Rozdział 54: Błagam, pomóżcie!!!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ann leżała na łóżku w swoim pokoju, słuchając muzyki z radia. Nie miała sił ani nastroju na nic... Dzisiejszy dzień był dla niej zbyt wyniszczający.

Gdy zadzwonił do niej telefon, nawet nie spojrzała na ekran, tylko od razu go odebrała.

- Halo...

- ANN, BŁAGAM, MUSISZ MI POMÓC!!!

Dosłownie zmroziło ją, gdy usłyszała głos w telefonie.

- DEL-2?!

- Ja... o cholera... ja... ja... ja go...

- Del-2... Spokojnie... Oddychaj... Co się stało? - natychmiast wstała.

- Ja... Ja chyba zrobiłem coś Impact'owi!

- CO?! J-jak to?

- Ja... nie pamiętam dokładnie... Ale chyba rzuciłem nim o ścianę i...

- Spokojnie, już biegnę do ciebie! - Ann skończyła zakładać buty i zamknęła dom. - Co z nim? Sprawdź...

- Jest... Jest nieprzytomny... Próbuję go leczyć, ale... nie daję rady... Co jeśli przeze mnie...?

- Nawet nie myśl tak! - dziewczyna wsiadła na swój rower i zaczęła pedałować jak najszybciej, ze słuchawką przy uchu. - Spokojnie, będę niedługo... Dasz radę do momentu, aż nie dojadę?

- N-nie wiem... Nie wiem...! To wszystko przeze mnie... T-to wszy... wszystko...

- Del-2? Del-2! - Ann zaczęła krzyczeć, ale nie słyszała odpowiedzi z drugiej strony. Przyśpieszyła tylko i schowała telefon do kieszeni.

*

- Del-2?! - Ann wbiegła do magazynu, który był kryjówką jej chłopaka. Zobaczyła go przy szkielecie, który leżał na podłodze. Del-2 desperacko próbował go leczyć zieloną magią, jednak widziała, że sprawia mu to duże problemy. - Jestem już...

- Ann... Ja... przepraszam, ja... - nie mógł zebrać słów.

- Spokojnie... Na razie skupmy się na nim, okej? Dasz radę przenieść go na łóżko?

- Na... na łóżko...? - obrócił się. - T-tak... - wziął Impact'a na ręce i położył go na łóżku. Ann z kolei zajrzała do jego szafki, w której trzymał sprzęt medyczny i niektóre leki.

- Dobra... Dobrze że masz jakieś leki... - wyjęła płyn regeneracyjny i opatrunki. - Dobra, um... dasz radę jeszcze przez moment go podleczyć...?

- Uh... S-spróbuję...

Ann zaczęła aplikować szkieletowi lek na jego czaszkę, podczas gdy Del-2 kontynuował używać swojej magii na nim. Przez chwilę nie mówili nic do siebie, skupiając się na pracy.

- Zrobione... - powiedziała, kończąc zakładanie opatrunku. - Możesz przestać... Wszystko będzie z nim okej...

- . . . - Del-2 odsunął się od niego. Próbował powstrzymać emocje, ale...

- Del-2... - Ann położyła mu dłoń na ramieniu.

- Annprzepraszamniechciałemniewiemcomisięstałoniechciałemcięskrzywdzićbłagamwybaczmi-

- Del-2, spokojnie! Spokoj- Hej, nie płacz! - krzyknęła, bo w tym momencie skulił się na ziemi i zaczął płakać. - Proszę... Nie płacz...

- J-ja... Nie chciałem... N-nie chciałem... - Ann objęła go, by spróbować go uspokoić. - Ja... przeprasza... N-nie wiem, co się ze mną stało... Nie mogłem przestać mówić tych rzeczy... I c-co gorsze... Ja CHCIAŁEM je mówić... Ja nazwałem cię dziwką... Ja... Ja...

- Ćśśśś... już dobrze... już dobrze... - objęła go mocniej. - Wiem... Iseri coś ci zrobił... Wiem, że nigdy byś nie powiedział takich rzeczy... Nie skrzywdziłbyś ich w ten sposób...

- Ja... n-nie mógłbym... Nie mógłbym skrzywdzić ciebie...

- Wiem... Wiem... Kocham cię, wiesz?

- I ja ciebie... Kocham cię, Annie.

- Heh... Wiesz, lubię gdy mnie tak nazywasz... - zbliżyła się do niego i pocałowała go. Przez chwilę siedzieli tak na ziemi, całując się.

- Ej, nie za wygodnie wam tam?

- AH! Impact! Nie, my tylko...!

- Dobra, dobra... Ał, czuję się jakbym miał kaca... Co tak właściwie się stało? Pamiętam, że coś ci zrobiłem i... I teraz wszystko wróciło do normy, nie? Więc... co dokładnie zrobiłem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro