Impact na chwilę położył się na łóżku w swoim pokoju. Potrzebował na moment ochłonąć po wszystkim.
- A ty co? Nie świętujesz? - usłyszał głos obok siebie.
- Musiałem... na moment się odciąć - odparł. - A ty, Flowey? Znaczy, Asriel? Też cię tam nie ma...
- Eh... - westchnął. - No racja, masz mnie... Nie mogłem tam usiedzieć.
- A to czemu? - Impact usiadł i spojrzał na kwiatka.
- Wiesz... Tak patrzę na ich wszystkich... Na to, jak się cieszą... A ja nie mogę. Nie mogę cieszyć się razem z nimi... Nadal jestem tylko kwiatem, który niczego nie czuje.
Uh, to prawda... Chwila, a jeśli...
- Hej, moment... Daj coś sprawdzić - nagle wstał z łóżka i stanął na środku pokoju. Wyciągnął dłoń i skupił całą energię na niej.
- Ej, co kombinujesz?
- Chcę coś sprawdzić... - wymruczał, cały czas się koncentrując. Po chwili kula energii w jego dłoni błysnęła jasnym światłem i przybrała jakiś kształt. - Aha! Wiedziałem!
- EJ, CZY TO- ?!?
- W pewnym sensie... Jest pusta, bez niczego... Dosłownie puste naczynie... Ale to zdecydowanie dusza.
- Żartujesz sobie... Nawet możesz tworzyć dusze nie tylko dla siebie? Jak dla mnie to twoja moc jest zbyt OP. Czekaj, czy ty-
- ŁAP! - nagle Impact rzucił duszą w kwiatka. Flowey oberwał ją i spadł ze stolika, na którym stał.
- A, FAK!
- Sory, trochę za mocno... Żyjesz tam? - zapytał.
Po kilku sekundach na stoliku pojawiła się jedna biała łapka. Po chwili dołączyła do nich druga, a ostatecznie zza mebla wynurzyła się puchata głowa.
- Co... Co ty... - spojrzał na siebie, z niedowierzaniem. - Ja... Ja znowu jestem...
- Witamy z powrotem, Asriel - uśmiechnął się szkielet.
- Dziękuję... Dziękuję! - Asriel podbiegł do niego i go przytulił.
- Hej, bo mnie przewrócisz! - zaśmiał się. - Dobra, to nic... No dobra, nie takie nic, ale spokojnie...!
- W-wybacz...! Po prostu... dawno nie byłem taki szczęśliwy...! - zaczął wycierać łzy, które zaczęły płynąć z jego oczu.
- Skoro ty tak reagujesz, to ciekawe jak reszta... Chcesz iść do nich?
- Mhm!
- No to ruszajmy! - Impact podniósł go i wyszedł z pokoju do reszty imprezowiczów. - Ej, zgadnijcie co kupiłem na Allegro!
- O MÓJ...!!! - Toriel była w szoku, podobnie jak reszta. - A... Asriel...?
- C-cześć, mamo...
- Asriel... mój synu... - Asgore ruszył w jego stronę. Cała trójka przytuliła się, podczas gdy reszta stała wokół z minami w stylu "AWWWW".
Tylko nie Delta. Delta jest savage i ma to w dupie. Albo udaje. Tego nikt nie wie.
- Tobie się chyba nudzi, co? - Del-2 stanął obok Impact'a.
- Sory, nie mogłem się powstrzymać - zaśmiał się. - Dobra, niech się nacieszą sobą. W końcu takie coś nie dzieje się codziennie.
- Racja... Właśnie, ja też w sumie... mam coś do załatwienia - nagle cyborg się wycofał i podszedł do swojej dziewczyny. - Ann?
- Tak...? - odwróciła się i spojrzała na niego.
- Co oni robią? - szepnęła Oliwka, która podeszła do szkieleta.
- Nie mam pojęcia... - odparł.
- Posłuchaj, ja... J-ja muszę cię o coś zapytać... Annie... Czy... Czy ty wyjdziesz za mnie? - nagle wyjął z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
HUH?!? WOW. Tego się nie spodziewałem!
- H-huh?! - dziewczyna była mocno zaskoczona. - N-naprawdę...? Ja... Mhm! Tak, wyjdę za ciebie!!!
- TAK JEST! - Oliwia aż podskoczyła w powietrze. - Wiedziałam, że kiedyś to się musi stać!
- A to niby skąd? - Impact spojrzał na nią.
Ona tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
- Mam swoje źródła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro