- Czy to normalne, że zaczynam się denerwować? - spytała Ann.
- Nie... W końcu idziemy tylko do jednego z najwyższych i najbardziej podejrzanych wieżowców w mieście, gdzie nie wiadomo, co znajdziemy... Co mogłoby być takiego denerwującego? - odparł Impact i zaczął przeczesywać swoje włosy w "ludzkiej formie". - Cholera, jak wy z czymś takim wytrzymujecie?
- Zostaw to... - przerwała mu. - Ignoruj to, dobrze?
- Jasne... Postaram się.
- Słuchajcie, jest problem - Del-2 odezwał się przez słuchawkę Ann. - Chyba w budynku są urządzenia zakłócające. Zaczynam mieć zakłócenia i możliwe, że gdy wejdziecie do budynku, stracimy ze sobą kontakt.
- Oh... Rozumiem - odparła.
- Dobrze... Więc odezwę się, jak znowu będziecie dostępni. Bez odbioru.
- Bez odbioru, skarbie...
Razem weszli do budynku, nosząc eleganckie ubrania. W środku zobaczyli eleganckie lobby z recepcją, kanapami i windą naprzeciwko wyjścia.
- Widzę drogę na górę - powiedział Impact, rozglądając się. - Innej drogi nie widzę... Wentylacja zdecydowanie za mała, a nigdzie indziej nie wyczuwam niczego dziwnego. Jeśli czegoś szukamy, musimy dostać się na górę.
- Rozumiem... Ale widzę, że z tym może być problem - Ann zauważyła, że ludzie podchodzący do windy używają kart, by otworzyć drzwi i jechać na inne piętro. - Nie mamy jak wejść do windy...
- No to masz szczęście, że twój chłopak dał mi to - Impact wyjął z kieszeni marynarki parę białych rękawiczek i założył je. - Oby działały... Chodź.
- Co one potrafią? - spytała, idąc za nim.
Podeszli razem do windy. Impact upewnił się, że nikt ich nie obserwuje, po czym dotknął jedną dłonią czytnik kart. Ann w tym momencie zauważyła, że ukryte na niej wcześniej przewody podświetlają się, a po chwili czytnik piknął na znak, że zarejestrował "kartę", a po chwili zjechała do nich winda.
- No to co, jedziemy?
- Um... Tak.
Weszli do środka, a gdy drzwi zamknęły się za nimi, winda zaczęła jechać w górę.
- Łał, nieźle - skomentował. - Winda jedzie automatycznie i zatrzymuje się, gdy wciśniesz przycisk. Pierwszy raz słyszę o czymś takim.
- Ja też... To gdzie wysiadamy?
- Szczerze... nie mam pojęcia. Ten wieżowiec ma kilkaset pięter.
- To może... zdamy się na wyczucie?
- Okeeej...
- No to... Teraz - Ann wcisnęła przycisk, a winda zatrzymała się na jednym z górnych pięter. Wysiedli i rozejrzeli się.
- To gdzie teraz?
- Nie wiem... Przejdźmy się tym korytarzem i-
Nagle usłyszeli jakieś hałasy. Schowali się za ścianę i zobaczyli, jak otwierają się drzwi, a zza nich wychodzi dwójka ochroniarzy, wyprowadzających jakiegoś człowieka.
- Do cholery, puśćcie mnie!
- Za włamanie do gabinetu prezesa firmy? Zapomnij! Oby się tobą zajęli!
- Ej, to cholerne nieporozumienie!
Ann i Impact wyjrzeli zza rogu i zobaczyli, jak znikają w korytarzu.
- Czy on powiedział "gabinet prezesa"? - Impact popatrzył na nią. - To się nazywa wyczucie, Ann...
- Dzięki... To co, korzystamy z okazji i biegniemy tam?
- Jasne... Ruszajmy!
Pobiegli do drzwi, błyskawicznie wbiegli do środka i zamknęli je za sobą. Odwrócili się i rozejrzeli.
- Łał... Eleganckie wnętrze - przyznała Ann.
- Mhm. O w mordę... Mam pewne przeczucia co do tego komputera - Impact natychmiast podszedł do biurka, gdzie znajdował się laptop. - Skopiuję z niego pliki, jak tylko się do niego dobiorę, i przejrzę je później.
- W takim razie ja się rozejrzę tutaj. Odezwę się, gdy coś znajdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro