży na jednym łóżku z jakimś chłopakiem i to do tego za ścianą. Mi to było w sumie na rękę, nie miałem ochoty na jakieś większe rozmowy z ojcem, zresztą nadal miał do mnie żal o wyprowadzkę z domu, o pracę jaką wykonuję, no i przecież jestem gejem. Zaprowadziłem Dylana do mojego pokoju.

- Wow - powiedział zafascynowany ilością książek w pokoju, wszystkie oczywiście dotyczyły prawa.

- Widzę, że ojciec nic tu nie ruszał - powiedziałem i uchyliłem okno. Wszystko stało w porządku jaki tu zostawiłem, może ojciec oczekiwał, że któregoś dnia wrócę do domu i na studia. 

- Ty to wszystko...?

- Tak to wszystko przeczytałem. Naprawdę się starałem polubić prawo, ale nie wyszło jak widać - westchnąłem i usiadłem na łóżku.

Dylan pokręcił niedowierzająco głową.

- Podziwiam cię, że dałeś radę tyle lat. Ale dlaczego nie poszedłeś na coś co ty chciałeś? Nie miałeś nic do gadania? - dopytywał brunet.

- Gdy tylko się urodziłem ojciec już pewnie wiedział, że będę studentem prawa. Nawet nie wiesz ile o to kłótni było, ale nie dało się z nim rozmawiać. W końcu odpuściłem i poszedłem na te studia. No i nie wytrzymałem - powiedziałem, na samo wspomnienie zrobiło mi się przykro, ta bardzo nie miałem w tym domu nic do powiedzenia.

- Może to i lepiej, gdybyś nadal studiował nie poznalibyśmy się - stwierdził chłopak i zaczął rozpakować nasze ubrania na jutrzejszą uroczystość. Uśmiechnąłem się dyskretnie pod nosem i odpaliłem papierosa.

- Co ja mam im jutro powiedzieć? Jeżeli zapytają gdzie pracuję i czemu wyjechałem? - zastanawiałem się głośno opierając się łokciami o parapet. Dylan usiadł na parapecie i wyjął mi papierosa z ust po czym się zaciągnął.

- Powiedz im, że na razie pracujesz, a potem będziesz starał się dostać na studia, bo jak powiesz od razu, że coś innego studiujesz to będzie mniej wiarygodne - stwierdził chłopak.

- A gdzie pracuję? Nie umiem za bardzo kłamać, boję się że coś przez przypadek powiem i się wyda - użalałem się nad sobą i wyciągnąłem chłopakowi papierosa, którego wcześniej zwinął.

- Powiedz krótko, że w sklepie. I nie rozmawiaj za bardzo z nikim na ten temat. Szczególnie jak się czegoś napijesz.

- Będziemy unikać rozmów z moją rodziną - postanowiłem i zamknąłem okno, bo zrobiło się lekko zimno.

- Może pójdziemy na spacer? Pokażesz mi miasto? - zaproponował brunet.

- Jasne, możemy iść - zgodziłem się i zaczęliśmy spacerować.

- Lubisz to miasto? Lubiłeś tu mieszkać? - wypytywał, gdy chodziliśmy po centrum.

- Średnio. W sumie to nie jestem z nim jakoś bardzo zżyty, większość mojego życia spędziłem w domu. Nie miałem za bardzo znajomych żeby gdzieś z nimi chodzić. Wolałem czytać, malować lub upijać się we własnym pokoju. Boże jak to żałośnie brzmi - powiedziałem zażenowany.

- Nie brzmi żałośnie. Dobrze, że jesteś szczery. Ja też nie miałem za bardzo
znajomych. Jak miałem szesnaście lat to wydało się, że jestem gejem. Zostałem sam. Rodzice mówili, że mi przejdzie, a siostra była wobec tego obojętna. Też spędziłem młodość w moim pokoju dopóki nie poznałem mojego byłego - wspomniał Dylan.

- Jak on się w ogóle nazywa? - zapytałem i usiedliśmy na mojej ulubionej ławce.

- Tak samo jak ty - odpowiedział i spuścił głowę.

- Okej, nic już nie mów jak nie chcesz.

- Chcę Tommy, chce z tobą porozmawiać na ten temat. Jak go poznałem to wydawał się zajebisty. Dzięki niemu zacząłem wychodzić z domu, imprezy, chlanie, powroty do domu nad ranem. Rodzicom się to nie podobało dlatego go od razu skreślili, nawet go nigdy nie poznali. Postanowiłem się do niego wprowadzić, i na początku było fajnie. Z czasem mnie coraz gorzej traktował, zdradzał. Jak zacząłem się oburzać na to wszystko to mnie wyjebał z domu - po tych słowach chłopaka nastała głucha cisza.

Nie wiedziałem co mam powiedzieć, nie spodziewałem się tak szczerego wyznania chłopaka.

- Ja.. To znaczy... - zacząłem, ale chłopak mi przerwał.

- Nie kończ. Wiem, że nie wiesz co masz powiedzieć, też bym nie wiedział. Dziękuję Ci że mnie wysłuchałeś - powiedział chłopak.

Rozumiałem, że jest skrzywdzony, boi się większych uczuć, bo ten były chłopak go bardzo zranił. Ja bym czegoś takiego nie zrobił, z mojej strony by nie doznał takich przykrych sytuacji, ale Dylan wyraźnie bał się komuś ufać, szkoda tylko że mnie to bardzo raniło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro