VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły mnie odgłosy krzątania się dochodzące najpewniej z kuchni. Dopiero po kilku minutach siedzenia zorientowałem się, że to nie jest mój pokój. Był cały szary, a na jego ścianach wisiały zdjęcia. Siedziałem na czarnym, wielkim łóżku. Nie dane mi było rozejrzeć się więcej, bo do pokoju wszedł nie kto inny jak Cole. Na jego widok serce zabiło mi szybciej, co nie wydarzyło się pierwszy raz. Zazwyczaj to ignorowałem, ale nie mogę robić tego przez resztę życia.

Szkoda tylko, że on nie będzie chciał się ze mną potem zadawać...

- Dobrze się spało maluchu? - zapytał z uśmiechem chłopak. Ja tylko delikatnie się uśmiechnąłem i potwierdziłem jego słowa.

- Nie spałem tak dobrze od bardzo dawna - powiedziałem szczerze - Dziękuję.

- Cieszę się - odetchnął z ulgą - Mam nadzieję, że lubisz naleśniki.

- Ni-nie jestem głodny - powiedziałem szybko, jednak mój brzuch zdradził mnie burczeniem (idk czy dobrze napisałam xd dop.aut.)

- I tak wiem, że chcesz to zjeść. Więc wstawaj i marsz do kuchni - zaśmiał się czarnowłosy i pomógł mi wstać - a jak nie zejdziesz sam to ci pomogę - mrugnął do mnie, przez co moje policzki zrobiły się gorące. Szybko zszedłem z łóżka, jednak okazało się to złym pomysłem, gdyż już po chwili leżałem z twarzą na podłodze.

- Wszystko okej? - zapytał Cole podnosząc mnie.

- Tak, poprostu zakręciło mi się w głowie - mruknąłem, ręką rozmasowując obolałe czoło.

- Chyba jednak cię tam zaniosę - powoedział biorąc mnie na ręce i kierując się w stronę wyjścia z pokoju - Tak dla pewności, że się nie zabijesz na schodach. Nie zbyt widzi mi się pozbywanie się zwłok - zaśmiał się.

Kiedy to mówił czułem jak coś staje mi w gardle i jeszcze mocniej złapałem się jego szyi, na co chłopak zarechotał. Będąc w kuchni czułem zapach syropu klonowego i naleśników. Cole posadził mnie na krześle i podsunął pod nos talerz z naleśnikami.

- Smacznego - powiedział z uśmiechem.

- Smacznego - odburknąłem cicho, mierząc jedzenie morderczum wzrokiem. Na moje zachowanie, szesnastolatek tylko westchnął i ukroił kawałek mokego naleśnika przysuwając go do moich ust.

- Jedz - powiedział głosem nie przyjmującym sprzeciwu, więc niechętnie wziąłem do ust kawałek naleśnika na widelcu.

- Bleeee - zacząłem czując gorzki smak - Niedobreee! Fuj fuj fuj! - piszczałem jak dziecko, dopóki Cole nie wstał od stołu z westchnięciem.

- Skoro nie smakuje ci moja kuchnia to sobie coś ugotuj - odparł idąc w stronę schodów - Będę u siebie.

Patrzyłem jak chłopak znika na schodach, po czym skuliłem się na krześle i spojrzałem na jedzenie. Nie dość, że Cole sam z siebie zrobił dla mnie naleśniki, to ja obraziłem jego kuchnię. Zachowuję się okropnie i teraz Cole nie będzie chciał mnie znać, ani ze mną rozmawiać i już nigdy nie przytuli mnie w nocy i nie pocieszy, a najgorsze jest to, że teraz zapewne mnie nienawidzi..

Poczułem łzy spływając po policzkach. Zsunąłem się z krzesła i zacząłem dreptać w kierunku schodów, starając się powstrzymać szloch i wycierając łapkami łzy z twarzy. Doczłapałem (kocham takie urocze określenia *-* dop.aut) do pokoju wyższego chłopaka i pociągnąłem noskiem i dopiero wtedy zapukałem cichutko do drzwi. Jednak nie dostałem odpowiedzi.

A może nie chce mnie widzieć?

Powoli otworzyłem drzwi i zobaczyłem czarnowłosego leżącego na łóżku ze słuchawkami w uszach. Cicho wszedłem do środka, a po chwili rzuciłem się na niego z płaczem. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i wyjął słuchawki.

- P-Przepra-aszam! N-naprawd-dę n-nie chcia-łem! - szlochałem, zaciskając dłonie na jego czarnej koszulce - N-nie chciałem że-żebyś mnie nienawi-dził! T-tak mi przy-przykro!

- Hej maluchu, o co ci chodzi? Czemu miałbym cię nienawidzić? - pytał lekko zdezorientowany - Cichutko, nic się przecież nie stało Jay. Proszę nie płacz już.

- B-bo t-ty zro-zrobiłeś mi na-naleśniki, a j-ja powie-działem, że są nie-niedobre, i-i p-poszedłeś d-do siebie i m-mnie nienawidzisz - uniosłem głowę i spojrzałem zapłakany w jego piękne, zielone oczy. Cole tylko przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać moje plecy, a ja zacząłem się uspokajać.

- Ja ciebie nie nienawidzę maluchu - powiedział z lekkim uśmiechem - Ciebie nie da się nie lubić. Jesteś taką małą, uroczą, rudą kuleczką, którą chce się tylko przytulać i nigdy nie puszczać. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to ja mogę to robić - powiedział i złożył no moim nosie delikatny pocałunek, przez który zrobiłem się czerwony aż po czubki uszu - I słodko wyglądasz kiedy się rumienisz.

Czułem się szczęśliwy, ale gdy głos w mojej głowie powiedział, że to tylko przyjaźń, poczułem ukłucie w sercu.

Co jest ze mną nie tak?

+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Cześć, hej, siemanko!
To, że rozdział dodaję dziś, a nie wczoraj nie oznacza, że 3bit wyszedł źle XD
Poprostu zasnęłam podczas pisania rozdziału :P
Dziś tak słodko i uroczo (starałam się ;-;) bo przecież mogę c'nie?
Rozdział nie sprawdzany!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro