Rozdział 67: Mój błąd, jasne?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ej, chwila, czekaj! - Impact złapał Deltę za ramię. - To wszystko nie ma sensu!

- A co ma sens? - popatrzyła na niego. Jej spojrzenie było lodowate, pozbawione jakichkolwiek pozytywnych emocji. - To, że zostałam stworzona jako zabawka, którą można było w każdej chwili zabić?! To nie w porządku!

- A to, że mój własny ojciec traktował mnie jak obiekt eksperymentu, było niby w porządku?! Nie tylko ty cierpiałaś przez tego skurwysyna! Nie powinnaś kurwa się wyżywać na mnie...! Gdybym miał taką możliwość, sam bym go kurwa... Ugh... Nie powinienem myśleć takich rzeczy... - przykucnął na ziemi.

Dziewczyna przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Wydawała się być... zaskoczona.

- O czym ty...?

- Ta... Jego ojciec podawał mu specyfik, który ostatecznie zmienił jego duszę na srebrną. Normalnie tata roku - skomentował Del-2. Delta odwróciła wzrok.

- Ja... nie miałam pojęcia... Kurwa... Co z nim było nie tak...?

Sam się zastanawiam...

- Ej, dobra, nie załamuj się już - nagle pociągnęła go do pozycji stojącej. - Sory... Powinnam była najpierw się kurwa upewnić. Mój błąd, jasne? Weź się ogarnij... Tak jakby jesteś bohaterem czy coś, więc się tak zachowuj.

- J-jasne... Przepraszam.

- To nic - Oliwia go przytuliła, ale niemal natychmiast odskoczyła, zawstydzona. - Ah, w-wybacz...!

- Nie... Nic się nie stało...

- Ugh, skończyliście już? - przerwała im Delta. - Mogę już sobie iść?

- Ej, a nie wpadniesz do nas? - zapytał Impact. - Będziemy świętować... A ty też tak jakby uratowałaś świat, więc możesz przyjść.

- Nope - odwróciła się. - Nie idę na żadną nudną imprezę.

- Będzie alkohol - dodał Del-2.

- Okej, może wpadnę na chwilę - spojrzała na nich.

- No i super. A, właśnie Impact... - spojrzał na swojego przyjaciela. - Policja chciała, żebym im złożył zeznania w sprawie tamtego... Raczej mnie nie aresztują, ale mogę się spóźnić... Przekażesz Ann, że ze mną wszystko okej?

- Jasne, nie ma problemu.

- Dzięki stary... Do zobaczenia później - pożegnał się i teleportował się.

- A co z tobą? - Impact spojrzał na drugą dziewczynę. - Też przyjdziesz, Oliwka?

- OH! Um... Chcesz, żebym... przyszła?

- Mhm! Też pomogłaś...! No i chciałbym w końcu normalnie z tobą pogadać.

- To... okej! Też przyjdę!

- No to poszukajmy resztę i chodźmy!

*

Pół godziny później wszyscy byli już w domu. Przygotowania do imprezy trwały w najlepsze - każdy czymś się zajmował, dzięki czemu szybko skończyli pracę.

- NYEH HEH HEH! Nie ma to jak świętować wygraną, prawda bracie? - zapytał Papyrus.

- Zgadza się Paps - odparł Sans. - Choć największe gratulacje należą się tym tutaj - wskazał na Impact'a rozmawiającego z Oliwką, Deltą i Del-2, który przed momentem przyszedł. - Gdyby nie oni, byłoby po temacie.

- Prawda! Szkoda tylko, że ten zły człowiek musiał tak skończyć... Gdyby tylko przestał być zły... Może nadal by żył.

- Ta... Może... Ale nawet jeśli nie, nie zmienimy już tego. Nie cofniemy czasu, przynajmniej nie tym razem. Ale tak poza tym... udało nam się uratować masę ludzi, więc powinieneś być z siebie dumny.

- No racja! Dzięki, że mi przypomniałeś bracie! Sam też się spisałeś! NYEH HEH HEH!

- Heh... - Sans zaśmiał się lekko. - Dzięki... Naprawdę, dzięki Papyrus.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro