Rozdział 46: W szklanej budowli

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czy to normalne, że zaczynam się denerwować? - spytała Ann.

- Nie... W końcu idziemy tylko do jednego z najwyższych i najbardziej podejrzanych wieżowców w mieście, gdzie nie wiadomo, co znajdziemy... Co mogłoby być takiego denerwującego? - odparł Impact i zaczął przeczesywać swoje włosy w "ludzkiej formie". - Cholera, jak wy z czymś takim wytrzymujecie?

- Zostaw to... - przerwała mu. - Ignoruj to, dobrze?

- Jasne... Postaram się.

- Słuchajcie, jest problem - Del-2 odezwał się przez słuchawkę Ann. - Chyba w budynku są urządzenia zakłócające. Zaczynam mieć zakłócenia i możliwe, że gdy wejdziecie do budynku, stracimy ze sobą kontakt.

- Oh... Rozumiem - odparła.

- Dobrze... Więc odezwę się, jak znowu będziecie dostępni. Bez odbioru.

- Bez odbioru, skarbie...

Razem weszli do budynku, nosząc eleganckie ubrania. W środku zobaczyli eleganckie lobby z recepcją, kanapami i windą naprzeciwko wyjścia.

- Widzę drogę na górę - powiedział Impact, rozglądając się. - Innej drogi nie widzę... Wentylacja zdecydowanie za mała, a nigdzie indziej nie wyczuwam niczego dziwnego. Jeśli czegoś szukamy, musimy dostać się na górę.

- Rozumiem... Ale widzę, że z tym może być problem - Ann zauważyła, że ludzie podchodzący do windy używają kart, by otworzyć drzwi i jechać na inne piętro. - Nie mamy jak wejść do windy...

- No to masz szczęście, że twój chłopak dał mi to - Impact wyjął z kieszeni marynarki parę białych rękawiczek i założył je. - Oby działały... Chodź.

- Co one potrafią? - spytała, idąc za nim.

Podeszli razem do windy. Impact upewnił się, że nikt ich nie obserwuje, po czym dotknął jedną dłonią czytnik kart. Ann w tym momencie zauważyła, że ukryte na niej wcześniej przewody podświetlają się, a po chwili czytnik piknął na znak, że zarejestrował "kartę", a po chwili zjechała do nich winda.

- No to co, jedziemy?

- Um... Tak.

Weszli do środka, a gdy drzwi zamknęły się za nimi, winda zaczęła jechać w górę.

- Łał, nieźle - skomentował. - Winda jedzie automatycznie i zatrzymuje się, gdy wciśniesz przycisk. Pierwszy raz słyszę o czymś takim.

- Ja też... To gdzie wysiadamy?

- Szczerze... nie mam pojęcia. Ten wieżowiec ma kilkaset pięter.

- To może... zdamy się na wyczucie?

- Okeeej...

- No to... Teraz - Ann wcisnęła przycisk, a winda zatrzymała się na jednym z górnych pięter. Wysiedli i rozejrzeli się.

- To gdzie teraz?

- Nie wiem... Przejdźmy się tym korytarzem i-

Nagle usłyszeli jakieś hałasy. Schowali się za ścianę i zobaczyli, jak otwierają się drzwi, a zza nich wychodzi dwójka ochroniarzy, wyprowadzających jakiegoś człowieka.

- Do cholery, puśćcie mnie!

- Za włamanie do gabinetu prezesa firmy? Zapomnij! Oby się tobą zajęli!

- Ej, to cholerne nieporozumienie!

Ann i Impact wyjrzeli zza rogu i zobaczyli, jak znikają w korytarzu.

- Czy on powiedział "gabinet prezesa"? - Impact popatrzył na nią. - To się nazywa wyczucie, Ann...

- Dzięki... To co, korzystamy z okazji i biegniemy tam?

- Jasne... Ruszajmy!

Pobiegli do drzwi, błyskawicznie wbiegli do środka i zamknęli je za sobą. Odwrócili się i rozejrzeli.

- Łał... Eleganckie wnętrze - przyznała Ann.

- Mhm. O w mordę... Mam pewne przeczucia co do tego komputera - Impact natychmiast podszedł do biurka, gdzie znajdował się laptop. - Skopiuję z niego pliki, jak tylko się do niego dobiorę, i przejrzę je później.

- W takim razie ja się rozejrzę tutaj. Odezwę się, gdy coś znajdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro