Część 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tam stali oni, tam stali oni, tam stali oni i stał on

Skrzydła im ścierpły w długiej niewoli.

A wokół skroni, a wokół skroni nie mają już aureoli.*


Vaggie poderwała się.

- Spokojnie, nie wstawaj gwałtownie. Jesteś wciąż nie w pełni sił - powiedział kojący głos, ale obraz był rozmazany.

Salwadorka opadła na poduszki.

- Gdzie ja jestem? – spytała i gdy obraz się wyostrzył ujrzała, że osobą, która siedzi na skraju łóżka jest Charlie.

- Jesteś w moim domu. Po ataku tego egzekutora, straciłaś przytomność. Nie mogłam cię tam zostawić. Nie było to łatwe, ale udało mi się zabrać cię do siebie. Wzięłam też twój oszczep. W innym przypadku ktoś by go zabrał i sprzedał na czarnym rynku. Czasem porzucacie tu swoją broń nawet nie zdając sobie sprawy jak cenna jest w Piekle. To niepokonana oręż, każdy chciałby ją mieć. Raz dwóch mieszkańców pozabijało się o niebiański sztylet, dosłownie!

- Co z moim okiem? Okropnie mnie piekło.

- Wiesz... Ta groźba o zespoleniu twarzy z maską... Coś... coś się wydarzyło...

- Charlie, o czym ty mówisz?

- Proszę... - w głosie dziewczyny dało wyczuć się ból, gdy podawała lusterko z szafki nocnej.

- Moja skóra... moja ciemna skóra, jest szara! I moje oko! Boże, gdzie moje oko?! Co to za krzyż?! – z jednego ocalałego oko dziewczyny popłynęła łza – Charlie, co się dzieje?

Vaggie rozszlochała się, na co blondynka natychmiast ją objęła.

- Gdzie reszta aniołów? Muszę to wyjaśnić, koniecznie!

- Vaggie, byłaś nieprzytomna całą dobę. Już dawno odleciały.

- Nie, nie zabrały mnie ze sobą! Muszą wrócić!

- Chyba nie planują tego...

Dziewczyna zerwała kołdrę i wówczas zobaczyła, że zbroja egzekutora dawno została z niej zdjęta, a ona sama zaś ubrana była w koszulę nieco tylko za pas, najprawdopodobniej należała ona do Charlie. Pachniała przyjemnie świeżym praniem i płynem kwiatowym, ale wolała skupić się na powrocie do Nieba.

- Muszę tam polecieć i...

- Vaggie... - Charlie jej przerwała.

- No co? – jej głos był troszkę zbyt szorstki

- Idź do łazienki. Twoje skrzydła...

Latynoska natychmiast wbiegła we wskazanym kierunku. Zauważyła ich brak i przerażona przerzuciła koszulkę przez głowę. Na całej klatce piersiowej związany miała bandaż. Odwróciła się tyłem do lustra i zobaczyła czerwone od krwi fragmenty pasm. Przerażona zaczęła go szybko zdejmować i ujrzała dwie czerwone, podłużne rany w miejscach z których wyrastały wcześniej jej lotki. Straciła nie tylko aureolę i oko, ale także jej największą chlubę. Jej piękne skrzydła. Poczuła się tak bezsilna i skrzywdzona, że opadła na zimne kafelki kolanami i pochyliła się uderzając pięścią w ziemię. Oparła czoło o zimną posadzkę szlochając.

- Przeklęci mężczyźni! – uderzyła dłońmi w ziemię – NIENAWIDZĘ ICH!

- Vagg! – Charlie wbiegła do łazienki i widząc dziewczynę oraz to w jakim jest stanie narzuciła na nią ręcznik i przytuliła się do niej, na tyle na ile mogła przez jej pozycję – Już dobrze, jestem tu.

Charlie cały czas głaskała dziewczynę po włosach wiedząc jak olbrzymią rozpacz przeżywa. Została strącona z Nieba, tylko przez to, że okazała dobroć i serce, znalazła się niemalże sama w Piekle w zupełnie nowej sytuacji. Po raz drugi ktoś odebrał jej życie jakie dotychczas znała. Sama jako księżniczka Piekieł nigdy nie miała wstępu do Nieba, ale domyślała się, że to musi być w przeciwieństwie do jej królestwa bardzo spokojne miejsce, bez wojen i eksterminacji, gdzie wszyscy żyją w pokoju i miłują się. Przynajmniej większość.

- Chodź – powiedziała, gdy dziewczyna trochę się już uspokoiła.

Gdy Vaggie się podniosła z jej pleców zsunął się ręcznik i blondynka odwróciła wzrok pozwalając nowej znajomej w spokoju nałożyć koszulę, mimo iż musiała już ją widzieć bez ubrań, bo sama zdejmowała jej zbroję, by opatrzyć okaleczone plecy i odkleić od nich zlepione krwią resztki piór. Gdy wróciły do pokoju i usiadły na łóżku Vaggie wciąż była zasępiona.

- Co będzie teraz ze mną?

- Nie wiem, ale możesz u mnie zostać tak długo jak zechcesz.

- Nie mogę, to nie jest jakiś cholerny hotel!

- Hotel dla upadłych – powiedziała cicho i poderwała głowę, gdy jakaś myśl jej zaświtała. – Hotel dla upadłych dusz... chyba na coś wpadłam. To jakieś nieśmiałe zarysy planu, ale może mam jakieś szczątkowe pomysły jak pomóc moim ludziom... Ale najpierw pomogę tobie! Pomogę ci dostać się do Nieba!

- Jak chcesz to zrobić?

- Nie wiem Vagg... Nie wiem, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc ci się stąd wydostać. Chyba, że zapragniesz tu zostać. Nie jest tu wcale tak źle.

- Nie wiesz jak jest w Niebie. Uwierz, że nie znajdziesz powodu dla którego chciałabym tu zamieszkać.

- Moja przyjaźń nim będzie – uśmiechnęła się. – Oczywiście tylko żartuję, ale gdybyś chciała to możesz tu pozostać na stałe.

- Nie jestem pewna Charlie. Czuję się zdruzgotana.

- Rozumiem to, ale jestem przy tobie. Pozwól, że się tobą zaopiekuję. Nie pozwolę byś była sama.

- Sama... - powtórzyła spoglądając w jej ciepłe spojrzenie. Właśnie to było największa bolączką w Niebie, samotność. Ponownie poczuła zbierające się łzy, ale tym razem wzruszenia.

- Vagg, jestem tu. Jeżeli potrzebujesz płacz, wypłacz i wykrzycz cały swój ból, a potem postań na nogi! Będę przy tobie i pomogę ci się podnieść! Nie zostawię cię, przysięgam na wszystkie nieświętości tego świata!

Blondynka ponownie objęła latynoskę, ale tym razem ta odwzajemniła uścisk czując jak na jej ciało spływa spokój, a jej serce rozgrzewa się. Wiedziała, że zaprzyjaźni się z tą dziewczyną, wiedziała, że może jej zaufać.

- Dziękuję Charlie. Naprawdę dziękuję.


Więc egzekucja, więc egzekucja, więc egzekucja dokonana!

Anioł szatanem nazwie brata.

Na chwałę Pana, na chwałę Pana, na chwałę Pana, na chwałę Pana!

I wieczną rozpacz świata!*


_______________________________________________________

*Kaczmarski - strącenie aniołów

______________________________________________________

Mam wrażenie jakby to była piosenka, którą Charlie śpiewa Vaggie zaraz po strąceniu. Tekst idealnie pasuje, a już szczególnie od drugiej zwrotki.

https://youtu.be/paXOkGMyG8M

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro