Ann leżała na łóżku w swoim pokoju, słuchając muzyki z radia. Nie miała sił ani nastroju na nic... Dzisiejszy dzień był dla niej zbyt wyniszczający.
Gdy zadzwonił do niej telefon, nawet nie spojrzała na ekran, tylko od razu go odebrała.
- Halo...
- ANN, BŁAGAM, MUSISZ MI POMÓC!!!
Dosłownie zmroziło ją, gdy usłyszała głos w telefonie.
- DEL-2?!
- Ja... o cholera... ja... ja... ja go...
- Del-2... Spokojnie... Oddychaj... Co się stało? - natychmiast wstała.
- Ja... Ja chyba zrobiłem coś Impact'owi!
- CO?! J-jak to?
- Ja... nie pamiętam dokładnie... Ale chyba rzuciłem nim o ścianę i...
- Spokojnie, już biegnę do ciebie! - Ann skończyła zakładać buty i zamknęła dom. - Co z nim? Sprawdź...
- Jest... Jest nieprzytomny... Próbuję go leczyć, ale... nie daję rady... Co jeśli przeze mnie...?
- Nawet nie myśl tak! - dziewczyna wsiadła na swój rower i zaczęła pedałować jak najszybciej, ze słuchawką przy uchu. - Spokojnie, będę niedługo... Dasz radę do momentu, aż nie dojadę?
- N-nie wiem... Nie wiem...! To wszystko przeze mnie... T-to wszy... wszystko...
- Del-2? Del-2! - Ann zaczęła krzyczeć, ale nie słyszała odpowiedzi z drugiej strony. Przyśpieszyła tylko i schowała telefon do kieszeni.
*
- Del-2?! - Ann wbiegła do magazynu, który był kryjówką jej chłopaka. Zobaczyła go przy szkielecie, który leżał na podłodze. Del-2 desperacko próbował go leczyć zieloną magią, jednak widziała, że sprawia mu to duże problemy. - Jestem już...
- Ann... Ja... przepraszam, ja... - nie mógł zebrać słów.
- Spokojnie... Na razie skupmy się na nim, okej? Dasz radę przenieść go na łóżko?
- Na... na łóżko...? - obrócił się. - T-tak... - wziął Impact'a na ręce i położył go na łóżku. Ann z kolei zajrzała do jego szafki, w której trzymał sprzęt medyczny i niektóre leki.
- Dobra... Dobrze że masz jakieś leki... - wyjęła płyn regeneracyjny i opatrunki. - Dobra, um... dasz radę jeszcze przez moment go podleczyć...?
- Uh... S-spróbuję...
Ann zaczęła aplikować szkieletowi lek na jego czaszkę, podczas gdy Del-2 kontynuował używać swojej magii na nim. Przez chwilę nie mówili nic do siebie, skupiając się na pracy.
- Zrobione... - powiedziała, kończąc zakładanie opatrunku. - Możesz przestać... Wszystko będzie z nim okej...
- . . . - Del-2 odsunął się od niego. Próbował powstrzymać emocje, ale...
- Del-2... - Ann położyła mu dłoń na ramieniu.
- Annprzepraszamniechciałemniewiemcomisięstałoniechciałemcięskrzywdzićbłagamwybaczmi-
- Del-2, spokojnie! Spokoj- Hej, nie płacz! - krzyknęła, bo w tym momencie skulił się na ziemi i zaczął płakać. - Proszę... Nie płacz...
- J-ja... Nie chciałem... N-nie chciałem... - Ann objęła go, by spróbować go uspokoić. - Ja... przeprasza... N-nie wiem, co się ze mną stało... Nie mogłem przestać mówić tych rzeczy... I c-co gorsze... Ja CHCIAŁEM je mówić... Ja nazwałem cię dziwką... Ja... Ja...
- Ćśśśś... już dobrze... już dobrze... - objęła go mocniej. - Wiem... Iseri coś ci zrobił... Wiem, że nigdy byś nie powiedział takich rzeczy... Nie skrzywdziłbyś ich w ten sposób...
- Ja... n-nie mógłbym... Nie mógłbym skrzywdzić ciebie...
- Wiem... Wiem... Kocham cię, wiesz?
- I ja ciebie... Kocham cię, Annie.
- Heh... Wiesz, lubię gdy mnie tak nazywasz... - zbliżyła się do niego i pocałowała go. Przez chwilę siedzieli tak na ziemi, całując się.
- Ej, nie za wygodnie wam tam?
- AH! Impact! Nie, my tylko...!
- Dobra, dobra... Ał, czuję się jakbym miał kaca... Co tak właściwie się stało? Pamiętam, że coś ci zrobiłem i... I teraz wszystko wróciło do normy, nie? Więc... co dokładnie zrobiłem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro